Tomasz Sekielski: Dzięki łączom telefonicznym przenosimy się teraz do Brukseli, gdzie jest Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Na początek gratulacje, w zeszłym tygodniu świętował Pan 30.lecie swojej działalności w polityce.
Ryszard Czarnecki: Tak, dziękuje za gratulacje, aczkolwiek koledzy z NZS-u, a także z IPN-u zwrócili mi uwagę, że tak naprawdę jest to tylko trzydziesta rocznica objęcia przeze mnie funkcji szefa podziemnego NZS-u na Uniwersytecie Wrocławskim z rąk Bogdana Zdrojewskiego, potem przekazałem zresztą tę funkcję Grzegorzowi Schetynie. Ale działałem już wcześniej w NZS-ie podziemnym, pierwszy raz byłem zatrzymany przez ZOMO w piątym dniu stanu wojennego, więc tak naprawdę to już trzydzieści parę lat…
TS: Kawał czasu… Tak czy inaczej.
RC: Dziękuję za gratulacje.
TS: Jaką będzie Pan miał emeryturę jako europoseł, jak już Pan przestanie być europosłem i przestanie się też zajmować polityką?
RC: Nie myślę o emeryturze, więc nawet nie wiem jaka ona będzie.
TS: Ale odkłada Pan?
RC: Nie odkładam, ponieważ ta emerytura jest przyznawana w wieku 63 lat, z tego co pamiętam i ona w tej chwili jest chyba automatyczna i zależy od ilości lat spędzonych w europarlamencie, nie jestem specjalistą w tym zakresie, gdyby Pan uprzedził, że o tym będziemy rozmawiać, to bym się do tego przygotował.
TS: Myślałem, że Pan wie takie rzeczy.
RC: Nie wiem, podkreślam, nie myślę o emeryturze…
TS: A ile zarabia europoseł, takie podstawowe wynagrodzenie?
RC: Troszkę więcej niż sześć tysięcy euro na rękę, przy czym jest tak od 2009 roku – ponieważ w tym momencie nastąpiło zrównanie zarobków europosłów z nowych krajów członkowskich Unii, także z Europy Środkowowschodniej, bo wcześniej była to olbrzymia rozpiętość, tzn. europosłowie z Polski zarabiali kilka razy mniej, a posłowie z Litwy, Łotwy jeszcze mniej niż Polacy. A więc od 5 lat jest to zrównanie zarobków, przy czym dotyczy 25 krajów członkowskich, a nie 28, ponieważ europosłowie z Włoch, Austrii, Niemiec, zarabiają więcej od nas, i to więcej o parę tysięcy euro, ponieważ wcześniej mieli wyższe pensje. Ta różnica, między tym, co trzymuję ci europosłowie z tych trzech krajów jest pokrywana przez ich państwa.
TS: Tak sobie myślę, te sześć tysięcy euro… To fajnie być europosłem. Człowiek tak za nic konkretnego nie odpowiada i tak właściwie nie ma wielkiego wpływu na nic, a pieniądze lecą…
RC: Po pierwsze, czy takie pytania jak mi, zadaje Pan politykom Platformy Obywatelskiej?
TS: Proszę?
RC: Odwróciły się role. Zadałem Panu pytanie, czy takie pytania jak mi, zadaje Pan też europosłom z Platformy Obywatelskiej.
TS: Ja teraz rozmawiam z Panem.
RC: Chciałbym, żeby Pan rozmawiał o tym z europosłami PO, którzy biorą takie same pieniądze jak ja. Chciałbym, żeby im Pan takie pytanie postawił. Takich pytań Pan im nie stawia, a więc do tej roli wybrał Pan europosłów PiS-u. To świadczy o braku obiektywizmu.
TS: Bardzo Pana przepraszam…
RC: Przyjmuję przeprosiny.
TS: Ale ja Pana nie przepraszam za pytanie.
RC: Niech Pan się zdecyduje czy pan przeprasza, czy nie. Niech Pan się nie włącza w kampanię, której celem jest obniżenie frekwencji w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ponieważ dezawuowanie roli PE, takie bajki jak Pan opowiada, że europarlament za nic nie odpowiada, może nie był Pan w kraju, albo był Pan w stanie pomroczności jasnej, gdy w 2009 roku, w grudniu wszedł w życie Traktat Lizboński, który zwiększył rolę Parlamentu Europejskiego i to w sposób znaczący – bez „parafki” Parlamentu Europejskiego w praktyce żadna regulacja unijna nie może być wprowadzona w życie, w związku z tym PE, który kiedyś był rzeczywiście taką dekoracją – posłowie byli do 1989 roku wybierani spośród posłów do parlamentów narodowych. Dopiero od 1989 roku ci posłowie są wybierani bezpośrednio, a dopiero po siedmiu latach od tego wyboru bezpośredniego europosłowie otrzymali możliwość stanowienia acquis communautaire czyli dorobek prawny Unii Europejskiej i od tego czasu PE w sposób istotny swoje znaczenie zwiększył.
