Za @wojnawkolorze
"Czas na nitkę o największej zbrodni na cywilach w Europie po II WŚ, o której pamięć zakopano na 50 lat, a ofiary pozbawiono grobów. O hańbie 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i osób pokroju Maksymiliana Sznepfa. O Obławie Augustowskiej - małym Katyniu w lipcu 1945 roku.
Na początek chciałbym powiedzieć, że wielką tragedią tej historii jest to, że gdyby nie przekorna postawa
@K_Stanowski, historia ta dalej pozostałaby zapomniana, mimo moich i wielu innych osób wysiłków. W imię pamięci historycznej i ofiar dziękuję za to, że tak się nie stało.
Podlasie, w odróżnieniu od innych regionów "Polski lubelskiej" nie miało nigdy złudzeń co do wkroczenia Armii Czerwonej. Dobrze pamiętano bestialstwo sowieckiej okupacji 1939-1941, ludność nie dawała się nabrać na komunistyczną propagandę, a na prowincji rządzili partyzanci.
Bardzo silna była tam Armia Krajowa Obywatelska - formacja utworzona w lutym 1945 r. przez ppłk Władysława Liniarskiego „Mścisława”, komendanta Okręgu Białostockiego Armii Krajowej. Podpułkownik nie posłuchał rozkazu o rozwiązaniu AK, bo wiedział, że doprowadzi to do chaosu.
AKO była bardzo silna. Wiosną 1945 roku liczyła 27 tys. konspiratorów. Od marca do lipca 1945 r. przeprowadziła 186 akcji bojowych. W samym pow. augustowskim zlikwidowano 6 z 7 posterunków MO, w pow. suwalskim - 8. W jej szeregach bił się też słynny mjr Zygmunt Szendzielarz.
W maju 1945 r. oddział sierż. Władysława Stefanowskiego „Groma” przechwycił 1500 krów, które Sowieci przeganiali z Polski i Prus Wschodnich do ZSRR. Bydło rozdano chłopom, a Sowietów rozbrojono. Ataki na „trofiejne konwoje” bydła i ziarna dotarła do samego Ławrientija Berii.
Sowieci popadli w histerię. Sam Nikołaj Bułganin, pełnomocnik Moskwy przy tzw. Polskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego (PKWN) i jego faktyczny zwierzchnik, pisał w raporcie do Stalina o „8 tysiącach bandytów, wspartych przez artylerię i czołgi”, którzy chcą zaatakować Suwałki.
Sprawa była dość poważna - Sowieci na Białostocczyźnie 90 funkcjonariuszy w dwa miesiące. Jak na warunki wojny partyzanckiej - to dużo. Istnieją podejrzenia, że Obława Augustowska miała związek z zabezpieczeniem podróży Stalina na konferencję w Poczdamie od 17 lipca 1945 r.
Straty były dość poważne - w trzy miesiące Sowieci stracili na Białostocczyźnie 100 funkcjonariuszy. Jak na warunki wojny partyzanckiej - dużo. Przesunięto tam jednostki dwóch z trzech operujących w Polsce dywizji NKWD: 62. i 64. Dywizje Wojsk Wewnętrznych. Ale to było mało.
Potrzebna była pomoc Armii Czerwonej. W lipcu na Białostocczyznę przesunięto oddziały sowieckiej 50. Armii gen. Fiodora Ozierowa. W sumie ok. 50 tys. ludzi. Podkreślę: oddziały sowieckie rozpoczęły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną na terytorium formalnie obcego państwa.
Udział w tym mieli nie tylko Sowieci. Do działań pacyfikacyjnych skierowano jednostki „ludowego” Wojska Polskiego - na czele z najbardziej sfanatyzowanym 1. Praskim Pułkiem Piechoty z 1. Dywizji Piechoty, którą to uznano za najpewniejszą do walk z „reakcyjnymi bandami”.
Pododdziałem 1. Pułku biorącym udział w Obławie, kierował Maksymilian Sznepf, fanatyczny komunista, od 1940 roku na ochotnika w Armii Czerwonej (to tak, jakby Polak na ochotnika zaciągał się do Wehrmachtu). Z 1. Dywizją Piechoty im. T. Kościuszki przeszedł cały szlak bojowy.
Sznepf nie był jedyny. Z polskiej strony akcję koordynowali widoczni na zdjęciu ubecy. Szostak słynął z okrucieństwa i bicia więźniów tak długo, że umierali z upływu krwi. Pod koniec życia bał się wychodzić z domu w obawie przed zemstą. Z kolei Milewski został później generałem Milicji Obywatelskiej, zaufanym gen. Jaruzelskiego, powiązanym z aferą „Żelazo” i mordem księdza Popiełuszki.
