Perspektywa nowego rozbioru to nie fantazja, historia czyni ją w sporym stopniu prawdopodobną. W XVIII sprzedajne frakcje na usługach obcych mocarstw były autorami zniszczenia własnego państwa. Niewątpliwie pojawiały się w tamtym czasie chwile, okazje by zatrzymać w porę ten upadek - niestety, nie doszło do tego. Teraz, majowe wybory prezydenckie też są tym wyjątkowym czasem, tymi płonącymi godzinami, kiedy możliwe jest zapobieżenie ostatecznemu krachowi. Głosy oddane na Komorowskiego będą przyłożeniem ręki do klęski, z której Polska, w sensie swojej tysiącletniej tożsamości, już się nie podniesie. Procesy globalizacji i wyrafinowanego, naukowego sposobu sterowania ludźmi utrwalą tę kapitulację.
O urząd prezydenta ubiega się człowiek, który należał i należy wciąż do ścisłego kierownictwa Wojska Polskiego, które w szczególności przez jego zabiegi nie stanowi obecnie żadnej przeciwwagi dla armii silnych państw z Polską sąsiadujących. W czasie zaogniania się kryzysu ukraińsko-rosyjskiego w gazetach i portalach pojawiły się nagłówki zapewniające opinię publiczną, że w razie zagrożenia obronią nas czołgi Bundeswehry. Można je było odebrać, jako kuriozalny żart, bądź kpinę z historii. Kryje się za tym świadomość słabości naszych sił zbrojnych. Nie wnikając w szczegóły, należy stwierdzić, że czas rządów Komorowskiego i jego popleczników, to stałe obniżanie zdolności bojowej Wojska Polskiego.
Balcerowicz, współautor dzikiej prywatyzacji, na niemieckim polskojęzycznym portalu, wzywa do osłony przed rzekomo nadchodzącymi groźbami związanymi z utratą monopolu na władzę sprawowaną dotąd przez CIA, WSI, Mosad itp. – bezpieczniackie watahy, jak się to krótko określa. Kogo Balcerowicz wzywa do osłony domyślnych interesów państwa oplątanego przez te służby? Z kontekstu tej wypowiedzi nie może wynikać nic innego, niż to, że wzywa obcych, nie Polaków. Odpowiednie ustawy, pozwalające na obcą interwencję, zostały już przez reżimowe władze uchwalone.
Fatalnie wygląda przygotowanie młodych ludzi do podjęcia trudu obrony. Wystarczy popatrzeć na lekcję wychowania fizycznego w większości szkół; przygodny obserwator zauważy, że większość młodych ludzi pojęcia nie ma, jak np. rzuca się piłeczką palantową, zdaje się, że i nauczyciel nie potrafi im w tym zakresie pomóc. Daj im teraz do ręki granaty… Być może nim się własnoręcznie powybijają, wywieszą białą flagę i z wdzięcznością oddadzą się w niewolę. Regres w oświacie to wynik umyślnej polityki ludzi PO prowadzącej do rozkładu moralnego i fizycznego młodych. „ - Patriotyzm to choroba”, jest ich partyjnym mottem.
Nie ogólniki, a drobiazgi powiedzą nam najwięcej. W wydanym w roku 2008 albumie o Wrocławiu wymieniono 92 obiekty warte obejrzenia i sentymentalnej refleksji. Nie ma w niej wzmianki o położonym w eksponowanym miejscu, wielkich rozmiarów pomniku Ofiar Katyńskich. Wyrwano serce patriotom-kresowiakom, tak się tylko daje wytłumaczyć ten bezwład. Nie dziwi w tej sytuacji poparcie udzielane prezydentowi marionetce przez zamieszkujących Ziemie Zachodnie, zapanował tam duch zdrady wartości największych dla ich ojców.
Czyż ci ludzie nie poznają się na obłudzie reżimu? Nie ma na Legii transparentu z kotwicą i napisem „Pamiętamy”. Kiedy zniknął? Ano w momencie, gdy 30.08. 2014 prezydent Komorowski podpisał ustawę o prawnej ochronie tego znaku. Jak napisano, z inicjatywy żołnierzy AK. 70 lat panowała w tej sprawie społeczna zgoda a teraz coś tam należało chronić? A chodziło tylko o to, i by ten symboliczny sposób wybić zęby kibicom skandującym przeciwko sprzedajnym rządom i niejako przy okazji wprowadzić licencjonowanie patriotyzmu, co z pewnością masoneria i żydokomuna może uznać za swoje duże osiągnięcie.
Spoiwem łączącym naród polski była od samego początku wiara katolicka. Do jej ostatecznego zniszczenia ma prowadzić obserwowane, metodyczne osłabienie Kościoła Powszechnego w Polsce a zduszenie idei wolnościowych i patriotycznych jest środkiem służącym temu celowi głównemu. Z każdym rokiem zmniejsza się liczba Polaków uczestniczących w praktykach religijnych. Żydowscy kapłani komunizmu, tacy jak Michnik i Urban, mają dziś w 2015 roku większy wpływ na opinię publiczną niż którykolwiek z biskupów, atakowanych zajadle przez propagandowe tuby ateistycznej sfory z powodu dowolnych reinterpretacji wypowiedzi kierowanych przez duchownych do swoich wiernych. Wylęgarnią obcych polskiemu duchowi polityków, biorących odpowiedzialność za dzikie, neopogańskie trendy były partie typu Unia Demokratyczna, czy Kongres Liberalno-Demokratyczny. Kiedyś i teraz widziane powinny być jako diabelskie lufty spowijające Polskę trującym czadem. Otwierali je Tusk z Komorowskim, nieodmienni faworyci wulgarnego zachodniego lewactwa.
Odrębność Polaków określał i tłumaczył ich własny język. Jego nieposzanowanie godzi w samo jestestwo polskości, stanowiło to klucz do germanizacji i rusyfikacji. Lekceważenie języka polskiego przez prezydenta Polaków jest jakimś niesłychanym skandalem. Człowiek popełniający błędy ortograficzne na poziomie drugiej klasy szkoły podstawowej w imię przyzwoitości nie powinien nigdy kandydować na najwyższy urząd w państwie, spodziewając się, że jego portrety będą wisiały w szkolnych salach, jako wzór obywatela godnego do naśladowania. Można sobie wyobrazić, że w sytuacji rozdarcia państwa, podobnego temu, jak miało miejsce w XIX wieku, urzędowymi będą języki zaborców a nadto rolę specjalną, z racji swej uniwersalności, będzie odgrywał język angielski. Język polski ma się stać wtedy językiem trzeciej kategorii, a być może już tylko narzeczem. Konfiguracja polityczna trzymająca od lat władzę w Polsce ku takiej perspektywie prowadzi. Oby ta wizja sczezła w najbliższą niedzielę wieczorem.