Najbardziej znienawidzone przeze mnie słowo ostatnich miesięcy? Oczywiście – COVID-19, który to akronim pojawia się już wszędzie, nawet podczas kościelnych kazań, często bez związku z czymkolwiek. Przyznaję, że mam dość: pandemii, czy jak kto woli - plandemii, toksycznej mieszaniny prawd, półprawd, ćwierćprawd i że tak powiem - bezprawd, kolejnych fal, falek i wszelkich pandemicznych tsunami, statystyk i różnych opinii z d..y wziętych itd.
Ale najbardziej mam dość tego, co wyszło w całej okazałości w niedawnym wywiadzie ministra „od zdrowia” - Niedzielskiego, mianowicie odebrania ludziom nadziei na normalność. Tak, właśnie tak odczytuję wywiad ministra (fragmenty są tu: Minister zdrowia: nigdy już nie wrócimy do świata sprzed pandemii) – jako odebranie nadziei.
Ale to nie wszystko, odczytuję go także, jako programowanie ludzi do życia w strachu przed „niewidzialnym, nieuchwytnym, nieprzewidywalnym” zagrożeniem, z którym jednostka nie jest w stanie sobie poradzić, a nad którym ewentualnie może w jakimś stopniu zapanować tylko reżim sanitarny (rozumiany nie tylko jako DDM, ale też jako wszelkie działania instytucjonalne) i bezwzględne posłuszeństwo ludzi temu reżimowi.
Sorry, ale nie kupuję tego. Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy, wkurza mnie to. Tylko, co z tego? Nie wiem, tym bardziej że ten totalny sanitaryzm popiera wielu lekarzy-ekspertów (przez grzeczność nazwisk nie wymienię, ale gdy słyszę ich nawoływania do zamykania wszystkich i wszystkiego, to skóra mi cierpnie).
Na szczęście są też lekarze myślący inaczej, co tym razem oznacza - rozsądniej. Moim zdaniem takim lekarzem jest dr Paweł Basiukiewicz - kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim, specjalista chorób wewnętrznych i kardiolog, I właśnie z jego poglądami na pandemię koronawirusa, na sposoby radzenia sobie z nią i ich skutki chciałam Was zapoznać.
A najlepiej uczynię to, odsyłając Was po prostu do raportu, jak dr Basiukiewicz przygotował i który został opublikowany na stronie WEI (Warsaw Enterprise Institute). Raport pt. „Ani jednej łzy. Ochrona zdrowia w pandemii” jest zupełnie świeży, ukazał się w marcu tego roku, liczy 40 stron i między innymi pokazuje niezwykle groźny dla całego społeczeństwa skutek polityki "zero koronawirusa", jakim jest tzw. dług zdrowotny. Wskazuje też, jakie działania należy uznać za rozsądne, by nie zabijała nas (dosłownie i ekonomicznie) walka z pandemią bardziej, niż ona sama.
Jeśli macie czas i ochotę, by się zapoznać z raportem, to można go pobrać w wersji PDF pod tym linkiem RAPORT ANI JEDNEJ ŁZY. Przeczytajcie go, przemyślcie i oceńcie sami.
Ja jeszcze tak na marginesie dodam, że po zapoznaniu się z nim, poza refleksją nad treścią, pomyślałam sobie: „doktorze Basiukiewicz – idź w ministry, a będziem zdrowsi!” Tylko potem się zreflektowałam, że w sumie szkoda by mi było kolegi po fachu, bo sam też nic by nie zdziałał, a eksperci, jacy są, wielu słyszy. Strach się bać!
_______________________________________
Dla zmiany klimatu i oderwania się od pandemii zapraszam Was przy okazji na mój zupełnie inny w charakterze blog "Opowieści Wędrowne". W tych trudnych czasach nędzne resztki wolnego czasu przeznaczam na wędrówki, choćby po najbliższej okolicy, by w lesie nacieszyć się jeszcze wolnością. A jak mi zamkną lasy, to już postanowiłam, pójdę w partyzanty :-).
