Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O stanie prawa, fałszywej narracji i odwadze politycznej, której oczekujemy, a której braku nie chcemy nazwać

mjk1, 16.11.2025

   W Polsce wracamy do czasów, w których głośniejsze od paragrafów stają się emocje, a gorsze od politycznych sporów bywają ich skutki dla państwa prawa. Sprawa Zbigniewa Ziobry to przykład modelowy: głośna, gęsta od politycznych napięć, a jednocześnie wyjątkowo klarowna, jeśli spojrzeć tylko i wyłącznie na prawo. I właśnie dlatego ten wpis nie będzie o tym, kto kogo lubi, kto kogo nie znosi, ani o tym, jakiej telewizji ktoś słucha.
To wpis o czymś innym: dlaczego areszt Ziobry, gdyby do niego doszło, byłby jawnym zaprzeczeniem zasad, na których w ogóle opiera się prawo karne.

Areszt to nie kara, a środek wyjątkowy i to dopiero początek zderzeń z rzeczywistością

Kodeks postępowania karnego nie pozostawia pola do interpretacyjnej gimnastyki: areszt można stosować tylko wtedy, gdy istnieją konkretne, poważne, twarde przesłanki.
Nie „bo ktoś jest niewygodny”. Nie „bo ładnie to wygląda w telewizji”. I na pewno nie „bo większość parlamentarna chce pokazać siłę”. Areszt to narzędzie ostateczne. Głos ustawodawcy w tej sprawie jest jasny: areszt nie może zastępować sądu, nie może być karą, i nie wolno go stosować, jeśli istnieją inne, łagodniejsze środki. Czy wobec Ziobry takie przesłanki istnieją? Nie. I to „nie” jest wyjątkowo twarde.

Warunek pierwszy: realne dowody, nie medialny szum

Aby zastosować areszt, prokuratura musi przedstawić mocne dowody, nie hipotezy, nie narracje, nie „zarzuty w przygotowaniu”. W przypadku Ziobry mamy do czynienia z sytuacją odwrotną:

- nie przedstawiono materiału dowodowego, który uzasadniałby izolację,

- nie wykazano, żeby w ogóle istniała konieczność zatrzymania,

- nie podano powodu, dla którego zwykłe przesłuchanie byłoby niemożliwe.

Co więcej: prokuratura nawet nie próbowała wykonać najprostszej czynności – przesłuchania za granicą, co jest procedurą standardową i codzienną w Europie.

To nie wygląda na brak możliwości. To brak woli.

Warunek drugi: obawa matactwa, czyli co?

Areszt stosuje się wtedy, gdy istnieje obawa, że podejrzany będzie: niszczył dowody, wpływał na świadków, ukrywał dokumenty, manipulował śledztwem.

Żaden z tych zarzutów nie został wobec Ziobry potwierdzony. Przeciwnie, deklarował gotowość do przesłuchania, oferował współpracę, wskazywał miejsce pobytu i kontakt z pełnomocnikami.
Osoba chcąca mataczyć nie oferuje śledczym kluczy do drzwi, za którymi mogą ją przesłuchać.

Jeśli prokurator naprawdę chciałby dowiedzieć się prawdy, miałby do dyspozycji: wideoprzesłuchanie, przesłuchanie w konsulacie, Europejski Nakaz Dochodzeniowy.

Nic z tego nie zostało wykorzystane.

To nie jest matactwo Ziobry. To jest bezczynność prokuratury.

Warunek trzeci: obawa ucieczki

Prawo mówi jasno:
„Obawa ucieczki” to rzeczywiste ryzyko, że podejrzany: ukrywa się, zmienia miejsce pobytu bez informacji, nie odbiera korespondencji, staje się niedostępny dla organów państwa.

Ziobro: nie znika, nie zmienia tożsamości, nie ukrywa miejsca pobytu, nie unika kontaktu z państwem, nie chowa się po lasach ani bunkrach.

Co więcej – sam prosi o przesłuchanie. Czyli robi dokładnie to, czego oczekuje od niego prawo.

Ucieka ten, kto chce uniknąć sprawy. Nie ten, kto wyciąga rękę, by ją wyjaśnić.

Warunek czwarty: odmowa składania zeznań

To często powtarzana teza medialna, ale nieprawdziwa.

