
Nie bronię Prawa i Sprawiedliwości (sporo mają pod paznokciami), ale człowieka – Jarosława Kaczyńskiego.
Fakt – PiS to jego osobiste dzieło. Lecz on był wyłącznie twórcą tego bytu i choć nadal jest liderem całego ugrupowania, to już spora gromada przeróżnych ludzi – dobrych, mniej dobrych i niedobrych wokół niego. Jak zawsze i wszędzie. System tutaj jest bezdyskusyjnie wodzowski.
Na początek sprawy bezsporne: Jarosław Kaczyński jest obecnie najważniejszą osobą w państwie. To polityk, od którego zależy wszystko.
Sarkastycznie, przez tych, co za nim nie przepadają (o tym – dlaczego - będzie dalej) nazywany Naczelnikiem.
Jedną, może i nawet niesprawiedliwą decyzją może usunąć prezydenta, albo zdmuchnąć premiera.
Może wytoczyć armaty i rozpocząć wojnę z Unią, albo z Rosją Putina.
Zaprzyjaźnić się ze Stanami, albo z Chińczykami.
Wszystko to jest w stanie przeprowadzić. Lecz czyni wyłącznie to, co pasuje do jego wizji przyszłości Rzeczypospolitej. A taką wizję on ma. Kłopot w tym, że niechętnie się z nią dzieli ze społeczeństwem, chociaż gdyby wystąpił ze swoim manifestem, to byłoby mu łatwiej. Przynajmniej po prawej stronie sceny politycznej.
Lecz może trzyma to w sekrecie, żeby jeszcze bardziej nie rozdrażnić lewackiej Europy, dla której już bez tego jest wrogiem Nr.1.
To człowiek bardzo doświadczony przez los. Tragicznie stracił najbliższych. W tym brata bliźniaka, a każdy medyk i psycholog może potwierdzić jaka to wielka trauma, stracić kogoś takiego. Stąd po dziesięciu latach czarne garnitury i czarne krawaty.
Mimo tego, a może również dla tego, nie usunął się w cień (ma świadomość, że również miał zginąć) i zdecydował się stać na czele. Tylko w pewnym sensie nieformalnie. Co zresztą zarzucają mu nie tylko wrogowie, ale też nie lubiący go prawicowcy kochający jasne sytuacje.
Ulubieńcy rozpolitycznionych (i dobrze) prawicowców, ludzi myślących, lecz o tradycyjnej polskiej mentalności, tacy samozwańczy – i całkiem słusznie – opiniotwórcy, jak Witold Gadowski, czy Rafał Ziemkiewicz, nie przepadają za Kaczyńskim, chociaż go cenią. Gdy ten występuje z jakimś nowym projektem, czy decyzją, to ostro prezesa krytykują, chyba nie zdając sobie sprawy, że w taki sposób czynią szkodę państwu. Cóż... ich ego wygrywa.
Dlaczego to robią? Bo mają inną mentalność, inną skalę wartości i jest tym niestety umiłowanie szlacheckiej wolności, taki staropolski liberalizm z liberum veto i zrywaniem sejmów, a gównie z niechęcią do silnej władzy.
Dlatego Ziemkiewicz nienawidzi legendy Piłsudskiego (nawet nie stara się jej zrozumieć zaślepiony Dmowskim).
Skąd się to bierze? Z tej prostytutki – historii Polski od czasów Piastów, kiedy to skądinąd, mądry król Bolesław III Krzywousty, zepchnął Polskę na 300 lat w niebyt, swym testamentem (może wg. dzisiejszych historyków nawet sfałszowanym), doprowadzając do rozbicia dzielnicowego.
(Dokładnie to samo, co dzisiaj Unia Europejska również usiłuje z Polską zrobić).
Wtedy to nie rozwinęła się u Lechitów idea silnej państwowości, tylko rządy udzielnych książąt, lokalnych możnowładców i kulawa demokracja szlachecka z ironicznym – szlachcic na zagrodzie, równy wojewodzie.
I tak już pozostało.
Wytworzył się wówczas i w dużym stopniu trwa do dzisiaj polski model cywilizacji łacińskiej, gdzie najważniejszym atrybutem jest wolność.
Do tego stopnia, że dziś ciągle szczycimy się mottem z Powstania Listopadowego – Za Naszą i Waszą Wolność.
Wolność jest najważniejsza, więc kochać, czy lubić silnej władzy nie można – to w klasycznej polskiej mentalności kantowski imperatyw kategoryczny.
Dlatego zarówno Ziemkiewicz, jak i Gadowski, jako autentyczni patrioci, z tą specyficzną prapolską mentalnością nie mogą lubić Kaczyńskiego.
Był ukochany i wytęskniony, gdy władzy nie miał. Ale urósł za bardzo, zapatrzył się w Piłsudskiego, a może nawet Napoleona, więc jak polski patriota może go dzisiaj kochać.
Debilny wprost powód do podniesienia rabanu w mediach – projekt ustawy o zwalczaniu cierpienia zwierząt – spowodował ze strony tych dwóch klasycznych szlachciurów (Ziemkiewicz, udający prostego chłopa, by się wściekł, gdyby bezpośrednio w twarz go tak nazwać), ostry i właściwie głupi atak na Kaczyńskiego.
Atak ma dwa równoległe tory – oba wolnościowe: ekonomiczny – utrata zysków i miejsc pracy, oraz społeczny: odgórne narzucanie obywatelom ograniczeń i pozbawianie wolnościowych praw.
Jest to podejście chwytliwe medialnie, bo właśnie populistycznie skierowane do tej mentalnej przywary – wolność nade wszystko.
Obserwując działalność publicystyczną Gadowskiego i Ziemkiewicza widać, że obaj to konserwatywni patrioci. Jednakże nie są w stanie wyzbyć się w swoich poglądach i ocenach tych tysiącletnich, szlacheckich przywar, które zresztą spłynęły na chłopów, bo zawsze oni brali wzór z pana. A polskiego mieszczaństwa praktycznie nie mieliśmy.
Dla obu publicystów wyrastanie jakiegokolwiek "wodza", czy silnego przywódcy jest czymś, czemu należy bacznie się przyglądać i poddawać ostrej krytyce. Działalność ze wszech miar słuszna, lecz niestety ich opiniotwórczy talent powoduje, że mylnie odczytywani przez słabszych czytelników, buduje stanowiska niechętne władzy Kaczyńskiego.
Mamy tutaj synergizm dwóch elementów – mentalność polskich prawicowców, identycznie jak wymienionych redaktorów, jest tak samo oparta na wolnościowym paradygmacie, z liberum veto i wolną elekcją, czyli niechęcią do władcy, oraz wsłuchiwanie się w słowa ulubionych, choć samozwańczych komentatorów, choć właściwiej należy powiedzieć – tłumaczy sceny i politycznych wydarzeń.
A to na dodatek, z zaszczepioną przez bolszewików regułą, że prawda płynie z głośnika (tutaj konkretnie z ekranu komputera) splata się w pewien umysłowy chaos, w którym trudno samodzielnie myśleć, więc łatwiej przyjąć i przyswoić poglądy kogoś, kogo się lubi i kto myśli tak samo, jak my.
W ten sposób przyjmowana opinia i kształtowanie poglądu są bardzo powierzchowne. Brak im głębi własnych rozważań i szerszego spojrzenia.
A co istotne, kieruje uwagę i codzienne emocje na drobiazgi, kolokwialne duperele, które mają małe znaczenie dla państwa i ogółu narodu.
Tak jest własnie w dyskusji, głupiej, bo emocjonalnej, a nie rzeczowej, skażonej własnymi uprzedzeniami, w sprawie nowej ustawy o ochronie zwierząt.
Podejrzewam, że to jeszcze nic, w porównaniu z wrzaskiem, który się zaraz rozlegnie, gdy rozpoczną się prace o ochronie policji. Już to słyszę: - Widzicie! Zaczyna się państwo policyjne!
