
Tak, tak – znamy się na wszystkim i pojmujemy zawiłości, które potem u cioci Helenki przy obiedzie potrafimy wytłumaczyć tak, ze rodzinie dech zapiera. Mówią o mnie – Nasz mądry Jacuś! A ja się czuję świetnie.
Wpienia mnie okrutnie, jak tłum ludzi uważających się za inteligentnych, bo zawsze pięknie zawiązują sznurowadła i codziennie, z przyjemnością potrafią zrobić piękny węzeł krawata, udając się do swojego getta, powtarzają durnoty sączone im przez gebbelsików z TVNu, czy Wybiórczej, bazujących właśnie na tej próżności, ego i wszystkowiedziśmie.
Tak jest właśnie z rozpowszechnianiem gospodarczych kretynizmów na temat ciemnych interesów ministra zdrowia Szumowskiego, zakupu maseczek u jakiegoś podejrzanego narciarza, trzykrotnie przepłacając za towar.
Faceci i panie, których życie gospodarcze sprowadza się wyłącznie do zakupów w supermarkecie, plus tych internetowych w internecie na jakimś allegro lub olxsie; a także parę razy co jakiś czas wzięcia czegoś w leasing, albo na raty i corocznych opłat różnych ubezpieczeń i czego tam jeszcze, autorytatywnie wypowiadają się w temacie transakcji, z którymi nigdy się nie zetknęli, więc nie mają pojęcia o mechanizmach temu towarzyszących.
Takim procederem są zakupy awaryjne, oraz zakupy w przypadku deficytu pożądanego towaru.
O tym drugim zjawisku mamy chyba wszyscy dobre pojęcie, oglądając w TV licytacje w największych domach aukcyjnych, czy to w Sotherbie's lub w Christie's, gdzie obraz Van Gogh'a wystawiony do sprzedaży za 1 milion dolarów zostaje w końcu sprzedany za milionów 40.
I zapewniam, że nawet najbardziej upierdliwa żona nie suszy głowy nabywcy, że mąż dureń, przepłacił czterdziestokrotnie.
A tu w kraju, jeden z drugim neptek biznesowy, co jeszcze nigdy w życiu poważnych pieniędzy nie zarobił, z pełną sarkazmu podejrzliwością pyta się: - Jak ten Szumowski mógł trzykrotnie przepłacić za głupi towar?
Głupi to on możne jest, tylko jest nieosiągalny i wszyscy go chcą.
W zarabianiu na transakcjach, czy obrotach dobrem, które jest deficytowe zrobiono potężne gałęzie biznesu.
Choćby prosty i rokrocznie powtarzający się przykład: właśnie w czerwcu mamy finał pucharu FIFA. Zazwyczaj jest to gdzieś w Londynie, Barcelonie, czy w innym Paryżu. Bilety w cenie od byle jakich miejsc za 50 euro do dobrych loży (ale nie VIPowskich) do 500 euro. Tylko weź te bilety zdobądź. W internecie są sprzedane w ciągu 5 – 10 minut. Czasami, jak w totolotku możesz być szczęściarzem, uda się kupić i cieszysz się jak głupi. Zazwyczaj nici z tego. Lecz są tacy, co bez problemu kupują 20, a nawet 100 biletów. Działacze też dostają swoją pulę, by mogli zaprosić przyjaciół.
Tylko te bilety pojawiają się szybko na rynku wtórnym. I wtedy bilet za 50 Eu ma już cenę 600 Eu, a te w lożach to nawet 2000 – 4000 Eu. I są, są chętni. Ci co latają biznes klasą, mówią swym asystentom: - weź mi skombinuj cztery bilety i załatw transport, hotel i imprezkę z eskortą. Lecimy z chłopakami. Nikt za człowiekiem nie woła: - Szumowski ty ch..u, kupiłeś u jakiegoś trenera i przepłaciłeś okrutnie.
Sytuacje kryzysowe mają to do siebie, że się zdarzają niespodziewanie i nikt nie jest na nie przygotowany.
Taka Belgia, dosłownie parę dni przed epidemią, wyprzedała niemalże całe zapasy medycznych środków ochronnych, maseczek, rękawiczek, kombinezonów itd., i po tygodniu obudziła się z ręką w nocniku. Tam dopiero musiała być panika.
Sam miałem taki incydent, że w trakcie ważnego (i kosztownego) projektu, nagle ni z tego, ni z owego, wywalała cała elektrownia, generatory stawały i mieliśmy to co najgorsze na statku – blackout – czyli pełne zacienienie i przerwę w dostawie prądu. Za cholerę nie mogłem znaleźć przyczyny analizując historię parametrów, stanów i całego tego komputerowego badziewia. Nagle pstryk – jakby ktoś przekręcił wyłącznik – wszystko stawało. Bez ostrzeżeń, bez alarmów – ot tak sobie, po cichu elektrownia kładła się spać. Całe szczęście dawało się to zresetować i ponownie uruchomić dosyć szybko.
Ale tak nie mogło być – mieliśmy na pokładzie inwestorów i ludzi klienta, którzy za każdą taką przerwę liczyli grube tysiące, a co jeszcze gorsze, fatalnie to rzutowało na naszą reputację.
Skracając więc historię, bo jako gawędziarz, ględziłbym jeszcze dobra godzinę powiem tylko tyle, że statek 3 lata temu miał w Indiach pożar w maszynowni. Niby wszystko ponaprawiano, wymieniono, co trzeba i już miało być dobrze. Lecz podejrzany mi się wydawał jeden z generatorów – zmodernizowany i skomputeryzowany, stary, ale jary Caterpillar. Był tylko jeden problem – nie mogłem odnaleźć żadnej prawidłowości – zastopowania były całkowicie przypadkowe i jak to się mówi, stochastyczne. By cokolwiek znaleźć, należałoby przez parę dni, 24 godzin na dobę, w pełnej czujności, nie śpiąc, a nawet nie siusiając, obserwować maszynę, by złapać moment kolejnego stopu. Sytuacja beznadziejna.
Jednakże wertując profesjonalne katalogi odkryłem świetny miernik, jednej z najlepszych firm – Fluke, który miał swoją wewnętrzną, analogową (czyli nawet bez przerwy na jedną milisekundę) pamięć pomiaru parametrów.
Musiałem go mieć natychmiast. No i już następnego dnia po południu go miałem. Mimo, że instrument był w jakimś podlondyńskim magazynie, a my na fiordzie w Norwegii. Miernik kosztował grubo ponad 2 tysiące funtów, lecz w sytuacji TOP URGENT, musieliśmy zapłacić za samolot, usługę kurierską, całą tę logistykę, dodatkowo jeszcze ponad tysiąc.
I powiem – żaden największy skąpiec księgowy w biurze ani nie mrugnął i się mnie czepiał, że mam ekstrawaganckie pomysły.
Sytuacja była przecież awaryjna!
Lecz nawet w jednej dziesiątej nie była taka awaryjna, jak w marcu i kwietniu zaczęła hulać w kraju epidemia czegoś, o czym nikt nie miał pojęcia. Nie jakaś śmieszna dżuma, czy cholera. Kto wiedział na świecie, co to za paskudztwo? Może potrafi zniszczyć całą ludzkość? Pewne naukowe zespoły analityczne modelowały, że może umrzeć nawet 64 miliony ludzi.
A tu takie przemądrzałe i jak zazwyczaj złośliwe, bo nie cierpią Kaczora, mądrale, czepiają się ministra zdrowia, że za maseczki zapłacił trzy razy tyle i kupił je od pokątnego dostawcy. No i procedury były skandaliczne – bez przetargu, konkursu, analiz i całej zasranej biurokracji, która jest sensem życia naszej mądrej yntelygencji.
Zarządzania kryzysem uczą standardowo w wojsku i parę najlepszych uczelni.
A prosty lud szuka lidera, który się na tym zna. U nas w Polsce akurat Morawiecki i Szumowski. I ich zespoły. Cały świat docenia, a u nas się ich gnoi. Żeby się w głowach nie poprzewracało.
Dlatego w piekle diabeł nie musi pilnować kotła z gotującymi się Polakami.
Hrabiów, to lewaki wymordowali podczas czerwonej rewolucji, żeby potem zająć ich miejsca.
Do dzisiaj przeszkadza im każdy inteligentny, do dzisiaj mordują elity państwa.
A w miedzyczasie, chociaż przezywają jak dzieci.
Profesor Szumowski, nie jest dla was do przezywania.
A afer, to macie swoich dość, i zajmijcie się swoimi.
Wzieliscie na cel ministra Szumowskiego, plakatujecie i wymyslacie bzdury, bo jest wyjątkowo inteligentny i uczciwy, a wy inteligencję wszelką siłą zwalczacie.
Nic sie u was, od czerwonej rewolucji nie zmieniło.
Co ten piskorz, co nigdy nie wyszedł zza stodoły może wiedzieć o świecie?
Pisze: - ...W normalnym cywilizowanym kraju ... gdzie on taki kraj widział? Który to?
Niech sobie kupi fujarkę, siądzie pod wierzbą i będzie więcej pożytku.
Witam Pana. Prawdę Pan opisał, jak jest pilna potrzeba, to koszty nie są ważne. Mój krewniak projektujący automatykę i oprogramowanie suwnic, zapytał czy znam dobrego elektronika, co ekspresowo naprawi interfejs komputera ze sterownikiem suwnicy. Interfejs znanej i cenionej firmy Siemens, ma jedną fatalną wadę, łącze szeregowe jest tylko przylutowane do obw.drukowanego, nie ma umocowania mechanicznego, co się okazało, użytkownicy po pracy nie wyciągali z gniazda wtyku, który jest dość duży i wystaje, a w torbie jest sporo różnych mierników, kabli itd. wyrwało to gniazdo wraz ze ścieżkami. Co robić, panika, bez tego suwnicy się nie zaprogramuje, ani zdiagnozuje, a ekipa nieraz jedzie kilkaset km, jak jest jakaś awaria, więc telefon do Siemensa że pilnie to potrzebują, no i w ciągu 2 dni mieli, choć zapłacili krocie, prezes tej firmy nawet nie jęknął, tylko padło załatwiać. Tak się szczęśliwie złożyło, że krewniak przywiózł mi dwa takie interfejsy, ciężko było, ale je naprawiłem, mają jako zapasowy i już wtyki po pracy wyciągają :)
Co do masek, z tymi normami to jakieś szaleństwo i obłęd totalnych, oni nigdy prawdy nie mówią, maseczki z tego co wiem nie były przeznaczone dla ochrony przeciwwirusowej, jakie stosuje się w laboratoriach biologicznych, takich prawie nie stosują nawet chirurdzy przy operacji, dobrze się stało, że maski zostały zakupione, procedury zakupowe może dopiero na dziś by pozwoliły na ich zakup. Tym którzy czepiają się ministra, przypomnę, że oni mają prawdziwego koperciarza w senacie i to im nie przeszkadza, nie przeszkadzało im też przyzwolenie POprzedników na wyprowadzanie mld zł, a dzięki obecnemu rządowi, mieliśmy na przepłacone maseczki, na pomoc dla firm, różne dodatki socjalne dla ludzi, na przekop mierzei, będą na CPK itd, etc. Tylko szpion może negować osiągnięcia obecnego rządu, ale wyhodowany przez TVN kretyn. Pzdr.