Ziobro nie odmawia zeznań. Odmówił stawienia się przed komisją, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za nielegalnie powołaną w części swoich działań.

To nie jest „ucieczka przed odpowiedzialnością”. To jest przestrzeganie prawa.
Paradoksalnie, dokładnie tego, czego wymaga się od byłego ministra sprawiedliwości.

Co więcej, gdy zgodnie z postanowieniem sądu miał zostać doprowadzony, poddał się procedurze, a komisja… uciekła.

To już nie jest kwestia interpretacji. To jest fakt.

Areszt nie może być zastępnikiem politycznej zemsty

W demokratycznym państwie prawa areszt nie jest narzędziem: odwetu, pokazówki, zastraszenia, budowania narracji medialnej, ratowania wizerunku komisji lub większości parlamentarnej.

A jednak dziś coraz częściej słyszymy argumenty nie z kodeksu, ale z telewizyjnych komentarzy:

„Trzeba pokazać, że nikt nie jest ponad prawem.” „Trzeba wysłać sygnał.” „Trzeba zrobić porządek.”

Prawo nie zna kategorii „słusznego sygnału”. Zna tylko przepisy. A te, w tej sprawie, są jednoznaczne: nie ma podstaw do aresztu.

Sedno sprawy

Wbrew temu, co próbuje się wmówić opinii publicznej, to nie Ziobro uchyla się od prawa.
To prawo jest naginane wokół niego, niebezpiecznie, emocjonalnie i z pogwałceniem podstawowych zasad.

Areszt bez podstaw to nie jest „sprawiedliwość”. To jest niebezpieczny precedens, który jutro może dotknąć kogokolwiek innego, bo władza zmienia się cyklicznie, a nadużyte narzędzie zostaje w arsenale.

W państwie prawa procedura jest święta, nie polityka.

I dlatego areszt Ziobry byłby sprzeczny z prawem. Nie dlatego, że Ziobro jest „kimś ważnym”, ale dlatego, że takie są przepisy. A jeśli dziś władza zaczyna je omijać w imię „wyższych celów”, to jutro przestaje istnieć granica między sprawiedliwością a zemstą.

Jak buduje się fałszywą narrację o winie, kiedy brakuje dowodów

W normalnym świecie, gdy instytucje państwowe oskarżają obywatela, wszystko powinno zaczynać się i kończyć w sądzie. Fakty, dowody, procedury, konfrontacja ze świadkami. Chłodna matematyka prawa.
Jednak we współczesnej polityce istnieje drugi tor, ten niepisany, gdzie o winie nie przesądza kodeks, lecz opowieść, którą zbuduje się wokół człowieka. Opowieść znacznie prostsza, emocjonalna i, co najważniejsze, odporna na nudne szczegóły prawne.

Mechanizm jest uniwersalny. Sprawdza się wszędzie tam, gdzie dowody są słabe, a potrzeba polityczna silna.

Kiedy brakuje dowodów, pojawia się „opowieść zastępcza”

Prawo mówi jasno: nikt nie jest winny, dopóki w sądzie nie udowodni mu się przestępstwa.
Media i polityka mówią coś zupełnie innego:

„Skoro jest oskarżony, to musi być coś na rzeczy.”

Gdy nie ma dowodów, powstaje narracja podejrzenia. Podejrzenie nie wymaga faktów.
Wystarczy często powtarzać odpowiednie słowa: „nie stawił się” „ukrywa się” „boi się” „typowe zachowanie winnego”

To tworzy klimat, w którym opinia publiczna zaczyna myśleć: „skoro tak mówią wszyscy komentatorzy, to coś musi być na rzeczy.” A to, że nie padł ani jeden twardy dowód, znika pod warstwą emocji.

Odwracanie ciężaru dowodu

W prawie ciężar dowodu spoczywa na oskarżycielu. W narracji medialno-politycznej – na oskarżonym. To fundamentalny trik. Zamiast udowodnić winę, oczekuje się, że podejrzany udowodni niewinność. To niemożliwe, ale psychologicznie bardzo skuteczne.

Jeśli człowiek: przejawia ostrożność, korzysta z prawnych procedur, jest za granicą na leczeniu, nie stawia się w miejscu, którego legalność kwestionuje, narracja nie mówi: „korzysta z możliwości przewidzianych w prawie”, tylko: „boi się i dlatego ucieka”. To odwraca logikę o 180 stopni.

Eskalacja języka – zawsze w jedną stronę

Do narracji o winie używa się słów mocnych, pewnych, definitywnych: „ucieka”, „tchórz”, „winien”, „przeznaczył nielegalnie”, „nadużył władzy”.

W tym słowniku nie ma miejsca na cienie szarości: „prawdopodobnie”, „niezależne opinie”, „spór prawny”, „konflikt interpretacji”.

Bo narracja ma być jak wyrok, zanim wyrok zapadnie.

Pomijanie kluczowego faktu: procedury istnieją, ale nikt nie chce z nich skorzystać

To jeden z najsubtelniejszych elementów budowania fałszywej narracji: nie mówi się o narzędziach, które umożliwiłyby normalne przesłuchanie, tylko o zachowaniu osoby, którą chce się obciążyć.

Jeśli istnieją: przesłuchania online, Europejskie Nakazy Dochodzeniowe, konsulaty, międzynarodowa pomoc prawna to w normalnym świecie instytucje by po nie sięgały.
W świecie narracji, ignorują je, bo wygodniejsze jest zdanie:

„Nie pojawił się. A skoro się nie pojawił, to się boi.”

W rzeczywistości jednak to organy nie chcą przesłuchać, bo zniknęłaby cała konstrukcja „uciekiniera”.

„Pokazowe” działania zamiast realnych czynności

Władza, która nie ma dowodów, często chce mieć obrazki: kamery, pościg medialny, komentarze ekspertów od wszystkiego, hasła o „końcu bezkarności”.

To nie służy postępowaniu karnemu. To służy zastąpieniu go czymś, co wygląda jak wymiar sprawiedliwości, ale nim nie jest. A opinia publiczna, bombardowana emocjami, zaczyna wierzyć bardziej w obraz niż w rzeczywistość.

„Ucieczka” staje się winą samą w sobie

W końcu buduje się kluczowy mit:

Jeśli ktoś nie stoi pod drzwiami prokuratury, to znaczy, że jest winny.

Chociaż prawo przewiduje: przesłuchania w miejscu pobytu, terminy uzgodnione z pełnomocnikiem, zdalne czynności, udział konsulatu, to narracja sprowadza wszystko do jednego zdania:

„Winny, bo nie przyszedł.”

To zupełne odwrócenie logiki prawa. Ale w mediach działa perfekcyjnie.

Wina przestaje zależeć od dowodów, zależy od opowieści

Tak właśnie powstaje fałszywa narracja o winie. Nie w sądzie. Nie w protokołach. Nie w analizie materiału dowodowego. Tylko w: emocjonalnych komentarzach, uproszczonych hasłach, świadomym pomijaniu procedur, kreowaniu obrazu „uciekiniera”, eskalacji języka, ciągłym odwracaniu ciężaru dowodu.

Kiedy te wszystkie elementy działają jednocześnie, powstaje potężna, ale fałszywa opowieść:

„Skoro nie przyszedł – jest winny. Skoro jest winny – nie ma sensu pytać o dowody.”

To jest sedno współczesnej manipulacji.

O odwadze politycznej, której oczekujemy, a której braku nie chcemy nazwać

W życiu publicznym jest jedna nieuchronna prawda, o której politycy zdają się zapominać, dopóki nie jest za późno: każdy, kto walczy o zmianę państwa, musi liczyć się z tym, że kiedyś to państwo zwróci się przeciwko niemu. Niekoniecznie słusznie. Niekoniecznie uczciwie. Ale z pewnością bezwzględnie.

To nie jest odkrycie ostatnich miesięcy. To reguła, która powtarza się od dekad, w różnych krajach, w różnych epokach i ustrojach. Każda reforma władzy rodzi wrogów. A każdy, kto próbuje władzy coś odebrać, musi liczyć się z tym, że władza kiedyś spróbuje odebrać coś jemu.

W tym sensie polityk jest jak żołnierz: nie musi ginąć, ale musi liczyć się z ryzykiem.
Kiedy na sztandary wpisuje „reformę”, „praworządność”, „walkę z układami”, „uzdrowienie państwa”, wówczas od pierwszego dnia żyje na polu minowym. Jeśli chce być bohaterem, musi zakładać, że któregoś dnia przyjdzie za to zapłacić.

