
Julia Pitera "szykuje amunicję do ostatecznej rozprawy z szefem CBA", ma plan, jak go ustrzelić - informował Newsweek jesienią 2007 roku.

/źródło: Newsweek POLSKA/
Przedstawicielka partii rządzącej, jak rozumiem, do Mariusza Kamińskiego strzelała w ramach dożynania watahy. Strzelała ślepakami albo niecelnie, nie wiadomo, dość, że wataha przeżyła, a nawet urosła w siłę i się odgraża.
- To oburzające, to mowa nienawiści - zakrzyknęli ci, którzy do tej pory swoich politycznych oponentów uważali za bydło.
O cóż chodzi, nie rozumiem?
Nie ma na świecie kraju, w którym możliwa byłaby sytuacja, że przedstawiciel obozu rządzącego fotografuje się z bronią, w dodatku wycelowaną w konkretnego człowieka. Podobnie, jak niemożliwa byłaby sytuacja, że przedstawiciel opozycji robi sobie sesję z broną pod tytułem "jak ustrzelić premiera". W obu przypadkach byłby to mega skandal.
Natomiast w żadnym normalnym, demokratycznym kraju nie rozpętałaby się histeria z powodu słów wypowiedzianych na prywatnym spotkaniu przez zwykłego obywatela.
Pozdrawiam