Dlaczego tak jest? Przecież wszyscy oni są patriotami. Mają tę samą wizję przyszłości. Zarówno Kaczyński, jak i Ziemkiewicz i Gadowski pragną suwerennej ojczyzny i dobrobytu dla wszystkich Polaków.
Może problem jest w tym, że Jarosław Kaczyński reprezentuje klasyczną inteligencję II Rzeczpospolitej, a dokładnie 15 lat młodsi, Gadowski i Ziemkiewicz, są już wychowani na inteligencję pracującą – czyli formację skażoną komunistycznymi miazmatami. W tych dzisiejszych, potwornie dynamicznych czasach, pełnych światowego chaosu, taka różnica wieku, to nie tylko odmienność pokoleniowa, a cała nowa era.
Jak te "chłopaki" mając 10 lat zaczynały kumać, co się wokół dzieje, to już dawno było po wypadkach grudniowych 1970. A jak nastał Sierpień 80, to mieli zaledwie 16 lat.
Od pokolenia Kaczyńskiego, do którego również należę, dzieli ich przepaść. Morze doświadczeń i góra przedwojennych mentalnych wpływów.
A może też, wizja Polski Kaczyńskiego jest profetyczna, a ci dwaj tego nie widzą?
I co bardzo ważne – czy oni w tych swoich małostkowych krytykach nie zauważają, że od 30 lat istnieje permanentny brak alternatyw, jeżeli uczciwie chce się dobrze dla Polski?
Zacytuję teraz opis, który dotyczy kogoś zupełnie innego, lecz po wielokrotnym przeczytaniu tego, natychmiast przyszedł mi na myśl Jarosław Kaczyński – przedwojenny inteligent z Żoliborza.
"[Jego] rygoryzm moralny wchodził w konflikt z bezsilnością i miękkim oportunizmem. Sprzeczności i niekonsekwencje są widoczne co chwilę. Bez komunistycznego kontekstu nie jest łatwo go zrozumieć. [...] Zgodnie z literą tamtej epoki był wszystkożerny. Po ojcu odziedziczył wrażliwość, niemal kruchość, strach przed samotnością maskowany pewnością siebie i ostentacją, oraz podejrzliwość.
[...]
Jest człowiekiem miłosierdzia. Jest jednocześnie bardzo wymagający zarówno w stosunku do siebie, jak też swojego otoczenia. W relacjach międzyludzkich oferuje przyzwoitość, ale także jej żąda. Jest bardzo samodzielny, pomaga innym chętnie i bezinteresownie, samemu nigdy pomocy nie chcąc, często jej nawet nie przyjmując. Wtrąca się w cudze życie nie licząc się z konsekwencjami, przez co na ogół jest z ludźmi skłócony."
Czy usprawiedliwiam Kaczyńskiego? W pewnym sensie tak. Nie ma on niestety wielu zwolenników wśród piszących w sieci blogerów i komentatorów.
Jakże przecież mają go lubić, gdy dwóch czołowych trendmaker'ów tego środowiska – Gadowski i Ziemkiewicz, co rusz czepiają się prezesa, że to robi źle, a tamto jeszcze gorzej.
To nieustanna walka porządku z chaosem. Walka sinego państwa z anarchią.
Gdy tylko w Rzeczypospolitej przeważała anarchia, to państwo się sypało.
Generał Kiszczak i jego dzisiejsi zamaskowani poplecznicy bardzo się starają, by w kraju nie zapanował porządek. Zarówno prawny, jak i społeczny.
A taki rygoryzm moralny Kaczyńskiego to coś, co raczej powinno się zwalczać. Bo wolny Polak tego nie lubi.
.
______________________
Użyty cytat pochodzi z przedmowy panów Jerzego Kopańskiego i Marcina Darmasa ARCYROSJANIN BUŁHAKOW.
Bardzo panów przepraszam do koniecznych zmian w zastosowaniu tekstu do innej osoby.
Sam Pan przyznaje,że dom kaczyńskich jakimś wyjątkiem nie był ,ale akurat tym domom łaski uznania Pan odmawia. No zakałapućkał się Pan na własne życzenie
Ad meritum to sądzę, że podobnie i pisano i myślano i mówiono o Lechu Wałęsie na przełomie lat 80/90, też przecież piłsudczyku. I pewnie nadal wielu wygłaszałoby podobne opinie (część ludzi z kręgów PO i targowicy przecież nadal je głosi), gdyby pewne fakty nie wyszły na światło dzienne.
A Kaczyński jest tylko i aż liderem politycznym, który raz wygrywa, raz przegrywa, raz remisuje. Per saldo - przynajmniej dotąd - był to udany lider. Zręczny inteligentny zobaczymy jak będzie dalej. Warto jednak pamiętać, że lider bez aparatu, bez zwolenników i bez wyborców nie znaczy nic. Nie ma go.
W tej chwili kluczowym jest pytanie, czy przez te szaleństwa lidera, PiS utraci większość w sejmie, czy jednak ją zachowa. A jeśli nawet zachowa, to czy będzie zdolny do działania i potrzebnych reform, czy tylko do trwania.
Również prezes odniósł się do sytuacji negocjacji z naszymi koalicjantami, stwierdzając, że w tej sytuacji nie mają one sensu, skoro nasi czasowi koalicjanci występują z innym programem i pomysłami niż cały klub" - - powiedział Ryszard Terlecki.
Ciekawe ile młodzi (?) zniosą ciągłego kopania po czterech literach.
Czasowi koalicjanci - to taki eufemizm na xxx.
Ciekawe wydaje się tutaj pytanie: jakie są realne plany prezesa na tę kadencję skoro tak bardzo boi się myślenia prawicowego, że stawia na szali utratę większości sejmowej i rozwalenie Zjednoczonej Prawicy.
Łokietek,Kazimierz Wielki, Ludwik Węgierski, Jadwiga, Jagiełło mogą się poczuć urażeni.
Oczywiście można tego nie zauważać, nie rozumieć, że marginalizacja pozycji Polski w UE
jest wynikiem zachowań opozycji. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że Jarosław Kaczyński
użyje każdego parasola, by przysłonić ten wstydliwy problem, tak ponuro zaznaczony w przeszłości
Rzeczypospolitej przedrozbiorowej. Nie historia lubi się powtarzać, to niemoty prą na replay.
Nie tylko Pani temu przeczy.
Gowin nie będzie łączył się z PO bo to KO. On z Morawieckim i Dudą (mniejsza o płeć) utworzą nowe UD/UW. Dla Hołowni miejsce się znajdzie. Trzaskowski okaże się koalicjantem. To oczywisty sojusz oparty o wspólne poglądy i korzenie. Były już wystąpienia Dudowej i Dudówny jakby ktoś przeoczył.
Nie ma w tej sytuacji powodu by nie wchodziły w przedwyborcza koalicję ugrupowania o normalnych poglądach na wartości cywilizacji łacińskiej. Ten światopogląd nie ma reprezentacji w mediach ale wśród wyborców nadal ma większość niezależnie od kreowanych sondaży.
Ponieważ różowa koalicja jeszcze nie jest gotowa do odpalenia myślę, że nie będzie wyborów.
Kaczyński to po prostu człowiek z misją. A ponadto - solidny fachowiec, który musi skończyć rozpoczętą robotę.
I jak napisałem, to osoba na najwyższym poziomie moralnym wg. Kohlberga. Przypomnę te najwyższe (dla nielicznych) - . Stadium 4: Koncentracja na autorytecie i utrzymaniu ładu społecznego; Stadium 5: Koncentracja na umowie społecznej; Stadium 6: Koncentracja na uniwersalnej zasadzie etycznej.
To byłem ja Jarząbek, trener drugiej klasy"
Prezes teraz już ma precyzyjne dowody, że na swoich 180 posłów - pisowców może liczyć. A Zjednoczona Prawica - koalicja, to od początku taka ściema, tylko po to, by załapać się na stanowiska i polizać trochę władzy, a na dodatek jakieś dziwne powiązania i interesiki, jeśli 38 koalicjantów głosuje przeciw takiej futerkowej ustawie.
Wszystko jest więc dokładnie policzone, plusy i minusy wystawione, Więc teraz może się rozpocząć prawdziwa rekonstrukcja, nie tylko gabinetu Morawieckiego, lecz całej rządzącej koalicji.
Poseł Sachajko, mądry gość i ważny człowiek z Kukiz15 publicznie zadeklarował możliwość koalicji z PiS. Czy również przyciągnie niezadowolonych z PSL?
Tak Czy inaczej PJK może zacząć grać w naszej polityce nową talią kart.
Czy ci wszyscy niecierpliwi, a nawet napaleni, zaczną rozumieć, że mając taką władzę ustawodawczą: w 460 osobowym Sejmie tylko 235 własnych posłów, czyli zaledwie 5 osobowa przewaga, w Senacie zaledwie jednym głosem decyduje opozycja; rząd swój, prezydent też swój, ale krnąbrny, natomiast trzecia władza - sądy - zdecydowanie ciągle wroga, Kaczyński może robić co chce?
I co zostało właśnie jednoznacznie udowodnione, choć zainteresowani wiedzieli to od dawna, w samej Zjednoczonej Prawicy, również iskrzy i nie ma pełnej współpracy.
Dzisiaj sytuacja została precyzyjnie rozpoznana. W tydzień, dwa, zobaczymy efekty tego swoistego egzaminu.
Kaczyński, jak każdy człowiek myli się czasami. Lecz przy mojej charakterystyce nie zaznaczyłem, że dysponuje on tak potrzebnym w polityce sprytem.
Trotenleiner jest bardzo niecierpliwy. Widocznie cały czas życie mu ucieka.
Zbudowanie w Polsce jakiegokolwiek działającego wspólnie zespołu jest niemalże niemożliwe.
Popatrzcie sobie tylko na występy estradowe, gdzie smędzącej i z polipami w nosie piosenkarce towarzyszy tak zwany balecik. Patrząc na to, za każdym razem bluźnierczo krzyczę - Jezusmaria! Dlaczego sześć panien i tyleż wygibusów nie jest w stanie w miarę rytmicznie i harmonicznie się kolebać. Tam każdy indywidualnie i w swoim stylu i tempie się kolebie. Żadnego zespołowego zgrania, wymaganego w balecie, ni cholery. A ostatni mecz polskiego zespołu (!!!) piłki nożnej z Bośnią, czy Hercegowiną, to była jakaś wspólna sprawa? Współpraca, zrozumienie, solidarność, lojalność, etc. Nic z tego - każdy sobie rzepkę skrobie.
Tak więc Kaczyński, który potrafi nieco wytresować takiego Gowina, a do tego sporą grupę egoistycznych, ambitnych indywidualistów, powinien, jeszcze przed Gretą, dostać pokojowego Nobla, Virtuti i Order Lenina jednocześnie.
Mamy kłopot wielki z tworzeniem wspólnego frontu. Tak było za Sasa, za Poniatowskiego, za Piłsudskiego i jest za Kaczyńskiego.
Mamy za mało mądrych, a za dużo mądrali.
Prezes teraz już ma precyzyjne dowody, że na swoich 180 posłów – pisowców może liczyć.
Ciekawe, czy gdyby się okazało, że została mu tylko świta, prezes też osiągnąłby to, co chciał.
Kaczyński to taka nasza drużyna piłkarska. Grają, biegają, jednego gola strzelą, to już laba i kombinacje, jak zwyciestwo dowieźć do końca. Aż tu nagle (jak w bajce o Królewnie Śnieżce) klops, Niemiec gra do końca i jest 1:3.
Strateg. Ma 180:460.