Zbigniew Ziobro nie jest wyjątkiem. I tu dochodzimy do niewygodnej, ale uczciwej refleksji.

Oczekiwanie, które sam stworzył

Przez lata budował obraz polityka twardego, bezkompromisowego, idącego pod prąd i gotowego na konflikt z największymi siłami instytucjonalnymi w kraju. Stawiał się w roli człowieka, który nie boi się osądów, nie ucieka od bitew, nie kluczy między paragrafami. To zrodziło oczekiwanie.
Nie nasze. To on sam je stworzył. Oczekiwanie, że kiedy nadejdzie moment próby, stanie tak, jak stawał w retoryce, odważnie, pewnie, frontalnie.

A jednak na razie wybrał drogę ostrożności

Nie jesteśmy w stanie ocenić, czy to dobry wybór, czy zły. Możemy opisywać tylko to, co widać: ostrożność, dystans, korzystanie z procedur, unikanie bezpośredniej konfrontacji, obawa przed procesem, który może być polityczny.

To nie jest tchórzostwo. To jest racjonalność. Ale racjonalność ma jedną wadę: nie inspiruje.

Ludzie nie zapamiętują strategów. Ludzie zapamiętują tych, którzy potrafili zejść z wygodnej drogi i wejść w ogień, choć wiedzieli, że mogą zginąć.

Historia zna oba modele

I tu pojawia się metafora, z którą trudno polemizować, choć trzeba ją traktować ostrożnie, bo czasy inne, zagrożenia inne, a realia nieporównywalne.

Pilecki

To symbol człowieka, który wszedł w najgorsze możliwe miejsce, wiedząc, że może zginąć.
Nie dlatego, że musiał. Dlatego, że uważał, iż tak trzeba.

Rydz-Śmigły

To symbol człowieka, który w momencie próby wybrał ewakuację, kalkulację, czekanie na „lepszy moment”.

Jedna postawa budzi podziw. Druga, wieczne pytania.

I nie chodzi o to, że Ziobro ma być Pileckim. Nie żyjemy w czasach wojny. Nikt nie żąda bohaterstwa w sensie fizycznym. Chodzi o postawę moralną wobec własnej historii.

W tym momencie Ziobro stoi na rozdrożu

Jako polityk, który przez lata mówił o budowaniu sprawiedliwego państwa, stoi dziś przed brutalnym wyborem:

- albo wejść w starcie z aparatem, który, słusznie, próbuje go postawić pod ścianą,
- albo pozostać w defensywie, licząc, że sytuacja polityczna sama się odmieni.

Pierwsze jest heroiczne. Drugie – pragmatyczne. Ale historia nie pamięta pragmatyków.
Historia pamięta tych, którzy w momencie próby nie obliczali ryzyka, tylko stawali twarzą do wiatru. I dlatego pojawia się ta metafora:
„Śmigły już nie ma jak zmienić swojej legendy, ale Ziobro wciąż ma czas, by napisać własną.”

Ostatnia szansa na „powrót do gry”

Jeśli uważa się za polityka, który walczył o sprawiedliwość, nawet jeśli robił to w sposób kontrowersyjny, nawet jeśli popełniał błędy, to dziś ma jedyną okazję, by postawić kropkę nad „i”.

Nie ucieczką. Nie kalkulacją. Nie strategią prawną. Tylko stanięciem przed oskarżycielami i powiedzeniem: „Jestem tu. Sprawdźcie mnie. Ale uczciwie.”

To byłby gest, który natychmiast zmieniłby dynamikę całej sprawy. Gest, który pozwoliłby mu wyjść z roli polityka w defensywie i wejść w rolę człowieka, który broni siebie tak, jak wcześniej bronił swoich reform: frontalnie. Na razie wybrał inaczej. Ale historia jest jeszcze otwarta.

Nie chodzi jednak o to, by politycy byli bohaterami wojennymi. Chodzi o to, by byli bohaterami własnych przekonań. A każdy, kto walczył z systemem, musi być gotowy, że system kiedyś walczyć będzie z nim. Jak wtedy reaguje, to już wybór człowieka, nie polityka.

Zbigniew Ziobro ma jeszcze czas na wybór. A wybory nie polityczne, lecz moralne, to te, które zapisują się w historii.

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 62
sake3

sake2020

16.11.2025 21:42

Blog podzieliłam na dwie częsci. nie ma zastrzeżeń do pierwszej, to bardzo dokładna,świetnie opracowana i trafna ocena stanu prawa w Polsce. Mam natomiast mieszane uczucia co do słów o odwadze politycznej w drugiej części wpisu. W zasadzie pan sobie sam odpowiedział że stan prawa jest powodem ostrożności Ziobry.Tyle że podciąga pan tę ostrożność pod tchórzostwo.Stanąć przed sądem by się oczyścić z zarzutów można tylko w państwie prawama obecna Polska jest państwem gdzie z prawa zrobiono groteskę.Stawanie przed takimi sądami gdzie prawo nie funkcjonuje jest tylko niepotrzebną czynnością bo wiadomo,że te sądy to nie niezawisłe ,sprawiedliwe grono tylko funkcjonariusze do odczytania z góry ustalonego wyroki.To kompromitacja togi którą noszą i łańćucha na szyi. Ten wymiar sprawiedliwości po prostu kompromituje Polskę.Przed kim więc grać rolę bohatera i szeryfa? Przed sądem który nawet nie jest prawdziwym sądem tylko jego atrapą? Jakiż tu może być wyrok przy takim upolitycznieniu prokuratury ,sędziów i adwokatów? Dlaczego Ziobro w tak ciężkim stanie ma być osadzony w areszcie?Oczywiście wiemy,że dlatego by zamknąć mu usta,bo mógłby z pewnością wiele powiedzieć co nie byłoby miłe dla rządzących.Oficjalnie zaś dlatego bo jest hersztem grupy przestępczej o charakterze zbrojnym.To te głupie garnki są ową bronią albo toporku strażackie i armatki wodne?.Być zdanym na takich idiotów jak obecna prawnicza ekipa to nawet uwłacza skazanemu.   .

mjk1
Zawód:
mjk1

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 150
Liczba wyświetleń: 245,795
Liczba komentarzy: 2,553

Ostatnie wpisy blogera

  • Dlaczego Chińczyk jest bogatszy u siebie niż Polak we własnym kraju
  • Plan, który przestraszył Bieruta, a zachwyciłby Denga
  • Metro i marzenia polityków, czyli polski festiwal odklejenia

Moje ostatnie komentarze

  • Jeśli PRL i dzisiejsze Chiny „to samo”, to ja jestem baletnicą z Bolszoja. PRL nie potrafił wyprodukować papieru toaletowego a Chiny dziś produkują pół technologicznego świata, łącznie z tym laptopem…
  • „Kolega podminowany”. Klasyka. Gdy komuś kończą się argumenty, zaczyna analizować samopoczucie rozmówcy.„Wszyscy inni głupi”. Nie, nie „wszyscy inni”, tylko ci, którzy powtarzają slogany z 2005 roku…
  • „Wypisujecie bzdury, nie rozumiejąc co piszecie”. Klasyczne otwarcie Spike: zero argumentów, za to ocena „wysokiego mniemania”. Gdy ktoś nie ma żadnych danych, zawsze zaczyna od psychologizowania…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Wotum zaufania
  • Jakiego Państwa tak naprawdę chcemy?
  • Czy za rządzenie odpowiedzialny jest rząd?

Ostatnio komentowane

  • Roz Sądek, Wg wielu ekonomistów rzeczywiste bogactwo obywateli objawia się ich zamiłowaniem do częstego i dalekiego podróżowania po świecie. Nie od rzeczy jest również ilość wydawanej przez nich za granicą…
  • Grzegorz GPS Świderski, Współczesne Chiny można porównać z Niemcami, które też kiedyś stały się potęgą gospodarczą, a dziś upadają. Tam na początku Erhard zastosował model ordoliberalny: wolnorynkowy kapitalizm, ale ramowo…
  • Grzegorz GPS Świderski, Ja patrzę na to wszystko z punktu widzenia ASE, Ty z keynesowskiego — więc najpierw napiszę, gdzie się zgadzamy, potem wskażę elementy keynesowskie, a na końcu krótka krytyka.W czym pełna zgoda:…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności