„Wicie, rozumicie”, towarzyszu Lis, współpraca z wami na obecnym etapie stała się niemożliwa, bowiem narusza żywotne interesy naszej, co by nie powiedzieć misyjnej, publicznej telewizji, którą przez swoją nieroztropność i oporność na zmiany naraziliście na krytykę i śmieszność, co niewątpliwie może odbić się na jej kondycji finansowej, a nas, czyli cały zarząd, pociągnąć na dno.
Gdy Zbigniew Herbert pisał „Hańbę domową”, w której użył owego zwrotu na określenie kondycji intelektualnej towarzyszy z PRL-u, nie mógł zakładać, że może być on użyty w procedurze rozwiązania umowy z naczelnym propagandystą III RP, Tomaszem Lisem, zwanym dziennikarzem. Taka rozmowa może wkrótce mieć miejsce, bo każdy, kto uważnie obserwuje media i politykę, bez trudu przyzna, że JEST ZLECENIE NA LISA i jest ono konsekwentnie realizowane przynajmniej od wyborów prezydenckich.
Platforma Obywatelska, podobnie jak dawna PZPR, jest miłościwa i nigdy nie pozbywa się swoich kompromitujących ją funkcjonariuszy, ot tak, z własnej woli, ale stosuje wypróbowaną metodę samoośmieszenia się każdego, kto z nadgorliwości przegiął tak, że musi zostać wypluty przez swoich. Doświadczyli tego Radosław Sikorski, Bartłomiej Sienkiewicz, Bronisław Komorowski i jeszcze kilku innych. Bo system nie wybacza wpadek, które ośmieszyłyby go samego, więc stosuje ustawki, nie brudząc sobie rąk, zakończone autoubojem rytualnym.
W dzisiejszych czasach są one łatwe do przeprowadzenia, wystarczy mieć zaufane studio nagrań z bogatym menu i programem artystycznym, a głowy ministrów spadają jak ulęgałki, albo zaufanego researchera, który podrzuci fałszywy tweet Kingi Dudy, a Tomasz Lis pływa ugotowany w swoim programie. Po wpadce Lisa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wydała oświadczenie o „niezachowaniu należytej staranności podczas weryfikacji materiałów”, Piotr Kraśko w „Wiadomościach” wyseplenił sprostowanie z przeprosinami, Tomasz Lis przeprosił osobiście Andrzeja Dudę w redakcji "Faktu", a KRRiTV i tak wyemitowała powtórkę programu z fałszywymi, obelżywymi informacjami w TVP Polonia. Ale proces eliminacji się rozpoczął.
Więc nie wierzę, że zszarganie reputacji naczelnego dziennikarza III RP, owe około- i powyborcze przyspieszenie utraty moralnej cnoty przez zasłużonego dla systemu Tomasza Lisa, było tylko wypadkiem przy pracy jego osobistej inicjatywy z wdzięczności za order od prezydenta Komorowskiego i zostało przeprowadzone bez tzw. „osób trzecich”. Niestosowność gloryfikacji systemu i jego naczelnych postaci, które same zauważyły, że system się kończy i wajcha, by jakoś przetrwać, musi być przełożona, czy nadmierna czołobitność staje się nieadekwatna do fatalnego położenia „przewodniej”, ale skompromitowanej „siły narodu”. A jemu zabrakło elastyczności. Zmiany zauważył nawet rynek biznesowy na Forum w Krynicy, akceptując przewidywane wyniki wyborów parlamentarnych, więc nie przypuszczam, że media głównego nurtu, mogłyby być ślepe i nieprzewidujące. Nawet brukowce, pełne paszkwili i pomówień swój rozum i własną kalkulację finansową mają i przestrzegają granic manipulacji.
Tomasza Lisa kompromitują też pośrednio, jako naczelnego „Newsweeka”, jego dziennikarze, Michał Krzymowski i Wojciech Cieśla, którzy powinni pisać o kwiatkach i motylkach, a nie zajmować się dziennikarstwem śledczym, o którym nie mają zielonego pojęcia. Niektórzy sądzą, że są oni w rękach swojego naczelnego i za niego wykonują brudną, manipulacyjną robotę; ja uważam, że jest odwrotnie, to oni mają za zadanie skompromitować naczelnego tytułu (może już mają zaklepaną robotę w Wyborczej?), bowiem sam Axel Springer też zauważył wind of change i zmienił swój kierunek wiania. A Tomasz Lis, jak za starych, dobrych czasów, gdy w opozycję walono jak w worek treningowy, jest nieprzemakalny na zmiany. Śledztwo „Newsweeka”, które miało znaleźć haki na nowego prezydenta w sprawie wyłudzania publicznych pieniędzy posła Andrzeja Dudy i udowodnić, że jest on oszustem, okazało się mokrym kapiszonem, strzałem w płot. Oszustem okazał się Tomasz Lis, bo trzeba założyć trzy ewentualności; albo nie znał ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, albo znał i celowo manipulował, albo, co najbardziej prawdopodobne, to „informatorzy” celowo wystawili go do odstrzału.
