Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O Brukselce i pluskwach na kolei

Góral , 12.02.2013
Nie można z góry negować czyjegoś altruizmu. Na pewno  w bogatych krajach jak Niemcy, Dania czy Finlandia wielu ludzi godzi się bezinteresownie pomagać mniej rozwiniętym regionom i krajom europejskim. Także wielu Polaków pozytywnie reaguje i otwiera kieszeń na hasło – dajmy na to – budowy studni w zacofanym kraju Afryki. Ale ten mechanizm funkcjonuje w odniesieniu do niektórych ludzi, a nie w polityce państw i narodów - tu liczą się wyłącznie interesy (USA np. zasilają dolarami wiele krajów licząc na zysk polityczny, a nie bezpośrednio ekonomiczny).

Dlatego śmieszy mnie argumentacja Tuska, jak to dobra (i bogata) Europa bezprecedensowo zgodziła się nam pomagać i pompuje w polską gospodarkę miliony euro, dzieląc się ciężko wypracowanym dorobkiem swoich obywateli. W podtekście tego rozumowania jest, że pewnie ruszyło Europę sumienie, że tak długo była nieczuła na opresję, jak cierpieliśmy od komunizmu. Tymczasem jest wiele aż nadto wyraźnych dowodów na to, że pomoc opłaca się Europie również w sensie dosłownym i bynajmniej nie świadczy się jej li tylko dla oklasków.

Może ktoś powiedzieć: no i co z tego? Jeżeli my też korzystamy, to obie strony są zadowolone jak w każdym dobrym biznesie.  Polsce przybywa dróg i samochodów, skutecznie udaje się nam oskubywać brukselkę (pardon, Brukselkę), więc nie szukajmy dziury w całym. Co z tego, że niemieckie euro wracają do Niemiec? 

A jednak – dziury wcale nie trzeba szukać, my w tę dziurę już wpadliśmy. Najgłębiej chyba w rolnictwie. Okazuje się, ze system dopłat bezpośrednich radykalnie obniżył konkurencyjność polskiego rolnictwa i eksport artykułów rolnych do krajów Europy zachodniej (czyli nasz udział w tamtych rynkach) sukcesywnie maleje od kiedy wstąpiliśmy do Unii. Polskie jabłka i ziemniaki, polskie mleko i kurczaki nie zalewają rynków europejskich. Przeciwnie, stajemy się importerami płodów rolnych. Rolnicy w Holandii i Niemczech mogą spać spokojnie: polski chłop im przestał zagrażać, otrzymuje co swoje i nie musi się wysilać.

Podobny mechanizm występuje w innych obszarach gospodarki, gdzie uzyskane pieniądze skutkują może pojawieniem się nowych samochodów w garażach, ale nie przekładają się na wzrost konkurencyjności. Doskonale opisuje ten mechanizm prof. Krzysztof Rybiński i nie powinienem robić mu konkurencji. Powtórzę więc tylko za nim, że bezlitosne dane statystyczne wskazują na spadek innowacyjności polskiej gospodarki na przestrzeni ostatnich kilku lat. Paradoksalnie zbiega się to z czasem, gdy wiele polskich firm uzyskało dotacje unijne w ramach programu – nomen omen - Innowacyjna gospodarka. Jak to możliwe?

To proste. Innowacyjność programów nagradzanych dotacjami była na pokaz. Biurokraci decydujący o przydziale środków nie byli w stanie ocenić ich wartości (analizowali je wyłącznie od strony formalnej). Drobne formalne uchybienie mogło położyć projekt, nie zaś to, że projekt jest idiotyczny i bez sensu. Dla mniej wprowadzonych w temat dodam od razu: na papierze to te projekty miały sens i poparte były aprobującymi analizami instytucji naukowych (takie analizy kupuje się na pęczki za drobne pieniądze – w ten sposób placówki naukowe (pseudonaukowe) też biorą udział w oskubywaniu Brukselki). Jeden z przykładów: Drukarnia otrzymuje ogromną dotację, rzędu kilkunastu milionów złotych, na unikalny projekt linii produkcji książek dla niewidomych. Cel jest szczytny, technologia „innowacyjna” (powstaje dzięki niej książka pisana alfabetem Braille’a) – tyle że popyt rozminął się drastycznie z podażą. Piękne maszyny drukarskie, sprowadzone z Niemiec, pozostały bez pracy. Producenci maszyn – zadowoleni (sprzedali co trzeba, euro wróciło do Niemiec), właściciele drukarni – zadowoleni (oskubali Brukselkę), efekt gospodarczy – ujemny.