TS: Pani Pośle, nie rozumiem.
RC: Ale ja wyjaśnię. Byłem wykładowcą akademickim i potrafię wyjaśniać, nawet mniej rozgarniętym studentom…
TS: Ja chciałem zapytać tylko Pana, ponieważ takie wrażenie, że za nic się nie odpowiada i że dostaje się olbrzymie pieniądze można odnieść, gdy słucha się komentarzy dotyczących przejścia Michała Kamińskiego do Platformy Obywatelskiej, że Michał Kamiński przeszedł do Platformy, zdradzając Prawo i Sprawiedliwość, zdradzając swoje ideały, ponieważ chodzi mu właśnie o pieniądze i chodzi mu o ciepłą posadkę w Brukseli. Co Pan na to?
RC: Ja podtrzymuje, żeby był pan był łaskaw pytać o finanse przede wszystkim europosłów Platformy Obywatelskiej.
TS: Pan się wstydzi, jakie ma Pan uposażenia?
RC: Nie, chciałbym, żeby Pan nie pozycjonował mnie jako człowieka, który zarabia duże pieniądze, a europosłowie PO zarabiają te same, ale żeby zdawał Pan mi pytania merytoryczne – na przykład: co w tej chwili jest na agendzie PE.
(…)
RC: Jest coś, co nas łączy: mianowicie apelowanie o największą frekwencję w tych wyborach, ponieważ w 2009 roku Polska była na trzecim od końca miejscu jeśli chodzi o frekwencję, tylko Litwini i Słowacy mieli te wybory bardziej w nosie niż my.
TS: Pod tym apelem się też podpisuje, ale niech Pan odpowie na moje pytanie.
RC: Pan Michał Kamiński przynajmniej od 2011 roku nosił się z tą kandydaturą. Jego transfer do PO był zaskoczeniem być może dla wielu wyborców, ale dla polityków, dziennikarzy, politologów jego transfer zaskoczeniem nie był. Choć na pewno Pan ma rację, iż to, że otrzymał pierwsze miejsce na liście PO, był zapewne zaskoczeniem, ale fakt że otrzymał możliwość kandydowania do PE z pierwszego miejsca, choć wcześniej deklarował, że nie będzie kandydował, że Parlament Europejski mu się przejadł, że nie będzie kandydował z PO. Okazało się, że rzeczywistość jest zupełnie inna…
TS: Tylko, że ja pytałem, czy Michał Kamiński zdradził według Pana swoje przekonania i ideały?
RC: Po pierwsze on odpowie, że nie zdradził. Część jego wyborców uważa, że zdradził. Pomijać czynnik finansowy, to on chyba jednak chce udowodnić, że PiS żadnych wyborów bez niego nie wygra. Aczkolwiek PiS wybory wygra i to się stanie może już 25 maja 2014, choć myślę, że wybory nie tylko europejskie partia Jarosława Kaczyńskiego wygra.
TS: Czy cieszy się Pan z tego, ze „Solidarność” rusza z kampanią? Dziś „Rzeczpospolita” pisze o kampanii „Solidarności”, która ma uderzyć w kandydatów PO i PSL.
RC: Patrzę na działalność związków zawodowych z pespektywy kogoś, kto pracuje na zachodzie Europy. Generalnie rola związków zawodowych jest silniejsza niż w Polsce i myślę, ze rola związków w Polsce rola osłabła. Trochę żyję takim mitem „Solidarności”. Ta rola związków zawodowych jest słabsza, choć bardzo potrzebna. Związki zawodowe mają często określone aspiracje polityczne, zresztą żeby było jasne nie tylko lewicowe, ale i prawicowe i bardzo często wchodzą w konflikt z rządem. Jednak związkowcy na południu Europy znacznie mniej pokojowo traktują swój rząd niż ci w Polsce. Nie mówię tu tylko o Grecji czy Portugalii. Kampania „Solidarności”, czyli krytykowanie PO i PSL to taka „soft robota” , choć ci związkowcy z Europy są dużo bardziej krewcy.
*pragnę zaznaczyć, że wczorajszą rozmowę (dla Tok FM) utrwalono tylko w formie nagrania, wbrew praktyce radiowej utrwalania jej także wpisem z tekstem. Czyżby rozmówca wypadł za dobrze?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4774
że obiekty typu: szambo, gnojówka, itp paskudztwa, do których zaliczam też tvn wraz z mutacjami, tudzież supersrację należałoby omijać szerokim łukiem - i niech sobie za Panem łażą... Rozumiem, że działa Pan w poczuciu misji, ale per saldo wychodzi jednak manko - lemingów (fanatycznych! - ca 90% ich widowni) raczej się nie przekona, a na pozostałych oglądaczy wsi24 i paradovskoy można przecież oddziaływać inaczej. Np przez odpowiednio "odtrąbiony" bojkot gadzinówek, kampanię ulotkową - a bezrobotnych nie brakuje, niestety...