AUSTRALIA – SYBERIĄ WIELKIEJ BRYTANII?...

Zbieram się już od dwóch tygodni, aby wreszcie napisać coś o normalnie funkcjonującym kraju: o Australii... Gdy NORMALNOŚĆ jest w zaniku, trzeba czasami poszukać sobie jakichś punktów odniesienia...
 
Australia traktowana do niedawna jako zapadła dziura gdzieś na końcu świata, obecnie klasyfikowana jest w absolutnej czołówce państw przyjaznych obywatelom. 
 
Moją wiedzę o tym państwie-kontynencie (podobnie jak i zapewne wielu Polaków) ukształtowała książka Alfreda Szklarskiego „Tomek w krainie kangurów” i telewizyjne seriale: „Powrót do Edenu” czy „Ptaki ciernistych krzewów”.
 
Kiedy więc nadarzyła się wreszcie okazja wyjazdu na Antypody (na zaproszenie prezesa Stowarzyszenia „Nasza Polonia” Adama Gajkowskiego z Sydney wzięliśmy z żoną udział w akcji sadzenia katyńskich „Dębów Pamięci” w kilku australijskich centrach polonijnych) -  nawet 30-godzinna podróż Boeing’ami (w tym dwie przesiadki: Frankfurt i Abu Dhabi) nie była w stanie osłabić naszych emocji związanych z poznawaniem NOWEGO...
 
Jak już nadmieniłem na wstępie - o Australii wiedziałem niewiele. Historia jej kolonizacji, sięgająca raptem dwustu lat powoduje to, że nawet stuletnia chałupa jest tam już zabytkiem.
 
Początki Australii nie były zbyt ciekawe. Tak jak Rosja miała swoją Syberię (kojarzoną przez Polaków z masowymi, carsko-stalinowskimi zsyłkami), tak i Anglicy zasiedlali ten kontynent swymi więźniami. Jednak różnica pomiędzy jednymi a drugimi zasadzała się nie tylko w biegunowo krańcowych temperaturach. Władza rosyjsko-radziecka traktowała syberyjskie łagry jako element wyniszczenia i eksterminacji całych narodów (łącznie z własnym).  Monarchia brytyjska parła do pilnego zagospodarowania niegościnnego, wypalonego słońcem australijskiego kontynentu; a że chętnych brakowało, urządzano wręcz „łapanki” na przyszłych mieszkańców kolonii, zsyłając ich na drugi koniec świata pod byle pretekstem.
 
Ponieważ z obu tych miejsc niemożliwością było uciec – przymusowi osadnicy mieli do wyboru: umrzeć lub zbudować tu nowe życie.  I australijskim kolonizatorom udało się to nadzwyczaj dobrze!
 
Co prawda zdarzyła się po drodze bolesna sprawa wybijania całych plemion Aborygenów, których dopiero w połowie lat 60-tych uznano za ludzi i wykreślono z oficjalnej Księgi Flory i Fauny (pełne prawa wyborcze uzyskali dopiero w 1984r.!), ale to jest temat na zupełnie inny artykuł.
 
Również dramatyczne były powojenne losy przybyłych tu polskich emigrantów; tu polecam – jeśli mielibyście taką możliwość – obejrzeć film „Srebrne Miasto”, ukazujący tragedie polskich rodzin, rozdzielonych całymi latami przez bezwzględną politykę Australijczyków wobec Polaków, podrzuconych im jak kukułcze jajo przez Imperium Brytyjskie. Mężczyzn czekała tam ciężka i przymusowa (niczym w kolonii karnej) praca, a  zabójcze  tropiki, choroby, jadowite pająki, węże itp. dziesiątkowały osłabionych ludzi. Samotne kobiety i dzieci latami czekały na powrót ojców i mężów, skoszarowane w rozpalonych australijskim słońcem blaszanych budach (stąd tytuł filmu). Taki właśnie „raj” spotkał tych z polskich kombatantów, którzy nie chcąc wracać do rządzonej przez sowietów Polski wybrali życie na Antypodach...  
 
Obecna Australia jest krajem zupełnie innym. Większość Polaków, których spotykaliśmy na swej drodze wywodziła się z przymusowej emigracji solidarnościowej. Wielu z nich było więźniami politycznymi i na własnych plecach odczuło „ścieżki zdrowia”, fundowane im przez milicję i ZOMO... 
Pod koniec lat 80-tych komunistyczna władza nasiliła nękanie solidarnościowych „ekstremistów” (aresztowania, straszenie, pozbawianie pracy), by na końcu podsunąć im i ich rodzinom bilet w jedną stronę. W ten sposób władza pozbyła się z kraju radykalnych działaczy mogących przeszkadzać w ustaleniach okrągłego stołu... 
 
Na szczęście rządy ówczesnej Australii otoczyły politycznych emigrantów z dalekiej Polski całkiem znośną  opieką (lokum, socjal, kredyty mieszkaniowe, kursy językowe i zawodowe etc.).  Ani w USA, ani w Kanadzie nie spotkałem tylu Polonusów pracujących w swoich wyuczonych zawodach. Ale też ich zaangażowanie w sprawy dalekiej ojczyzny (i emocje z tym związane) są ogromne. Wielu z nich nie mieści się w głowie skala naszego  zapomnienia (i chociażby tolerancji dla TW), jaka ma miejsce w obecnej Polsce.
 
Australia prowadzi politykę wielokulturowości, licząc na napływ przydatnych dla niej emigrantów. Dwudziestomilionowa społeczność nie jest w stanie zagospodarować ogromnych obszarów kontynentu. Na razie zasiedlone są tylko wybrzeża kraju, skupione wokół centrów wielkich miast.
Ale wystarczy, że odkryje się w jakimś pustynnym rejonie  kolejne złoża ropy, gazu, węgla, złota czy czego tam jeszcze (występuje tu prawie cała tablica Mendelejewa) – natychmiast rosną jak grzyby po deszczu kolejne osady, przeradzające się w miasta i w końcu metropolie (np. Perth).
 
Jeśli więc szukacie swego miejsca na ziemi i nie boicie się ciężkiej pracy – Australia przyjmie was z otwartymi ramionami. Warunkiem jest szybka naturalizacja; władze nie tolerują gett mniejszościowych. Nieważne, czy jesteś biały, żółty, czarny czy brązowy – masz najdalej w drugim pokoleniu stopić się ze swoją nową ojczyzną i zostać stuprocentowyum  Australijczykiem...
Aktualnie trwa run na skośnookich obywateli; na ulicach, w centrach handlowych, w restauracjach czułem się czasami jak w Hong-Kongu... Podobno na uczelniach technicznych Azjaci stanowią już ok.  90% studentów...
 
Co do Polonii; zauważyłem, że odwrotnie niż w USA czy Kanadzie dzieci polskich emigrantów nie zawsze mówią w domu po polsku (zwykle rozumiejąc mowę rodziców). Kolejne pokolenie będzie już zupełnie zasymilowane. I tak chyba ustawione jest szkolnictwo i edukacja w tym kraju; właśnie  na totalnej integracji opiera się cały system jego funkcjonowania.
Są oczywiście liczne wyjątki od tej reguły, ale zamieranie działalności i likwidacja wielu Domów Polskich świadczy o konsekwentnej polityce Australii w tym względzie...  
 
Lech Makowiecki
 
P.S. Wiem, że z pewnością idealizuję życie w Australii; wielu Polonusów uskarżało się  na pogarszanie warunków życia, postępującą drożyznę, złe rządy. Jednak znając realia w Polsce (internet i dostępna polska TV ) żaden z moich znajomych (może z jednym wyjątkiem) nie chciałby  wracać do Polski na stałe.  Na antypodach – oprócz dzieci i wnuków – trzyma ich również w miarę bezpieczna i przewidywalna starość.
A lewicujące rządy mogą sobie zmienić już przy następnych wyborach; i tego im najbardziej zazdroszczę...
 
I za „Naszym Dziennikiem” – okazjonalny wierszyk:
 
 
                            AUSTRALIA
 
Wróciłem dziś z Australii (z Antypodów znaczy).
Świat do góry nogami mogłem tam zobaczyć...
 
Już sam ruch lewostronny z lekka mnie zaskoczył...
Słonce w samo południe świeci tu ... z północy!
Każdy Ozzie*  z uśmiechem pomóc ci się stara
(Choć potomkiem jest więźniów, zesłanych za karę)...
Weźmy taki bumerang; rzucisz, a on wraca!
Pełno tu takich dziwów... Więc narrację skracam
Aby przejść do meritum, czyli sedna sprawy...
 
Żartowałem z Australii  (trochę dla zabawy)
Na co moi  rozmówcy, nieco rozeźleni
Ściągnęli mnie z obłoków, przygięli do ziemi
I pokazali szosy... Asfalt, jakich mało...
TIR-y go nie rozjeżdżą! Pomimo upałów...
 
Budują tam solidnie, szybko (sam widziałem!)
Cud-wieżowce, stadiony, i dzielnice całe...
Bez korupcji, przekrętów, „pijarowskich” baśni;
Nie Irlandię, Japonię – lecz Australię właśnie,
Co (choć story ma krótkie) – ceni  czyny zbrojne;
Dumna ze swych żołnierzy, poległych na wojnach
Otwiera im muzea... Wystawia pomniki...
Na chwałę bohaterom! A nie Myszce Miki...
 
Ich rządzący nie widzą wroga w opozycji
Nie „dorzyna się watach”... Nie szczuje policji...
Sąd jest (sic!) niezależny, a urzędnik grzeczny;
Obywatel się czuje w swym kraju bezpiecznie.
Złodziej, cham, albo kłamca z polityki znika...
(U nas w Ti-Vi bryluje taki politykier)...
 
Wolności pozazdrościć możemy im szczerze:
Tu nikt nie zlicza głosów na ruskim serwerze,
Nikt nie pyta się z lękiem: „Co świat o nas powie?”...
Wręcz przeciwnie; imigrant na starcie się dowie,
Że ma się dostosować! Bo się może sparzyć...
Multi-kulti? Yes! ... Ale rządzą gospodarze!...
 
Wróciłem dziś z Australii (z Antypodów znaczy)...
Świat do góry nogami miałem tam zobaczyć...
Lecz teraz mi się zdaje, że z tych światów obu
To nasz na głowie stoi. Nieopodal żłobu...
 
* Ozzie, Ozzy, Aussie – tak w slangu określa się typowego mieszkańca Australii
 
W cyklu – znalezione w sieci:
Przypominam balladę „Patriotyzm” z płyty o tym samym tytule, dedykuję ją wszystkim  moim przyjaciołom z Sydney, Adelaide, Melbourne, Perth, Canberry itd...
 
“Patriotyzm”
http://www.youtube.com/watch?v...

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Stary Wiarus

27-03-2013 [12:06] - Stary Wiarus | Link:

"Aborygenów, których dopiero w połowie lat 60-tych uznano za ludzi i wykreślono z oficjalnej Księgi Flory i Fauny"

Czy panu nie wstyd powtarzać brednie komunistycznej propagandy? Proszę albo podać link do rzekomej "oficjalnej Księgi Flory i Fauny" obejmującej Aborygenów, oraz do rzekomego aktu uznania Aborygenow za ludzi w połowie lat 60-tych, albo przeprosić za dezinformację. Odnoszę wrażenie, że pan ma raczej umiarkowane pojęcie o temacie, pochodzące w zasadzie wyłącznie z "Tomka w krainie kangurów". Nota bene, autor tej książki, p. Artur Szklarski (1912-1992) skazany po wojnie na 8 lat więzienia za publikacje w hitlerowskiej prasie gadzinowej podczas okupacji, a wypuszczony po czterech latach w zamian za współpracę, nigdy w Australii nie był. Radziłbym poszukać lepszych źródeł.

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

27-03-2013 [12:11] - Lech Makowiecki | Link:

Australijczycy strzelali do nich jak do kaczek czy kangurów. Teraz ich niedobitki rozpieszczane są zasiłkami, które przepijają, degenerując się do reszty. Rząd Australii nigdy nie miał optymalnego pomysłu na rozwiązanie problemów Aborygenów. Samo przepraszam nie wystarczy...

Obrazek użytkownika Stary Wiarus

27-03-2013 [12:37] - Stary Wiarus | Link:

Ale ja zadałem panu konkretne pytanie: link do oficjalnej Księgi Flory i Fauny obejmującej Aborygenów poproszę. Badź pozycję bibliograficzną: gdzie, kiedy, przez kogo prowadzona była ta księga i gdzie można ją obecnie znaleźć? Poproszę o źródło. Nie opis, nie felieton, nie odgrzewane zasłyszane zdanie osób trzecich opowiedziane przy piwie i przefiltrowane przez głuchy telefon.

Jeśli pan poda źródło, możemy dalej spokojnie dyskutować o kwestii australijskich Aborygenów. W przeciwnym razie pan po prostu kłamie, więc zdanie pańskie nie ma wagi. 

Obrazek użytkownika Lech Makowiecki

27-03-2013 [15:25] - Lech Makowiecki | Link:

To nie jest praca doktorska tylko blog! Żeby zaspokoić ciekawość proszę samemu przewertować "Tomka w Krainie Kangurów" czy Wikipedię  :))) Nie mam czasu na takie jałowe spory,  gdy materiałów na wybijanie Aborygenów przez Białych akurat w samej Australii jest pod dostatkiem. Tak na poważnie - polecam choćby książkę "Aborygeni Australii" Tatiany Kaminskiej, którą zresztą przeczytałem w Sydney... A moje "niewiele wiem o Australii" bardzo zmieniło się pod wpływem tej wizyty. Prawie półtorej miesiąca intensywnego zwiedzania - od Sydney po Perth, i nie tylko muzea czy zabytki - ale również busz, rejsy po zatoce, i dziesiątki, setki rozmów z ludźmi mądrymi wszelkiego autoramentu - od robotników po profesorów żyjących na Antypodach dłużej od Pana. Zauważył Pan uszczypliwie inżynier-artysta; to prawda, jako inżynier posiadłem pewną logikę myślenia, jako artysta nie zatraciłem swej wrażliwości; na los Aborygenów również. Wystawiłem Australii laurkę, skrytykowałem to, co mnie boli w Polsce. Więc o co Panu chodzi, jeśli chodzi nam o to samo? I bez odbioru, proszę - to nie ma sensu...

Obrazek użytkownika Stary Wiarus

28-03-2013 [03:45] - Stary Wiarus | Link:

Konfabulator,który kłamie dla większego efektu, nie jest wiarygodny, z kim by nie rozmawiał.
 

Obrazek użytkownika Vitek Skonieczny

31-03-2013 [03:59] - Vitek Skonieczny | Link:

"Cytat: "...poltorej miesiaca...." - interesujace (?) Gratuluje znajomosci jezyka polskiego. Moze warto pouczyc sie jeszcze z poltorej roku.

Obrazek użytkownika Vitek Skonieczny

31-03-2013 [03:54] - Vitek Skonieczny | Link:

Nigdy australijczycy nie strzelali do Aborygenow jak do kaczek. To byli angielscy Kolonisci!!!! Kolejne "niedopatrzenie" czy raczej niedouczenie. Zenujace !!!