Kto był w Zoo, czy duży, czy też mały, ten wie, że jest tam wiele osobliwości. Co prawda ogrody zoologiczne nie wystawiają zbyt dobrego świadectwa ludzkości, jednak skoro były i są, to można się do nich odnieść. Tym bardziej, że w historii ludzkości w klatkach lądowali również ludzie. W niewoli, by więzić niewygodnych i niesfornych, a i czasem, by radować gawiedź. Mamy tam strefę strachu, gdzie najdziksze zwierzęta szczerzą kły. Są też gady i płazy, wielkie słonie, ptactwo wszelakie, pocieszne hiposy i wiele innych zwierząt z całego świata. W rolach edukacyjnych i ku przetrwaniu ginących gatunków. Jest też miejsce, które szczególnie przyciąga uwagę zwiedzających. To „Małpiarnia”. Przeważnie z częścią zewnętrzną i tą wewnętrzną, gdzie małpy mogą się schronić przed deszczem, czy też zimą.Zwykle gromadzą się tam tłumy, gdyż małpy wdzięczne są i potrafią dostarczyć wiele uciechy. Nie wolno, co prawda karmić w Zoo zwierząt, ale małpy szczególnie warto nagradzać za sztuczki, figle i pospolite małpowanie. Jako, że zwierzęta podobnie, jak ludzie, są łasuchami, to za banana lub cukierka, można otrzymać zwrot inwestycji w postaci grymasów i wygibasów. O ile dawniej nie można się było dziwić ludziom, to teraz, przy dużej ilości programów przyrodniczych musi być inna przyczyna gromadzenia się przed Małpiarnią. A może ciągle ta sama. Bo nie o wiedzę przecież chodzi.
Małpy są różne, truizm oczywiście, jednak to bardzo ważne. Jedne są jakby bliżej nas, inne znacznie się różnią. Choć momentami nie wiadomo, czy małpa bardziej się uczłowiecza, czy też z człowieka małpa wychodzi. Bo gdy od nas można więcej wymagać, to małpie się trudno dziwić, że zachowuje się, jak małpa po prostu. Wygłupia się, naśladuje, skacze i kołysze na gałęziach. Że tak chętnie wyciąga rękę po frukta i gotowa za nie wykonywać mniej lub bardziej wyuczone sztuczki, a nawet przyoblekać się w skórę i zachowania człowieka.
Czego tam się przed Małpiarnią nie słyszy. Że taka podobna do wujka Kazka, że taka malutka i zupełnie, jak niemowlę. Jakie oczy ma ludzkie i gesty, że przytula się do matki i w tyłek od ojca dostaje. Zupełnie jak u ludzi. Małpy są wdzięczne, ale honor swój też mają i nie zawsze lubią, by się z nich śmiać. Są pewne granice nieprzekraczalne, nie tylko fizyczne. Pamiętają dobro, ale i też krzywdę i ból. Mają swoje gromady, przywódców i rodziny. Bardzo rzadko atakują bez powodu i takoż samo nie rzadko oddają się za rzeczy niepotrzebne. Bywają indywidualistami, jednak nie bez świadomości nadrzędności wspólnoty. Mechanizmy eliminacji i braku tolerancji dla zachowań szkodliwych społeczności są silne. Jak i prosta i naturalna gama uczuć i zachowań.
Służą sobie nawzajem, lecz potrafią też sobie szkodzić. Bliższe to jednak walce o byt i przetrwanie niźli rozdętej konsumpcji i takiemuż ego. I gdy widzom wydaje się, że stoją na wyższej pozycji, to małpy, nawet w Zoo potrafią zachować w sobie resztki „małpieństwa”. Przeciwnie niż my. Nawet uwięzione w klatce ku uciesze gawiedzi nie zdradzają się nawzajem w taki stopniu, jak potrafią to ludzie. Którzy nie dość, że sami pchają się do klatek, to jeszcze udają, że klatka jest na zewnątrz. Nie brakuje jednak chętnych do Małpiarni.
Nie dość, że proporcje gawiedzi i małp zostały zaburzone, że coraz więcej mamy „artystów” w tym cyrku, to jeszcze na domiar złego, zaczyna brakować tych, co żywią i bronią. Kiedyś oprócz takich podstaw, jak edukacja, ochrona zdrowia i bezpieczeństwa, była najliczniejsza grupa zawodów, które tworzyły i produkowały konkretne dobra. O ile niematerialne są bardzo ważne, to trudno żywić ducha przy skręcie kiszek z głodu. Teraz mamy siłę roboczą zamorską i za morzami, a u nas królują nie tylko małpy, ale i wszelakiej maści akwizytorzy rzeczy niepotrzebnych. Nierzadko po licencjacie lub nawet magisterce. Tylko, czy do obsługi i tak ogłupiałego klienta nie wystarczyłoby zwykłe szkolenie a la Amway ? A do ogłupiania ludzi stare kadry.
Otóż nie, trzeba iść z postępem i grać tak, jak prowadzi uwertura głównych rozgrywających. Bo jeszcze resztki rozumu i ducha telepią się w neoniewolnikach. Jeszcze za wcześnie na ostatnie rozdanie. Potrzeba coraz więcej małp, by pozostałych po obróbce ogłupić.
Naturalna piramida stoi na czubku odwrócona rękami nieznanych sprawców i chwieje się skrajnie. Nie wywraca się jeszcze, bo ludzkie małpy nie bacząc na przygniecenie śmiertelne podpierają ją nawet tylko za skórki z bananów. Rojąc sobie, że to lepsze niż owoce własnej pracy. Jadający pod stołem z psami, linoskoczkowie i kuglarze utytłani w błocie jarmarków wspinają się na stoły, nie widząc, że to cienkie i zwodnicze liany. Oddają swoje umiejętności pospołu z duszą na służbę bynajmniej nie dla bliźnich i dobra wspólnego. Kupczą sobą, a i bliskimi. Gdy głód zbędnych potrzeb się wzmaga nie gardzą zdradą i zaprzaństwem. Oddając już nie tylko siebie, ale i siostry i braci na zatracenie.
Pod płaszczykiem wiedzy, wykształcenia, historii spisanej na styropianie, nierzadko SB-ecką ręką, karcą nas i pouczają. Wyszydzają podając recepty szkodliwe. Aplikując nam swoją skażoną krew. Gardzą przystrojeni w najnowsze metody bolszewii. Zrobią wszystko, by utrzymać swój status gnidy, ze całym tego pozornym dobrodziejstwem. Wszakże nie mają stałych etatów, tylko swoiste umowy śmieciowe. W każdej chwili ktoś może przebić ich trud i zaangażowanie. Chętnych nie brakuje. Nazwisk i postaci, mniej lub bardziej znanych.
Bycie człowiekiem zobowiązuje, człowieczeństwo to nie przynależność do gatunku, cielesność, czy też inne cechy fizyczne. To coś nieuchwytnego, jak dusza. Jednak zapisanego na kartach historii czynami i postawami ludzi. Bynajmniej nie zawsze racjonalnymi według świeckiego dekalogu. I bardziej szanuję i lubię Pawiana, jego naturalną czerwoną dupę i jak się drapie po jajach, niż nasze małpy gotowe na pokaz i za dutki marne zrobić z siebie żałosne widowisko. Wystawić na sprzedaż wszystko, a nawet o wiele więcej.
Obnażyć się na oczach milionów zasłaniając się szklanym ekranem. Bez konsekwencji. Jakoś nie widzę ich bez bezpiecznych klatek. Dla urodzonego lub z wyboru niewolnika zawsze klatka będzie bezpieczna. Bo można pluć bezkarnie na wolnych ludzi, by nadzorca wrzucił coś do michy. Jednym podstawy egzystencji, a innym używane, znoszone, ale zawsze Haute Couture. Pocelebrycić i bywać na eventach, popić i pojeść za darmo, wynieść garść darmochy i dostać kolejna porcję na spłacenie następnej raty. Zaciągniętego na nasz koszt kredytu. Rozwinąć skrzydła wątłej kariery i odchować potomstwo swoje. By kadry nowe rosły, a władza żyła dostatniej.
