Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Tylko złoto jest pieniądzem

rolnik z mazur Waldek Bargłowski, 02.06.2017
" Tylko złoto jest pieniądzem, wszystko inne to papiery dłużne "

czytaj śmieci.

Powiedział w chwili szczerości były szef FED-u
Alan Greenspan – aszkenazyjski Żyd.

Od lichwiarza do bankstera.

Pieniądz = dług.

FED – Federalna Rezerwa, która jest tak federalna ( państwowa ) jak ślimak jest rybką.

Po upadku Cesarstwa Rzymskiego w Europie  w 476 roku sytuacja polityczna i gospodarcza bardzo powoli się stabilizuje i krystalizuje.

Powstają nowe państwa rządzone przez  feudalnych władców, którzy przyjęli chrześcijaństwo. Bardzo  ważną rolę odgrywa papież i cała instytucja Kościoła.

Coraz większy rozwój  rzemiosła, rolnictwa i handlu wymaga środków ułatwiających wymianę czyli pieniędzy.

Pieniądz pełnił i pełni jak wiadomo  trzy funkcje.

1. Wymiany
2. Gromadzenia środków
3. Mierzenia wartości

To niby oczywista oczywistość ale jednak są to funkcje sprzeczne ze sobą. Na przykład funkcja gromadzenia środków ( złote lub srebrne monety – dawniej )  prowadzi do ograniczenia wymiany ( zmniejszenie pieniędzy w obiegu ) a funkcja mierzenia wartości to już typowe " maćkowe oko " - niezbędne do prowadzenia  kreatywnej księgowości na przykład.

Pojawia się jednak największy problem  teologiczny i ekonomiczny tamtych czasów.

Kto w imieniu króla lub księcia ma bić monety, pożyczać je – puszczać w obieg ?

Kto może się tym procederem zajmować ?

Potrzebny był ktoś, kto zajmie się pożyczaniem pieniędzy. Ktoś -  kto mając odpowiedni kapitał będzie chciał to robić – tego wymagał rozwój i chciwość po prostu. Jednak aby ktoś się tym zajął z własnej woli i robił to chętnie, musiał mieć z tego korzyść czyli zysk.

Ta korzyść to procent od pożyczonej sumy i procent od procenta ( wzrost wykładniczy )

Procent od pożyczonych pieniędzy to  jednak lichwa.

Chrześcijaństwo zabraniało lichwy.

Teraz nie zabrania. Tak daleko posunęliśmy się w rozwoju duchowym.

Piętnowali lichwę księża, biskupi zakazywał papież  a sobory potwierdzały te zakazy. Żaden chrześcijanin pod groźbą wykluczenia z kościoła nie mógł parać się pożyczaniem pieniędzy na procent.

W średniowieczu miało to olbrzymie znaczenie.


Mało tego - odmawiano lichwiarzom chrześcijańskiego pochówku, uznając lichwiarza za krwiopijcę żerującego  na pracy innych.   Był godnym największego potępienia zbrodniarzem, gorszym nawet od mordercy, bo morderca nie morduje cały czas,  zaś lichwiarz grzeszy nawet wtedy, gdy śpi (procenty pracują cały czas).

Stąd – pieniądz pracuje. Śpijcie spokojnie – wasze pieniądze pracują – to był kiedyś slogan reklamowy jakiegoś banku. Określenie takie to totalna bzdura. Nie pamiętam, by mi się w nocy monety czy tym bardziej  banknoty same rozmnożyły w portfelu. Wręcz odwrotnie – czasami znikały w nie do końca wyjaśniony sposób, ale rozmnażać się za cholerę nie chciały.

Nienawiść do lichwiarzy była powszechna, ale obejść się bez nich nie było można. Rozwój gospodarczy, wymiana handlowa, budownictwo sakralne, budowa zamków i warowni wymagała używania pieniądza jako środka wymiany towarów i usług.

Bez pieniędzy tzw. Brakteatów wtedy – niemożliwa byłaby budowa tych wszystkich katedr i  zamków, które teraz  budzą podziw i szacunek dla kunsztu ówczesnych rzemieślników  i cieszą oczy zwiedzających. Brakteat – moneta tracąca systematycznie na wartości. Kto miał nadwyżki darował je za odpusty Kościołowi – a ten budował katedry.

