
My, Polacy, kochamy nasze święta – Boże Narodzenie i Wielkanoc.
Z mojego skromnego poznania świata, to chyba kochamy najbardziej spośród innych narodów. Tam przeważa komercja, konsumpcja, propaganda i chęć kolejnej imprezy. Brak wiary i religii jest ewidentny. Rządzący mediami, biznesem i polityką, już nie ateiści tylko antyteiści, skrupulatnie usuwają nasze chrześcijańskie, boskie powody tych najważniejszych dla nas świąt, z powszechnego obszaru opinii publicznej. Już nikt oficjalnie nie napisze: Życzenia Wielkanocne, tylko Świąteczne Życzenia.
A w przyszłości mają to być święta (już małą literą), jedne z wielu rokrocznych wydarzeń, dających wolny od pracy dzień. Bez odnoszenia się do upamniętniania najważniejszych spraw związanych z wiarą.
Krecia robota propagandy dominującej dzisiaj w obrębie naszej zachodniej neo-bolszewii, pod fałszywym logo lewicy neoliberalnej, z widocznym fanatyzmem godnym Hitlera, czy Putina, stara się wyczyścić świat, w którym żyjemy z tradycyjnych wartości i zwyczajowych zachowań, które nam towarzyszyły przez wiele stuleci.
Nie odważyli się tego czynić nawet bolszewicy w PRLu. Owszem, walczyli z kościołem, bo Karol Marks powiedział, że religia to opium dla mas (Opium des Volkest). Lecz nawet czołowi aparatczycy komunizmu i funkcjonariusze aparatu władzy, po cichu brali śluby kościelne i w kościele chrzcili dzieci.
W Boże Narodzenie dzielili się opłatkiem, uroczyście z rodziną siadali do wigilijnego stołu, jedli karpia i inne, tradycyjne potrawy, śpiewając później wspólnie przy przystrojonej choince nasze piękne kolędy, mówiące o Narodzinach Pana.
To tradycyjne dwudniowe Święto czciło urodzenie Jezusa, a następnie, w ściśle wyliczonym wiosennym dniu, rozpoczynaliśmy (i nadal rozpoczynamy) celebrację Wielkiego Tygodnia, kiedy przeżywamy Mękę Pańską, zakończenią Ukrzyżowaniem Jezusa Chrystusa, symbolicznie w Wielki Piątek, by po dwóch dniach, właśnie we Wielkanoc, wspólnie się radować i celebrować cud Zmartwychwstania Bożego.
Żyję już dostatecznie długo, żeby zauważyć, iż obecnie, nie w ciężkich czasach niewolniczego komunizmu, lecz teraz, podobno, gdy w post-komunizmie odzyskaliśmy wolność, te nasze tradycyjne rytuały i celebracje zaczynają więdnąć i blaknąć. Święta ciągle następują już tylko siłą rozpędu, głównie podtrzymywane przez drapieżny handel i jego propagandę, by wycisnąć z człowieka jego i tak niewystarczające marne grosze. Po staropolsku – postaw się, a zastaw się.
Coś się zmienia... Czy my tego chcemy? A czy ktoś pytał się nas o zdanie?
To wymazywanie naszych najważniejszych Świąt z corocznych ważnych zdarzeń to zaledwie fragment większej cywilizacyjnej operacji. To akcja dzisiejszych władców, by zmienić nam radykalnie styl życia. Od urodzenia, któremu będzie można w każdej chwili, bo taką będziemy mieli zachciankę, zapobiec, aż po końcowy moment życia, któremu pomoże eutanazja.
Styl życia to znacznie więcej niż okresowe mody, ułatwienia związane z rozwojem techniki, czy nawet kolejną rewolucją technologiczną, a nawet ze wzrostem dobrobytu.
Styl życia, to wszystko, co na co dzień i od święta robimy. To nasze wartości i zasady. To nasz światopogląd. Nasze oceny i decyzje. A nawet jak się ubieramy i co jemy. Co lubimy, a czego nie. Co szanujemy, a co odrzucamy, lub tylko lekceważymy.