Obława zaczyna się 10 lipca 1945 r. „Szli tyralierą. Skrupulatnie przetrząsali zagajniki i zarośla. Zabierali ludzi z łąk, wyganiali z chałup. Jednych aresztowano, bo na listach sporządzonych przez konfidentów figurowali jako członkowie AK”, piszą w książce „Nie tylko Katyń”.
Sporadycznie napotykali na opór. Taki przez trzy dni stawia 12 lipca oddział sierż. „Groma” i sierż. Józefa Sulżyńskiego „Brzozy” nad jeziorem Brożane, nim zostaje rozbity. Tylko garstce pod dowództwem „Brzozy” udaje się wyjść z okrążenia. „Grom” ginie z większością ludzi.
W większości wypadków jednak Sowieci i polscy komuniści otaczają miejscowości i wygarniają wszystkich podejrzanych. Pomagają w tym liczni konfidenci UB - nierzadko Białorusini - i milicjanci z listami proskrypcyjnymi. Często aresztowani są kompletnie przypadkowi ludzie.
Aresztowanych kierowano do prowizorycznych „obozów filtracyjnych” - urządzanych w chlewach, czy stodołach, ogrodzonych drutem kolczastym. Tam poddaje się ich brutalnym przesłuchaniom z torturami: biciem, przypalaniem papierosami, wiązaniem rąk drutem kolczastym, skalpowaniem.
Aresztowano 7049 osób, po śledztwie zwolniono 5115. Co stało się z pozostałymi? Nikt nie wie. 20 lipca 1945 r. na lotnisku w Olecku wylądowała specjalna ekipa kontrwywiadu wojskowego SMIERSZ, pod dowództwem gen. Iwana Gorgonowa. Odtąd po aresztowanych urywa się wszelki ślad.
Zwierzchnik Gorgonowa, gen. Wiktor Abakumow, szef SMIERSZ, pisał w rozkazie: „1. Wszystkich ujawnionych bandytów, w liczbie 592 ludzi, zlikwidować. W tym celu zostanie wydzielony zespół operacyjny i batalion wojsk Zarządu "Smiersz" 3 Frontu Białoruskiego, już przez nas sprawdzony w trakcie wielu działań kontrwywiadowczych. Pracownicy operacyjni i zestaw osobowy batalionu zostaną dokładnie poinstruowani o sposobie likwidacji bandytów. 2. Podczas operacji zostaną podjęte niezbędne kroki w celu zapobieżenia ucieczki któregokolwiek z bandytów.”
Jednak ślad urwał się po wszystkich aresztowanych. Spośród 1934 osób zamordowano na pewno 592 osoby. 252 kolejne uznano za „Litwinów” i przekazano organom Litewskiej SRR, która przeprowadziła analogiczną obławę pod Mariampolem. 1090 osób „przekazano do dalszego śledztwa”.
Uważa się, że ekipa gen. Gorgonowa zajęła się eksterminacją aresztowanych. Po wpadce i odkryciem przez Niemców grobów w Katyniu Sowieci zadbali o to, by taka kompromitacja nie powtórzyła się i żaden świadek nie pozostał przy życiu. Miejsca pochówku do dziś są nieznane.
Zaginionych długo poszukiwały rodziny. Z gminy Giby, skąd wywieziono 90 osób, pojechała delegacja do samego Bieruta. Władze PRL jednak ignorowały ich apele i prośby. Ten uszaty skurwysyn poniżej, jako rzecznik rządu PRL, zaprzeczał nawet, by jakakolwiek obława miała miejsce.
Ofiar poszukuje się do dzisiaj. Jako potencjalne miejsca pochówku wskazywane są Giby, Kalety, Grodno, Rominty. Obława zakończyła się 25 lipca 1945 roku. Należy pamiętać, że nie była to jedyna tego rodzaju akcja i przeprowadzono szereg pomniejszych obław. Ta była największa.
Wielkim wojownikiem o prawdę pozostał do końca swego życia ksiądz prałat Stanisław Wysocki, prezes Związku Pamięci Ofiar Obław Augustowskiej 1945 Roku. W Obławie stracił ojca i dwie siostry. Odszedł w listopadzie 2024 r. w wieku 86 lat. Wspominał, jak jego matka jeździła do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństa Publicznego w Białymstoku z prezentami dla ubeków, by ci zdradzili miejsce pobytu zaginionych. Ci, zachowując najwyraźniej resztki sumienia wobec ciężko skrzywdzonej kobiety, kazali jej w końcu odejść i zająć się pozostałymi dziećmi. Ale ta nie dała za wygraną i napisała osobiście list do samego Stalina, błagając go o odpowiedź. Jednak czerwony car, niemający serca nawet wobec własnych dzieci, odesłał informację, że zaginieni nie przebywają na terenie ZSRR...
Do 1995 roku, do czasów masakry w Srebrenicy - Obława Augustowska była największym masowym mordem na cywilach w Europie. Ani ksiądz prałat, ani żaden z krewnych ofiar Obławy Augustowskiej nie otrzymał nigdy żadnego zadośćuczynienia, czy choćby przeprosin. Nie mogli nigdy odwiedzić grobów bliskich. O Obławie Augustowskiej - wszyscy zapomnieli. Próżno co roku w lipcu szukać jakiegokolwiek jej upamiętnienia. A przecież śmierć poniosło prawie 2 tys. Polaków... Pamięci wszystkich - anonimowych już nierzadko ofiar tej nikczemnej zbrodni różnych Sznepfów, Milewskich i Szostaków, oraz ich panów z Moskwy - dedykuję tę nitkę. Nieście w świat, by Polacy nie zapomnieli. Jedynie o to proszę. A jeśli jesteście wierzący - zachęcam do odmówienia modlitwy za dusze ofiar.
A jako addendum jeszcze porównanie. Po lewej grób Maksymiliana Sznepfa. Pochowanego z honorami na Powązkach w Warszawie. Po prawej - domniemane (gdzieś tam w okolicy) „groby” ofiar Obławy Augustowskiej.
Jeżeli ktoś chciałby wesprzeć pracę autora II wojna światowa w kolorze, to zawsze można postawić kawkę - tu link
Zapraszam na profile autora na X @wojnawkolorze oraz Facebooku II wojna światowa w kolorze
Dzisiaj potomkowie m.in Maksymiliana Sznepfa robią kariery w III RP.
Czy odpowiadają za czyny swoich przodków? Odpowiadają za swoje, bo pełnią funkcję kanału dystrybucji przekazu politycznego, pomagając władzom kształtować opinię publiczną według określonego schematu. Czerpią wymierne korzyści, zarówno materialne, jak i środowiskowe: Otrzymują dostęp do państwowych mediów, grantów, programów, czy lukratywnych kontraktów;. Za swoją "wierną" służę" zyskują wpływy, prestiż i pozycję w środowisku związanym z władzą. Mogą liczyć na ochronę polityczną i instytucjonalną.
Autor: Tadeusz Płużański
https://dakowski.pl/patr…
Wieczna Pamięć . Chwała bohaterom , zabitym i tym , którzy przeżyli i świadectwo dali .
Witaj!
"Obława Augustowska długo pozostawała tematem tabu. ..."
Serdeczne dzięki za ten artykuł i pozwolisz, że będę ciebie jeszcze w tym temacie pytał, tylko wolałbym nie publicznie.
Tata mój zmarł w 1987 roku, czyli jeszcze za komuny. Dopiero po pięciu latach, w tej niby III RP, gdy odsłaniałem tablicę pamiątkową ojca, ufundowaną przez jego pacjentów, dowiedziałem się, że tata uciekł z Obławy Augustowskiej. Miał wtedy 21 lat. Tropili go, a on krył się w całej Polsce, aż w końcu udało mu się "zniknąć" w ruinach Trójmiasta.
Ojciec milczał aż do śmierci. nawet nie wiem, czy mama cokolwiek wiedziała. A ja byłem wtedy na tyle głupi, bo było w domu trochę zdjęć - ojca w dziwnym mundurze, czy takiej odpoczywającej grupy partyzantów, jaką tutaj zamieściłaś. Teraz z mozołem usiłuję coś skleić.
Tata już raz uciekał, mając 15 lat z Grodna, gdzie był jego rodzinny dom. I też nic nie wiem, co było dalej, ze stu procentową pewnością. Choć pewne tropy mam.
Zazdroszczę moim przyjaciołom, którzy mają pełne archiwum rodzinnych dokumentów. Ja mam tragicznie niewiele.
Serdecznie pozdrawiam
Autorem artykuł jest Pan Andrzej, który zgodził się na umieszczenie go na NM.
Odsyłam do kontaktu z nim na FB - II wojna światowa w kolorze i dam mu też znać. Może się zaloguje i odniesie się do komentarzy.