Mąciciele wszelkiej maści nerwowo zagryzają wargi. Nieuchronnie nadciąga czas powszechnej zgody narodowej. I wkrótce wszyscy jak jeden mąż (i żona) będziemy skandować: „Polska! Biało-czerwoni!”. Pieniacze pocieszają się wprawdzie, że euforia szybko minie, bo nasze orły dotrą co najwyżej do ćwierćfinałów Mistrzostw Europy we Francji. Lecz na wszelki wypadek dmuchają na zimne, gdyż a nuż ekipie trenera Nawałki trafi się finał… Tylko najzacieklejsi awanturnicy nie tracą rezonu. Jeśli bowiem nasi zdobędą puchar, to się ich okrzyknie drużyną jednego turnieju, bez szans w eliminacjach do Mundialu. I naparzanka z entuzjastami gotowa.
Drobna uwaga na marginesie. Media bez opamiętania nadymają futbolowy balon. Szanowni nadmuchiwacze. A dajcież pożyć piłkarzom. Nie podbijajcie bez opamiętania bębenka. Gdy przyjdzie pora na werble i fanfary, zdążycie zagrzmieć od ucha do ucha. Jeśli zaś (odpukać) wyprawa nad Sekwanę spali na panewce, rozczarowanie bez uwertury na cztery fajerki będzie znośniejsze. Przypomnijcie sobie kandydata, co to mógłby przegrać wybory jedynie potrącając po pijanemu zakonnicę na pasach.
Poniosło mnie z tą zgodą narodową. Rzeczpospolita to nie starożytna Grecja, w której na czas igrzysk wygasały konflikty, co zresztą nie do końca jest prawdą. A ponieważ Polak potrafi, ani mistrzostwa we Francji, ani olimpiada w Rio de Janeiro, ani Światowe Dni Młodzieży, ani nawet noc Kupały, nie skłonią obrońców demokracji do zakopania siekierki wojennej, zwłaszcza, że w razie czego mają jeszcze kijek. Skończy się spór o trybunał, o media narodowe, o ustawę antyterrorystyczną, rzucą się w wir walki o rozbijanie skorupek jajek na miękko. Prezes z grubszej strony, oni z cieńszej. O golono, strzyżono, na tej samej zasadzie. O mieszanie herbaty w prawo, lub w lewo. O nazwy ulic, placów i skwerów nawiązujące do ustrojów totalitarnych. Ten ostatni przykład wymieniam jednym tchem z golono, strzyżono, gdyż tak samo zasługuje na poważną dysputę.
Natomiast, pisząc już całkiem serio, spodziewam się marszów w obronie darmowych podręczników, w tym głównie tzw. „NaszegoElementarza”, bo MEN zrezygnowało właśnie z wyręczania w tej materii niezależnych wydawców, brawo. Dydaktycy odetchnęli, ponieważ gargamelowaty twór pani KluzikRostkowskiej przeczył wszelkim zasadom nauczania początkowego. I cóż stąd, że był darmowy. Już nawet mały Jasio po dużym piwie i Ala, która ma kota, wiedzą, że nie ma darmowych lunchów.
A swoją drogą dlaczego formacja orędowników wolnego rynku marzących o prywatyzacji wszystkiego co się rusza, służby zdrowia nie wykluczając, nagle zamierzała wprowadzić ordnung w podręcznikach szkolnych? Czyżby szlachetnym obrońcom wolności i demokracji chodziło o indoktrynację? Niemożliwe!
Sekator
PS
- A ty z której strony dobierasz się do jajka? - pyta mój komputer.
- Z boku - odpowiadam. Bo jadam po wiedeńsku, w szklance z odrobiną masła.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2505