Na naszych oczach upada mit prywatnej służby zdrowia, jako efektywnej, taniej i sprawniejszej, niż państwowa. Sprawia to matematyka i prawa ekonomii.
Zacznę od przykładu ze świata: USA i Kanada, gdzie w USA jest prywatna służba zdrowia, a w Kanadzie państwowa. W USA koszt służby zdrowia na statystycznego mieszkańca jest 5-7 razy wyższy niż w Kanadzie. Winna jest matematyka i prawa ekonomii. Matematyka, bo w liczniku jest suma kosztów dobrych lekarzy, specjalistów, pozostałego personelu, maszyn i urządzeń, na których pracują oraz budynki. W mianowniku jest liczba potencjalnych pacjentów, lub płacących składki. Daje to koszt na pacjenta, lub obywatela. Prawa ekonomii, czyli wielkość skali oraz rynkowy „przymus”, by nie być gorszym od konkurencji.
W państwowej służbie zdrowia jest duża skala i planowa gęstość rozmieszczenia ośrodków specjalistycznych, co obniża koszty. W prywatnej służbie zdrowia nie ma elementu optymalizacji rozmieszczenia ośrodków i usług specjalistycznych. Co więcej, należy mieć przynajmniej to, co ma konkurencja. Lekarze specjaliści, urządzenia, budynki (w liczniku) kosztują podobnie, a w mianowniku jest mniejsza liczba pacjentów, więc koszt na ubezpieczonego jest wysoki. To tłumaczy wysoki koszt na obywatela w USA. W państwowej służbie zdrowia nie ma tej przewagi, jeśli dotyczy to podstawowej opieki zdrowotnej, np. przychodni. Opisałem to w : https://naszeblogi.pl/38161-prywatna-sluzba-zdrowia-nigdy-nie-bedzie-efektywna .
A teraz przejdźmy do stanu aktualnego w Polsce. Najpierw osobiście spotkałem się z błahym problemem medycznym. Problem w prywatnej służbie zdrowia nie został rozwiązany przez dwa miesiące, więc udałem się do publicznej służby zdrowia, gdzie sprawę załatwiono błyskawicznie. Może miałem pecha, ale … inne, znane mi osoby również miały problemy i po miesiącach batalii udało się im coś „wydębić”. Okazuje się, że prywatna służba zdrowia ma jedynie kilka najbardziej popularnych usług, a reszty nie ma w ogóle, chociaż w opłacanym katalogu istnieją. Do tego kolejki i oczekiwanie na zabiegi przez wiele dni, tygodni, miesięcy. I mimo to, że nie mają tylu potencjalnych pacjentów, co publiczna.
W Polsce prawie nie ma państwowej służby zdrowia, tylko publiczna, podległa samorządom. W znanym mi przypadku, Starosta zażądał o dyrektora szpitala, aby ten na swego zastępcę wziął pracownika kwiaciarni … robienie wieńców dla zmarłych były, pewnie, super kompetencjami. Ten dyrektor zwolnił się z pracy, ale jest to wskazówka, jak wyciąga się z publicznej służby zdrowia pieniądze przez lokalne układy. Nie ma takich pieniędzy, które zaspokoiłyby służbę zdrowia. Jakaż była panika, gdy śp. Zyta Gilowska zaproponowała, aby publiczną służbę zdrowia przekształcić w państwową. Wtedy wyszłyby na jaw wszystkie przekręty.
Jedynie skuteczna reforma służby zdrowia, to przejęcie jej przez państwo, odebranie samorządom. A wtedy wszystkie jednostki składałyby coś na podobieństwo JPK, gdzie łatwo byłoby wychwycić zawyżone koszty usług, czy wręcz nieistniejące.
A prywatna? Skoro taka efektywna, niech odnosi sukcesy w warunkach rynkowych.
Piotr Solis
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10644
Proszę Pana Szanownego Ekonomisty, skoro efekt skali i planowanie rozmieszczenia szpitali prowadzi do większej efektywności, może warto to wprowadzić w całej gospodarce? Jak Pan sądzi?
