We Wszechświecie, czyli u Pana Boga za piecem

Owen Jay Gingerich (ur. 1930 r.), amerykański astronom oraz historyk nauki, nie jest zbyt dobrze znany w Polsce, choć mocno z Polską związany. Początkowo zajmował się astrofizyką, potem większą uwagę poświęcił historii astronomii. Prowadził studia nad pracami Keplera i Kopernika. Do badań nad tym ostatnim zdopingował go polski historyk astronomii Jerzy Dobrzycki. 30-letnie studia nad zapiskami i marginaliami umieszczonymi w I i II wydaniu De revolutionibus orbium coelestium zaowocowały książką An annotated census of Copernicus' De Revolutionibus a także popularnonaukowymi szkicami Książka, której nikt nie przeczytał i Kopernik. Gdy Ziemia stała się planetą wydanych także w Polsce.
Lecz Boski Wszechświat jest z całkiem innej parafii; choć nazwisko Kopernika pojawia się tu często, nie ma to bezpośredniego związku z wielkim astronomem, lecz ze stosowaną w kosmologii zasadą kopernikańską, która jest osią filozoficznych rozważań autora. Bo też w tej książce Gingerich jawi się nam raczej jako filozof niż historyk nauki.
Książka jest zapisem trzech wykładów, jakie autor wygłosił w 2005 r. na Uniwersytecie Harvarda w ramach prestiżowej serii Wykładów Beldena Nobla. Poprzedza je przedmowa ks. prof. Michała Hellera a także krótkie wprowadzenie autora, w której poznajemy jego motywację zarówno co do podjęcia refleksji nad relacjami między nauką i wiarą jak też jej wygłoszenia a następnie opublikowania. Gingerich już tutaj, z prostolinijnością i jednoznacznością właściwą ścisłym umysłom, określa swoje stanowisko, zarówno wobec kreacjonizmu (w tym także modnej ostatnio koncepcji Inteligent Design), jak i materializmu, lansowanego choćby w kultowym serialu KosmosCarla Sagana, który bił rekordy telewizyjnej popularności w latach 80. XX w. Być może, niektórych zaskoczy informacja, że Gingerich nie zgadza się z żadną z tych stron. A więc po czyjej jest stronie?
Zanim się dowiemy, kilka słów o wykładach.
Pierwszy nosi tytuł „Czy mierność to dobry pomysł”?
Bardzo wbiła mi się w pamięć końcowa scena filmu Amadeusz Formana, gdzie niesiony w lektyce Salieri mianuje się papieżem wszystkich muzycznych miernot. Odruchowo uważamy mierność za coś pejoratywnego. Dlatego poczułem się niemile zaskoczony, gdy Gingerich nazwał zasadę kopernikańską zasadą mierności właśnie. Mniej zorientowanym w kosmologicznych tematach słówko wyjaśnienia: zasada kopernikańska to założenie, że nasze położenie we wszechświecie nie jest w żaden sposób uprzywilejowane. Czyli przeciętne. A mierność to nic innego jak przeciętność. Gingerich ma rację (choć i tłumacz mógł sie lepiej postarać).
Autor prowadzi nas przez historię zastosowań zasady kopernikańskiej – od obalenia przez Kopernika poglądu o wyjątkowości Ziemi po dylematy związane z odkryciem ekspansji Wszechświata. Ale to nie koniec – pokazuje, jak zasada owa wymknęła się z astrofizycznych rubieży, wpływając na poglądy w bio- i antropogenezie (wyjątkowość człowieka czy mnogość cywilizacji w Kosmosie?) i ogólnie w filozofii. Autor wykazuje, że ewolucjonizm jest nie do pogodzenia z zasadą kopernikańską, która z kolei sprzyja teleologii. A końcowa supozycja wygląda tak: „wniosek, że zasada kopernikańska otwiera drzwi przed teleologią mógłby zaniepokoić zarówno ateistów jak i teistów. Osobiście jestem przekonany, że superinteligentny Stwórca istnieje poza Kosmosem i w nim oraz że przyjazność naszego świata (…) jest częścią zamysłu Stwórcy i Jego celem.” Czy więc mierność to dobry pomysł? W odpowiedzi autor powołuje się na przypowieść znanego fizyka J.A. Wheelera, który rzekł, że „być może wszechświat przypomina wielką roślinę, której ostateczny cel sprowadza się do wydania jednego, małego i wyjątkowego kwiatu”. A zatem mierność nie musi być dobrym pomysłem – puentuje Gingerich.
