Pierwsze emocjonalne reakcje po szczycie Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego (choćby prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i ministra obrony Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej Roberta Wallace’a - jednocześnie jednego z dwóch głównych, na razie, kandydatów na sekretarza generalnego NATO) umilkły. Czas na chłodną analizę.
Szczyt w Wilnie pokazał jedność NATO, choć owa jedność była oparta o relatywnie niski stopień zaangażowania w proces absorpcji Kijowa do Paktu. To jednak było oczywiste przed szczytem w mieście, które przez wieki promieniowało polską kulturą na Wschód, a teraz jest stolicą Litwy. Dużo się mówi o -jednak dalszej - perspektywie przyjęcia Ukrainy do NATO, a mniej o tym, że obiecane dostawy uzbrojenie i amunicji do naszego wschodniego sąsiada po części pozostają na papierze. Wynika to z dwóch powodów. Pierwszy ma charakter polityczny: to brak woli większego angażowania się militarnego w sytuacji, gdy w Rosji nastąpiły poważne turbulencje wewnętrzne, które grożą potencjalnie niekontrolowaną zmianą władzy i zastąpienia Putina - jak głosi szereg ekspertów i analityków po obu stronach Atlantyku – kimś „ gorszym”, a na pewno bardziej nieprzewidywalnym. Drugi wzgląd ma charakter techniczny: chodzi o to, że najzwyczajniej w świecie Zachodowi zaczyna brakować uzbrojenia i amunicji w celu przekazywania jej Ukrainie. Stąd też Amerykanie po części kupują uzbrojenie przekazywane naszemu wschodniemu sąsiadowi w Korei, która stała się źródłem zaopatrzenia w broń nie tylko, jak widać, Polski. Skądinąd nie przeszkadza to Seulowi, dbającemu o własne interesy ekonomiczne, sprzedaży… Rosji różnych specjalistycznych urządzeń do eksploracji Arktyki. Waszyngton krytykowany był za przekazanie Ukrainie amunicji kasetonowej, która jest szczególnie, zdaniem ekspertów, niehumanitarna. Ta decyzja Białego Domu nie wynika jednak z krwiożerczości Jankesów, czy chęci zwiększenia liczby ofiar, także wśród ludności cywilnej po stronie rosyjskiej, tylko z faktu, że akurat ten rodzaj amunicji w przeciwieństwie do innych, USA mają bardzo duże zapasy i mogły się ich spokojnie pozbyć.
Należy się spodziewać dalszej w praktyce wojny pozycyjnej, co oznacza zapewne brak przełomu militarnego po obu stronach. To będzie z konieczności sprzyjało wymuszanym przez Zachód rozmowom pokojowym, które doprowadzą raczej nie do traktatu pokojowego, a tymczasowego – choć może nawet paroletniego – zawieszenia broni. Na traktat pokojowy Ukraina się nie zgodzi, bo w sytuacji, gdy nie odzyska całego swojego terytorium (w tej chwili Rosja okupuje mniej więcej 1/5 Ukrainy), to na pewno nie będą chcieli tych strat terytorialnych formalnie potwierdzać traktatem. Należy spodziewać się rozmów o zawieszeniu broni w przyszłym roku, co będzie współgrało z prezydenckim kalendarzem wyborczym w USA.
*tekst ukazał się na portalu wprost.pl (17.07.2023)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1464
Poszczególne państwa NATO wspierają ukrów w ich walce Dawida z Goliatem, w zależności komu bardziej zależy na pomocy ukrom, niż na przeszkadzaniu w skutecznej obronie ukrów. Ale gdyby ukrowie byli w NATO, to kacapia by szybko wpadła w rączki kitajców, a to na pewno Amerykanom nie na rękę.
Wróżbita Ryszard napisał: Należy się spodziewać dalszej w praktyce wojny pozycyjnej 😉
Na centymetrze rezerwisty liczba dni do końca Putina - 97
Inżynier pola walki 😉
***Henry***
A jak taką sytuację obrazują plany NATO.