Potencjał oszustwa wyborczego w POlsce jest ogromny.
W mojej ocenie jest to potencjał regularnie wykorzystywany, zmieniają się jedynie dominujące w kolejnych wyborach metody. W 2007 roku, w wyborach parlamentarnych, w których doszła do władzy PO, numerem przewodnim było w mojej ocenie dorzucanie kart w części lokali wyborczych w takiej skali, że zabrakło ich dla głosujących pod koniec dnia. Pomijam teraz akcję finansowanych przez niemiecki rząd ośrodków, która znana jest pod hasłem „zmień kraj, idź na wybory” (i „zabierz babci dowód”), choć też uważam ją za ewidentne złamanie prawa; dziś chcę zwrócić Państwa uwagę jedynie na sam dramatycznie mętny i sprzyjający manipulacji system organizacji i ustalania wyniku wyborów.
A zatem 2007 r. i wybory parlamentarne to dorzucanie kart: Pamiętają Państwo przedłużające się do nocy wybory, wielogodzinne opóźnienie ogłoszenia wyniku (bo i przecież jeszcze go było) z powodu konieczności dowiezienia kart do niektórych komisji obwodowych (że niby taka wysoka frekwencja!)? Telewizyjne relacje dowodziły, że nie przestrzegano przy tym obowiązku zapieczętowania urn a przy odrobinie zdecydowania można było śmiało sobie z nimi poczynać. Z kolei w wyborach prezydenckich w roku 2010 zastosowano podobną metodę dorzucania teraz już całych plików oryginalnych kart przez „zaprzyjaźnionych” członków w zaufanych komisjach z nieznaną dotąd opcją wycofania list głosujących w pierwszej turze (karty zapewniono w wystarczającej ilości). W tym przypadku nie można już miłosiernie domniemywać braku udziału osób odpowiedzialnych za wybory na najwyższym, centralnym szczeblu administracji, ponieważ w dwa tygodnie po Smoleńsku(!) PKW wydała akt prawny (http://pkw.gov.pl/g2/i/19/90/86/199086/Zalacznik.pdf, część IV - Ponowne Głosowanie), nakazujący ukrycie listy z pierwszej tury przed głosującymi w II turze. Inaczej wyszłoby na jaw, że w pierwszej masowo złożono podpisy za niegłosujących wyborców (kiedy głosujący tylko w drugiej turze – w tych wyborach dość częsty wariant – odkryłby „swój” podpis w kolumnie I tury).
Były też na przykład w mazowieckiem wybory samorządowe, w których mnóstwo oddanych głosów było nieważnych, ponieważ złożono na nich dwa znaki X. Ciekawe czy oba tym samym długopisem? Tak czy owak, nadspodziewanie dobry wynik uzyskał PSL.
Największy potencjał manipulacji tkwi jednak w informatyce wyborczej.
W 2011 roku, w wyborach parlamentarnych, mieliśmy przedsmak możliwości KBW (Krajowego Biura Wyborczego), które liczy głosy jako organ wykonawczy PKW. Wykres głosów oddawanych w czasie wskazuje wyraźnie na zjawiska niespotykane w wyborach; rzetelnie przeprowadzona analiza statystyczna głosowania okazuje się tu równie zdradliwa, jak analiza ruskiej „krzywej Gaussa” z ostatnich wyborów prezydenckich w Rosji.
Można przy tym przewidywać, że to dopiero początek, skoro bywa u szefa KBW (swoją drogą, jak te skróty się nic nie zmieniają...) Władimir Czurow, czarodziej wyborczy przysłany z Moskwy. Zresztą, skąd niby miałby być przysłany, skoro to u nich nasz informatyczny system wyborczy trzyma swoje (swoje…?) serwery. Gdyby nie moje powtarzające się uwagi na temat sprostytuowania POlskich tajnych służb, to teraz musiałbym zapytać, czy ktoś się w nich kiedyś interesował, jak wygląda (i co ciekawsze, jak wyglądała – na przykład dowiedziałbym się o teściów) stuktura właścicielska wspomnianych w artykule niezależnej firm IT, GTS i ATM; a tak, to nawet nie zapytam.
Specjaliści od wyborów z POlski sami też udawali się też po fachowe porady do Rosji. Takiej ostoi demokracji PO prostu.
