Politycy i niezależni dziennikarze wciąż wierzą, że "GW" jest potęgą przed którą lepiej ugiąć kark. Czyniąc to, sami sobie szkodzą. Mentalnie wciąż znajdują się oni w latach 90-tych, gdy pismo to faktycznie dominowało w mediach, a Internet był w powijakach. Od tego czasu jednak sprzedaż dziennika zmalała niemal trzykrotnie, a wartość akcji "Agory" mniej więcej piętnastokrotnie. Rząd dusz sprawuje to pismo tylko w malejącej grupie niektórych "lemingów".
Mimo to jej "wrzutki medialne" wciąż cieszą się powodzeniem wśród rozsądnych skądinąd polityków i dziennikarzy i dzięki temu okazują się skuteczne. Ostatnio mieliśmy dwa przykłady tego zjawiska. Gdy prowokacja ABW z rzekomym "zamachem" Brunona K. okazała się niezbyt udana i wszyscy zaczęli się z niej śmiać, "Gazeta Wyborcza" spróbowała jednak wywołać psychozę zagrożenia przypominając notkę Artura M. Nicponia w której użyto słów "referendum w sprawie zastrzelenia Tuska".
W rzeczywistości chodziło tu o absurdalność referendum w sprawie aborcji. "Nieznani sprawcy" zhakowali przy tym stronę internetowa Nicponia, by czytelnicy nie mogli przekonać się, co naprawdę napisał bloger. Nie dziwi mnie specjalnie, że nabrał się na to sam Tusk, ale zdumiała mnie postawa Jarosława Kaczyńskiego który, opierając się na doniesieniu "GW" natychmiast zawiesił Nicponia w prawach członka PiS. Miałam wrażenie, iż zrobił to bez zastanowienia, nie badając wcale sprawy.
Po kilku dniach "Gazeta Wyborcza", widząc sukces, powtórzyła ten sam numer wyciągając dla odmiany wrześniową wypowiedź Grzegorza Brauna z Klubu Ronina o "rozstrzeliwaniu co dziesiątego dziennikarza". I tu wyrwano to z kontekstu, którym było przeświadczenie Brauna o konieczności surowego karania zdrajców. To posunięcie dziennika było raczej ryzykowne. Braun wygłosił swoje zdanie do kilkudziesięciu osób, a jeszcze kilkaset mogło zapoznać się z nagraniem z Klubu Ronina. "GW" rozpropagowała natomiast ideę "strzelania do dziennikarzy" na całą Polskę. Mogła w ten sposób zainspirować jakiegoś maniaka.
I ta "wrzutka medialna" okazała się skuteczna. Wielu prawicowych dziennikarzy rzuciło się potępiać Brauna /m.in. Wiktor Świetlik/, odciął się od niego też prof. Andrzej Nowak. Dziś natomiast Tomasz Sakiewicz opublikował tekst "Pomocnicy prowokacji" /TUTAJ/ w którym napisał:
"Z dużym przerażeniem wysłuchałem tego, co mówił Grzegorz Braun o potrzebie likwidowania dziennikarzy. Ze zdumieniem obserwuję dziś, że są tacy, którzy tę wypowiedź popierają. Nie chodzi mi o to, że szkodzi to potwornie prawicy, choć szkodzi, lecz o to, że takie poglądy są sprzeczne z chrześcijańskimi i demokratycznymi fundamentami naszego myślenia o państwie i społeczeństwie.". Kończy zaś:
"Scenariusz szybszych zmian będzie możliwy tylko wtedy, gdy zyska akceptację społeczną na masową skalę. Takiej akceptacji nie uzyskamy, wywijając okrwawionym toporem. Faceci w kominiarkach 11 listopada i afera z Brunonem K. miały oddalić nas od poparcia społecznego. Ci, którzy swoimi wypowiedziami do nich się dołączają, stają po stronie prowokacji.Prowokacji, które utrzymują obecne rządy i uzasadniają ich antydemokratyczne działania.".
Dość trafnie odpowiedziały na to dwie blogerki: Ufka i Eska. Cytuję:
"@Tomasz Sakiewicz
??? A to nie na Niezależnej były nagrania z Klubu Ronina? A rysunki w GP? Może tak mniej gwałtowne zwroty, bo może się niektórym w głowie zakręcić
UFKA104332811 | 29.11.2012 11:35
@
Ufka
Popieram!
Albo traktujemy sprawę jak wredny, ale tylko żart - albo serio. Jak serio, to trzeba myśleć wcześniej, a nie poddawać się histerycznej narracji GW i reszty salonowców.
ESKA79022367 | 29.11.2012 12:07
".
Od siebie dodam tylko, że: NIGDY NIE NALEŻY PRZYŁĄCZAĆ SIĘ DO ODGÓRNIE STEROWANYCH NAGONEK !!! "Wrzutki medialne" trzeba ignorować lub bronić zaatakowanych osób, jeśli zachodzi taka potrzeba. Nie ma sensu wzmacnianie oddziaływania "Gazety Wyborczej". Ewentualną krytykę pod adresem osób zaszczuwanych można wyrazić dużo później, gdy medialny wrzask ustanie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3212
"Wszystko to jednak spowodowało różnego rodzaju uciążliwe szykany wobec mojej rodziny, w tym nawet wobec moich dzieci. Tu nie chodzi o mnie, ale to są zbyt duże koszty, których nie zamierzam mojej rodzinie przysparzać.
W związku z powyższym schodzę z radarów, tzn. rezygnuję nie tylko z prowadzenia bloga, ale i wszelkiej działalności publicznej i politycznej.
Prawo i Sprawiedliwość przepraszam za ewentualny kłopot, jaki sprawiłem swoim pisaniem. Przyjaciół pozdrawiam. Wiecie, gdzie mnie szukać.
Cześć!".
No cóż, zamknięcie strony potraktowano jako dowód słabości i zaczęto dalsze naciski. Facet popełnia błąd, bo o tych szykanach powinien był poinformować całą blogosferę. To jedyny sposób uchronienia siebie i rodziny. Bez tego nigdy nie dadzą mu spokoju i będą znęcać się dalej, skoro już raz okazało się to skuteczne. Nie ma co się łudzić. Braun to rozumie i się nie boi.
2. notki Ravena59 o kulisach upadku "URz" /TUTAJ/.