„Niezależna” w prima aprilis przypomniała oświadczenie Chamberlaina złożone 31 marca 1939 roku w Izbie Gmin na temat udzielenia pomocy Polsce w przypadku niemieckiej agresji.
Po uprawianej przez Chamberlaina polityce ustępstw wobec Hitlera za cenę zaboru Austrii i Czechosłowacji takie oświadczenie było zaskoczeniem i wskazywało na przyznanie się do tragicznych w skutkach błędów.
W praktyce jednostronna i ogólnikowa deklaracja Chamberlaina nie miała realnej wartości dla Polski powodując dalsze skomplikowanie i tak trudnego jej położenia.
Znaczenie miałoby natychmiastowe, a nie dopiero 25 sierpnia podpisanie paktu wzajemnej pomocy i wspólnego udziału w wojnie przeciwko agresji niemieckiej i zawarcie drugiej „entente cordiale” między Polską, Francją, Wielką Brytanią z pożądanym udziałem Belgii i Holandii. Nie od rzeczy byłoby też przywrócenie porozumienia z Włochami na wzór tego z I wojny światowej.
Dopiero taka aktywność dyplomatyczna wsparta konkretnymi posunięciami militarnymi mogłaby uratować pokój.
Ale deklaracja Chamberlaina była objawem tej samej tchórzliwej polityki, którą prowadził przez cały czas. Zmierzała tylko do jednego: - a mianowicie do odwrócenia kierunku niemieckiego ataku.
Przyjęcie przez Polskę gwarancji brytyjskich oznaczało, że Niemcy nie mogą liczyć na neutralność Polski wobec przewidywanego w pierwszej kolejności ataku na Francję, a tym samym i na Anglię, wobec tego muszą najpierw „załatwić” Polskę.
Nie było już czasu ani możliwości powrotu do propozycji wspólnej wyprawy przeciw Sowietom wobec stanowczej odmowy udzielonej Ribbentropowi w czasie jego wizyty w Warszawie w styczniu 1939 roku, pozostała ulubiona przez Hitlera droga zastraszania i zmuszenia do uległości. Polacy jednak nie ulękli się i plan Chamberlaina odwrócenia kierunku ataku przy oczywistym zamiarze pozostawienia Polski samej bez cienia realnej pomocy, mógł się zrealizować.
Wszystko, co Anglia robiła od chwili udzielenia Polsce „gwarancji” zmierzało do przekonania Hitlera, że nie będzie miał wojny na dwa fronty w przypadku ataku na Polskę. Stąd przewlekanie traktatu z Polską, sondażowe rozmowy z Sowietami w celu zbadania bolszewickich roszczeń i wyraźnym daniu im do zrozumienia, że Anglia, a także i Francja uznają bolszewickie pretensje do wschodnich obszarów Polski.
Stąd nawet nie pytając Polski wyrazili zgodę na wkroczenie do Polski sowieckich wojsk jeszcze przed ogłoszeniem wojny, dopiero sowiecka uwaga, że w tej sprawie należy jednak zapytać Polskę, spowodowała impas w rozmowach i ostateczne ich zerwanie.
Zasadniczy cel został jednak osiągnięty – Polska została oddana Sowietom, jako łup wojenny nie w Teheranie w 1943 roku, ale już latem 1939 roku.
Beck działał z otwartą przyłbicą, a tymczasem ze strony angielskiej mnożyły się fakty zmuszające przynajmniej do nieufności.
W tej sytuacji aż się prosiło o poddanie ich wiarygodności próbie, jak choćby żądaniu realnej pomocy w zaopatrzeniu Polski w środki obrony przeciwlotniczej.
Francuzi dopiero w czasie wojny obiecali przysłać przez Rumunię pościgowce, których Polska nie miała, co było zresztą zasadniczym zaniedbaniem i powodem do zmian w kierownictwie lotnictwa. Od Anglików należało wymusić wizytę krążowników w Gdyni i postawić to, jako warunek wspólnego wystąpienia w wojnie.
Nawet w chwili ostatniej, kiedy tragedia już była nieuchronna można było zażądać, jako warunku traktatowego wyeliminowania ograniczenia pojęcia agresora wyłącznie do Niemiec i natychmiastowej, wspólnej wizyty ambasadorów Polski, Francji i Wk Brytanii u Hitlera lub przynajmniej Ribbentropa z oświadczeniem bezwarunkowym, że atak na któregokolwiek z kontrahentów oznacza natychmiastowe przystąpienie do wojny wszystkich trzech państw.
Hitler tego się bał i dał temu wyraz w dniu 3 września, o czym pisał jego tłumacz Schmidt.
Tymczasem Anglicy już po podpisaniu traktatu z Polską 25 sierpnia zaczęli kluczyć rzekomo szukając dróg porozumienia.
Był to dostateczny powód ażeby Ribbentrop mógł zapewnić Hitlera, że z powodu Polski nie będzie wojny z Anglią.
Hitler tak upewniony rozkazał realizację planu „Fall Weiss” przerwaną w dramatycznych okolicznościach 25 sierpnia na wieść o traktacie. Tym samym perfidny plan Chamberlaina odwrócenia kierunku ataku został urzeczywistniony, nie było to zatem działanie „puste”.
Anglicy przez to posunięcie zyskali pół roku, inna sprawa jak ten czas wykorzystali i oni, a przede wszystkim Francuzi nie mówiąc już o tym, że gdyby Francuzi dotrzymali zobowiązania podjęcia ataku wszystkimi siłami najdalej w 15 dniu wojny to wojnę można było zakończyć jeszcze w 1939 roku.
Stalin o tym wiedział i dlatego wstrzymywał się z napaścią na Polskę aż do 17 września.
Z ówczesną sytuacją Polski wiąże się zdarzenie z 2 kwietnia 1939 roku, a mianowicie śmierć Walerego Sławka – oficjalnie uznana, jako zamach samobójczy, ale nie wyjaśniona do końca.
Jeżeli miało to być samobójstwo to znając Sławka można uznać tylko jeden powód
- tragiczne położenie Polski i brak możliwości zaradzenia na drodze do katastrofy.
Żadne względy osobiste nie mogły wchodzić w rachubę, a tylko świadomość grożącej nieuchronnie klęski. Mógł też być jednym z tych nielicznych, którzy dostrzegli rzeczywiste znaczenie „gwarancji” brytyjskich dla Polski i to mogło wpłynąć ostatecznie na podjęcie rozpaczliwej decyzji.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2921
Pełna zgoda z autorem, że to nie był pusty gest. Zasadnicze pytanie, dlaczego Beck nie odczytał rzeczywistych intencji Anglii? Męczy mnie to od dawna. Czy tylko jego pycha, wynikąjca z jego praktycznego jedynowładztwa w polskiej dyplomacji?
Witam.
..."Czy tylko jego pycha, wynikąjca z jego praktycznego jedynowładztwa w polskiej dyplomacji?"...
Duzo prawdy w tym pytaniu,bowiem Beck uważal się za najlepszego spadkobiercę politycznej mysli Marszałka indentyfikował jego wcześniejsze idee z własnymi i nadawał im taką samą absolutną wartość uważając, w zmieniającym się świecie, siebie za polityka nieomylnego.
Ano właśnie. Z tego, co czytałem już w kilku książkach to z nikim się nie liczył, nawet z Mościckim, który wszystko przyklepywał. W polityce zagranicznej był właśnie jak Marszałek. No i efekt był opłakany, bo do geniuszu Marszałka było mu daleko. Zakiwał się z tą grą na 2 fronty: niemiecki i anglosaski oraz równego dystansu do Niemiec i Rosji. Polska nie była na tyle silna żeby można było sobie pozwolić na tak nonszalancką dyplomację, ale on tego nie widział, bo był tylko sprawnym dyplomatą. Zagubił sens tych działać przez co skazał Polskę na największą klęskę w 1000-letnich dziejach..
Wiadomo, że Anglia prowadzi wojny do ostatniego żołnierza swojego sprzymierzeńca ;-)
@autor
Znowu jesteśmy w podobnej sytuacji. Znowu nie bierzemy z góry żadnej zaliczki. Jest gest w postaci przesunięcia jednego oddziału. Nie są zresztą w naszym interesie bazy NATO tylko fabryki nowoczesnej broni na terenie Polski i nasze własne koszary koło Berlina i Królewca, bo tam są nasi miłujący pokój sąsiedzi. Nie jest w naszym interesie sojusz krępujący nasze ręce i nadstawiający nasze karki. O wartości takich porozumień przekonała się Ukraina - minęło jedno pokolenie i okazało się, po głębszej interpretacji, że oddali bomby atomowe za friko.