Czy Żydzi sami się naraili do tej roli czy po prostu zostali przymuszeni sytuacją - chociażby zakazem uprawiania bardziej szacownych rzemiosł, czy posiadania i uprawy ziemi -  trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć.

Z pewnością mieli największe doświadczenie w sztuce obrotu pieniądza zdobyte jeszcze w starożytnej Babilonii, do której trafili wypędzeni z Judei po zdobyciu jej przez Nabuchodonozora. Posiadali niezbędny kapitał i  przez to wpływy na książęcych dworach oraz poprzez rozrzucone po całym ówczesnym świecie skupiska Żydów – diaspory niezbędne informacje gospodarcze.

To nie był raczej przypadek, że wybór padł na Żydów.

Argumentacja teologiczna była prosta i logiczna. Stwierdzono, że skoro procent wpływa na ruch pieniądza a pobieranie procentów od pożyczanych pieniędzy to  lichwa i skoro jest ona nieuchronna, gdyż w innym przypadku nikt nie zechce sie tym procederem zajmować to lepiej by praktykowali ją Żydzi wedle własnego prawa, niż chrześcijanie wbrew swemu prawu.

Żydzi mogli zająć się lichwą, bo nie była u nich zabroniona. Tora ( pierwszych pięć ksiąg Mojżesza Starego Testamentu )   wprowadzała  jedno tylko ograniczenie -  nie mogli pożyczać na procent innym synom Izraela.  Gojom mogli, gdyż byli oni dla Żydów czymś gorszym -  jasno powiedział im to ich Bóg.  Będziesz pożyczał narodom świata a sam od nikogo pożyczać nie będziesz- mówił ich Bóg słowami Mojżesza.

Chrześcijanie rozumowali  też w ten mniej więcej sposób -  skoro Żydzi są odpowiedzialni za śmierć Chrystusa, to jedna zbrodnia więcej nie zrobi im różnicy.

Ciekawe było podejście władców państw i samego papiestwa do pieniądza, otóż mając nadwyżki, przekazywali je Żydom, aby ci za nich nimi obracali udzielając pożyczek potrzebującym. Z czasem Żydzi stali się niezbędni. Starali się, by jakiemuś papieżowi nie wpadł głupi pomysł do głowy typu – odwołujemy zakaz lichwy.

Takim to sposobem chrześcijanin nie będąc posądzonym o grzech, mając czyste ręce i sumienie wzbogacał się, wzbogacał się i lichwiarz który stał się  w ten sposób bankierem.

Jeśli spojrzymy na to czasowo – to lichwa przekształciła się w poważny zawód bankiera w momencie powstania prywatnych i oczywiście żydowskich banków centralnych  pod koniec XVII w– najpierw w Szwecji potem w Anglii i wszedzie na świecie. To  niewątpliwie przyczyniło się do rewolucji technicznej i powstania czegoś co nazywamy – kapitalizm. Kapitał to jednak nie pieniądz.

Banca to po hiszpańsku, włosku  -  ławka -  la banca . Żydzi sefardyjscy załatwiali interesy siedząc na ławeczkach w centrum miasta. Gdy któryś z handlarzy kredytem okazał się niesolidny i naciągnął wierzycieli na kasę to ci po prostu łamali mu ławkę a jak zdążyli to i kark stąd - bancarotta – bankructwo.
?
Bycie uczciwym bankierem stało się z czasem  rodzinną profesją, tak jak wiele innych profesji, zawodów  i przechodziło z ojca na syna – z pokolenia na pokolenie.  

Jednym szło lepiej, innym gorzej.

Jedni się bogacili stając się mistrzami w swoim fachu. Inni  - mniej zdolni lub mniej pracowici upadali.

Nacja nie miała tu znaczenia. Interes nie był trudny. Żyd czy chrześcijanin – jeśli się znalazł - to bez znaczenia, każdy chciał mieć więcej.  Trzeba pamiętać, kto i po co zrobił Żyda bankierem.