Drugi rozdział zatytułowany „Czy uczonemu wolno wierzyć w zamysł” poświęcony jest refleksjom nad światem rozumianym jako środowisko, w którym przyszło nam żyć. „Nasz wszechświat sprawia wrażenie wyjątkowo przyjaznego domu dla inteligentnego życia” – konkluduje. Aby dojść do tego wniosku, autor przemierza historię Wszechświata niemal od początku, opowiadając, jak kosmiczna inflacja, która zaczęła się zaledwie 10^−34 s. po Wielkim Wybuchu i trwała około 10^−32 s. zdumiewająco dokładnie (do 59 miejsca po przecinku!) dostroiła równowagę między grawitacyjnym hamowaniem a ekspansją energii. Gdyby owo dostrojenie było ciut mniej dokładne, Wszechświat nie mógłby wyglądać jak wygląda. Zatem już wtedy decydowały się nasze losy?
Wędrujemy potem po krainie nukleogenezy, obserwując misterne mechanizmy powstawania pierwiastków. Dowiadujemy się, że gdyby 6 podstawowych stałych fizycznych miało nieznacznie inne wartości, inteligentne życie nie mogłoby we Wszechświecie powstać. Oszołomiony tą prawdą znany kosmolog Fred Hoyle (agnostyk) mówi: „interpretacja tych faktów za pomocą zdrowego rozsądku prowadzi do wniosku, że superintelekt manipulował przy fizyce, chemii i biologii i że w przyrodzie nie występują żadne przypadkowe siły, o których warto by rozmawiać”.
A więc zamysł? „Oznaki zamysłu mogą przekonać do uznania roli boskiej ingerencji w wszechświat, ale nie są dowodem. Nauka pozostaje neutralnym sposobem objaśniania świata (…)” – pisze Gingerich. Zatem tak czy owak pozostaje wiara. I tu deklaracja autora znów jest jednoznaczna: „Wierzę, że Pismo Święte wskazuje drogę do Boga i wierzę również, że Księga Natury w swoich wszystkich zadziwiających szczegółach (…) sugeruje istnienie Boga celu i Boga zamysłu. I sądzę, że moja wiara nie czyni ze mnie gorszego uczonego”.
Trzeci wykład to „Pytania bez odpowiedzi”. Autor oprowadza nas tu po świecie takich pytań, które kumulują się w procesie rozwoju cywilizacji (dlaczego istnieje raczej coś niż nic?, czy Wszechświat ma cel?, dlaczego świat jest pojmowalny? etc). Po czym, stwierdzając, że „źródłem tych pytań jest ludzki umysł i tylko w nim można poszukiwać odpowiedzi” pokazuje, wciąż krocząc po ścieżkach historii nauki (głównie przyrodoznawstwa), jak te odpowiedzi były szukane. Znów odwiedzamy Kopernika, Galileusza, Newtona, Kanta, Leibniza, Darwina, Einsteina i wielu innych budowniczych gmachu nauki. W tej wędrówce autor zagląda nawet do raju, gdzie przyłapuje Boga pytającego Ewę „Dlaczego to uczyniłaś”? Czy to także pytanie bez odpowiedzi? Wprost z raju udajemy się wraz z autorem na pustynię White Sands, gdzie dokonano pierwszej eksplozji jądrowej a pytanie „dlaczego to uczyniłaś” wciąż kołacze się nam w głowie. Zaiste, niełatwe są odpowiedzi na pytania bez odpowiedzi…
Gingerich kończy swoje wykłady epilogiem zwieńczonym refleksją: „Dotknąłem zaledwie kilku kwestii związanych z tym, co można powiedzieć o stosunku Boga do tego świata i nas. (…) Zaproponowałem formułę racjonalnej dysputy, ale być może powinienem na zakończenie przywołać słowa B. Pascala z jego Myśli: „Serce ma swoje racje, których rozum nie zna”.
A ja kończę tę recenzję tak, jak ks. prof. Michał Heller zakończył swoją przedmowę: cytatem Petera J. Gomesa, autora przedmowy do wydania angielskiego:
„Słuchając Gingericha, człowieka wiary i nauki, nabiera się przekonania, iż te dwa rodzaje myślenia nie muszą pozostawać w opozycji względem siebie; chyba że jedna ze stron jest zachłanna, zazdrosna lub pogrążona w niewiedzy o drugiej.”
Dodam tylko: a taka postawa jest typowa dla fundamentalizmu – religijnego bądź racjonalistycznego.  

Tytuł książki: BOSKI WSZECHŚWIAT
Autor książki: Gingerich Owen
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 158
Format: 11 x 18
Nr ISBN: 9788323505396
Język oryginału: polski

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika jozef

17-04-2013 [11:37] - jozef | Link:

Drogi tsole wszystkie Twoje artykuły są fascynujące. Jest nad czym rozmyślać. Zamysł Stwórcy widać na każdym kroku jeżeli się chce. Wszechświat zanim powstał musiał być zaprojektowany. Tylko w jakim celu?

Obrazek użytkownika tsole

17-04-2013 [12:32] - tsole | Link:

Drogi Józefie, my nawet nie wiemy jak, a Ty chciałbyś jeszcze wiedzieć "po co?"
Może mieli racje Skaldowie śpiewając, że nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go? :)
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam serdecznie!

Obrazek użytkownika Leszek Witkowski

17-04-2013 [16:36] - Leszek Witkowski | Link:

Dla mnie oczywistym jest, ze wszechswiat zostal zaprojektowany przez wprost niepojecie genialny umysl.
W nim powstal fenomen, czy cud, zycia organizmow - obdarzonych zazwyczaj zdolnoscia odczuwania, a czesto i myslenia !
Ktos stworzyl wszyskie pierwiastki, cala chemie organiczna i nieorganiczna, magnetyzm, przeplyw elektonow, wszystkie prawa fizyki, a chociazby wyjatkowe wlasciwosci wody, ktora rozszerzajac sie na skutek zimna, pozwala zachowac zycie na dnie kazdego zbiornika. Wynalazek wloskowatosci pompuje zyciodajny plyn czasem kilkadziesiat metrow na szczyt najwyzszych drzew. Te powiazania, zaleznosci i genialne rozwiazania, sluzace do utrzymania zycia, wprost oszalamiaja !
Naszym mizernym umyslem staramy sie poznac i nawet poznajemy kolejne cuda Boskiej inzynierii - malenkie fragmenty Wielkiego Stworzenia, lecz jakze bardzo daleko nam jest do szerszego zrozumienia praw i zaleznosci obowiazujacych w tej precyzyjnej i tak skomplikowanej w swojej prostocie konstrukcji.
Powstaja przesmieszne teorie - jak chcby teoria Darwina, usilujace wmawiac nam, ze Bog nie istnieje, a to wszystko powstalo - sobie tak, samo z siebie.
Jest to dowodem ulomnosci i oganiczan ludzkich mozliwosci poznawczych.
Moze przypominac troche usilowania mrowki, chcacej wyjasnic geneze powstania lasu.
Dziekuje Panu za bardzo ciekawe artykuly.

Obrazek użytkownika jozef

17-04-2013 [18:01] - jozef | Link:

Mogę się mylić ale wydaje mnie się, że teoria ewolucji nie wyklucza istnienia Boga. Darwin nie twierdził, że Boga nie ma. Jego badania zostały wykorzystane do stwierdzenia: To nie Bóg, to tak samo z siebie się stało. Czy dobrze pamiętam? Może czegoś nie wiem?

Obrazek użytkownika tsole

17-04-2013 [18:53] - tsole | Link:

Ewolucja jest jedna z przesłanek umacniających wiarę w istnienie Boga, zwłaszcza w wizji jezuity o. Teilharda de Chardin. Pisalem o tym w eseju "Ateizm w świetle antropologicznej empirii" - jest w moich zasobach na Naszych Blogach.
A co do Darwina - nie widział on żadnej sprzeczności pomiędzy byciem jednocześnie żarliwym teistą i ewolucjonistą. W 1879 napisał, że nigdy nie był ateistą w sensie zaprzeczania istnieniu Boga.

Obrazek użytkownika tsole

17-04-2013 [19:05] - tsole | Link:

.. ale wcale nie osłabia ona naszej wiary, lecz ją wzmacnia. Syntetyczne spojrzenie na różnorakie występujące w świe­­cie mechanizmy ewolucyjne pozwala wyłonić prawidłowości. Przecież ewolucja na każdym szczeblu rozwoju jest pro­cesem prowadzącym do powstania wyżej zorganizowanych form ma­terii. Wszechświat nie zmierza zatem bezładnie „byle gdzie”, lecz w kon­kretnym, jednoznacznie określonym kierunku. Potocznie mówilibyśmy tu o celu. Ewoluując, świat wydaje z siebie owoce materii coraz bardziej złożone (zatem doskonałe), coraz mocniej „przesiąka” pierwiast­kiem duchowym.
Natomiast co do Darwina, powstało na ten temat sporo przekłamań, w szczególności "zawłaszczyli go" sobie ateiści. Sam Darwin nigdy nie uważał, ze teoria ewolucji jest sprzeczna z wiarą w Boga. A ja sobie myślę, że Bóg jako wszechmocna istota nie interweniuje w rozwój Wszechświata "co 5 minut", tylko stworzył taki genialny samograj, którego ewolucja jest jednym z kluczowych elementów prowadzących nas w kierunku Boga.
Dziękuje za wizytę i pozdrawiam!