Jako katolik przeżywam rozterki. Wielki Post skłania mnie do wyciszania emocji. Nie uczestniczę w hucznych zabawach. Ograniczam rozkosze stołu. Unikam błahych uciech. Aby jednak osiągnąć absolut ascezy powinienem także zrezygnować z rozrywek serwowanych mi przez polityków. Niestety, jestem nałogowcem. I ulegam wszelkim pokusom, w które obfituje skrzecząca pospolitość, a zwłaszcza kampania przed wyborami prezydenckimi.
Zrywam więc boki słuchając megalomańskiego stend-upu Roberta Biedronia i patrząc na rozentuzjazmowane oblicza członków Politbiura Nowej Lewicy. W tym gronie najlepiej szpanuje guru całego projektu Włodzimierz Czarzasty, cynik, który uczestniczył już w niejednej podobnej szopce. Nieco szkoda mi tylko Adriana Zandberga, faceta chyba najbardziej serio w tym, nomen omen, towarzystwie.
Ugruntowuję wiarę w moc różowych okularów i myślenia życzeniowego słuchając i czytając publicystycznych klakierów chwalących konwencję wyborczą pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Wprawdzie i oni przyznają, że kandydatka nie porwała publiki swym wypracowaniem odczytywanym z kartki, a ja dodam, że dentysta bez ikry z reklamy pasty do zębów to przy pani marszałek prawdziwy orator, ale za to cała reszta widowiska była wedle nich perfekcyjna. Ba, powiem więcej, znamionowała klasę formacji wystawiającej do boju waleczną damę.
Najbardziej stylowo wypadła prezentacja ofiar pisowskiego reżymu. Kierowca czinkłeczento, które zdemolowała limuzyna pani premier Beaty Szydło. Ojciec chłopaka pobitego na śmierć w komisariacie. Kobieta z nowotworem, reprezentantka tysięcy chorych pozbawionych przez władzę miliardów, które dostanie Jacek Kurski na wredną propagandę… Wszystko utrzymane w ryzach dobrego smaku, bez nadmiernego epatowania samodzierżawiem kliki z Nowogrodzkiej. Nie pokazano tonącej we łzach Beaty Sawickiej, ofiary agenta Tomka, może dlatego, że teraz Tomek to swój chłop. Delegacja koalicji obywatelskiej nie złożyła kwiatów w miejscu, gdzie kilka lat temu spalił się pewien nieszczęśnik. Może dlatego, że wówczas wypadałoby także zapalić znicz w Lesie Kabackim, gdzie znaleziono spalone zwłoki Jolanty Brzeskiej, liderki walki z szemraną reprywatyzacją. Nie wystąpił kryształowej uczciwości senator Gawłowski ciągany przez wrażą dyktaturę po sądach, ani legendarny opozycjonista Józef P., skazany przez uległy władzy sąd za urojone łapówki nieprawomocnym wyrokiem na półtora roku kryminału. Może dlatego, żeby prawo kojarzyło się zacnym obywatelkom, obywatelom i obywateleciątkom raczej z niezłomnym arbitrem Igorem Tuleyą.
Najbardziej sensowna była konwencja Władysława Tygrysa Kosiniaka-Kamysza. Po lewicowej grotesce i rapsodycznej nucie POKO przywołującej analogie z “Dziadami” i “Weselem”(zjawy, goście z innego wymiaru), widowisko poparcia dla następcy Witosa przypominało komedię romantyczną. Tygrysem nazwała wodza ludowców żona. Gdyby kandydatki na pierwsze damy i kandydaci na pierwszych małżonków startowali w osobnej konkurencji, pani Paulina plasowałaby się w ścisłej czołówce.
Teraz eksperci oceniają jak owe konwencje wpłyną na słupki poparcia. Moim zdaniem nijak. Mało kto je oglądał. Recenzje nie wydostają się z baniek informacyjnych dla swoich. I propagandziści nadal muszą pleść banialuki. A to, że w wyborach parlamentarnych zjednoczona prawica zdobyła o milion głosów mniej niż antypis. A to, że Bronisław Komorowski niemal do ostatniego dnia wygrywał w sondażach z Andrzejem Dudą. A to, że ludek wreszcie pozbędzie się zaćmy i krzyknie: król jest nagi! A to, że Duda już potyka się o własne nogi, więc w maju może nie wejść do drugiej tury, Argument, że to niewykluczone, bo wygra w pierwszej, autorytety uznają za absurdalny. A to, że inwazja koronawirusa obnaży nieudacznictwo władzy na wszystkich frontach i usunie liszaj tak zwanej dobrej zmiany z umęczonego ciała społeczeństwa obywatelskiego.
Podobno wedle opozycji ferment jest nieunikniony, bowiem struktury tekturowego państwa nie są przygotowane na żaden kryzys. Koronawirus od dawna grasuje po kraju, a władza przeczy tym oczywistym faktom. Brakuje testów, masek, termometrów, szczepionek… Przy okazji wyszło na jaw, że będziemy też bezradni w przypadku inwazji wampirów. Oddziały samoobrony nie mają srebrnych kul. Zapasy czosnku wystarczają ledwie na syropy przeciw grypie. Zagajniki osikowe zostały doszczętnie wykarczowane.
Równie bezbronni jesteśmy wobec innych zagrożeń. W magazynach brakuje kagańców dla wilkołaków. Populacja zombich jest niedoszacowana. Zaś latem zagraża nam plaga komarów i meszek, przy której szarańcza to mały pikuś. Ratuuunkuuuuu!
Sekator
PS.
- I co z nami będzie - pyta przerażony mój komputer.
- Powyłączamy generatory rzeczywistości urojonej i wrócimy do normalnego życia - pocieszam go z całym przekonaniem.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3569
Czy to przypadkiem nie ZSL przez 70 lat skutecznie podpierało PZPR, że ludzie chcący być "po myśli..." zamiast do pzpr zapisywali się do zsl.
A teraz proszę, jaki PREZYDEN ??? nam się szykuje .Spadkobierca akuratny, zaplecze silne, prawie wiekowe, prawdziwy TYGRYS.
Ale Polacy nie chcą być kolejny raz zchrupani, przez tygrysa że wschodu.
A w ogóle, to Polska znowu jest powodem dla obciachu dla "europejczyków", nawet z tym całym koronocośtam wleczemy się w ogonie Europy, a właściwie to na samym końcu.