I teraz Jabe kolejny raz:
Po primo, nigdy nie udowodniłeś słuszności mojego powyższego stwierdzenia, ponieważ jesteś totalnym ekonomicznym głąbem!
Po drugie primo, nigdy nie napisałeś i nie napiszesz, że moje powyższe stwierdzenie jest błędne, bo wtedy ja udowodnię Ci, czarno na białym, że jesteś totalnym ekonomicznym głąbem.
I po trzecie i ostatnie primo, moje powyższe stwierdzenie powinien rozwiązać średnio rozgarnięty uczeń piątej klasy szkoły podstawowej. Dlaczego Ty nie potrafisz? Wnioski wyciągnij sobie sam.
Nie martw się jednak. Większość tak ma. Zdecydowana większość.
Pozdrawiam
Takie sa fakty, matematyka i prawa rynku.
Po za tym w Polsce nie ma państwowej służby zdrowia, tylko publiczna, podlegla samorzadom, czyli hybryda zbierajaca negarywne cechy wszystkich, zadnych pozytywow. W takim systemie wsiakną kazde pieniadze i na nic planiwanie, ...
Tak, bo z matematyki i praw ekonomii wynika upadek prywatnej w konfrontacji z monopolem państwowej.
Pamiętajcie pacjenci: najważniejsze to wiedzieć na co chorować!
Napisałem Jabemu, aby się nie martwił, że nie dorasta do pewnego, bardzo niskiego poziomu wiedzy, ponieważ większość tak ma. Dokładnie wszyscy czytający ten wpis i komentarze pod nim, włącznie z autorem bloga. Zgodnie z logiką, każdy przecież chciałby pochwalić się i udowodnić, że reprezentuje jednak poziom piątej klasy szkoły podstawowej, gdyby oczywiście ten poziom reprezentował.
Do meritum jednak. Autor napisał dokładnie tak: „Na naszych oczach upada mit prywatnej służby zdrowia, jako efektywnej, taniej i sprawniejszej, niż państwowa. Sprawia to matematyka i prawa ekonomii” , konkludując, że: „Jedynie skuteczna reforma służby zdrowia, to przejęcie jej przez państwo”.
Totalna bzdura szanowny Panie a wynika to prawa ekonomii i matematyki. Matematyki na poziomie piątej klasy szkoły podstawowej.
Na rynku, albo jak Pan woli w gospodarce, każdej gospodarce, służba zdrowia jest takim samym podmiotem, jak każdy inny i obowiązują ją dokładnie takie same zasady. Forma własności nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia!
Teraz podstawy ekonomii i matematyka na poziomie o którym pisałem wcześniej.
Nierentowne przedsiębiorstwo, to takie w którym przychody nie pokrywają kosztów wytworzenia, czy zakupu. Wie to nawet straganiarz w Chrząszczygrzegorzycach. Dlaczego więc doprowadzenie do rentowności niczego nie zmieni? Wynika to z praw ekonomii i matematyki właśnie. W każdym rentownym przedsiębiorstwie, koszty wytworzenia muszą być mniejsze od przychodu. Wie to nawet Jabe, Nie ma jednak bladego pojęcia co to oznacza. Jednym z elementów tychże kosztów, są płace pracowników, włącznie z zyskiem właściciela. Co z tego wynika? Tylko tyle, że wszyscy pracownicy przedsiębiorstwa włącznie z właścicielem, nie są w stanie wykupić wszystkich wyprodukowanych przez siebie towarów. Szerzej, wszyscy pracownicy, włącznie z wszystkimi właścicielami, wszystkich rentownych przedsiębiorstw, nie są w stanie wykupić całej produkcji. Jeżeli produkcja pozostanie nie sprzedana, to system się nie zbilansuje i przedsiębiorstwa upadną tak czy siak, tyle że później. Dokładnie tak samo jest ze służbą zdrowia.
Dlaczego więc jeszcze to wszystko jakoś się kręci? Tylko dlatego, że rządy poszczególnych państw jakoś sobie z tym radzą. Niestety w najgorszy z możliwych sposobów, który tak czy siak doprowadzi do upadku, tyle, że później. Można to bardzo prosto udowodnić. Zainteresowanym chętnie wyjaśnię i udowodnię.
