Życie nauczyło mnie, że nie wszystko ma sens, zwłaszcza jeśli komuś bardzo zależy, by tego sensu w ogóle nie było. To proste, nie ma sensu, to tego nie zrozumiesz. Jak czegoś nie rozumiesz, to albo się tego boisz, albo unikasz. Dzięki temu w Polsce mamy to, co mamy, bo nikt nie wie za co najpierw się zabrać, by ten węzeł gordyjski rozsupłać. Ale nie wszystko jest takie złe w tej naszej Polsce i o tym chcę dziś napisać.
Bo oto zbliża się noc z 12 na 13 grudnia. Jest to dla mnie jedna z piękniejszych nocy w roku. Noc, która udowadnia, że nie wszyscy się poddali temu walcowi poprawności, nie wszyscy zaprzedali się rzeczywistości, nie wszyscy, niczym dzikie bydło, tratują i depczą pamięć o przeszłości. Tym bardziej, że tej przeszłości wiele zawdzięczamy, bo w niej wielu oddało swoje życie, byśmy my dziś mogli kontynuować ich dzieło, już w mniej niebezpiecznych warunkach.
Tym bardziej to smutne, gdy panowie, którzy nadal bezczelnie śmią o sobie mówić „byli opozycjoniści z PRL”, dziś bratają się z człowiekiem, który czołgami kazał rozjeżdżać ich kolegów, także opozycjonistów. W tym wszystkim bardzo spodobał mi się senator Rulewski, który choć startował z list PO, to wprost powiedział, co o tym myśli. I to jest ta różnica między Rulewskim a takim np. Lityńskim, która sprawia, że tylko temu pierwszemu należy jeszcze jakiś szacunek.
Noc z 12 na 13 grudnia co roku gromadzi pod domem Jaruzelskiego ludzi, którzy nie zgadzają się z jego ciągłą bezkarnością. Jego zbrodnie nie zostały należycie osądzone i ukarane. To karygodne w państwie prawa, jakim Polska pozornie się wydaje, ale trzeba nam wierzyć, że sprawiedliwość jeszcze nie do końca wdziała buty, że jeszcze nas odwiedzi. Póki co możemy znaleźć sprawiedliwość, ale tylko w słowniku, pod literką „S”. Prawie tuż obok hasła „Stan wojenny”.
Ale w tym roku będzie też inny powód. Ci ludzi będą chcieli się także sprzeciwić temu, by człowieka z krwią na rękach zapraszać do najwyższych gremiów i podnosić do miana autorytetu. Pod domem generała zbierze się znów pokaźna grupka ludzi, jednak ciągle nas tam zbyt mało. Tam powinny się zebrać wielkie tłumy a ziemia pod nogami powinna tam drżeć na tyle mocno, by obudzić w generale strach, jak on aparatem represji budził strach w swoich ofiarach.
Niech generał wie i ma tego świadomość, że mimo iż rządzący zapomnieli, to my pamiętamy i pamiętać będziemy, póki nam wystarczy pamięci a jemu życia. Bo to jesteśmy winni pomordowanym przez Jaruzelskiego. Pamięć. Tylko tyle i aż tyle możemy im dziś oddać.
Ostatnio furorę zrobiło hasło „Hej kto Polak, na Powązki”, zachęcające do udziału w pogrzebie Marii Fieldorf-Czarskiej. Dziś możemy być wierni innemu hasłu: Hej, kto Polak, pod dom Generała”. Tam będzie miejsce każdego Polaka, któremu pamięć o pomordowanych przez Jaruzelskiego nie jest obojętna i dla którego sprawiedliwość to wartość, nie frazes. Bo tam wtedy spotka się Polska, jej piękni reprezentanci, udowadniający, że Polska nadal może być piękna i że może być sprawiedliwa.
Piotr Cybulski
piotrcybulski.eu
Wczoraj pozwoliłem sobie na refleksyjny tekst, opatrzony tytułem, który wielu wydał się co najmniej obrazoburczy. Ten tekst był kolejnym z cyklu „Pytam o Polskę”, bo czasem, gdy tak przyglądam się otaczającej mnie rzeczywistości, to mam ochotę się uszczypnąć, by sprawdzić, czy to dzieje się naprawdę, czy też po prostu śnię.