Bankier jak w każdym zawodzie musiał się uczyć jak obracać pieniądzem aby mieć go więcej. Musiał wyczuwać koniunkturę. Z czasem zatrudniał fachowców i niepewne przeczucia co do opłacalności interesu zastępował pewnością wynikającą z doświadczenia.

Pożyczał na wojny finansując obie strony konfliktu.  Wiedział komu opłaca się pożyczyć aby nie stracić. Wiedział jak się zabezpieczyć przed stratą udzielając pożyczki pod zastaw. Z czasem rozwijał interes zakładając filie swojego banku w innych miastach i  stolicach innych państw.  Obejmował  pajęczyną swoich wpływów coraz to większe obszary potem już kontynenty i w końcu cały świat.  

A co z moralnością?

Bankier służył panu, władcy, kapitaliście. Zawsze traktował swoją profesję jako służebną w stosunku do realnej produkcji dóbr.

Pieniądz moralność zabija, i nie jest to coś – uczucie obrzydzenia , coś co dopada bankiera  tylko podczas bezsennych nocy. Gdy rozum śpi budzą się upiory.  Talmud tłumaczy Torę i nie ma w nim niczego co rodziłoby niesmak do profesji bankiera. Wręcz przeciwnie jest przyzwolenie – będziesz pożyczał narodom świata .....

Jeśli zgromadziło się odpowiedni kapitał i zatrudniło się pracowników – a pracownikami na najwyższym szczeblu byli też Żydzi z przejętych banków, bo oni się po prostu na tym znali – bankier nie musiał się już zajmować drobiazgami; umowami, kredytami, procentami itd. Mógł zająć się przyjemniejszymi sprawami np. grą w golfa z władcami fabryk i ludzi, planować konflikty, wojny i rewolucje...

Nie bez kozery któryś z bankierów dawał radę – jak krew leje się po ulicach kupujcie nieruchomości.

Człowiek, który od zawsze zajmował się pomnażaniem pieniędzy i wpływów, którego ojciec i dziad robił to samo przekazując wzbogaconą wiedzę następcy  nie spocznie nigdy na laurach.

Chęć posiadania i mnożenia pieniędzy staje się chęcią samą w sobie.

Bankier nie będzie pracował tak, jak my pracę sobie wyobrażamy – on myśli, kombinuje i liczy, mnoży procenty i procenty od procentów. Jego myśl jednak krąży wokół jednego tylko zagadnienia. Gdzieś jednak  we wnętrzu, gdzieś na dnie duszy czai się obawa, że ktoś, czy coś mu to wszystko odbierze. Dłużnicy zbuntują się i zamiast oddawać długi zabiją wierzyciela. Historia zna aż nadto takie przypadki – choćby narodowy socjalista Adolf  Hitler – żeby nie spłacać długów  pozabijał wierzycieli.  Szuka więc  zabezpieczeń,  dywersyfikuje ryzyko, stara  się, aby jego bank cały czas się rozwijał aby był najpotężniejszy.  

Jeśli się ma wszystkie pieniądze to -  czy można ich zdobyć jeszcze więcej? – można.

Jeśli na samym początku lichwiarz pożyczał pieniądze możnym ówczesnego świata (królom, papieżom, szlachcie), to na spłacie długu zależało tylko tym którzy go zaciągnęli i temu który go udzielił.

Aby spłacić dług, pan zmuszał swoich poddanych do pracy – niewielu było jednak takich,  którzy pracowali solidnie, z zapałem. Odrabiali  przeważnie z niechecią pańszczyznę.  Można śmiało przypuszczać, że pośród masy poddanych (chłopi we wsiach należących do pana, cała armia służby, niewolników) nie było ich prawie wcale  -  oprócz tych, którzy widząc realną szansę poprawy swego losu lojalnie i z pełnym oddaniem wywiązywali się z powierzonych obowiązków – karbowi, nadzorcy, ekonomi.

Lojalność niewielkiej grupy dozorców, nadzorców i dowódców różnych szczebli, była też uzasadniona tym, że mogli – nie pracując jak trzeba – stracić stanowisko a popadając w niełaskę pana, pogorszyć warunki życia, zostać pozbawionym statusu, zasilić szeregi ubogiego pospólstwa którym gardzono.
 