Służba zdrowia jest moim zdaniem taką samą organizacją, jak straż pożarna, policja czy wojsko. Nikt nie chce zbilansować działań straży pożarnej - tyle samo pożarów, w których uratowano majątek o wartości płac i sprzętu strażaków, a mimo to uważa się za racjonalne wydawanie pieniędzy na straż. Podobnie policja czy wojsko.
Możnaby zadać pytanie, czy słusznie stawiam służbę zdrowia na równi z poprzednimi.
Uważam, że zdrowie społeczeństwa jest dobrem strategicznym takim samym, jak bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Atak na kraj może wyglądać jak epidemia, słabe i chore społeczeństwo nie może się bronić, masowe zachorowania rozkładają gospodarkę - wystarczy sprawdzić, ile zasiłków chorobowych wypłaca rocznie ZUS, a trudno oszacować utracone zyski, w tym utraty z przyczyn chorobowych ludzi wybitnych (np. co by mogło się wydarzyć, gdyby marszałek Piłsudski nie zmarł na raka).
Te argumenty w moim rozumieniu przemawiają za traktowaniem służby zdrowia w innych kategoriach służebności.
Natomiast czym innym jest racjonalizacja nieuchronnych wydatków na służbę zdrowia. Podam przykład. W mieście powiatowym do 15 tysięcy mieszkańców istniał oddział neurologii, ale nie posiadał tomografu. Pacjenci wymagający tego badania byli wożeni do innych szpitali, pacjenci ambulatoryjni badali się tam sporadycznie, bo prywatnie to był duży koszt, a na NFZ - dużo kłopotu. Liczba znana badań CT ze szpitala to było 30 na miesiąc, szacunkowa ambulatoryjna - kolejne 15. Zakupiono tomograf - takie są wymogi NFZ. Po okresie wdrażania i ogłaszania się czyli po 3 miesiącach, liczba wykonywanych badań na miesiąc osiągnęła 150.
Każda nowa możliwość badawcza rodzi zapotrzebowanie na nią. Kiedyś do dobrej, właściwej diagnozy trzeba było RTG i badania lekarskiego, dziś dyskopatie diagnozuje się badaniem MRI. Moim zdaniem - zupełnie niepotrzebnie.
Należy pogodzić się ze stałym płaceniem na służbę zdrowia coraz większej ilości pieniędzy, natomiast nie znam sposobu, jak ograniczyć wydatki niepotrzebne, zarówno te przestępcze (złodziejskie), jak i wynikające z bezmyślności ludzkiej. Jestem ciekawy, co państwo wymyślicie.
Oczywistym jest też, że pracownicy tych służb muszą być bardzo dobrze wynagradzani a wynagradzać powinno Państwo, bo to ono powinno gwarantować skuteczność ich działania. Jak wynagradza i jaką skuteczność gwarantuje obecnie, każdy, prędzej czy później, przekonuje się sam. Wyraźnie napisałem też, że rządy robią to w najgorszy możliwy sposób. Wszystkie rządy, nie tylko PiS-u, czy PO, co odwleka tylko upadek w czasie.
Jeżeli chodzi o uczciwość i wyeliminowanie złodziejstwa. Tutaj mamy tylko jedną możliwość, dość dawno sformułowaną przez Jana Zamoyskiego. Proszę jednak pamiętać, że nie wychowuje dzieci ani szkoła, ani Państwo czy Kościół a tylko i wyłącznie rodzice. Jak więc wychowają dzieci rodzice, taką będziemy mieli ojczyznę. Pozdrawiam Pana.
W artykule uniknalem konotacji politycznych o ekspertach krecacych lody, o targowiczanach itd. Takie wrzutki sa zbedne w dyskusji.
Ale tak swoją droga, zanim zaczniemy krytykowac państwową służbę zdrowia, najpierw ja stwórzmy, bo w Polsce jest publiczna, a to nie to samo.
A tak w ogóle, może warto posiąść umiejętność czytania ze zrozumieniem? Nie wspomnę o szerszym kontekście, gdzie rola panstwa jest w kilku obszarach nie do zastapienia, w tym bezpieczenstwo publiczne, zdrowotne itd. itp. A może sobie ktos wyobraża policje prywatną. Ja w taką wierze, ale tak z przymruzeniem oka. Wszelkiej masci przestepcy mieliby środki, aby takie formacje tworzyc i powod. Ale...
Co do meritum, to nigdy nie uważałem siebie za wybitnego ekonomistę, czy matematyka. Ekonomia, to nie zajęcie z którego żyję a tylko moje hobby, może więc dlatego staram się zgłębiać tę wiedzę bardziej rzetelnie. Jeżeli chodzi o PiS, to osobiście cieszy mnie, zarówno pięćset plus, emerytura plus, czy inne plusy, które powodują wzrost siły nabywczej społeczeństwa. Niestety, jak napisałem, PiS robi to w najgorszy z możliwych sposobów, zadłużając Państwo, czyli nas i nasze dzieci i wnuki. Nie robiłby tego w ten sposób, gdyby reprezentował nasz narodowy interes. Jak zwiększyć siłę nabywczą społeczeństwa nie zadłużając go, pisałem wielokrotnie, ale dla Pani powtórzę to jeszcze raz.
Podstawy teoretyczne stworzył profesor uniwersytetu w Strasburgu, Georg Friedrich Knapp. Teoria to jednak nie wszystko. W praktyce jego teorię zastosował kolejny niemiecki ekonomista - Gottfried Feder. Jak będzie Pani tak uprzejma i naumie się z jakim zrobił to skutkiem, chętnie podyskutuję. Jeżeli jednak po lekturze nazwie mnie Pani nazistą, nie obrażę się, bo zrozumiem. Zrozumiem, że dalej nic Pani nie rozumie. Jeżeli ten kierunek Pani nie odpowiada, chętnie podyskutuję na temat teorii Kaleckiego, Keynesa czy Friedmana i ich zastosowań w praktyce. Wybór więc zależy tylko od Pani chęci. Pozdrawiam serdecznie i miłej lektury życzę.
Proszę, uderz w stół, a nożyce się odezwą! Ani nie pisałam swojego komentarza do pana, ani nie zamierzam z panem dyskutować. Zdumiewa pan poziomem dyletanctwa i samozadowolenia z powodu przeczytania kilku książeczek. Nie jestem pańską uczennicą, żeby zadawał mi pan "lektury" bym się "naumiała" teorii przez pana preferowanych, a następnie mnie z nich odpytywał.
Powinien pan byc wdzięczny blogerom, bo dzięki ich notkom ma pan szansę na moment (tyle ile trwa przeczytanie kilku zdań) zaistnieć w przestrzeni zainteresowania może kilkudziesięciu osób.
Ależ proszę bardzo, doprawdy, jak to łatwo czasem kogoś uszczęśliwić. Co prawda nie napisałam, że "zainteresowanie" w sensie skupienia uwagi na przeczytaniu kilku zdań równa się aprobacie dla treści, ale skoro to dla pana jest takim sukcesem, to szczerze życzę wielu nastepnych.
A kopalnie? Kogo Pan reprezentujesz? Noemcy przestaja budować wiatraki, wiec kogos trzeba zmusic, aby je budowal. Zachowanie miejsc pracy w Niemczech i ok. 1 mln., albo wiecej ubytku w Polsce. To ni tylko pracownicy w górnictwie, ale firmy okologornicz, a po za tym rofziny gprnikow nie pojda na zakupy i noe kupia produktow produkowanych przez innych pracowników i ci takze straca pracę. Itd. itd., az dp okolo 5. krotnosci pierwotnie utraconych miejsc pravy. Takich debilnych pomyslow nie zamierzam komentować, szkoda czasu. Jak prosta matematyka i logoka sa Himalajami, to co moeic o ppeazniejszym wysilku intelektualnym?