Aktualny stan bezpieczeństwa wyborów
W 2012 roku ekspercki zespół ś.p. profesora Jerzego Urbanowicza sporządził Raport pt. „Państwowa Komisja Wyborcza uzależniona od rosyjskich serwerów”, którego wypowiedź powinna zmieść skład personalny tego organu ( i paru innych) z powierzchni ziemii: „sfałszowanie ostatnich wyborów było możliwe i stosunkowo proste.” Lecz nie stało się NIC i sytuacja pozostaje do dziś niezmieniona. Polecam wszystkim uważną lekturę linkowanego Raportu, bo w roku 2014 zachowuje on aktualność!
Wybory w Polsce odbywają się w ok. 26.000 lokalach obwodowych komisji wyborczych. W nich oddawane i liczone są głosy na kartach wyborczych; to pierwszy etap wymagający kontroli prawidłowości, czyli np. obecności mężów zaufania, ale także po prostu szerokiego udziału w komisjach obywateli z różnych środowisk. Sedno najpoważniejszemu problemu zaczyna się jednak w momencie przekazywania wyników w górę, aż po szczebel centralny: Jądro ciemności to system informatyczny dodający wyniki z 26.000 komisji obwodowych. Wszelka kontrola kończy się z chwilą wprowadzenia 26.000 obwodowych wyników do komputera, a dalej już rządzi samowładnie KBW.
Nikt nie sprawdził dotąd, czy informatyka wyborcza, pozostająca w ręku organu wykonawczego czyli rzeczonego KBW zawsze dochodzi do 4, gdy dodaje 2 do 2. Wspomniany Raport pt. „Państwowa Komisja Wyborcza uzależniona od rosyjskich serwerów” zespołu ś.p. profesora J. Urbanowicza stwierdza, że jej algorytmu i bezpieczeństwa nie poddano zewnętrznej kontroli. Taki system nie sposób więc nazwać wiarygodnym i bezpiecznym.
Jeśli to nie jest sprawa do NATYCHMIASTOWEJ pilnej weryfikacji przez Najwyższą Izbę Kontroli, to nie wiem, do czego NIK miałby jeszcze zasadniczo służyć? Wszak w sytuacji, w której nie zasługiwałby na troskę tak podstawowy poziom przestrzegania prawa, państwo nie miałoby zapewnionego na nim oparcia, a więc – fundamentalnej legitymacji. Czy to stąd ta niechęć do kontroli? Bo stwierdzenie niewiarygodności, a być może nierzetelności zdelegitymizuje „wyłonione” władze?
Jak może nie bić w tej sytuacji na alarm opozycja?!
Powtórzę: System liczenia głosów tworzy możliwość wyliczenia ich według życzenia władzy. Nawet w rękach świętych byłoby to niebezpieczne narzędzie. TA władza z TYM narzędziem daje gwarancję POliczenia głosów PO myśli faktycznych mocodawców tej grupy. Skoro jest potencjał oszustwa, to jest oszustwo.
NIE MUSI TAK BYĆ. ALE NIE MA JUŻ CZASU NA ZWLEKANIE Z DZIAŁANIAMI.
o dziwo jednak, nie ma TORNADA wokół tej sprawy.
PO szkoli ludzi z KBW Rosji i sprawa kończy się na artykułach w niezależnej.
Czy ten NIK nie zabiera się za tak podstawowe sprawy z zasady?
Czy Prawo i Sprawiedliwość pretenduje do rządzenia naprawdę czy tylko się zgrywa?
Bo bez niezawodnego liczenia głosów możemy sobie wybory darować i PO prostu uznać mandaty za dziedziczne albo rozdawać je drogą losowania z książki telefonicznej.
No... prawie retorycznie, bo jednak w obecnych warunkach KBW może wyliczyć 99% poparcia dla PO i 103% dla rezydenta Komorowskiego.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Od momentu ustalenia wyniku w komisji obwodowej wpada on do czarnej dziury. Okazuje się, że poza spreparowaną informatyką jest jeszcze ogniwo wklepywania jakichś numerków na piechotę na poziomie komisji okręgowych - to już zupełna kompromitacja.
Opozycji kompromitacja. Czyli Prawa i Sprawiedliwości, bo przecież to już cała opozycja i na nią (tylko na nią) spada obowiązek pilnowania wszystkiego. Nikt chyba przecież nie uważa za opozycyjnego wiceprzewodniczego Platformy Obywatelskiej, Palikota?
Dziękuję za link do informacji z ww. wyjaśnieniem.
To jakiś surrealizm.
