Było tajemnicą Poliszynela, że Przemysław Wipler wcześniej czy później odejdzie z Prawa i Sprawiedliwości, ale gdy to nastąpiło podniosła się fala komentarzy, w większości Wiplerowi nieprzychylnych (ale też mało napastliwych). Poseł Wipler miał bowiem – i słusznie - opinię liberała-paputczika, który stowarzyszył się z PiS-em, lecz nie w pełni się z nim utożsamiał. Z pewnością wielu sympatyków partii Prawo i Sprawiedliwość wykazuje większy z nią związek niż ten członek.
Poseł Wipler najwyraźniej chce powtórzyć manewr Janusza Palikota. Z trudem przechodzi mi przez gardło, ale jednak przyznać muszę, że wystąpienie Palikota z PO, oddanie mandatu, założenie własnej partii politycznej i sukces wyborczy tej partii – to wielki i trudny do skopiowania wyczyn. Przecież już w tamtych czasach mówiło się, że scena polityczna jest zabetonowana i znalezienie miejsca na nowy podmiot graniczy z cudem. Palikot tego dokonał. Umiejętnie zagospodarował sfrustrowany lewicowy elektorat, pozbierał szumowiny nastrojów antyklerykalnych, proaborcyjnych, progejowskich, antysolidarnościowych, wykorzystał słabość skostniałego SLD – i stworzył lewacki ruch swego imienia. Ludzie po raz kolejny dali się nabrać na „coś nowego” i pokazali szpetną zbiorową twarz, której dziś w części pewnie się wstydzą.
Mówiło się wtedy, a niektórzy nadal tak twierdzą, że akcja Palikota skoordynowana była z Donaldem Tuskiem, dla którego Palikot stał się wygodnym buforem na lewej flance PO. To pogląd bardzo uprawniony. Bowiem chociaż sam Palikot pozwala sobie od czasu do czasu na złośliwości i krytykę Tuska, nigdy w ważnych dla Platformy sprawach i głosowaniach nie zdobył się na polityczną samodzielność. Ruch Palikota jest opozycją koncesjonowaną przez partię władzy.
Niektórzy komentatorzy odejścia Wiplera wskazują na ten sam mechanizm. Ma to być ruch uzgodniony z prezesem Kaczyńskim. Chodzi o wykreowanie sojusznika dla PiS w centrum polskiej sceny politycznej i na bazie dotychczasowego elektoratu PO. Nie wiem ile w tym prawdy, ale sam Wipler mówi o ogromnej przestrzeni do zagospodarowania, jaką stanowią rozczarowani zwolennicy partii miłości. Obiecywano im liberalną politykę, która wyzwoli ich inicjatywę, pozwoli bogacić się i rozwijać w kraju, a tymczasem bogacą się członkowie rodzin oraz znajomi królika, a normalny obywatel musi często ratować się ucieczką za granicę.
Podobnie widzą polską rzeczywistość także inni analitycy. Europoseł Adam Bielan:
"Z Platformą nie tak dawno identyfikowało się ponad 40 proc. społeczeństwa. Jednakże nieudolne rządy partii kierowanej przez Donalda Tuska doprowadziły do tego, że dziś ma ona ponownie mniejsze poparcie od PiS. A przecież przewaga formacji Jarosława Kaczyńskiego będzie się jeszcze prawdopodobnie zwiększała. Utrata zaufania przez Platformę to czynnik stały. To nie konflikty wewnętrzne są powodem spadku notowań dla ugrupowania Tuska. Konflikty w PO są właśnie następstwem traconej przez formację popularności. Kluczem do zwycięstwa prawicy, na skalę pozwalającą zdobyć samodzielną większość w Sejmie, będzie przekonanie do siebie rozczarowanych wyborców Platformy. W ciągu ostatnich miesięcy PiS udało się odrobić straty z ostatnich lat i odzyskać poparcie z 2007 r., kiedy zdobyło 32 proc. Najbliższe miesiące pokażą, czy PiS wykona kolejny krok i skutecznie zawalczy o byłych wyborców PO."
Bielan dodaje, że "w obecnych realiach odniesienie sukcesu przez jakąkolwiek nową inicjatywę polityczną nie będzie łatwe", choć "postępujący w zawrotnym tempie upadek PO może to wkrótce zmienić".
I jeszcze głos Zdzisława Krasnodębskiego:
„Być może czeka nas pat powyborczy – gdy PiS wprawdzie wygra wybory, ale bez możliwości przeprowadzenia zmian systemowych i pociągnięcia winnych tragedii smoleńskiej do odpowiedzialności. Jednak coraz bardziej prawdopodobne staje się – także z uwagi na ogólną sytuację w Europie – złamanie się całego systemu, całkowity kolaps. Bo, jak wiemy, rozczarowana miłość często przeradza się w nienawiść. Wszystkie skumulowane negatywne emocje, dotąd umiejętnie kierowane w stronę opozycji, uderzą w Tuska i rządzących. Po sześciu, siedmiu latach rządów rachunek zostanie wystawiony. I bardzo zaboli on Donalda Tuska.”
Wygląda więc na to, że poseł Wipler (byłby bardziej wiarygodny, gdyby zdał mandat) obsadził się w roli czarnego politycznego konia, który ma szansę jedynie przy „postępującym zawrotnym upadku PO”. Jest przy tym przezorny i nie stara się zdobyć poklasku gawiedzi atakując Jarosława Kaczyńskiego za popełnione i niedopełnione grzechy. Mówi otwarcie, że PiS to największa siła opozycyjna i główny kandydat do przejęcia władzy. On zaś chce być skromnym koalicjantem. Sprytne.
Być może uda się tym razem to, co już dwukrotnie spaliło na panewce: powołanie małej partii centrowej o charakterze liberalnym. Gdy Platforma zdecyduje się na sojusz koalicyjny z SLD – szanse takiego rozwiązania gwałtownie wzrosną. W przeciwnym razie inicjatywa Willera będzie kapiszonem.
Obserwując te manewry prawicowy wyborca utwierdza się w przekonaniu jak wielką wartością dla Polski jest dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość. Jest to wspólne dobro, któremu powinniśmy solidarnie dać wsparcie. I dajemy. Wystarczy przeczytać komentarze po ostatnim wystąpieniu posła Ziobro deklarującego zwątpienie w jedność prawicy. Internauci Ziobrę miażdżą, a komentarz: Szmabo jakie zrobil w PIS nigdy nie zostanie mu wybaczone. "PRAWICA" z niego żadna. NAJŻADNIEJSZA! – należy do łagodniejszych. Ludzie mają dość ataków na PiS - bez względu na to z jakiego te ataki są kierunku. Ze zdecydowanym odporem spotyka się np. publicystyka Stanisława Michalkiewicza, autora chętnie wbijającego szpilki w Jarosława Kaczyńskiego.
Wsparciem dla Prawa i Sprawiedliwości będzie też przyjazna rezerwa wobec odradzającego się ruchu narodowego. Ale to już temat na inny tekst.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2838
troskliwcom roznej masci mowimy stop....przynajmniej do wyborow niech nie smedza.
Tylko szeroko rozumiany Obóż Patriotyczny w którym jest kilka
nurtów politycznych na czele z PiS i Jarosławem Kaczyńskim jest
w stanie stwożyć siłę która obali "nierząd Tuska".