Praktycznie wszystko co pokazuje jak żyjemy i kim jesteśmy. Oczywiście wielu z nas oszukuje i otoczeniu prezentuje tylko pozory. Na przykład teraz, gdy mamy Internet z wyszukiwarkami, wielu leni i głupców z ambicjami udaje mądrych, wykształconych myślicieli, bo wystarczy kliknąć parę razy i Google wraz z Wikipedią dostarczą wiedzę, o ktorej nie mieli pojęcia. A jak się wkrótce rozwinie i upowszechni ten "cud" AI, sztucznej inteligencji, ChatGPT, to nawet prace doktorskie i inne naukowe dysertacje, będzie można w kwadrans ściągnąć z sieci. Przewiduję, że namnoży się nam doktorów i profesorów, leniwców z pustymi głowami, lecz z ambicjami do tytułu przed nazwiskiem. A dzieciaki, jeżeli mądrzy ludzie nie zainstalują blokady, wszystkie prace domowe, bez chwili namysłu i niepotrzebnego studiowania słowa pisanego, załatwią w 15 minut.
Dzisiaj pojęcie "styl życia" przez tę panującą socliberalną ideologię zostało strywializowane i w mediach, w propagandzie i reklamie, używane jest nachalnie, jako wzorzec do którego należy dążyć. U nas, ciągle łasych na zachodnie słówka, już mówi się tylko o "life style", czyli po prostu lajfstajl. Media komercyjne, magazyny dla pań, TV i Internet obowiązkowo mają osobny kanał Life Style. Bardzo głupi i żenujący dział zazwyczaj.
A jeszcze nie tak dawno, styl życia, to było coś, co przez wieki się nie zmieniało.
Praktycznie, jakieś dwa stulecia po piastowskim Chrzcie Polski, kiedy jeszcze niestety trzeba było walczyć z tymi Lechitami, co nie chcieli odejść do chrześcijaństwa od swoich Swarożyców, czy gromowładnego Peruna (albo naszego na pomorzu Perkuna), aż do rozbiorów styl życia praktycznie się nie zmieniał
[Pozwolę sobie na małą dygresję. Gdy ochrzciliśmy się w 996 roku, nie zapomnieliśmy o naszych "starych bogach". I co frapujące, wielu z nich przeszło do polskiego słownika, i boskie imiona używane, choć w nieco innym sensie, do dzisiaj. Proszę bardzo: syn Swarożyca, Dadźbóg to bóg słońca. Jego imię, oznaczające ‘bóg dający’; a do dzisiaj zawołanie 'Darzbór' to tradycyjne przywitanie leśników i myśliwych. A żeńskie bóstwa Rodzanice to dzisiaj 'rodzące' i 'rodzić'; dalej słowiański Rod, dzisiaj daje nam 'ród', 'rodzina'. A jeszcze mamy Dola – 'los', ;przeznaczenie'; a jeszcze jest Żywa, Marzanna i parę innych bóstw.]
Polacy za Piastów, Jagiellonów, Wazów i Sasów, jedli, pili i się bili, nieustannie tak samo, nieco tylko modyfikując style i mody. Ale nie bardzo. Najważniejsze wartości, te, które my tradycjonaliści nadal kultywujemy jako trzy filary naszej polskiej, nie całkiem zachodniej cywilizacji: grecką mądrość, łacińskie prawa i chrześcijańską moralność, rządzą naszym postępowaniem.
Jeśli tylko wczytamy się w dzieła wielkich poetów – Jana Kochanowskiego (wiek XVI, renesans) i Adama Mickiewicza (wiek XIX), to odnajdziemy, że nasi szlachcice – ziemianie, i chłopi, praktycznie żyli tak samo, według tych samych reguł, szanując identyczne wartości; jedząc, pijąc i walcząc w podobny sposób. Nawet tradycyjny ubiór i ich dworki ziemiańskie niewiele się różniły.
Ten polski, niemalże tysiącletni styl życia mógł tak długo być kultywowany, bo najważniejsze – więzi rodzinne i więź społeczna nie ulegała zmianie.
Dzieci należycie wychowywane, brały wzór od rodziców, co cementowało więzi międzypokoleniowe.
Wniosek z tego, że stabilny i długotrwały wspólny styl życia daje wszystkim poczucie ładu i bezpieczeństwa. I to mimo wielu wojen, do których Rzeczpospolita była zmuszona brać udział.
