Nie wiem, co ich skłoniło do takiego ekshibicjonizmu. Wiadomo, że większości PiS nie ma, więc można było nie ujawniać rzeczywistej szerokości koalicji.
Można było nie rozwiewać złudzeń tych, którzy tzw. „Solidarną Polskę” uważają za partię opozycyjną. Albo pozostawić margines wątpliwości wyborcom SLD.
RP takiej możliwości nie miał, bo tu platformizm jest oczywisty – wystarczy posłuchać miłościwie nam panującego premiera i ludzi Palikota, żeby wiedzieć, że to ten sam szczep, ta sama wspólnota pierwotna.
Są tacy, którzy konstruktywne wotum nieufności uważają za błąd taktyczny PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Przeraża ich rechot hordy medialnych barbarzyńców, uważają za bezsensowne angażowanie się w projekt, który nie ma szans realizacji. Rzeczywiście, już dziś można przewidzieć rozkład głosów . Już dziś można stwierdzić z niemal stuprocentową pewnością, że Profesor Gliński nie stworzy nowego rządu. Myślę, że i on, i Premier Kaczyński doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Chwała Profesorowi Glińskiemu, bo nie tylko udało mu się udało mu się przedstawić kompletny program dobrego rządzenia Polską. Jest jeszcze jeden efekt jego misji – równie ważny.
Dziś na Sali Sejmowej ujawnili się wszyscy koalicjanci Platformy Obywatelskiej.
Wartością dodaną tego zbiorowego politycznego bunga - bunga była telewizyjna transmisja debaty. Miliony widzów mogły się przekonać, kto jest kim.
Prezes Piechociński na oczach całej Polski pogrzebał wszelkie nadzieje na „nową twarz” PSL. Spod warstwy wyborczego makijażu wylazł krwiście czerwony arbuz, niewyraźnie bełkoczący czyjeś pseudo – intelektualne wypociny. Wspólnota interesów więcej znaczy dla PSL niż dobro rzekomo przez nich reprezentowanej polskiej wsi. Fakt do rozważenia dla ewentualnego elektoratu.
Leszek Miller mógł cofnąć swoją partię znad krawędzi i w interesie najbiedniejszych, których ponoć jest obrońcą, zagłosować za odwołaniem nienasyconych liberałów. Co sprawiło, że po tylu latach wreszcie ujawnił się jako koalicjant PO? Strach przed IV RP? Zanik instynktu samozachowawczego? Rozkaz?
Ludwik Dorn nie mógł zrobić nic oprócz posłusznego wygłoszenia „stanowiska Solidarnej Polski”. Upadek tego człowieka nie przestaje mnie zadziwiać. Upadek jego kolegów trochę mniej. Jedyne, co mnie zdziwiło, to ostateczne zdemaskowanie się „Solidarnej Polski” jako koalicjanta PO-PSL. Tak marna ilość głosów nie miałaby najmniejszego znaczenia dla przyszłości rządu Tuska. „Solidarna Polska” jako „nieprzejednana opozycja” mogłaby mieć nieocenioną wartość podczas wyborów parlamentarnych. Być może nawet udałoby się wcisnąć Zbigniewa Ziobro do grupy pretendujących do urzędu prezydenta - i poważnie pomieszać szyki Prawu i Sprawiedliwości.
Jeśli zrezygnowano z takiego kamuflażu, to znaczy, że Tusk naprawdę się boi – i zabezpiecza się ze wszystkich stron, nie bacząc na koszta. To znaczy że obowiązuje zasada : „wszystkie ręce na pokład”. Ręce „Solidarnej Polski” również.
Mam pytanie do rozważających głosowanie na tę partyjkę – macie jeszcze jakieś wątpliwości? Jeszcze wierzycie, że „zły Jarosław” jest winien ich odejścia z PiS? Jeszcze się łudzicie, że z tymi ludźmi można budować IV RP?
Wyklarowała nam się sytuacja. W dzisiejszym Sejmie działa pięciopartyjna koalicja (PO-PSL – RP – SLD – Solidarna Polska), i jedna partia opozycyjna – Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego.
Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego rządzący z taką pewnością mówią że „nie ma z kim przegrać”, albo że „PiS jest partią bez zdolności koalicyjnej”.
Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego PiS musi wygrać wybory większością konstytucyjną, jeśli marzy nam się wolna Polska.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3578
pochowają się teraz po norach, a na różnych forach jest ich trochę. Teraz można powiedzieć że oni się niczym nie różnią od PO, no może tylko tym że nie mają władzy. Teraz można śmiało powiedzieć że cała ich "opozycyjność", to jest walka o apanaże, o stanowiska, ale w ramach rządzącej tuskowej sitwy.