Po pierwszym wpisie pojawiło się wiele głosów, część pełna nadziei, część pełna złości, część pełna rezygnacji. I właściwie wszystkie łączy jedna rzecz: ludzie nie kwestionują potencjału Polski, kwestionują to, czy ktokolwiek potrafi go wykorzystać.
To jest sedno problemu. Nie brak geopolityki. Nie brak pieniędzy. Nie brak możliwości.
Brak wiary, że państwo może działać dłużej niż jedną kadencję.
Komentarz, który wraca najczęściej: „Potencjał jest, ale nie ma szans, bo w Polsce nikt nie myśli strategicznie”.
I to jest częściowo prawda. W Polsce każda kolejna władza kasuje projekty poprzedników i zaczyna od zera. Robi pokazówki zamiast długofalowych map. Poprawia politykę zamiast zarządzania. W efekcie mamy kraj, który zachowuje się jak osoba, która co trzy miesiące zaczyna nową dietę i za każdym razem kończy tak samo. Nie dlatego, że nie może, ale dlatego, że ciężko cokolwiek zbudować bez konsekwencji i ciągłości.
Drugi komentarz: „Trójmorze nie istnieje”, „to jest fikcja”, „nikt nic nie robi”.
To też częściowo fakt, ale nie ten, który się wydaje. Trójmorze istnieje formalnie, z funduszem, projektami i szczytami. Problem polega na tym, że nikt nie przejął roli lidera. Nikt nie wyznaczył kierunku. Nikt nie narzucił tempa. To nie jest wada idei, to wada braku gospodarza. A Polska mogłaby nim być, tylko musi najpierw uwierzyć, że ma tę rolę do odegrania.
Trzeci komentarz: „Niemcy na to nie pozwolą”, „duzi gracze pilnują, byśmy nie urośli”.
Oczywiście, że duże państwa chronią własne interesy. Tak zawsze było i będzie. Ale to nie jest powód, by nie próbować. To powód, by działać mądrzej. Bo dziś akurat układ sił działa na naszą korzyść. Zmiana tras handlowych po wojnie na Ukrainie. Wzrost znaczenia portów bałtyckich. Konieczność budowania korytarza Północ-Południe. Rola Polski jako państwa frontowego UE i rosnące potrzeby logistyczne Czech, Słowacji, Rumunii, Ukrainy. To nie są „marzenia”. To są fakty. Pytanie, czy je wykorzystamy.
Czwarty komentarz: „Polacy mają to w nosie, nikt się tym nie interesuje”.
A dlaczego mają się interesować? Jeśli media żyją tylko konfliktem, politycy żyją kadencją, a ludzie żyją bieżącymi problemami. Skąd wiec ma się pojawić świadomość strategiczna? Świadomość nie rodzi się sama z siebie. Trzeba ją budować. I właśnie po to są te wpisy.
Najważniejszy wniosek z całej dyskusji: Polska nie ma problemu z możliwościami. Polska ma problem ze „strategiczną samooceną”.
Zbyt wielu ludzi wierzy, że jesteśmy skazani na bycie krajem „drugiej kategorii”. Zbyt wielu ludzi zakłada, że nic się nie da. Zbyt wielu ludzi myśli kategoriami „4 lat” zamiast „20 lat”. Tymczasem historia pokazuje wyraźnie:
polskie projekty, które wychodziły ponad kadencje, zawsze działały:
– wejście do NATO,
– wejście do UE,
– budowa dróg ekspresowych,
– modernizacja armii 2000–2020,
– rozwój portu w Gdańsku.
Wszystko, co miało kontynuację, wyszło. Wszystko, co było wahadłem politycznym, padło.
To nas prowadzi do kluczowego pytania:
„Co w Polsce musi stać się projektem ponadpartyjnym, żebyśmy w ogóle mieli o czym rozmawiać?”
Bo jeśli chcemy być hubem Trójmorza, to musimy zacząć od fundamentu:
- ciągłość inwestycji,
- ochrona projektów infrastrukturalnych przed polityką,
- strategia transportu 2035, która nie znika po wyborach,
- priorytety wyznaczone na 15 lat, nie na 15 miesięcy.
Bez tego nie będzie ani szybkiej kolei, ani portów, ani korytarza Północ–Południe.
Polska nie ma problemu z potencjałem. Polska ma problem z tym, że ciągle zaczyna wszystko od nowa.
I właśnie dlatego warto tę rozmowę kontynuować. Bo jeśli nie my, to kto i jeśli nie teraz, to kiedy?
„Potencjał jest, ale nie ma szans, bo w Polsce nikt nie myśli strategicznie”
Jak nie, jak tak?
"polskie projekty, które wychodziły ponad kadencje, zawsze działały:
– wejście do NATO,
– wejście do UE,
– budowa dróg ekspresowych,
– modernizacja armii 2000–2020,
– rozwój portu w Gdańsku."
Skoro działały, to jest dobrze a nie źle.
Ma Pan rację Panie Marku, że te projekty działały i właśnie o to chodziło. Ja nie twierdzę, że „nic w Polsce nie działa”. Wręcz przeciwnie, te projekty są dowodem, że gdy pojawia się ciągłość ponad kadencjami, to potrafimy osiągnąć bardzo dużo. Problemu nie ma w potencjale ani w umiejętnościach. Problem jest w tym, że takie projekty są w Polsce wyjątkiem, a nie regułą.
NATO, UE, autostrady czy port w Gdańsku to przykłady sukcesów, które się udały właśnie dlatego, że kolejne rządy musiały je kontynuować. Nie były kasowane po wyborach i nie były traktowane jako „projekty jednej partii”.
Napisałem o czymś bardzo prostym. Polska ma realny potencjał i potrafi go wykorzystać, ale tylko wtedy, kiedy nie zaczynamy wszystkiego od zera co 4 lata. To nie krytyka Polski, tylko wskazanie warunku, dzięki któremu możemy iść dalej.
@mjk1....Muszę się z panem zgodzić.,że nie powinno się zmieniać projektów zwłaszcza wymagających dłuższego czasu realizacji. piszę to na podstawie doświadczeń z pracy. Wszelkie szkolenia które przechodziłam wprawdzie nudne ale zakładały ciągłość kontynuacji projektów, a nie odwracania do góry nogami tego co już się zaczęło i wymagało czasu do sprawdzenia korzyści. To się sprawdzało w zakładzie przemysłowym.
@MJK1 To była ironia. Unia nie działa, NATO nie działa, modernizacja armii nie działa.
Drogi są, port jest. Jest jeszcze NBP.
Dlaczego w Polsce ( i w Europie) nikt nie myśli strategicznie?
Odpowiedź brzmi: problem z oceną rzeczywistości.
"większość ludzi nie zauważa już, iż to, co bierze za normalność, jest efektem filozofii, która porzuciła poznawanie bytu i zastąpiła je pytaniem o to, jak skonstruować własną rzeczywistość. Współczesność żyje dziedzictwem Kartezjusza, Hume’a i Kanta, których łączy jedna zasadnicza teza: prawda nie jest tym, co istnieje, lecz tym, co człowiek ustanawia."
https://dorzeczy.pl/opin…
Jesteś typowym Polakiem. My, Polacy, świetnie umiemy krytykować i jesteśmy ekspertami politycznymi i piłkarskimi. Dokładnie wiemy, jak należałoby rozegrać mecz i jak powinno się Polską rządzić. Jednak naszym problemem jest to, że ta nasza wiedza nie jest konstruktywna. Wiemy, co jest źle i jak by było dobrze. Niemniej nie umiemy tego przekuć w praktykę: "jak to zrobić?".
Oprócz tych wszystkich teoretycznych, utopijnych pomysłów, jakie masz, potrzeba jeszcze pomysłu jak to osiągnąć i kto to zrobi. Póki mamy demokrację, to nie ma innego sposobu, by większość całościowych pomysłów na Polskę zrealizować poprzez głosowanie na polityków.
To, że PiS zmarnował 8 lat to oczywiste. To, że dziś Tusk jest jeszcze większym nieudacznikiem to druga oczywistość. Nie ma więc wyjścia i za kimś opowiedzieć się trzeba, ale nie za tymi partaczami. Moim zdaniem jedynym sensownym wyborem jest Konfederacja. Nie dlatego, że ona zrealizuje moje czy Twoje pomysły, lecz dlatego, że realizując wolnorynkowy kapitalizm, wycofując państwo ze zbędnego zarządzania i ograniczając je do niezbędnego minimum, spowoduje, że dostaniesz więcej szans i możliwości na realizacje Twoich pomysłów.
Znajdziesz bogatego biznesmena, którego przekonasz, by to realizował. Sam założysz firmę, która wyemituje idealną walutę i będzie nią zarządzać jak chińscy komuniści. Możesz nawet założyć firmę budowlaną, handlową, transportową etc... i zatrudnić tych genialnych Chińczyków z politbiura. Na wolności będziesz miał na to milion razy większą szansę niż w socjalizmie.
To jest generalna zasada: komuniści, socjaliści, keynesiści, socjaldemokraci i wszelcy inni zamordyści, często nazywający się "państwowcami", by zrealizować swoją ideologię, muszą zdobyć pełnię władzy, muszą przekabacić króla, albo nim zostać. A wolnościowcy nie chcą szczegółowo ludziom życia organizować, uważają, że wolność gospodarcza jest kluczowa, a w niej każdy będzie realizował swoje pomysły. W tym ujęciu wolnościowcy nie są konstruktywni, nie mają szczegółowych planów, tak, jak socjaliści. Jedynym naszym planem jest to, by nie było żadnych centralnych, monopolistycznych planów. A Ty ciągle planujesz centralnie, jakbyś był królem. To utopia.