- Produkty uboczne przemiany materii.
- Zbędne hormony.
- Hormony z zewnątrz.
- Toksyny z zewnątrz.
- Alkohol.
- Fruktoza.

Z każdym dokładanym klockiem wątroba zbliża się do kresu wytrzymałości, przy czym ten na slajdzie dotyczy zdrowego 30 latka. U nas 100% może być znacznie niżej. To co warto zapamiętać i zdać sobie z tego sprawę, to, że alkohol i fruktoza są poważnymi obciążeniami i mogą sprawić, że wątroba zacznie ulegać uszkodzeniu. Ten organ nie sygnalizuje tego bólem. Zaczynają się po prostu różne "choroby cywilizacyjne i metaboliczne".
Szczególnie uderza obecność fruktozy. O ile alkohol, ludzie piją głównie okazjonalnie i w niewielkich ilościach, o tyle fruktozę spożywają m a s o w o -- i niemal stale. Fruktoza to przede wszystkim 50% cukru stołowego. Kryształ panie. Ale także soki owocowe. Same owoce, choć w owocach błonnik hamuje wchłanianie fruktozy z jelita cienkiego, tak że staje się ona pokarmem bakterii w przewodzie pokarmowym.
Z fruktozą jest dziwnie. Jest słodsza - intensywniejsza w smaku od glukozy. Nie podnosi specjalnie insuliny. Ale... przetwarzana jest niemal tak samo jak alkohol, czyli obciąża wątrobę, zaś jej nadmierna konsumpcja prowadzi do ostatnio często występującego, a rzadko diagnozowanego, niealkoholowego stłuszczenia wątroby.
Jest światełko w tunelu. W odróżnieniu od mózgu, wątroba ma duże zdolności regeneracyjne, czyli po zdjęciu "leżących na niej" obciążeń, po zapewnieniu jej dobrego "otoczenia", potrafi się odbudować.
Co ci leży na wątrobie? Stres? Wczorajsza impreza? A może słodycze? Nie ma więc co, nadmiernie się stresować, ale warto być świadomym, że o ten "milczący" w większości wypadków organ, musimy dbać. Ostatnio pojawiła się czekolada 100% kakao. Hmmm.... gorzka!
ps. Aha. Jest jeszcze jedno obciążenie, które się dokłada do 6 podstawowych. To używane leki. Nie ma żartów.
----------------------------------
Grafika pochodzi z video Stena Ekberga, adres {TUTAJ}:
ponieważ jest tani to jest lekceważony przez biznes medfarmy. wyleczony pacjent to klient stracony. najlepiej kupić cale nasiona i zmielić w młynku. sparzyć wrzątkiem jedną łyżeczkę proszku i tak 2 razy dziennie przez pare tygodni. tylko nie dać się nabrać na wymysł idiotyków czyli zmielone nasiona odtłuszczone pozbawione właściwości leczniczych.
olej z ostropestu tez dobry ale tu juz nie ma pewnosci czy tam jest ten ekstrakt albo czy nie ma ekstra dodatkow.