Czy kolejne szukanie haków przez Tomasza Lisa, tym razem na popierającego Prawo i Sprawiedliwość przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Piotra Dudę, doprowadzi do ich spotkania w sądzie? Przypuszczam, że do tego nie dojdzie, bo świadkowie, wcale nie na umowach śmieciowych, nie wystąpią przeciwko pracodawcy, tym bardziej w sądzie, bo po prostu są wymyśleni albo podstawieni, by skompromitować redaktora Lisa. Niczym nie ryzykują, za odpowiednie pieniądze mogą opowiadać, co im każą i w każdej chwili to odwołać. Z poważnej sprawy, jak nazwał ją w rozmowie z Onetem Michał Krzymowski, wyszła, jak mówią młodzi, kolejna beka. „Newsweek”, zamiast tropić afery sitwy PO, zarzuca przewodniczącemu NSZZ „S”, że nie tylko spał, pił i jadł flaki z kalmarami (wobec ośmiorniczek u Sowy to bardzo skromne menu), na rachunek związku, ale i „odnawiał się” biologicznie, tuczył ze złotej miski swego 1,5 kilogramowego yorka, a do towarzystwa wziął ze sobą nieżyjącą teściową. Lis podobno ma kwity i dziesięciu świadków, którzy pewnie wypiszą się ze związku i przejdą do Platformy, a pies Kacperek przejdzie do legendy, jak to przez manipulacje Tomasza Lisa, szykowanego do odstrzału, stał się groźnym rottweilerem. Jedno jest pewne, „Lis na żywo” jest już martwy, TVP 2 trochę zaoszczędzi na kontrakcie i wtopi się w nurt nieuniknionych zmian, a redaktor Lis przejdzie do historii hańby dziennikarstwa jako ten, który informacji szuka na fałszywych kontach na Twitterze i bezgranicznie wierzy świadkom.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7316
czyli spotkało go los durczoka...ale z tym, że durczok wchodził od tyło to go załatwono od tylca...zdaje się, że lis tez będzie posunięty od tylca... ;-) Łysiak napisał, że najlepiej aby machinator od własnej zginął machiny...
co to sie dzieje, co to się dzieje... ;-)
Nie wiem, czy Lisa załatwią od tyłu czy od przodu, może dadzą mu wybór?:-))
Pozdrawiam
Lisek broni się uparcie i już rozpaczliwie. Zaprosił teraz Andrzeja Olechowskiego, który ma mu zapewnić przyszłość i ewentualne miękkie lądowanie... bo jednak u Lisa ten mentor III RP i przedstawiciel w Polsce Bildenbergów się jednak pojawił...
Nie będę żałował Lisa ani mu współczuł. Swoim tendencyjnym niby dziennikarstwie dawał przykład jakiego to dziennikarstwa winni unikać wszyscy przedstawiciele tego zawodu.
Pozdrawiam serecznie
obawiam sie że prognozy co do odejścia Lisa z mediów są przedwczesne.Świadczy o tym wsparcie jakim otacza go niemiecki brukowiec Fakt.Nawet na portalu Fakt.pl wałkuje się ,,sprawę ''Piotra Dudy kontra Lis i przyboczni z częstotliwoscią równą Mamie Madzi.Za poprzednie sprawki Lisa było tylko krótkie oswiadczenie i niezauważalne sprostowanie.Swoją drogą wymyśleć takie idiotyzmy jak haftowane ręczniki i złocone miski dla pieska to może być pierwszy haczyk na Lisa ogłupiałego z nienawiści.
"Chodzi lisek koło drogi, Nie ma ręki ani nogi"
Taka była kiedyś wyliczanka ; )))
Jak to jest zlecenie na polowanie, to biorę moją flyntę i idę !
Lis wskoczył na platformę i z platformą odjedzie ;-)