O pracę w tamtych czasach było cholernie trudno.

Większość ówczesnego społeczeństwa po prostu głodowała.

Całkowitą jurysdykcją i kontrolą nie była jednak objęta znaczna część mieszkańców obszaru należącego do pana.  Była to grupa ludzi nie posiadająca niczego lub tacy, którzy zamieszkiwali tereny trudno dostępne  ( jak Kurpie na przykład, którzy nie płacili podatków i dalej nie chcą ) – ludzie ci nie pracowali na rzecz władcy troszcząc się tylko o własny ciężki los i po prostu o przeżycie.

Trzeba było to zmienić.

Bycie dobrym bankierem nie polega tylko na liczeniu biegłym  słupków, procentów i procentów składanych.  Bycie dobrym bankierem to coś więcej -  to znajomość psychologii i socjologii. Najlepsi z bankierów  musieli  być wizjonerami.

Wiedza o człowieku przekazywana z pokolenia na pokolenie określiła dokładnie to, czego większość ludzi będących w zasięgu bankiera pragnie, co jest dominującą filozofią tych ludzi – co jest też jego filozofią; mieć, znaczy być – nie mieć, znaczy nie istnieć. Jeśli mienie nie jest dla kogoś ważne, trzeba zrobić tak, aby było ważne, aby jak najwięcej ludzi było przekonanych, że trzeba mieć – mieć coś, co ma pan,  bankier – mieć to być.

Bankier w przeciwieństwie do lichwiarza nie  wchodzi już chyłkiem, późnym wieczorem, tylnym wejściem do siedziby władcy. Bankier ma już tytuł  dworski " Muenzenjude " - Żyd od monety i  witany jest z szacunkiem przed główną bramą w blasku słońca.  Jeśli pada, sługa-niewolnik osłoni go parasolem, poda ramię – jeśli stary – spuszczając kornie oczy.

Niewolnik nie wie nawet, że w niedalekiej przyszłości  w 1789  roku świat się dowie, „że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia – wolność, równość i braterstwo.... albo śmierć.

Taka to była rewolucja francuska jak ślimak jest rybą. Tyle, że wybrano Francję. Powinna się więc nazywać – rewolucja we Francji.

Bankierzy przez loże masońskie przygotowują rewolucję we Francji. Trzeba wszystkich zrównać i zdobyć w ten sposób nowych klientów.

Rewolucja rodzi demokrację w stylu zachodnim –  dobrze nam znanym.

Maszyna  postępu ruszyła.

Pogardzani dotąd przejrzeli na oczy i zawołali – tak, wszyscy jesteśmy  ulepieni z tej samej gliny, bogacz i żebrak, wszyscy mamy takie same żołądki, więc skoro tak jest i wszyscy mamy równe prawa, my też możemy zostać bogaczami.

Dlaczego właściwie nie ? Lepiej jest być młodym, pięknym i bogatym niż odwrotnie.

Od pucybuta do milionera  – rozpoczął się wyścig o dobra, bo mieć, znaczy być.

Ci, którzy do tej pory nie przykładali się do pracy, robili niewiele lub nic nie robili wegetując w skrajnej nędzy uwierzyli, uwierzyli w coś, w co do tej pory wierzyli tylko nieliczni bogaci – uwierzyli w sprawczą  moc pieniądza.

Aby mogli do tego dojrzeć i uwierzyć to trzeba było wprowadzić powszechny obowiazek nauki.

Aby mieć pieniądz, trzeba pracować albo robić coś  aby go mieć. Tego uczą w szkołach. I uczą, że długi trzeba zawsze oddawać, a jak nie masz pieniążków to wystarczy udać sie do najbliższego banku. To  wystarczy za wiedzę -  odsetki składane, wzrost wykładniczy odsetek już niekoniecznie.