Czy trzeba tu zrobić jakiś Majdan z kimś zupełnie nowym? Bardzo bym nie chciał być rozczarowany kolejnym zaniedbaniem Prawa i Sprawiedliwości w sprawie uczciwego liczenia głosów. Tym razem musiałbym uznać kompromitację za dyskwalifikację... a w sumie kolejna przegrana oznaczałaby dyskwalifikację nas wszystkich i Polski. Tym bardziej: Trzeba JUŻ wyczyścić to bagno!
Pozdrawiam
To groteska na miarę innych czasów, że software i hardware KBW nie został zweryfikowany w przejrzystej procedurze przez zewnętrznych kontrolerów.
Pozdrawiam
Problem na poziomie komisji obwodowych istnieje i można go rozwiązać przy pomocy około 50.000 osób (nie mniej, bo lokal wymaga nieprzerwanej obserwacji).
Lecz ta kontrola nic nie da, jeśli nie zapewni się następnie
1) kontroli prawidłowości przekazywania wyników do podsumowania aż po szczebel krajowy;
2) kontroli prawidłowości sumowania danych na poziomie oprogramowania i sprzętu PKW - a w istocie niepoddanej żadnej kontroli KBW.
Nie chodzi wszak o wykazanie oszustwa, lecz o ustalenie rzeczywistego wyniku głosowania!
Pański pomysł, by sumować dane w dublującej system państwowy strukturze obywatelskiej jest przeciwskuteczny, a co najmniej spowodowałby opóźnienie w postaci jeszcze jednych oszukanych wyborów, na co Polski nie stać.
Rozumiem, że miałoby to służyć po prostu przekonaniu Pana osobiście? Dopiero w kolejnym kroku byłby Pan skłonny podjąć działania służące naprawie sytuacji?
Lecz diagnoza już jest postawiona, proszę się zapoznać z faktami, nie możemy czekać z działaniami na zaradzenie Pańskiemu brakowi wiedzy, zwłaszcza że właśnie wykazał Pan opór w zapoznawaniu się z niezbyt długą notką.
Trzeba działać ZANIM zostaną zmanipulowane wyniki kolejnych wyborów. NIE MA CZASU DO STRACENIA.
trzeba zweryfikować "informatykę wyborczą". Nie wolno zmarnować tego zaangażowania przez milczące zaakceptowanie systemu informatycznego, w którym 2+2 raz daje 3, a raz 7, w zależności od tego, na którą partię głosy się liczy.
Polecam jeszcze raz link do raportu profesora Urbanowicza w notce.
Może tylko jedno: sfalszowanie wyborów jest nie tylko możliwe, lecz również relatywne łatwe. Skoro tak, to moim zdaniem - zdaniem prostego człowieka, znającego aż nadto dobrze to towarzycho - wybory SĄ fałszowane.
Jak widać, nie jestem w tym stanowisku odosobniony.
Być może powinienem zapisać na Pańską korzyść tę Pańską niewarę, że mogą istnieć na tym świecie ludzie tak źli, by oszukiwać w wyborach.
Udowodnienie manipulacji w sensie procesowym jest bez postulowanej przeze mnie całościowej kontroli po prostu niemożliwe. Ale to zadaniem organów państwa jes zapewnienie wiarygodności wyników i w razie wątpliwości - a właśnie SĄ wątpliwości - nie wystarczy zapewnienie "dajemy słowo, że jesteśmy uczciwi".
Kontrola musi być przeprowadzona przez podmiot zewnętrzny, niezależny od osób i podmiotów, na które pada w tej sytuacji cień podejrzenia o łamanie prawa. Przesłanki, że do niego dochodzi, są moim skromnym zdaniem przytłaczające.
Nie można zdublować struktury wyborczej PKW. Jest to 1) niewykonalne ze względu na konieczne nakłady, o których już wspominałem oraz 2) niecelowe, ponieważ w sensie procesowym i tak bez mocy dowodowej.
Pańska wiara, że cokolwiek "wysadzi w powietrze obecny system polityczny", jest równie naiwna, jak wiara, że ludzi niedobrych nie ma.
I ci ludzie są, i nie takie rzeczy są w stanie znieść merdia ITI RP i ich zjadacze.
Trzeba po prostu zapewnić neutralność i rzetelność systemu: PRZED SZKODĄ. Skoro przecież oszustwa nie ma, to i powodu, by odmawiać weryfikacji "informatyki wyborczej" również nie ma, prawda?
I od razu można zmienić praktykę wprowadzania danych do systemu, ściągając je na bezpośredni poziom komisji obwodowej.