Mój refleks szachisty sprawił, że czuję się jak pewien gej(a co?), który przez przypadek trafił pod prysznic w damskiej łaźni. – Wyobraź sobie Żorżyk – opowiadał potem przyjacielowi – tłok był taki, że nie miałem gdzie palca wetknąć.
Przypuszczam, że tłok medialny w sprawie TW Bolek jest jeszcze większy. Wrzawa zdetonowana przez wdowę po Kiszczaku nie cichnie od kilku dni. I rozłożono już na czynniki pierwsze wszelkie hipotezy rozwleczone na skali od kanonizacji po opluskwianie(ulubiony epitet elyt). Spóźnialscy mogą jedynie powielać cudze opinie. Lecz jeśli nawet ktoś bardziej udaniej od Leonarda wystylizuje uśmiech Giocondy, stworzy jedynie kopię. Inna sprawa, że całokształt istnienia(cokolwiek to znaczy) stanowi rodzaj matrycy wymodelowanej na obraz i podobieństwo. Czyżby owieczka Dolly nie była pierwszym klonem w dziejach świata? Zapędziłem się w kozi(owczy) róg. A chciałem tylko zauważyć, że tkwimy w mule kopii, plagiatów, podróbek, ersatzów, monideł i sztucznego miodu. Oryginalności przejawiającej się w myśli, mowie i uczynkach trzeba szukać ze świecą.
Po tych pesymistycznych konstatacjach tracę chęć dodania swoich trzech groszy do dyskusji o TW Bolek. Co najwyżej mogę dorzucić tynfa. Ale o dobry żart w tej sytuacji także trudno. A kiepskich wokół na pęczki. Mnie zniesmacza zwłaszcza porównywanie Wałęsy z Piłsudskim. I nawet nie zamierzam tłumaczyć dlaczego.
Jeśli już miałbym pokusić się o analogię, musiałbym sięgnąć do Starego Testamentu. Klakierzy zbudowali przez lata Złotego Cielca. I teraz niektórzy pewnie żałują, że zamiast złota nie użyli czekolady i lukru. Zawsze łatwiej zlizać nadmiar kandyzowanej wazeliny niż metal.
Stukam sobie w klawiaturę, a po głowie krąży mi natrętne wspomnienie, pozornie ni przypiął ni przyłatał związane z tematem. Teleturniej sprzed lat. Występują pary. Ona odpowiada na proste pytania. On trzymając w każdej ręce cegłę ściska nią niczym szczękami hamulcowymi trzecią cegłę. Ona próbuje zbierać punkty, póki jemu nie omdleją dłonie. Ona, umysłowa rozwielitka, nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytanie typu: stolica Polski. On osiłek czy jak się teraz mówi kark. Na skroniach pulsują mu żyły. Bicepsy napięte niczym u Pudzianowskiego. Ostatnim wysiłkiem dzierży cegły.
Czuję zażenowanie. Szkoda mi tej eterycznej blondynki. „Palancie!”, krzyczę w duchu. „Oszczędź niebogę! Wypuść cegły!” Gdzie tam. Mięśniak wytrwał przez wszystkie kompromitujące odpowiedzi.
I nagle otwiera mi się klapka ze skojarzeniem. Wyznawcy, wypuśćcie wreszcie te cegły, póki wasz idol nie ośmieszy się do cna. Pomóżcie mu wytrwać na cokole w godnej pozie, bo coraz bardziej przypomina Manneken pisa.
Sekator
PS.
- Kogo? – pyta mój komputer.
- Sięgnij kolego do swych trzewi i sprawdź w Wikipedii – odpowiadam mając przed oczyma pierwowzór z Brukseli. Oczywiście nie chodzi o Donalda T.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2440