Jednym ze sposobów umożliwiającym wzbogacenie się, jest pożyczenie pieniędzy dla rozkręcenia interesu – to, co praktykowali nieliczni dotąd, stało się domeną wielu.  W przyszłości można będzie żyć na kredyt, a kredytem spłacać kredyt zaciągnięty wcześniej i – co najważniejsze – obciążyć długiem całe narody, państwa, wbrew ich woli.

Ludzie zaczynają kupować rzeczy, które nie są im niezbędne do życia za pieniądze, których nie mają ale mogą mieć – wystarczy iść do banku po kredyt.

Kredyt  kreuje pieniądz a wydany pieniądz nakręca produkcję innych rzeczy. Rodzi się wzrost ekonomiczny.

Rozpoczął się nieznany dotąd rozwój. Nie był to rozwój duchowy, była to ekspansja konsumpcji; zużywania posiadanych dóbr w celu bezpośredniego zaspokojenia ludzkich potrzeb. Potrzeby stale rosły i rosną, rozciągają się jak guma  i nie ma chyba granicy ,  którą człowiek przekroczywszy uzna, że ma dość i więcej nie chce – wie o tym najlepiej sam bankier. Postęp techniki, technologii we wszystkich niemal dziedzinach nakręca spiralę – ktoś wymyśla coś, co ułatwia, uprzyjemnia życie. Jeśli jest problem ze sprzedażą produktu trzeba zrobić tak, aby to, co wydaje się zbędne, stało się niezbędnym.

Powstaje reklama, powszechna manipulacja,  która w dużej mierze opiera się na kłamstwie – kłamstwo przedstawia się jako prawdę, prawdę jako kłamstwo, człowiek gubi się w szale konsumpcji i  głupieje do reszty.

Zachowania uznawane dotąd powszechnie za niemoralne, stają się akceptowalne, a potem ...większość uznała – jest ok.

Czy reklama jest czymś nowym? – nie.  Mamy z nią do czynienia od zawsze, najbardziej widoczna jest przy tworzeniu autorytetów.

Autorytety pomagają. Ludzie wierzą autorytetom – szczególnie moralnym - " drogi Bronisław " - ojciec wolności, prof. Balcerowicz – ojciec transformacji. Autorytety tłumaczą skomplikowane rzeczy. Nie trzeba samemu się wysilać - szukać, sprawdzać. Autorytet powiedział i to jest prawda.

Liberalizm demokracji  w stylu zachodnim – otwarte społeczeństwo Karla Poppera -  polega na powszechnym wprowadzeniu wolności i otwartości.

Ta bezgraniczna  wolność musi objąć wszystkich; od kobiet  dotąd zajętych domem, po gejów i lesbijki, od sprawnych inaczej po sprawnych lepiej.  Wszyscy, bez względu na kolor skóry czy wyznawaną wiarę są równi, mają te same prawa – prawa do żarcia najlepiej na  kredyt.

Jednak nie ma to nic wspólnego z równością i wolnością tak rozumianą, jak pojęcia te tłumaczą dawne  słowniki i encyklopedie.

Wszyscy ci ludzie mają pracować, domagać się pracy i prawo do pracy jest gwarantowane, bo pracując każdy może mieć, a mieć chce większość. Na jakich zasadach ma obowiązywać takie prawo? -” Prawo do pracy” to co innego, zaś „Prawo pracy” jest zupełnie czymś innym.

Wszystko ma być przekazane w prywatne ręce, ale tych rąk jest coraz mniej, bo mocniejszy połyka, wchłania słabszego – powstają korporacje, oligopole, monopole.  Korporacje globalne, tak jak wszystko co towarzyszyło ich powstaniu rządząi się jednym podstawowym prawem – prawem naturalnym, niesłusznie nazywanym prawem wolnego rynku. Jest to zwykłe prawo pięści – prawo  silniejszego, prawo siły – także tej finansowej. To silniejszy ma zawsze rację - teraz widzimy to jak nigdy.

I nadal wmawia się ludziom, że to rynek decyduje, że popyt rodzi podaż i powstaje równowaga.

Jaki rynek ? Gdzie ten rynek ? Jaka równowaga ?

Macie na myśli fryzjerki ?

Jeśli tak - to ok. Przynajmniej tak długo jak nie zajmą się tym "  rynkiem  "globalne korporacje fryzjerskie.

Czy ktoś w supermarkecie próbował negocjować ceny produktów z kasjerką ?
Pewnie, że nie. Nikomu to nawet do głowy nie przyjdzie.
A przecież na zwykłym rynku ceny się negocjuje ( ja tak robię ) i zwykle się udaje dojść krakowskim targiem do ustalenia sprawiedliwej ceny - akceptowalnej przez obie strony transakcji.

Dobrowolna wymiana według von Hayka ?
Dlaczego ?
Bo na tym rynku właściciel towaru spotyka się z jego nabywcą.  

Prezes korporacji wysiadając z limuzyny jest pewien, że nie spadnie na niego ani kropla deszczu. Usłużny pracownik stojący przed wieżowcem cały czas  czeka na swojego pracodawcę i zadba o to, aby szef nawet nie zauważył, że pada.

" Prawo Natury ustaliło, gdzie, w jakim miejscu jest prezes, w jakim pracownik, kim stał się on na powrót i gdy po raz kolejny trzymając parasol pracownik zauważy, z jaką pogardą patrzy na niego kolejna wyniosła dama towarzysząca następnemu wyniosłemu prezesowi, zacznie znowu  nienawidzić."

Lepiej chyba jednak, aby zaczął myśleć, zastanawiać się, bo zauważy przecież w końcu, że władca już nie wzywa bankiera, lecz prosi go grzecznie  o spotkanie - oczywiście w dogodnym dla bankiera czasie.

Zaś jego wolności starcza mu na tyle, aby w pustym geście rozpaczy darować życie karpiowi w Wigilię Bożego Narodzenia.

Nikt chyba nie ma złudzeń co do losu karpia – i tak czeka go nóż i patelnia.

Skoro już wszyscy muszą zap.... to my – wyższa kasta – nie musimy. Wystarczy, że uszczkniemy  - czyli ukradniemy kilka, kilkanaście procent z pracy innych – tych miliardów mróweczek, które nawet nie dostrzegą , że waleni są po  rogach i okradani na każdym kroku. Oczywiście wszystko lege artis - zgodnie ze sztuczką i prawem.

To władza zabiega teraz o względy bankierów.  Tworzy prawo, znosi wszelkie ograniczenia, zmusza zwykłych zjadaczy chleba do pomocy w ratowaniu nowo powstałej kasty -  banksterów, gdy podwinie się  im noga.

Każe tym zwykłym zjadaczom chleba  zap... na odsetki od kredytów, które  władza wydaje na pomniki swojej władzy.  

I tak z bankiera powstaje bankster – najwyższa forma usankcjonowanego prawnie rabusia. 

Jest początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Lichwiarz –  udzielał pożyczki na procent do momentu powstania banków centralnych – system agrarny.
Bankier –    bank jako instytucja służąca realnej gospodarce kredytowanie  – rewolucja techniczna.
Bankster –  odwrócenie sytuacji – to puste pieniążki  decydują  o tym w co się bawimy  - rewolucja informatyczna
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 10817
Imć Waszeć

