Wielonarodowościowy wysyp płci

W minioną sobotę wydarzył się cud. Wszystkie informacyjne stacje telewizyjne transmitowały pogrzeb Krzysztofa Krawczyka. Czyżby ten wspaniały trubadur jednocząc media uczynił pierwszy krok ku świętości? Ostatnio bowiem rzadko który event nawet rangi państwowej trafia live na ekrany wszystkich nadawców. Najoryginalniejszej selekcji, zgodnej z powinnością obergeneratora rzeczywistości urojonej, dokonuje naturalnie TVN 24. Na szczęście mój pilot działa bez zarzutu. I może gdyby przed jedenastu laty czuwał za sterami Tupolewa, zapobiegłby nieszczęściu pod Smoleńskiem.
A tak już wkrótce po tragedii Jerzy Miller, Maciej Lasek i Tatiana Anodina dowiedli bezdyskusyjnie, że katastrofę spowodowali niedouczeni polscy piloci przymuszani do samobójczego lądowania przez pijanego generała, po naciskach telefonicznych Jarosława Kaczyńskiego, który z Warszawy wydał mordercze polecenie swojemu bratu prezydentowi ubezwłasnowolnionemu na pokładzie.
Przepraszam za ironiczny ton, ale szlag mnie trafia gdy jak co roku słucham podobnych rewelacji ludzi, którzy bez żadnych wątpliwości wierzą w taki przebieg wypadków. I są zaimpregnowani na wszelkie dowody podważające ową “kanoniczną” wersję. Niestety, nie ma co ukrywać, że taką postawę ułatwia ślamazarne tempo prac podkomisji Antoniego Macierewicza i rozmaite nie do końca przemyślane hipotezy lansowane na wcześniejszych etapach dochodzenia.
Ale do kroćset, jeśli trzy niezależne zagraniczne laboratoria wykryły na szczątkach samolotu wyraźne ślady materiałów wybuchowych, jeśli symulacje komputerowe pozwalają przynajmniej na stawianie pytań o rzetelność dotychczasowych ustaleń, to nazywanie takich informacji bredniami nie przystoi adwersarzom z IQ powyżej zera. A ufam, że większość “oświeconych” osiąga ten pułap. Ba, przypuszczam, że niektórych dorobek podkomisji zaczyna niepokoić, gdyż burzy ich samozadowolenie z indoktrynacyjnej wiedzy na temat przyczyn tragedii. Stąd na przykład insynuacje, że ślady materiałów wybuchowych zostały naniesione na szczątki już ;po katastrofie. Ja zaś niecierpliwie czekam na ostateczny raport podkomisji.
Ciekawe, co ujrzy wcześniej światło dzienne, ów raport czy wyniki spisu powszechnego? Ponoć kwestionariusz GUS dotyczący statystycznego obrazu mieszkańców, mieszkanek i mieszkańciątek Polski to jakaś niedoróbka. Zawiera na przykład możliwość wskazania tylko jednej z dwu płci, męskiej, lub żeńskiej. A gdzie, jak chociażby w gramatyce nijaka? Brakuje też wariantu dla Tomasza z piosenki: “Ach Tomasz, skąd ty to masz?”, dla eunucha, elfa, syreny, że o niezdecydowanych nie wspomnę. Na szczęście statystyka, statystyką, a w życiu do ustalenia płci wystarczy uchwała rady pedagogicznej, lub wspólnoty mieszkaniowej.
Kwestionariusz ogranicza także swobody obywatelskie. Nie toleruje wielu okrzepłych narodowości, w tym śląskiej, góralskiej, gdańskiej, kaszubskiej, lemingradzkiej i ciemnogrodzkiej. Sam też chyba będę musiał zataić, że jestem Marsjaninem.
Tak sobie wytyczyłem kilka tropów felietonowych w gąszczu skrzeczącej pospolitości. Jednak najbardziej zatrwożył mnie drobny z pozoru incydent gdzieś w Polsce. Otóż dwóch policjantów na służbie usiłowało przywołać do porządku dwóch pijanych facetów, ojca i syna, którzy nie nosili maseczek. Ale to rodzinny duet spuścił takie manto funkcjonariuszom, że trafili do szpitala. Jeśli dwie schlane łajzy mogą zdemolować uzbrojonych stróży prawa, to ja zaczynam się bać, jak gdyby mało mi było lęku przed pandemią.
 
Sekator
 
Ps.

- A może ci policjanci obawiali się, że za zdecydowaną interwencję trafią pod pręgierz opinii publicznej docieka mój komputer. - I to ich paraliżowało?
- Kto wie - kiwam głową. - przecież Bodnar czuwa.