Jedno smuci niebywale, do pięt prawdziwym małpom nie dorastają. Są tak czytelni, jak maczuga neandertalczyka, aż do bólu. I co z tego, jak gapie zachwycają się ich awansem. Oczekując zwolnienia miejsca w kolejce do klatki złoconej tombakiem.
Wśród gawiedzi przed klatką nie brakowało pijaczków, ci chcieli zawsze popisać się poczuciem humoru i fantazją. By małpie coś podrzucić i by się ku uciesze zakrztusiła. Czekali też z utęsknieniem na ekscesy seksualne. To dopiero była radocha, gdy matki niewinnym dzieciątkom oczy zasłaniały, a i tak było widać, co się dzieje, dzięki żywemu komentarzowi wstawionych w innej sprawie. I może innej trzeźwości nam trzeba, braku skrupułów, gdy miast zabawy, to z Małpiarni uczone, doświadczone i zaiście artystyczne głosy dochodzą.
Zoo już nie takie, jak dawniej atrakcyjne. Mamy je na wyciągnięcie pilota. Objaśnione przez przewodnika w ramach abonamentu. Rzadziej do niego chodzimy, jeżeli już, to z innego powodu. Przyszło do nas i otacza nas z każdej strony, włazi przez wszystkie dziury w głowie. Nie pytając się o zgodę. Gdy jednak przyjrzymy się uważnie, to kolejka nie zmalała. Przeniosła się tylko na tyły Małpiarni. Bynajmniej nie stoją w niej chętni do oglądania małp w zimie. Tam mamy zacne grono predystynujących do wygodnego miejsca w najnowszej wersji Małpiarni. Która rozrosła się do granic wytrzymałości prawdziwej istoty rzeczy. Gdzie trwają mentalne bachanalia. Nawet gdy układ trawienny nie przyswaja, warto jednak na zaś dostać banana za ani ludzką, ani też małpią robotę.
Tam nie ma szefa, nie siedzi w klatce. Ani też dyrekcja Zoo nie kieruje. Tam samograj, moderatorzy podmieniają się rolami z nowym narybkiem. Zza kulis, w słuchawkach słychać głosy instruujące małpy, jak mają nas zabawiać. Jak mają objaśnić świat i doprowadzić do wrzenia w stadzie uwięzionych w pułapce propagandy i manipulacji. By zatłuc resztkę normalności w ataku sterowanej wścieklizny. A potem zdechnąć. By ustąpić miejsca dla przodowników kolejki. I tak dalej.
Przestańmy karmić te małpy, bo to my je karmimy, a za nasze pieniądze je hodują. Ktoś kiedyś mówił o kordonie sanitarnym, a to za mało. Trzeba wykluczenia, nie bójmy się skazać na banicję tych, co dalej wekslują zbrodnie i ich sprawców. Wypuśćmy te małpy z Zoo. A wtedy, na wolności ni godziny nie przeżyją. I nie będzie już zaplecza dla Wielkich Genetyków.
Materiał coraz bardziej lichy nie obroni się tam gdzie my mamy Ziemię pod stopami, a Boga i Ojczyznę w Sercu. Rozpychają się łokciami z obawy, że się na Nową Arkę nie załapią. Topielcy z natury. My nie musimy małpować, oni tak.
Im brakuje tego, co my mamy.
Mamy swoje…
Za ten Małpi Gest
i Polskę rozmienioną na drobne...
Kula w łeb ! A teraz innej beczki
Znowu ktoś mnie podgląda,
Lekko skrobie do drzwi.
Strasznym okiem cyklopa,
Radzi, gromi i drwi!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Meble już połamałem,
Nowy ład zrobić chcę.
Tynk ze ścian już zdrapałem,
Zamurować czas drzwi!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Wielkie dzieło skończyłem,
But do wyjścia mnie pcha.
Prężę się i napinam,
Lecz mur stoi jak stał.
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam robić!
Mój jest ten kawałek podłogi,
Nie mówcie mi więc, co mam mówić!