Problemy związane z przyspieszającymi gwałtownie zmianami, zaniepokoiły mnie już, jak w kraju wprowadziliśmy w 1993 roku podatek VAT, czyli podatek od sprzedaży, który nadal uważam za niesprawiedliwy, a co gorsza, wymyślony przez Szkopa, tłustego burżuja Siemensa. Każdy widzi, że to paskudztwo uderza w ludzi biednych, a najbogatsi mają tysiąć sposobów, by tego podatku unikać, lub tylko minimalizować. A jak to wreszcie udowodniono po roku 2015, gdy odsunięto od władzy ludzi zdemoralizowanych, podatek ten stał się źródłem okradania na potężną skalę państwa i podatników.
Jak przekonują autentyczni fachowcy, zalążki przeobrażenia sposobu na życie obywateli (poddanych?) już w latach 50-tych zalęgały się w Europie, już wtedy, gdy utworzono Wspólnotę Węgla i Stali, a wkrótce potem EWG – Europejską Wspólnotę Gospodarczą, która też nie za długo żyła, bo zgodnie z zasadą włoskiego komunisty Spinelliego i głównego diabła, Karola Marksa – krok po kroku – EWG zmieniono na UE – Unii Europejską. A dzisiaj, gdy już widzimy, jaki to jest kartel, zbliża się krok następny – Wspólne Państwo Europa. I jak zwykle – czy chcemy tego czy nie. Demokracja już od dawna jest fikcją i rządzący postanowili, że nie ma sensu dalej się pytać narodu. Podobno, jak to do głów wciskano, suwerena.
Nie będę tutaj wymieniał, co te oszalałe błazny z Brukseli, Berlina i Paryża szykują dla wszystkich ludzi z Europy, jak tylko ogłoszą nowe, jedno państwo europejskie, które nazywać się będzie Nędza (ang. Misery, franc. La Misère, niem. Elend) , bo wszyscy już wiemy, o tych najbardziej przyjaznych autkach na kluczyk, domach dla nas tylko do wynajęcia, a jedyny mięsny posiłek, to hodowlane robale.
Czy ktoś już sobie stara się wyobrazić, jaki styl życia nas czeka, jeżeli wszystko pójdzie źle – po bolszewicku, gdzie człowiek się nie liczy – co właśnie dobitnie demonstruje nam Putin, ze swoją bandą morderców, a my cierpliwie czekamy, bo: jak zwykle, jakoś to będzie?
I proszę pomyśleć, że styl życia, to nie – w tym roku modny zielony, a w przyszłym biały, a dobry burger, to szczyty w porównaniu z sushi; o kebabie lepiej zapomnij; no i co wolisz – ketonal, czy ibuprom?
Styl życia, to wszystko to, co myślisz, jak tylko się obudzisz. Jedni żyć nie mogą, jeśli wówczas nie będzie to, po kolei: siusiu, kawka i papierosek; a inni, jeśli nie założą odpowiedniego do sezonu sportowego ubioru i nie przebiegną 5 kilometrów. To (jakież to ważne, nie uważacie?) wszystko co i jak lubicie jeść. To także to, co lubicie, a nawet musicie posiadać (musisz mieć smartfon? Choć 10 lat temu nie miałeś o tym pojęcia).
Styl życia, co bardzo ważne, to wzajemne relacje – w rodzinie, w pracy, w swoim towarzystwie, a nawet w mieście i państwie.
Styl życia podsuwa ci marzenia. Nakłada obowiązki. Domaga się bez przerwy twoich decyzji i wyborów.
I teraz wszystko to ma zniknąć? A może będzie lepiej i zdejmą z ciebie ten cały bagaż życia i klasa nadrządców będzie o wszystkim za ciebie decydować, a ty będziesz szczęśliwy, jak już zaakceptujesz wbijanie ci do głowy, że jesteś po prostu głupi.
Więc się dalej nie martw...
Ps. Aha – jeszcze jedno. Nie dziwcie się waszej nowej nerwowości, ciągłemu stresowi, kłopotami ze snem i ponurymi myślami. Przyczyna jest prosta – to brak stabilizacji i niepewność jutra. To wam sztucznie, z zewnątrz zafundowano i nie ma w tym waszej winy. I właśnie stabilny styl życia może ponownie przywrócić wam spokój i pogodę.
[1] https://youtu.be/wgmt-zVcRZM
Znawca tematu.
Fakty, szanowny kolego, są takie (bez wydawania się) że możesz sobie je sprawdzić klikając w moj nick, a potem w "moje komentarze" w wyniku czego zobaczysz, czy pisuję rzeczywiście w weekendy, czy też w inne dni. Jeśli w wyniku tych zawziętych poszukiwań okaże się, że rzeczywiście - popuśćmy wodze fantazji - pisuję wyłącznie w weekendy spuszczony ze smyczy (ach ta wyuzdana wyobraźnia) to wyślę ci flaszkę Johnnego na wskazany przez ciebie adres.
Do ciebie mam odwagę się tylko raz odezwać na tydzień. Ale możesz sobie pomonologizować, jak masz parcie.
Kurcze, wszyscy o tym chlaniu. Muszę zejść na sam dół i wybrać jakieś dobre alzackie. A może verde? Lepsze niż Coca Cola. Narobiliście apetyta.
Ludzie, to tylko pierwszy weekend po Wielkim Poście - spokojnie 😜🤫🙃
PS A, no dobra - plus wiosna...
Droga Edeldredo
Lubisz nam tu udawać Estsanatlehi?
Drogi Panie Januszu,
Przepraszam, już nie będę 😉
Ale nie kochanka...
Więc zacząłem polować. I upolowałem. Historyczny ekspress, na poziomie Rols Royce'a, firmy Jura, podniszczony, co tylko dało mi radość dostosowywania go do maksimum jakości.
I teraz robię kawy na poziomie niezłego baristera. Osobiście preferuję te mleczne, w naprawdę dużym kubelku. I daje mi to dużo szczęścia.
Co do Jury - to mój kolejny zakup będzie, żona już zaordynowała. Szkopul w tym, że czternastoletnie Saeco, co nigdy nawet na przeglądzie nie było i nigdy nie było odkamieniane (to już zasługa Zeptera) zepsuć się nie chce, a nie przekonam ukochanej do zakupu drugiego bez pozbycia się pierwszego. Z wrodzonej oszczędności nie zgodziła się nawet do przeniesienia do jej biura więc może jeszcze za tego życia napiję się kawy z Jury.
Wpraszać się nie mam odwagi.
Widzisz, chociaż nadal ufam tobie najwyżej w 10% , to Jura, kolejny wspaniały szwajcarski twór powoduje, że zaczynasz się po ludzku zachowywać. Nie będziemy się jak dzieciaki licytować, kto zaczął, kto co powiedział, bo to zachowanie wyłącznie na chwilę. Trzymaj tak dalej, rozkoszuj się dobrą kawą i dbaj nadal o swój dobry ekspres. Ekspresy wymagają niemalże czułości i postępowania, jak z niemowlakiem. Odkamienianie jest potrzebne tylko wtedy, gdy maszynę poi się kiepską wodą z kranu. Ja wymontowałem filtr z ekspresu, bo uzupełniam wodę już przefiltrowaną. Ale jednak, raz na miesiąc, trzeba wnętrze wyczyścić. Nawet jeśli jest program do automatycznego czyszczenia. Szwajcarska technologia, jak zwykle jest tak zmyślna, że łatwo dostać się do środka i szmatką i pędzelkiem usunąć wszelkie pozostałości.
Mój już historyczny model ma tę przewagę nad tymi skomputeryzowanymi, najnowszymi maszynami, że można wszystko zrobić samemu, jeżeli tylko nie połamie się, czy inaczej nie uszkodzi elementów. A ponadto mogę płynnie regulować wszystkie parametry odpowiednio do mojego gustu. Osobiście preferuję szwajcarskie kawy mleczne, a nie te włoskie naparstki - espresso 90 ml. Chyba, że szybko muszę się obudzić. Z powszechnie dostępnych na rynku kaw, najbardziej mi podchodzi, też szwajcarski. Davidoff Creme Arabica, teraz w przyzwoitej cenie 80 zł za kilogram (normalnie powyżej stówy). Także przyjaciele i kumple przywożą mi kawy z całego świata. Od etiopskich (ojczyzna kawy) Yirgacheffe, przez javajską Panama Geisha, oraz środkowo amerykańskie Maragogype i Blue Mountain. Warto też raz w życiu skosztować Kopi Luwak.
Ano, również wolę latte. Ale spożywam głównie w podróży, aby poczuć adrenalinkę. Byłem onegdaj w Rzymie i tam piją po kilka takich piekielnie mocnych naparstków na raz. Trzeba mieć do nich piekielnie mocne serce :-)
A gdy już świadomość czlowieka powróci do jego serca,wten zamilknie by oddać sìę tymu wszystkimemu czym jest wiara nadzieja miłość.
Święte słowa.