Skoro już jesteśmy przy poligrafii, warto powiedzieć, że była obiektem szczególnie radosnej unijnej twórczości. Należy do branż wybitnie doposażonych dzięki środkom unijnym. W Krakowie, który nie jest małym ośrodkiem przemysłu poligraficznego, potencjał wytwórczy wzrósł na przestrzeni krótkiego czasu wielokrotnie. Na przełomie wieków były w mieście dwie, góra trzy wysłużone linie do oprawy twardej książek – dzięki Unii pojawiło się kilka nowych, wydajniejszych. Podobne z maszynami drukarskimi. Super, powie ktoś, trzeba się cieszyć, od przybytku głowa nie boli. Niestety, popyt na usługi drukarskie pozostał na dawnym poziomie. Drukarze, którzy musieli jednak zainwestować również środki własne (bo 60% to co prawda dotacja, ale 40% należy wyłożyć) dzisiaj walczą o byt na zdemolowanym rynku wyrywając sobie zlecenia często bez jakiegokolwiek zysku, byle przetrwać.

Wspomniane tu już kilkakrotnie „oskubywanie Brukselki” było ulubionym bon motem Waldemara Pawlaka i trzeba powiedzieć – wyjątkowo głupim. Kryje się za tym prymitywne, nacechowane cwaniactwem podejście do unijnych funduszy. Dają – brać, biją – uciekać. Tak rozumował wicepremier rządu PO-PSL i tak rozumowali niemal wszyscy – zarówno biurokraci, jak i tzw. beneficjenci. Nie ważne po co, ważne, żeby dorwać się do kasy, mieć z tego ciasta kawałek dla siebie. Czyż inaczej niż Pawlak podchodzili do unijnych pieniędzy ci faceci od zmów cenowych i cienkiego asfaltu? Nie - te środki były dla nich łupem. W efekcie zaroiło się w kraju od aquaparków, ścieżek turystycznych, muzeów regionalnych, wybrukowanych bez sensu rynków, nie wspominając o okazałych stadionach. Wszystko to generować będzie koszty, coraz trudniejsze do udźwignięcia.
 
Ostatnia wiadomość jest taka, że premier ruszy w Polskę z workiem pieniędzy. Ludzie lubią wszak dostawać fanty. Premier nie jest w ciemię bity, pojedzie swoim „tuskobusem”, bo polską kolej już na początku jego kadencji opanowały pluskwy.
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1963
Góral
Nazwa bloga:
Cytaty na czasie
Zawód:
Broker, redaktor
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 45
Liczba wyświetleń: 234,204
Liczba komentarzy: 230

Ostatnie wpisy blogera

  • Boże, zabierz Tuska do Brukseli
  • Przepowiadam sukces partii Gowina
  • Marian Kowalski – urok politycznego prostactwa

Moje ostatnie komentarze

  • - tylko o co chodzi? Że ten sam peowski ciąg skojarzeń? Doceńmy ilu chłopców z ferajny może zostać za burtą (na czele z Tuskiem).
  • Józef Kuraś "Ogień" to postać, która czeka na wyczerpującą monografię. Dziękując Autorowi za podjęcie bliskiego memu sercu tematu muszę wspomnieć, że zaledwie powierzchownie dotknął istoty…
  • W skrajnych wypadkach kapitał polityczny może być wyłudzony.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Marian Kowalski – urok politycznego prostactwa
  • Dlaczego Polsat pozwala Dorocie Gawryluk mówić o Smoleńsku
  • Profesor Rońda, czyli jak pęka tama

Ostatnio komentowane

  • , - nawet dla instancji wyższej. A. Jedna Makrela wiosny nie czyni. Wszyscy politycy europejscy, pomimo, że nie czytaja współczesnej poezji polskiej, wiedzą, co jest na białych rękawiczkach Tuska i…
  • , Żyję już w tej Polsce sporo lat, przeżyłem rządy KC PZPR. Pamiętam jak wciąż wprowadzano jakieś niby reformy po których to już miało być wspaniale. Niestety zmiany zachodziły, ale na gorsze. Po tzw.…
  • Góral , - tylko o co chodzi? Że ten sam peowski ciąg skojarzeń? Doceńmy ilu chłopców z ferajny może zostać za burtą (na czele z Tuskiem).

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności