Jednym z moich pierwszych wietnamskich uczniów był Nam. Nam wykłada teraz ekonometrię na uniwersytetach amerykańskich. Otóż z egzaminu wstępnego z matematyki na SGH ( wtedy były egzaminy wstępne) Nam otrzymał 29 punktów na 30. Przyszedł do mnie zrozpaczony, myślałam, że się rozpłacze. „ Ależ Nam to jest bardzo dobry wynik”- powiedziałam z najgłębszym przekonaniem. „Pani nie rozumie i nigdy nie zrozumie żółtej rasy”- odparł Nam.
Przypomniałam sobie tę rozmowę słuchając w TV kolejnych etapów Konkursu Chopinowskiego. Komentatorzy próbowali wyjaśnić dlaczego Japończycy tak bardzo kochają Chopina. Otóż zdaniem jednej z komentujących osób Japończycy na pozór surowi i niedostępni są bardzo emocjonalni a subtelna, wyrafinowana muzyka Chopina odpowiada ich wrażliwości. W sztukach plastycznych prezentują ten sam rodzaj wrażliwości, delikatną kreskę i stonowane barwy. Inny dorzucił, że dowodem miłości Japończyków do Chopina jest fakt, że produkują fortepiany wyjątkowo nadające się do wykonywania jego utworów. Jeszcze inny żartobliwie odwrócił problem. Stwierdził, że Japończycy dlatego kochają Chopina bo wyprodukowali zbyt dużo drogich fortepianów. (fortepian Kawai można kupić na Allegro za 750 tysięcy złotych.)
Tak czy owak w Konkursie Chopinowskim widać zdecydowaną nadreprezentację żółtej rasy - Wietnamczyków, Japończyków, Koreańczyków I Chińczyków, w tym reprezentujących różne inne kraje: Kanadę, Stany Zjednoczone, Anglię i Polskę.
Wśród dwunastu finalistów XVIII Konkursu było sześciu przedstawicieli „żółtej rasy”. Wśród nich najmłodszy uczestnik konkursu siedemnastoletni Kanadyjczyk J.J. Jun Li Bui. W poprzednich etapach zachwycił słuchaczy wykonaniem Walca As-dur op. 64 nr 3 i Wielkiego Poloneza Es-dur. Pomimo młodego wieku J J Jun Li Bui jest już pełnoprawnym przedstawicielem elity artystycznej Kanady. Podobnie do elity Kanady należy Bruce (Xiaoyu) Liu, który wygrał Konkurs Chopinowski 2021. Jego wykonanie koncertu e-moll publiczność oklaskiwała stojąc.
Jak trafnie zauważył profesor Domański jeden z uczestników debaty z cyklu o przyszłości Europy pt. Imigracja i granice „otwartego społeczeństwa” organizowanej przez pana profesora Zdzisława Krasnodębskiego (prezesa Stowarzyszenia Twórców dla Rzeczypospolitej oraz posła do Parlamentu Europejskiego), której miałam okazję wysłuchać 8 października 2021 roku, żółta rasa dominuje obecnie w elitach naukowych i artystycznych wielu krajów. Imigracja przedstawicieli tych ras nigdy nie budziła w przyjmujących ich krajach protestów, wręcz przeciwnie przyjmowanie emigrantów było formą drenażu mózgów i talentów. Podobnie nie budzi żadnych obiekcji obecność w Polsce licznych Wietnamczyków. Są niezwykle pracowici, uczciwi, punktualni i solidni. Kiedy karcąc pewnego Wietnamczyka za spóźnienie na lekcję odwołałam się do ich cech narodowych odpowiedział: „bo ja się już spolonizowałem proszę pani”. Nie było to przyjemne.
W debacie oprócz profesora Henryka Domańskiego (socjolog, Polska) wzięli udział: prof. Marek Okólski ( demograf, ekonomista, Polska), prof. Gunnar Heinsohn( socjolog, ekonomista, demograf, pisarz, publicysta, Niemcy), Nicola Procaccini( polityk, burmistrz Terraciny, poseł do Parlamentu Europejskiego, Włochy), Cezary Kaźmierczak( publicysta, przedsiębiorca, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Polska) oraz Catherine Rozinski( ekspert ds. komunikacji i języka, Francja). Dyskutanci zdawali się rozumieć, że nie da się pomóc absolutnie wszystkim wymagającym naszym zdaniem pomocy i że idea społeczeństwa otwartego jest po prosu utopią. Wszystkie utopie wydają się być szlachetne w założeniach ale przestają być szlachetne w praktycznej realizacji. Współczesna hipokryzja spowodowała zmianę kryteriów otwarcia różnych krajów dla imigrantów, przynajmniej tych kryteriów deklarowanych. Kiedyś jawnie wybierano najbardziej przydatnych. Mówiąc otwarcie - gotowych podjąć prace, których nie chcieli wykonywać obywatele przyjmującego ich społeczeństwa. Ale przede wszystkim wybierano najlepszych. Teraz kierując się jak powiedział Domański moralnym imperatywem wybieramy najbardziej potrzebujących pomocy czyli najsłabszych. Każdy wybór ma jednak zawsze charakter dyskryminacji. To uprzywilejowanie jednych kosztem drugich.
Zauważmy, że idea wszelkich konkursów, w tym Konkursu Chopinowskiego jest w oczywisty sposób sprzeczna z zasadą niedyskryminowania nikogo oraz (należącej podobno do zbioru podstawowych wartości współczesnego świata) zasady bezwarunkowego i bezkrytycznego akceptowania wszelkich funkcjonujących inaczej- sprawnych inaczej, kochających inaczej, uczciwych inaczej. Dlaczego zatem jurorzy wybierają najlepiej grających? Może należałoby jednakowo dobrze traktować grających kiepsko, niewydolnych technicznie? A może laureatami konkursu powinni być wszyscy bez wyjątku pianiści. Wszyscy dostaliby pierwszą nagrodę jak maluchy biorące udział w konkursie plastycznym w przedszkolu. Jakim prawem urządza się wstępne eliminacje do konkursu? Konkurs powinien być otwarty dla wszystkich chętnych tak jak otwarte powinny być granice i otwarte społeczeństwo.
Metodą reductio ad absurdum usiłuję tu wykazać, że otwarcie granic dla wszystkich jest równie niemożliwe jak dopuszczenie do Konkursu Chopinowskiego wszystkich chętnych.
Oczywiście wykonywanie muzyki Chopina ewoluuje. Aby się o tym przekonać wystarczy posłuchać archiwalnych nagrań. Jeden z jurorów Janusz Olejniczak, laureat konkursu sprzed 50 lat powiedział, że ma trochę dosyć tego „chińskiego Chopina”. A pewien młody wykonawca stwierdził, że dziś Chopin gdyby żył zająłby się jazzem. Przypomniała mi się fraza głupawej piosenki z moich szkolnych lat: „gdyby Chopin żył w Bostonie nieco później, o sto lat, grałby wciąż na saksofonie, nie zmarnowałby się tak”
Międzynarodowa sława konkursu Chopinowskiego, tłumy w filharmonii, kilometrowe kolejki po wejściówki na przesłuchania, ogromna liczba młodych słuchaczy na sali koncertowej, świadczą jednak, że Chopin bynajmniej się nie zmarnował.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9814
1. Przytoczony Wietnamczyk, który się spóźnił, chyba naprawdę się spolonizował, ale nie dlatego, że się spóźnił, tylko dlatego, że śmiał w tak cwaniacki i częściowo sprytny i bezczelny sposób, odpowiedzieć nauczycielowi. To trochę polska cecha, ten brak szacunku, zawadiackość, przemyślność itd.
2. Chopin nie jest obecnie "azjatycki". Chopin to Chopin. Wykonania noszą ślady wrażliwości wykonawców. Być może one - wykonania - się "azjatyzują", a wykonawcy się polonizują, bo to zawsze jest proces obustronny. Jury jednak w większości składa się z Polaków (10 na 17). Różnorodność wykonań, jeśli są autentyczne, jest bogactwem. Ja byłem zachwycony grą Kamila Pacholca, bo mi grała polskością tak, jak żadna inna. Ale równie niemal byłem zachwycony grą Japonki Aiki, bo z muzyki Fryderyka, wydobywała taki rodzaj czułości, że można było odlecieć. Czy mamy przedkładać koniecznie jedno nad drugie? Myślę, że polskość to także jest akceptacja różnorodności, o ile mieści się ona w nurcie naszych wartości.
3. Jeśli chodzi o wątek społeczno-polityczny, to wszystko zaczyna się od paradygmatów. Na wschodzie na pierwszym miejscu jest społeczeństwo. Jeśli społeczeństwo będzie w dobrym stanie, to jednostkom będzie się żyć dobrze. U nas na pierwszym miejscu znalazła się jednostka i pogląd, że z egoistycznych dążeń jednostek wyniknie dobro społeczeństwa.
Ponieważ, ze względu na rewolucję technologiczną i informatyczną, liczba ludności przestała przekładać się na siłę militarną i ekonomiczną, bo za pomocą różnych mechanizmów można osiągnąć to, co osiągano właśnie liczebnością, to duża część populacji "przestała być potrzebna" najsilniejszym jej członkom. Co więcej, ta populacja mogłaby się stać zagrożeniem dla swoich najsilniejszych członków. Stąd kaskady rozmaitych działań, strategii, polityk itd. typu "społeczeństwo otwarte", typu deformacje edukacji, media, deformacja relacji i ról społecznych itd. itp. A w Chinach partia zakazała młodzieży gier komputerowych i zakazała szerzenia w mediach feminizujących wzorców dla chłopców.
W tej sytuacji, można zacząć od słuchania Chopina i sięgania do idei i wartości, prób realizacji ich w życiu, choćby na mikroskalę.
pozdrawiam
Jeden z polskich finalistów wyjechał z Warszawy bogatszy o 45.500 euro (najlepszy azjata otrzymał tylko 40 000 euro) drugi o 4000 euro.
Który z nich był uczniem przewodniczącej jury ☺☻
Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy zaliczył niedawno taki skandal. Rosyjski pianista Siergiej Bieliawski odrzucił werdykt jury i zrezygnował ostentacyjnie z wyróżnienia honorowego. Ja też lata temu kibicowałam gorąco chińskiemu pianiście. Nazywał się Fou Ts’ong . Uczył się u profesora .Zbigniewa Drzewieckiego. (1954–1956). W Konkursie Chopinowskim, otrzymał tylko III nagrodę. oraz nagrodę Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków. Ze względu na ."rewolucję kulturalną" , w Chinach w 1958 roku wyjechał do Anglii. Ukrywał się u mojej koleżanki klasowej Ewy a ojciec innej koleżanki też Ewy dopomógł mu wyjechać. Fou Ts’ong ożenił się z córką Yehudi Menuhina. Obydwie Ewy były mocno rozczarowane. Emocje były w ogóle wielkie i wszystkie panienki z liceum Żmichowskiej dopuszczone do tajemnicy oskarżały jurorów o nepotyzm. Dziś się z tego śmiejemy.
Emocje są ważne i po to też są konkursy. Jednak będę się upierała przy tym, że reguły są po to, żeby ich przestrzegać. Takie reguły, które wprost wynikają z naszej cywilizacji, czyli np. uczciwe współzawodnictwo, prawo do bezstronnej i sprawiedliwej oceny. Wszelkie naganne sytuacje mamy piętnować i ubolewać, że występują, a nie próbować je relatywizować. Głęboko wierzę w to, że jeżeli każdy z nas będzie to robił w skali mikro, czyli w otoczeniu na które ma wpływ, to tym trudniej będzie je łamać w skali makro.
A'propos reguł i równych szans, to przed momentem sieć Leroy Merlin oznajmiła, że od przyszłej niedzieli otwiera wszystkie swoje markety, bo to są placówki pocztowe. Jak wiadomo w Polsce od wieków poczty są czynne w niedziele i to wszystkie - więc i pozostałe poczty jak Castorama i Leroy też będą.
Jak ja kocham ten kraj.
Leroy też się spolonizowal, po prostu. Jak się stwarza takie, już nie powiem furtki prawne, ale wręcz wrota od stodoły to czy można się dziwić? Na co można sobie pozwolić w bantustanie, na to nie można u siebie.
Konkurs powinien być otwarty dla wszystkich chętnych, tak jak otwarte powinny być granice i otwarte społeczeństwo"\
gdyż system nauczania preferuje lekcje w gronie jury. Stąd prosty wniosek, tak kieruje się wybranych a preferowanych.
No to w kategorii " podoba " jest calkiem jak przy wyborach miss Polonia. W końcu zwycięża zawsze całkiem ładna laska, a że wszyscy się tam bzykają że wszystkimi, no cóż... takie życie.
Muszę Panią pochwalić za te wpisy, jurorzy szczególnie w tym konkursie muszą być jak żona Cezara. Pani @Izabeli musi wystarczyć, że @wielkopolskizdzichu ją poparł ☺☻
Ten frazeologizm, jest całkowicie błędnie rozumiany podobnie jak gadka z Potopu o oszczędzaniu wstydu.
Idąc za okolicznościami narodzenia się w/w frazy do jury należałoby zaprosić Messalinę.