Rezygnacja w ostatniej chwili przez Ukrainę, a wcześniej przez Armenię z parafowania umów stowarzyszeniowych z UE, pokazuje jak duża była presja ze strony Moskwy. Rosja nigdy nie pogodziła się z utratą wpływów na terenie dawnego Związku Sowieckiego. Najpierw groziła, gdy do UE, a zwłaszcza do NATO, wstępowały państwa zarówno z dawnego bloku postsowieckiego, jak i byłe republiki ZSRS. Teraz, od czasu zwycięstwa Obamy w wyborach prezydenckich w USA, gdy Moskwa i Waszyngton zaczęły w większym stopniu kooperować i gdy Rosja, jak się wydaje, zyskała od Ameryki wolną rękę w kwestii szeroko rozumianej Europy Wschodniej, stara się odbudować swoją rolę w tradycyjnej strefie wpływów. Jest to oczywiście sprzeczne z interesami licznych państw i narodów, które po części znajdują się już w Unii Europejskiej, a po części marzą, żeby do niej przystąpić. Kreml chce być play-makerem i w Euroazji i w dużej części Europy. Moskwa w ostatnich miesiącach tak bardzo rozpychała się łokciami, że wzbudziło to narastający sprzeciw i Waszyngtonu i Berlina, z którymi dotąd starała się utrzymać dobre relacje.
Oczywiście musi budzić to opór także w naszym regionie. Wydarzenia na Ukrainie, w której od grudnia, mimo mrozów, trwały wielkie protesty, były dowodem. Gdy w Kijowie padli już zabici, było kilkuset rannych, wtedy Moskwa wzywała władze Ukrainy do "ustabilizowania sytuacji". Oznaczało to w praktyce zachętę dla prezydenta Janukowycza i jego ekipy do stłumienia protestów siłą. Jeszcze bardziej pchnęłoby to władze Ukrainy w objęcia rosyjskiego niedźwiedzia.
Pod koniec tego roku dwa państwa Euronestu: Gruzja i Mołdawia mają podpisać parafowane na szczycie w Wilnie w końcu listopada 2013 umowy stowarzyszeniowe z UE. Jednak już teraz oba kraje są pod naciskiem Rosji, żeby tego nie robić. Część terytorium Mołdowy (Naddniestrze) faktycznie jest opanowane przez ludzi Moskwy. Rosyjskie wojska całkowicie kontrolują Abchazję i Osetię Południową, które formalnie są wciąż częścią Gruzji, choć w praktyce decyduje tam Moskwa, nie Tbilisi. Pod pretekstem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w rosyjskim Soczi, Rosjanie, począwszy od maja 2013, co chwilę przesuwają granice Abchazji w głąb terytorium Gruzji. Przesuwają również granicę Rosji z kolei w głąb terytorium Abchazji, podkreślając, że to tylko czasowo.
Zachowania Rosji grożą destabilizacją równowagi w Europie. Tym bardziej, że nie jest to kraj demokratyczny i przestrzegający europejskich standardów praw człowieka i wolności słowa. Stąd ostra reakcja Parlamentu Europejskiego: rezolucja z lutego 2013 potępiająca Moskwę.
Prezydent Putin na szczycie Unia − Rosja, 28 stycznia 2014, stwierdził, wprost, że nie wyobraża sobie rosyjskiej pomocy dla Kijowa, jeśli ten podejmie decyzję o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią. Był to ewidentny szantaż.
Szczyt UE - Rosja, zamiast tradycyjnie dwóch dni, trwał półtorej godziny. Trudno się dziwić reakcji Brukseli. Rosji mylą się epoki: musi w końcu zrozumieć, że czasy Imperium minęły.
*tekst „How Russia is destabilising Europe” ukazał się w języku angielskim na pierwszej stronie periodyku „EP Today” na pierwszej stronie
http://eptoday.com/russi…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1213