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13988
W tej drastycznej sytuacji, w jakiej nie tylko Polska się znajduje, postaram się nieco ostudzić Pani emocje. Emocje które dotykają nas wszystkich. Dlaczego? Bo ci, od których spodziewamy się słów wsparcia i pociechy, żeby nasza nadzieja nie doznawała uszczerbku, jeszcze bardziej nas psychicznie dołują.
Ma Pani absolutną rację - obecny minister zdrowia Niedzielski, powinien mieć absolutny zakaz komunikowania się ze społeczeństwem. Jak Pani zna z doświadczenia, dobry lekarz w sytuacji, gdy już wszystko jest przesądzone i życie się kończy, do końca daje umierającemu nadzieję. Bo takie jest człowieczeństwo. Pozbyto się doktora Szumowskiego, prawdziwego lekarza. Nie tylko opozycji zagrażał, ale wadził też korporacjom i tym ekspertom, co duże granty biorą.
Każdy prawdziwy lekarz dba zawsze o dobry nastrój pacjenta. Wiadomo, że optymizm i nadzieja pozwala walczyć i pomaga zwalczyć chorobę. Pesymizm, niepokój i strach o jutro może prowadzić do poddania się, załamania i nieszczęścia.
Morawiecki, technokrata, ale w miarę przyzwoity człowiek, zeszłego lata radośnie ogłosił, że jest dużo lepiej i poluźnił rygory. Na jesieni za to nawoływano, że musi podać się do dymisji i kpiono z jego głupoty. Choć to głupota nie była, tylko potrzebna dawka optymizmu. Teraz cała władza i zespół ekspertów stosuje taktykę <na zimne dmuchać>. Już się poprawia, co zresztą ja, przysłowiowy dyletant, wyliczyłem sobie tu , tydzień temu, w Wielki Czwartek https://naszeblogi.pl/58275-dobra-nowina-juz-w-wielki-czwartek .
Nieskromnie powiem, że koniecznym w mojej pracy, gdzie ciężkie są sytuacje wyjątkowe i trzeba działać szybko i niestandardowo, pracodawcy zdecydowali , iż senior oficerowie, potencjalni przywódcy, muszą przejść wojskowe kursy <crisis menagement> i <leadership>. Czyli zarządzania kryzysowego i kierowania działaniami zespołu. Wygląda na to, że nie tylko rząd polski, lecz praktycznie większości państw, nie zna zasad działania w poważnym kryzysie. Jest dużo chaosu, działań ad hoc, działań reaktywnych, a nie wyprzedzających, a przede wszystkim brak niezbędnych psychologicznych bodźców mobilizujących zarówno do dyscypliny, jak i do pogody ducha. Sytuacja poważnej pandemii, na dodatek nieznanym nauce patogenem i o nieznanym źródle pochodzenia, z państwa, do którego nie ma się zaufania, bo jest to państwo zamordystyczne i ciągle kłamiące, musi u wszystkich niszczyć niezbędne uczucie bezpieczeństwa, doprowadzając do nieustannego stresu. Przecież medycyna wie, czym taka patologia się kończy. W tej sytuacji, jak tu słusznie nazwano, skoncentrowanie się na sanitaryzmie, jest poważnym błędem społecznym. Co, jak widać choćby na plażach Barcelony, albo onegdaj na Krupówkach w Zakopanem, może spowodować totalne społeczne nieposłuszeństwo, co tylko napędzi błędne koło.
Dokończę - zobaczymy, co jutro na konferencji oświadczy rząd. Podejrzewam, że będzie tylko kropelka optymizmu w całej szklance straszenia, pouczeń i nawoływań do dobrego zachowania. A to będzie kolejny duuuży błąd. Wiedzą, ze się polepsza, ale... na zimne dmuchać. Więc jeszcze większej swobody nie będzie. A być powinna.
Serdecznie, poświątecznie pozdrawiam
Ekstremista i talmudowy lamenciarz jesteś Dżabe.
To co? Zaszczepią dziesięć? Czyli brakujące trzy?
Jaka stawka? Stówka?
Jakiej "terapii genetycznej"?
Można się zapytać?
Trzeba poczekać jakie będą wyniki eksperymentu. To się ujawni chociaż będzie negowane przez tzw. ekspertów jak wybuch Czarnobyla czy zamach w Smoleńsku.
Natomiast sam pomysł jest słuszny i takie preparaty mogą okazać się skuteczne w terapii immunologicznej. Niekoniecznie w wytworzeniu odporności przeciwwirusowej. Np. będąc szczęśliwym posiadaczem raka poddałbym się eksperymentowi wytworzenia odporności przeciw jego komórkom. Chociażby z ciekawości.
Moim zdaniem cel jest inny. Chodzi z tymi tzw. szczepionkami RNA o pilotażowe badanie populacyjne możliwości genetycznej modyfikacji człowieka. Normalnie żadna komisja bioetyczna by nie wydała na to zgody a i chętnych byłoby niewielu. Jak się zastraszy ludzi to zgodzą się na wszystko. Nie spodziewam się, że od razu komuś wyrośnie kaktus albo głowa pod pachą, ale już chcą szczepić ciężarne i dzieci co podnosi karygodność do kolejnej potęgi.
Reasumując kwestie nazewnictwa: nie są to szczepionki, są to środki (też nie leki bo ani nie przebadane ani nie mają leczyć ) modyfikujące działanie układu immunologicznego na poziomie przekaźników układu genetycznego jakimi są łańcuchy RNA. Jak w nawiasie zaznaczyłem słowo terapia jest na wyrost aczkolwiek z punktu widzenia tych co się bawią w Pana Boga to jest to terapia.
Nie mniej jestem przekonany, że szczepionka nie ma możliwości wnikania do komórki i co najważniejsze, do jądra komórkowego, by manipulować naszym osobistym DNA. Mylę się?
Jestem przekonany, wg. mojej niepełnej wiedzy, nie RNA (insrument wykonawczy) tylko mRNA - messanger - posłaniec od DNA do RNA, ma za zadanie przekształcić te paskudne białka do kontaktu z receptorami tak, by było bezużyteczne. Po prostu ma je przekodować, by klucz nie pasował do zamka. Znowu sie mylę?
Podesłać prawdziwe naukowe opracowania ze świata?.
To ciekawa hipoteza nie mało prawdopodobna in vivo.
"nie RNA (insrument wykonawczy) tylko mRNA - messanger - posłaniec od DNA do RNA, ma za zadanie przekształcić te paskudne białka do kontaktu z receptorami tak, by było bezużyteczne. Po prostu ma je przekodować, by klucz nie pasował do zamka." Proszę jaśniej.
"Prawdziwe opracowania" znamy z historii nauki. Pandemizm ma ich zatrzęsienie tak samo jak genderyzm.
Czyli co? Opieramy sie na historii medycyny, a nie na współczesnych dokonaniach? Kiedy wykonano w RPA pierwszą transplantację serca? Kiedy powszechna stała się laparoskopia?
Taki jest postęp medycyny, że trzeba się wzorować na starych dogmatach? Czyli rozumowanie jest takie, że już nic nowego nie da się wymyślić.
Kłania sie komputer kwantowy z qubitem, lub choćby 5G.
Panie Marku - więcej wyobraźni i nadziei w ludzi i naukę.
Jak widać po moich wpisach od lutego 2020 można mi zarzucić co najwyżej ostrożność w ocenie "współczesnych dokonań". Niestety wszystko się sprawdziło. To jest wojna biologiczna z ludzkością.
Panie Marku, tak jest zawsze w poważnej dyskusji, gdzie na początku trzeba ustalić płaszczyznę porozumienia, by mieć wzajemne zaufanie i szacunek.
Praktycznie całe moje 70 lat jestem związany z medycyną. W 1950, kiedy się urodziłem, moi rodzice - lekarz i mgr farmacji, dostali od władz trzypokojowe mieszkanie, pod warunkiem, że tata urządzi tam gabinet lekarski. No i jeden duży pokój został prawdziwym gabinetem, z obowiązkową kozetką, tym takim fajnym pionowym urządzeniem do mycia rąk, tablicami okulistycznymi i co mnie najbardziej fascynowało, z wielkim, przymocowanym do podłogi fotelem dentystycznym i stojącym obok narzędziem grozy - wiertarką do zębów z nożnym, pedałowym napędem. Rodzice też mieli duży księgozbiór medyczny. W tym, na przykład, trzy fantastyczne atlasy anatomiczne, jeden z nich antykwaryczny, przepiękny, od dzieciństwa mnie fascynował, bo miał piękne, kolorowo namalowane ilustracje, gdzie można było odsłonić powłoki brzuszne i obejrzeć dzidziusia w ciele kobiety. A Psychiatrię Bilikiewicza przeczytałem, jak miałem lat 14. mózgiem fascynowałem się najbardziej. Do matury byłem przygotowany i miałem szczere chęci studiować medycynę. Cóż... miłość mnie zaślepiła i poszedłem na politechnikę. Co nie znaczy, że zerwałem z medycyną. Moją pracą dyplomową, praktycznie technicznie niewykonalną przed erą cyfryzacji, był zdalny pomiar i kontrola EKG, z wykorzystaniem ówczesnej sieci telefonicznej. A do teraz, najbliższa rodzina to farmaceuci, a w gronie przyjaciół przeważają dobrzy lekarze i naukowcy z akademii.
Tak więc, wydaje mi się, że jestem na bieżąco z postępem medycyny i z wadami i zaletami systemów ochrony zdrowia. Co do przekonań, skłaniam się w kierunku leczenia holistycznego, co jak widać z COVID19, jest słuszną drogą.
Fałszywych teorii i fałszywych praktyk medycznych było mnóstwo. Obecnie najgorszą jest dogmatyczne trzymanie tzw. procedur, gdzie sztywno stosuje się na przykład, powiedzmy, antybiotyk pierwszego wyboru. I lekarze nie myślą i na zapalenia od ust do jelita grubego, zawsze to będzie Klindamecyna, albo Dalacin w skojarzeniu z Mertonidazolem.
W popularnych w internecie rozważaniach o walce z koronawirusem, emocje wzbudzają - najpierw osocze, a potem amantadyna. Jak by to były jedyne cudowne remedia. Faktycznie są dobre, ale pod zastrzeżniem, że w bardzo konkretnym momencie choroby i precyzyjnej dawce. A praktycy walki z covidem już nie podają, że najważniejsze także w ratowaniu życia, są także kortykosteroidy i antybiotyki. Stąd powszechna opinia, że gdzieś jest jeden cudowny lek, który wyleczy z wirusa. Jak maść, albo tabletka na opryszczkę. Niestety, ciągle takiego leku nie ma i wszyscy go poszukują.
Stąd, z punktu widzenia potrzeby błyskawicznego zatrzymania pandemii, jedynym rozwiązaniem jest szczepionka. I niech nikt nie mówi, że są one niedostatecznie przebadane.
Pzdr
"...jedynym rozwiązaniem jest szczepionka. I niech nikt nie mówi, że są one niedostatecznie przebadane."
To, że te "szczepionki" to jedna wielka, nieprzebadana lipa twierdzą największe autorytety w dziedzinie szczepionek na świecie i same procedury WHO.
No ale tenzgdyni wie lepiej...
Pozdrawiam.
Krótki materiał do przemyśleń .....tak a propos "postępu medycyny" https://www.wochenblick…
https://www.youtube.com/…
Dla niecierpliwych od 11 min.