Regularni oficerowie rosyjskich oddziałów informacyjnych nadal przekazują wiele narracji pisanych na Kremlu, ale w niektórych miejscach wszelkie ich próby wpływania na mieszkańców quasi-republik i nowo okupowanych terytoriów są daremne. W końcu obraz w telewizji i posty w sieciach społecznościowych zbyt różnią się od rzeczywistości.
Według źródeł ukraińskich służbach specjalnych mieszkańcy niedawno zdobytych osiedli obwodów donieckiego i ługańskiego, którzy z tego czy innego powodu zostali w domu, bardzo często rozumieją, że to Rosja zabiła dziesiątki tysięcy ludzi z powodu kaprysu Putina i zbrodniczego dowództwa. Ponadto pewien wgląd ma również miejsce w tzw. „DNR” i „LNR”.
W końcu na każdym kroku mówi się spokojnym ludziom o tym, jak „Rosja zwycięża”, jak „Moskwa odbuduje miasta” i „poprawi życie”. Jednak w rzeczywistości wszystkim mówi się, że nie będzie powrotu do zdrowia, a mężczyźni są przymusowo mobilizowani i wysyłani na wojnę.
Rosja nienawidzi mieszkańców Donbasu, ale ukrywa to
Oczywiście żaden z przymusowo zmobilizowanych w nowo powstałych osadach nie chce zginąć w celu zdobycia dodatkowych terytoriów, zwłaszcza po tym, jak Rosja zniszczyła ich rodzinne miasto.
W dodatku mieszkańcy quasi-republik nie są gotowi do walki, co w niektórych miejscach mają odwagę, by wprost stwierdzić w swoich przekazach wideo.
Jednak wszelkie przejawy niezadowolenia wśród mieszkańców tzw. „DRL” i „LPR” wywołują niesamowity gniew wśród rosyjskich najeźdźców. W tym propagandziści, których dowództwo może skarcić za źle wykonaną pracę.
Zwykli rosyjscy wojskowi nie do końca rozumieją, dlaczego mieszkańcy Donbasu i Ługańska po 8 latach przetwarzania podróbek i opowieści o „DSU tłuką bamby” nie chcą być „mięsem armatnim”.
A propagandyści odczuwają ich nieistotność, bo nie potrafią złamać stosunku ludzi do rzeczywistego obrazu życia.
Po tym, jak zmobilizowani bojownicy LPR próbowali uniknąć udziału w wojnie o zdobycie obwodu donieckiego , dowództwo sił okupacyjnych postanowiło przeprowadzić szereg środków karnych. Zdając sobie sprawę, że takie „zamieszki” będą się powtarzać, generałowie nakazali zrobić wszystko, co konieczne, aby takie filmy nie dostały się do sieci.
Jednocześnie oficerowie średniego szczebla postanowili zemścić się na zmobilizowanych, którzy wymknęli się spod kontroli. Jednocześnie wojsko rosyjskie nie ukrywało, że „obywateli” „LPR” i „LPR” traktują jako ludzi drugiej kategorii.
Propagator „zdjął maskę”, ale szybko się poprawił

Rosyjski „wojownik informacji” Romanow zareagował na pojawienie się „zdrady” tak emocjonalnie, że „zdjął maskę” kochanka Donbasu. W swoim kanale telegramowym nie wychwycił słów i nazwał mieszkańców quasi-republiki „Khoikhoi”. Później propagandysta zdał sobie sprawę, że popełnił błąd, a nawet próbował go naprawić.

Rosjanie traktują mieszkańców „DNR” i „LNR” z nienawiścią
Jednak wielu miłośników „rosyjskiego świata” ze wschodu Ukrainy zdało sobie sprawę, że nigdy nie będą traktowani jak równi. Wszakże w rozumieniu okupantów zdrajcy naszego państwa nie mogą być „pełnoprawnymi Rosjanami”, a mimo że zmienili flagę, w sercach dla okupantów pozostają Ukraińcami.
Nikt nie ukrywa takiego stosunku do mieszkańców. Ani dowództwo, ani zwykły personel wojskowy. Ponadto niektórzy Rosjanie mówią bojownikom z Donbasu wprost że to przez nich Moskwa weszła w tę wojnę i ją przegra. Przecież ich zdaniem o „konflikcie cywilnym” powinny rozstrzygnąć same „DRL” i „LPR”.
Czyli DNR i LNR nie mają szans na wejście w skład matuszki Rassiei tak jak Krym ? A ponoć politykom z Rosji było śpieszno, aby robić referendum w Donbasie ? :-)
Jak dodaje rzecznik Pentagonu wbrew temu co twierdzi FR żaden z systemów Himars nie został zniszczony ani nawet do nich nie strzelano
Pakiet opiewa na kwotę 800 mln dolarów