Dark Regis

06.06.2017 02:22

Dodane przez Poliszynel w odpowiedzi na Eureka:-), kryptowaluty

Myli się Pan. Każdy mógłby wykreować tylko tyle gotówki, na ile pozwoli mu jego blaszak zatrudniony przy wydobywaniu. Słaby blaszak, to kiepski kredycik, super blaszak to dobry kredyt, ale i koszt blaszaka zdrowy. To właśnie w tym miejscu utworzy się nowy parytet. Oczywiście komputery kwantowe będą miały duże fory przed blaszakami, bo liczą szybciej, ale też są ze 100 razy droższe od normalnych "podobnej" klasy. Jakby Pan zechciał porżnąć w Countera v 17.0 przez sieć, albo wyrenderować szklankę z herbatą na tle tęczy w deszczowy dzień, to nici z wydobycia, bo wymagania gier i grafiki też rosną eksponencjalnie. Jednym słowem wtedy kredycik i tak zależałby od tego, jaką masę kasy delikwent wyrzuci na kompa lub nawet dwa.
Jest to podobne zagadnienie, jak już obecnie istniejące, masowe i dobrze opisane w literaturze tłuczenie golda i itemków w grach sieciowych MMO. Są tysiące firm azjatyckich, które zatrudniają ludzi po 16 godzin na dobę, a mimo tego jeszcze nie widać, żeby ten "kredycik" zawalił jakąś gospodarkę. Wręcz przeciwnie. Wraz ze stopniem trudności uzyskania fruktów z gry, rośnie rynkowa cena na nie. Kupują głównie Europejczycy i Amerykanie. Oczywiście w grach MMO nie koniecznie trzeba wydobywać, żeby się dorobić. Niejaki Johny Neverdie  najpierw kupił sobie w grze Entropia Universe stację orbitalną i zrobił kasyno z terenem łowieckim, potem postawił bank i zaczął dawać innym kredyty i wypożyczać sprzęt pod zastaw, wreszcie wynegocjował z twórcami gry utworzenie własnej planety Rocktopia. W jego ślady poszła słynna inwestorka z Second Life Anshe Chung (New Oxford Bank).
Pierwszą grą sieciową, w której oficjalnie i legalnie można było handlować awatarami, a nie tylko itemkami i walutą, był Wurm Online. To produkcja amatorskiego studia szwedzkiego Onetoofree AB, później Code Club AB, w skład którego wchodził kiedyś słynny twórca Minecrafta Notch oraz Rolf Jansson. Dobrze utuczony awatar może osiągnąć cenę nawet kilku tysięcy dolarów. W celu ekspienia awatarów ludzie piszą zakazane programy (boty), które same "grają" 24/7. To jest właśnie koncepcyjny schemat owego "wydobywania" waluty. Tyle, że w przypadku kryptowalut odpada konieczność immersji, czyli osobistego uczestniczenia w jakiejś grze lub osadzania w niej bota.
Pomysł jest związany też z innym zagadnieniem. Daniem wszystkim ludziom "pracy", czyli pozwolenie im na utrzymywanie się z grania, gdy normalnej pracy dla nich nie ma. Oczywiście zarobek w grze jest o niebo niższy bez wytężonej pracy i pomysłów, więc nie zagraża to klasycznemu "zamiataniu ulic", ale utrzymuje ludzi w gotowości do podjęcia realnego zajęcia, a nie w depresji, marazmie i alkoholizmie.

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
rolnik z mazur Waldek Bargłowski
Nazwa bloga:
Teoria wszystkiego czyli niczego
Zawód:
oceanograf, ekonomista, rolnik
Miasto:
wieś w poblizu Śniardw

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 283
Liczba wyświetleń: 2,022,454
Liczba komentarzy: 5,604

Ostatnie wpisy blogera

  • Pies Strzembosza
  • Jak nie potrafisz gryźć to nie szczerz zębów
  • Panie Turek zacznij w końcu ten mecz

Moje ostatnie komentarze

  • @ mjk1Wygląda na to, ze nieubłaganie dążymy do ostatecznego rozwiązania sprawy ludzkości czyli wojny totalnej niestety.I wszystkie scenariusze diabli wezmą.
  • @ GPSTo tak jak trochę być w ciąży." Niewidzialna ręka rynku " - bajeczka dla naiwnych
  • @ GPSTzw " wolny rynek" to istnieje  i to nie do końca na rynku usług  fryzjerskich i kosmetycznych.Istnieje też na uczelniach ekonomicznych, gdzie wbija się studentom szpryce ze…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Kodowanie zgonów czyli szczaw i mirabelki.
  • Kontrola jest najwyższą formą zaufania
  • Polska Sp. z o.o. Ile warta jest ta Spółka ?

Ostatnio komentowane

  • Tomaszek, Dobrze że go wydoić nie próbowali .
  • rolnik z mazur Waldek Bargłowski, @ Zofia W tym wieku każdy ma mniejszą lub większą demencję. To nie usprawiedliwia niegodziwości oczywiście.
  • Zofia, Bardzo trafna uwaga. Nie można usprawiedliwiać niegodziwości demencją, której nie miał.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności