Grube kreski, czyli jak się nas odgradza od przeszłości. Bardziej jednak : jak się tę przeszłość chce zniwelować, rozmydlić. To taka odmiana chińskiej „rewolucji kulturalnej” w wydaniu europejskim .
Bardzi medialni uparcie głoszą : „Przeszłości nie ma, jest teraźniejszość a głównie przyszłość. Przyszłość, przyszłość, przyszłość to najpiękniejsze słowo świata… Nie należy się więc oglądać za siebie, bo po co ? „ Trzeba z żywymi naprzód iść…”
Itd., itp…, które wciska się , wręcz wbija w głowy przede wszystkim młodzieży. Tak działo się za prl-u i tak dzieje się dzisiaj.
A bierze się to stąd, że marzeniem „inżynierów dusz” jest człowiek bez korzeni, bez powiązań, najogólniej mówiąc - bez przeszłości.
Jak taki człowiek wygląda można się naocznie przekonać, nie wyjeżdżając wcale z kraju, bo wystarczy wybrać się w odwiedziny do blokowisk powstałych przy niegdysiejszych „wielkich inwestycjach”.
Zasiedlający je ludzie to przede wszystkim przybysze z pobliskich wsi , których przygnała tu bieda.
Ludzie ci nie identyfikują się właściwie z żadną kulturą, ani miejską, której do końca nie rozumieją, ani wiejską, którą zdecydowanie odrzucili. Odcięci od pępowiny są zawieszeni w całkowitej próżni i miotani przez mody i trendy. Niczego nie potrafią się uchwycić, bo jednego się obawiają ,a drugiego wstydzą…Nic ich też nie spaja w społeczeństwo. Są zatomizowani w prawdziwie sartrowskim, egzystencjalnym zbiorowisku „konsumentów”.
Patrząc z boku widzi się tu prawdziwe pobojowisko idei, kultury , człowieczeństwa. Jedynym co jeszcze łączy tę nijaką zbieraninę w pozorną całość, jest religia. A właściwie, jak się wydaje - resztki religii. Ta resztka jest swoistą nicią Ariadny wiążącą ich z tym co przeszłe , a stałe, trwałe, niezmienne. Tą trwałością i niezmiennością , za którą człowiek wyjątkowo mocno tęskni, mając ją wręcz wpisaną w genotyp.
Bo nie sposób na dłuższą metę żyć w relatywnym świecie, tymczasowych i często byle jakich idei, w którym wszystko płynie ku nieokreślonemu celowi. Gdzie niby wszystko wolno, ale gdzie niczym nie sposób się zachwycić, bo wszystko jest powierzchowne i w gruncie rzeczy wewnętrznie puste. W konsekwencji czego życie jednostki staje się tragiczne.
Właściwie sprowadza się ono do przeżuwania rzeczywistości , czy jak kto woli jej konsumowania.
Paradoksalnie, zabierając człowiekowi przeszłość, zabiera się mu i przyszłość, i poniekąd teraźniejszość. Chodzi tu i o stopień wrażliwości, i o wartość przeżywanych zdarzeń.
Nie mając odniesień i nie widząc ciągu kontynuacji konsument rzeczywistości staje się rodzajem krowy wypasanej na pastwisku współczesnej cywilizacji.
I trzeba sobie tu zdać sprawę z tego, że o nic , dosłownie o nic ( sic! ) innego tu nie chodzi jak tylko o to wypasanie. O powszechny totalny „full wypas”. Bo nawet nie tyle pastwisko się liczy, czyli w tym wypadku Europa, a może nawet Świat, co dobro właścicieli pożeranej trawy. Ono jest najważniejsze we współczesności, o wiele bardziej niż kiedykolwiek dotąd.
Wypasany , uwiązany na bezpiecznym łańcuchu poprawności , jest niegroźny ani dla pastuchów, ani tym bardziej dla właścicieli pastwiska, szczególnie jeśli nie ma świadomości swojej historii. Nie może bowiem korzystać z dziedzictwa, które pozostawili mu przodkowie.
Dodajmy : którzy ciężko zapracowali całym swoim życiem , na dobro właśnie tego „konsumenta - użytkownika”, który dziś nie chce z ich trudu korzystać, który ten trud odrzuca przez swą ignorancję, albo , co gorsze, przez pogardę.
"A po co mi lustracja, Smoleńsk, Polska, a co mnie to wszystko obchodzi ? Tylko przyjemność się teraz liczy i kasa. A wy babko się nie wtrącajcie , bo co było dobre kiedyś, to dziś jest g. warte!" Takie i podobne „mądrości” można nie raz usłyszeć.
Naturalnie wszystko przemija, ale tak naprawdę zmienia jedynie swój kształt, a nie istotę. Są wartości uniwersalne, których nie można odrzucić, bo przestaje się wówczas być człowiekiem a staje się bezrozumnym oszalałym zwierzęciem. Chociaż : nie obrażajmy zwierząt, bo one w rzeczy samej nie wiedzą co robią…
Jeśli podepczemy dorobek przeszłych pokoleń - podepczemy jednocześnie siebie i skażemy na podłą mizerię . Na bagno barbarzyństwa, z którego z wielkim mozołem wyleźliśmy na brzeg cywilizacji wiele wieków temu i które staraliśmy się cierpliwie zasypywać przez kolejne wieki.
„Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie”… a no będą, z tym, że nie o rzeczpospolite już tu nawet chodzi , a o ważniejsze od nich - człowieczeństwo. Larum grają ! Dlatego nie stójmy z założonymi rękami, nie czekajmy , aż ktoś coś, kiedyś… weźmy się za rzeczywistą ‘pracę u podstaw’ w swoim najbliższym otoczeniu. Teraz, natychmiast. Zmieniajmy to, na co mamy jeszcze wpływ, przede wszystkim w sobie samych. Przestańmy się bać i wstydzić siebie.
Zacznijmy - może od wywieszenia dziś flagi ?
................................
www.sziler.pl
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2163
jak to będzie po wojnie?
Wspomnienia z przyszłości
Raport zawiera zapis zdarzeń i działań dotyczących nadzorowanego obiektu, sporządzany automatycznie, zgodnie z dyrektywą Hauptoffis, przez peceta osobistego PC wszczepionego jako czip standartowy w kresomózgowie nadzorujące większość czynności fizycznych i umysłowych.
Reklama firmy
Firma cybrqury poleca usługi w indywidualnym nadzorowaniu obiektów zarówno homo jak i animal.
Opcja FEMINA z dodatkowymi czujnikami (bezprzewodowymi) w okolicach mięśni Kegla daje wszechstronny obraz psychiki nadzorowanego obiektu.
Opcja PUELLAEINTERPEDES dla koneserów zainteresowanych fazą przejściową nadzorowanego obiektu.koniec reklamy
IP obiektu
Nadzorowany obiekt uznany jako układ względnie odosobniony oznaczony identyfikatorem IP usiłował dociec, co oznaczają znaki <.pl> w jego IP? Wiedział, że są różne IP, na przykład <.de> oznacza „demokrata czyli rozwojowy”, IP <.en> dotyczy jak wiadomo Engel (anielice), IP <.eu> oznacza obiekty żeńskie; ale <.pl>? Po wielokrotnym guglowaniu, oraz po przedarciu się przez zapory sieciowe, okazało się, że fragment IP <.pl> dotyczy czasów sprzed Trzeciej Światowej i oznaczał kiedyś grupę plemienną (stąd litery ), zamieszkującą niegdyś w Ojrolandzie obszar etniczny położony między River Wajksel, a River Warthe. Zastanowiły go określenia river (rzeka), okazało się, że w zamierzchłych czasach było to coś w rodzaju kanału, którym płynęła woda. Jeszcze przed Piątą Światową Ekohauptamt spowodował likwidację wszystkich rzek, ze względu na marnotrawstwo wody, która faktycznie była skażona przez zdezelowane przestarzałe elektrownie atomowe.
Zastanowiło go, że było 2x river, a więc ma coś wspólnego z Mezopotamią? Jednocześnie napotkał starożytny tekst z okresu po Drugiej Światowej pod tytułem „Babilon River”?
Od tego wszystkiego rozbolała go głowa, a na monitorze ukazał się komunikat: „system przeciążony, wyłącz zbędne opcje.” Jednocześnie admin przekierował go na myślenie pozytywne, asertywne. Zrozumiał, że jest tak samo ważny, jak inni, że reprezentuje własne interesy z uwzględnieniem interesów drugiej osoby.