Wszystkie ręce na pokład?

Zastanawiam się, kiedy to ostatni raz widziałem w TV profesora Brzezińskiego, nie chcę strzelać, ale nie było to jednak zbyt świeże doświadczenie, a już na pewno jego zdanie nie było powtarzane kilkaset razy dziennie. Oczywiście powód jest jeden, udało się skłonić go do określenia Jarosława Kaczyńskiego mianem psychopaty, dla którego nie powinno być miejsca na polskiej scenie politycznej. Taka deklaracja jest zawsze cenna i na pewno wryje nam się w pamięć, we wszystkie możliwe zwoje kory mózgowej, we wszystkie zakątki. Milion gwoździ wbijane codzienne w milion desek, to bardzo stara definicja propagandy, jeszcze Łukaszewicza. Kilkadziesiąt lat, a zawsze działa.

Co ciekawe, do tej pory Jarosław „chodził” za podżegacza wojennego, który prowokuje wielkiego sąsiada, sabotuje wysiłki zmierzające do resetu, pojednania, wysiłki, które warte są poświęcenia dosłownie wszystkiego na ołtarzu tego pojednania, zdaniem profesora Nałęcza.

Teraz zaś magicznym sposobem (myk!) stał się agentem złowrogiego mocarstwa, które nie oddaje wraku, miesza i dzieli polską scenę polityczną. A on z ochotą, albo z nieświadomości spowodowanej chorobą wykonuje te instrukcje.

No, fajnie. Oprócz takiej ciężkiej artylerii, czyli autorytetu zawsze gotowego do otrzepania i wyciągnięcia, którego skrytykować nie sposób, bo natychmiast pojawią się spazmy typu, „no, jakżesz można, sam PROFESOR!”, który jest ekspertem w każdej sprawie, ostatnio także w spektrografii, kryminalistyce, lotnictwie, obóz rządowy ma także swoje działa lżejszego kalibru, o mniejszym zasięgu, ale większej mobilności i szybkostrzelności. Nikt nie przywiązuje większej wagi do tego, co tam powie Palikot, wiadomo. Tym niemniej zawsze można liczyć na to, ze powie on coś, czego nikt inny się nie odważy, że przekroczy granice łajdactwa, którą wcześniej sam osobiście gdzieś tam wyznaczył, czy to oskarżając zmarłego Prezydenta o pijaństwo, Jarosława o zamiar zabicia brata, zapowiadają c mgliście, bo w końcu ostrożność procesowa, jak to będzie fajnie, jak się szefa opozycji zabije i wypatroszy. Cel takich wypowiedzi jest jeden i jest całkowicie jasny i oczywisty. Palikot pojawia się zawsze wtedy, gdy trzeba sprowokować jakaś emocjonalną odpowiedź, na którą następnie ci „prawdziwi” poważni politycy, mogą wystąpić i z zatroskaniem pochylić się nad językiem polskiej polityki. Pojawia się tu pojecie „język naszych oponentów”. Gdy któraś z tych szczekaczek nazwie partię opozycyjną mianem idiotów, ch… jów, kretynów, załganych hipokrytów, Premier Tusk apeluje, by „nie używać języka naszych oponentów”.

To, że właśnie teraz, przed Pochodem Niepodległości Palikot wykonuje ten zgrany, powtarzany wielokrotnie numer, daje do myślenia. Czyżby naprawdę tak im zależało, by podnieść poziom emocji na wyższy poziom? Niestety, tym razem nie mamy jednego pochodu, w którym wszyscy wiedzą, o co chodzi, gdzie i kiedy się spotykają, kto odpowiada za porządek i kto będzie odpowiadał za ewentualne incydenty, jak to było w czasie wielkiego sukcesu pochodu w sprawie telewizji Trwam. Będzie kilka różnych zgromadzeń o różnym zasięgu i intencjach, różnym czasie i miejscu. Każdy, kto będzie chciał cos namieszać, zrobi to bez trudu. I znowu zatroskany Pan Prezydent będzie musiał podjąć inicjatywę ustawodawczą?

P.S. Zachęcam do czytania felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie”, w „Warszawskiej Gazecie” i Freepl.info. Oraz, jak co dzień, tutaj:
http://naszeblogi.pl/blo…
http://niepoprawni.pl/bl…
http://wpolityce.pl/auto…
http://freepl.info/autho…
http://niepoprawneradio…