Dotyk trawy

 

Początek

To musiał być wielki szok. Moje narodziny. Pewnie dlatego te pierwsze chwile zostały w pamięci zablokowane. Tego chyba nikt nie pamięta.

Przejście z bezpiecznej przystani w nowy wielki, okrutny świat. A było tak przytulnie, spokojnie i... miło. Aż ty nagle dziwne wstrząsy, coś mnie prze w nieznane i coś mnie łapie i trzyma. A przyjazna ciemność nagle wypełnia się przerażającą jasnością. Wiedziałem, że mam oczy? Tak to jest przerażające, że musiałem krzyknąć.
Aż tu nagle czuję, że coś mnie odłącza. To przerażające. Teraz jestem sam.
Czy to nie dlatego nowo narodzone dziecko oddaje się szybko matce? By móc poczuć to ciepło, dotyk, zapach, które dawały spokój i bezpieczeństwo przez dziewięć miesięcy?

Pusta głowa

Gdy byłem u mamy w brzuchu, to już zaczynałem myśleć? A wtedy, czy sądziłem, że jestem tylko jej częścią, a może sobą. Czymś odrębnym w łonie żywicielki. To by znaczyło, że wówczas miałem już tożsamość i myślałem – JA. Lecz bardzo w to wątpię.
Głowa moja była pusta. Żadnych wspomnień? A jakie zmysły? Nie wiedziałem co to znaczy widzieć, patrzyć. To objawia się dopiero w chwili narodzin, choć dzisiaj wiem, że wiele innych ssaków jeszcze długo po narodzinach jest ślepych.
Lecz na pewno czułem komfortowe ciepło. Chociaż pewnie kompletnie tego nie rozumiałem, bo przecież jeszcze nigdy nie doznałem zimna, czy gorąca.
I ten zapach był taki swojski. Kojący.
To zapewne wtedy były moje wszystkie zmysły. Pusta głowa.

Nowy świat

Czy pierwszą samodzielną emocją był strach? Przerażenie, że właśnie dzieje się coś przełomowo dziwnego? Serce mi waliło na alarm do chwili aż ponownie poczułem ciepło i zapach matki. Wtedy się uspokoiłem... i spokojnie zasnąłem.

Gąbka

Jadłem, ssałem i spałem. I brudziłem pieluchy. I się darłem. O rany! Ja mam głos. Do innych dźwięków mogłem dołączyć własny. I co interesujące – jak się dosyć długo i głośno darłem, to pojawiała się mama, albo tata. Dziwne... Ja mogłem sprawić coś?
Niewiele było czasu na inne sprawy. Gwałtownie rosłem i się rozwijałem. Oni mnie mierzyli, ważyli, sprawdzali czy wszystko jest ok. Czasu miałem mało, bo ciągle spałem. Dopiero jak już miałem 4 miesiące spałem tylko 12 godzin. Plus dwie drzemki oczywiście.
Chłonąłem niesamowicie wielkie ilości informacji. Ładowałem pusty mózg. Rozpoznałem i , a jakże, używałem już wszystkie zmysły. Powoli też, jak z tym krzykiem po którym mama przylatuje w te pędy, uzmysłowiłem sobie, że istnieje przyczyna i skutek. A to ci dopiero.
Dodam jeszcze, jak miałem 3 lata, to też spałem 12 godzin. Ciągle ładowałem baterie.

Najstarsze i najpierwsze

Miałem trzy lata. Wtedy jeszcze o tym nie miałem pojęcia, że mam pamięć. Ale tak, pierwsze chwile, które do dzisiaj pamiętam, już nie jako błyski i momenty, tylko trwałe dłuższe epizody, zaczynają się, gdy miałem właśnie trzy lata.
Może byłem hodowany w cieplarni, ale nie sądzę, bo w każdym przyzwoitym domu z rodzicami troszczono się o dzieci i wyrastały w atmosferze miłości i czułości, najsilniejsze, trwałe wspomnienia są radosne i przyjemne.

Więc tak, raz na miesiąc (chyba) odbywało się wielkie pranie. Kuchnia była duża, a w niej sporo miejsca w rogu zajmował, wtedy dla mnie potężny i tajemniczy (bo ognia jeszcze nie rozgryzłem) piec, wyłożony białymi kaflami, jeszcze przedwojenna konstrukcja, opalany węglem i koksem, a służący nie tylko do gotowania i pieczenia potraw, ale także do centralnego ogrzewania. Wtedy nazywano takie rozwiązanie ogrzewaniem etażowym. I wtedy to było nowoczesne. Choć w domu, gdzie wychowywała się moja żona, to była już w piwnicy jedna kotłownia na cały dom. I palacz w tamtym domu był.
Gdy rozpoczynało się to tradycyjne pranie, to na piecu grzał się ogromny kocioł wody. Wtedy dla mnie był na prawdę wielki. Więc nie powiem, czy miało on pojemność 50 litrów, czy może tylko 20. Nieważne – był wielki.
I gdy już pranie było w pełnym toku; pachniało mydłem, panie, które przychodziły do pomocy były czerwone i spocone, mieszały w mniejszych kotłach drewnianymi lagami i sapały. Było przyjemnie i prawie świątecznie. Siedziałem pod stołem, bo nie miałem włazić pod nogi, i obserwowałem.
Aż wreszcie nadchodziła najlepsza chwila. Zestawiano dwa solidne krzesła kuchenne, na tym umieszczano cynową wanienkę, napełniano ją ciepłą wodą i ja na golasa byłem tam posadzony. Co za rozkosz!
Pilnowano by kąpiel nie ostygła dolewając dzbankiem gorącą wodę. Radośnie się taplałem, gdy wokół trwała parna krzątanina. A ja, radosny jak nigdy, siedziałem sobie chyba godzinę, aż wreszcie mama uznała, że dosyć, wyszorowała dokładnie całego, na koniec spłukała mnie ciepłą wodą z dzbanka, owinęła w wielki ręcznik i zanosiła do łóżka. Wtedy nie było czegoś wspanialszego od tego prania i mojej kąpieli w trakcie parnego zgiełku.

Śmierć Stalina dla przedszkolaka

Pamiętam dobrze chwile, gdy zmarł Stalin. Tak! Pamiętam... choć wtedy nie wiedziałem kto to jest. Musiałem to sprawdzić dopiero po paru latach. A wtedy jeszcze nie było Wikipedii, więc trzeba było trochę pogrzebać i się popytać.

Potwór z ZSRR, Józef Stalin, zmarł w marcu 1953. A to oznacza, że w wieku trzech lat chodziłem do przedszkola. I wtedy, tego smętnego dnia marca, nasza pani zebrała wszystkie dzieciaki do kupy; kazała nam stać spokojnie. Byliśmy cicho i ciekawi, bo nasza pani płakała. I wtedy powiedziała nam, że zmarł Józef Stalin, wielki człowiek i że mamy to uczcić stojąc chwilę w milczeniu.
Dlaczego to wyraźnie pamiętam? Nie wiem. Niedługo później dowiedziałem się, co to był za bandzior.

Przyroda, albo natura

To dzisiaj jest dla mnie bardzo przykre, gdy widzę, jak z mojego umiłowania natury, zrobiono oręż do walki ze zwykłym człowiekiem. Że to niby on jest przyczyną wszystkiego złego: wymierania lasów, albo ich wycinania; wysychania rzek i jezior, stepowienia łąk, by w końcu zostały pustyniami i uczynienia z mórz i oceanów wielkiego śmietnika.
Z zażenowaniem muszę się zgodzić tylko, że śmiecimy jak cholera, tylko głównie odpowiadają za to wyłącznie chciwi szubrawcy i cwaniacy. Nie żaden normalny człowiek. Czy to konsumenci wymyślili plastikowe torebki i jednorazowe butelki? Nie, nie – to dzieła chciwości producentów i handlarzy.
Dawniej w tej dziedzinie, każdy normalny człowiek, każda rodzina, po zakupy chodziła z plecioną siatką z konopnego, albo bawełnianego sznurka, a mleko i wszystkie inne napoje kupowało się w szklanych butelkach wielokrotnego użytku.
Pamiętam dokładnie: - puste butelki na mleko wystawiało się wieczorem za próg domu, czy mieszkania, a rano roznosiciel przynosił pełną butelkę, albo butelki mleka i zabierał puste. Wszyscy wszystkim ufali, nikt nie oszukiwał i mało kto kradł.

No ale człowiek, bądź co bądź, bez przesady - najważniejszy element natury, doprowadza lasy, rzeki, pola i morza do dewastacji, by je w końcu kompletnie zniszczyć? To pomysły psychicznie chorych i odurzonych komunistyczną ideologią miliarderów.

Gdy już zacząłem nieco świat rozumieć i pilnie obserwować, pokochałem w nim cztery pory roku. To, że mogą być tylko dwie, jak na dalekiej północy, czy nawet jedna, jak w tropikach, doświadczyłem dziesięciolecia później.
I byłem dumny i cieszyłem się z tego, że jestem człowiekiem czterech pór roku.
Wiosny dającej emocje odrodzenia i ciągłej odnowy i świeżości; lata ciepłych i leniwych dni, wakacji i odpoczynku; jesieni – czasu zbioru plonów, dojrzałych jabłek, śliwek i gruszek, zatykającego w piersiach dech festiwalu kolorów lasów szykujących się do odpoczynku. I wreszcie zimy – z cudami śniegu i lodu, z króciutkimi dniami, strzelaniem ognia w piecach, spokoju, a także radości i uniesienia Bożego Narodzenia, a wkrótce potem Sylwestra i karnawału.

Dotyk trawy

We wielu snach przeżywam te właśnie momenty wielokrotnie. Są to sny niezwykłe, z gatunku tych, w których latamy jak ptaki, biegniemy w tempie siedmiomilowych butów. Rano, gdy się budzimy po nocy z takimi snami, czujemy się wspaniale. To transcendentalne przekraczanie granic ludzkich możliwości daje potężny impuls: - ja – Struś Pędziwiatr; ja – sokół wędrowny.

Lecz jest jeszcze coś, tym razem niezwykle realne, co po obudzeniu również mocno gra na emocjach. Choć nieco inaczej: trochę nostalgicznie, trochę sentymentalnie. Wytłumaczę – odczuwamy upływ czasu i wiemy, że to było piękne i już się nie powtórzy.

Mamy skończoną kolekcję naszych zmysłów. Tę kolekcję różnych czujników, które pozwalają nam oceniać i obserwować świat. Gdy jeszcze byłem w brzuchu, to w pełni potrafiłem używać dwa zmysły w pełnym zakresie: zapach i dotyk. Zapach nie miał wiele do roboty, bo wszystko zawsze pachniało przyjaźnie i uspakajająco – pachniało mamą. Lecz dotyk szybko się rozwijał. Szczególnie gdy zacząłem się wiercić. Pewnie było różnie. Raz coś było gładkie i śliskie. Innym razem stawiało zdecydowany opór. A w jeszcze innym momencie już czułem, że coś, co dotykam jest moje, a coś nie jest moje. To ciekawe... I przyjemne.
Zakładam więc, że to właśnie dotyk jest tym najbardziej pierwotnym zmysłem. Odczuciem, z którym spotykamy się na samym początku. I to czymś takim, co zaczyna rozbudzać moje myślenie. Otóż istnieje różnorodność.

Zmysł dotyku dotyczy całego naszego ciała. Nie wszędzie odczuwamy tak samo. Są na naszym ciele, na naszej skórze obszary, gdzie dotyk czegoś jest mało znaczący. A są też inne obszary, gdzie nawet słabiutki dotyk czegoś powoduje nie tylko silne emocje, lecz także nawet takie reakcje jak dreszcze.
Jak już się urodzimy, to instynktownie do badania zmysłem dotyku zaczniemy używać naszych dłoni. To one pierwsze i najdokładniej zawiadomią nas, czy coś jest szorstkie, a co gładkie; co mokre i co suche; albo co zimne, a co gorące, także co twarde, albo miękkie. I co ciekawe – co jest przyjemne, a co raczej nieprzyjemne w dotyku.
Nasze dłonie, ta część bez włosków, z mapą różnych dziwnych linii, to nasze ważne i precyzyjne narzędzie zmysłu dotyku.
Stopy nasze też są nieowłosione, więc zapewne one również grają dużą rolę w zmyśle dotyku. Lecz one mają dużo innej roboty, gdy już nauczymy się chodzić.
To one zaznajomią nas z grawitacją; powiedzą, czy stoimy na czymś miękkim, czy na czymś twardym i pewnym, Sygnały wysyłane przez stopy pozwalają nam chodzić, utrzymywać równowagę i jak to się mówi – pewnie stanąć na nogach.
Nie zapominamy jednak, że od samego początku powierzchnia naszych malutkich stop była bardzo czuła na dotyk; znacznie bardziej niż dłonie. I często wówczas, mama, czy tata, którego poznałem jako drugiego, delikatnie głaskali mnie właśnie po stopach, a ja się śmiałem i czułem coś mocno i coś dziwnego.

Uwielbiałem, jak byłem mały, spacery z mamą. Często, gdy było lato, ciepło i przyjemnie, szliśmy na łąki, bo mama kochała wszelakie kwiaty, a wtedy na łąkach mogła zbierać ile chciała, tych białych, czerwonych i niebieskich.
Pamiętam, że na początku trawa sięgała mi aż do brzucha, później zaledwie do kolan, by w końcu ledwo zasłaniać buty.
Nie wiem ile wówczas miałem lat. Pewnie gdzieś pomiędzy cztery i siedem, gdy mama powiedziała do mnie, bym zdjął buty i na bosaka zaczął chodzić po trawie.
To był autentyczny szok, czego doznałem po pierwszych paru krokach bosymi stopami po trawie. Nagle otworzył się nieznany pakiet nowych doznań. Przyjemnych doznań. Wydawać by się mogło – to tylko zmysł dotyku, cóż nowego może w tym być? A jednak...
To, co wówczas odczuwałem, było tak świeże i tak niespodziewane, że jeszcze dzisiaj, po tylu latach, wspomnienie tamtego zdarzenia wywołuje echo tamtych emocji. To był jakiś pełniejszy, bardziej naturalny i osobisty kontakt z ziemią. Nie z glebą, tylko planetą. A przez to również z całym kosmosem.
Czujecie? To sobie przypomnijcie uścisk dłoni z drugą, ważną dla ciebie osobą – raz w rękawiczkach, a drugi raz gołymi dłońmi. Jest różnica?
Czy jest w tym pewna intymność? O tym mogłem się przekonywać dopiero wiele lat później.

Ciężkie czasy

Tak, czy inaczej – tamten pierwszy dotyk trawy odgrywa i w moich wspomnieniach i w moich snach ważną rolę. Pozytywną. Oznacza, że zawsze było, a może też zawsze jest coś, co pozwala każdemu przywrócić spokój i równowagę. Nawet w ciężkich czasach.
Tak, jak dzisiaj – w czasach niepewności i niewiedzy, co może stać się jutro. Władzę nad naszym losem starają się przejąć ludzie nieobliczalni. Prawdziwi szaleńcy, którzy chcą wywrócić wszystko do góry nogami.
I aby im się to powiodło, muszą nas wszystkich wyprowadzić z równowagi. Napełnić nas niepewnością, strachem i niepokojem. A my, w stresie i sfrustrowani, otoczeni przez głupotę, perfidię, generalnie przez zło, mamy się załamać i spokojnie dać się poprowadzić na rzeź.
Najlepiej dla nich by było, gdybyśmy my skłóceni, napełnieni wzajemną nienawiścią, sami się powyrzynali. Bo zwycięzców w takiej jatce nie będzie. Wszyscy przegrają.

.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Ijontichy

14-10-2022 [08:07] - Ijontichy | Link:

"Najlepiej dla nich by było, gdybyśmy my skłóceni, napełnieni wzajemną nienawiścią, sami się powyrzynali. Bo zwycięzców w takiej jatce nie będzie. Wszyscy przegrają."--koniec cytatu.
Od paru lat jestem na stałe w Krakowie...mojej ulicy na Grzegórzkach juz nie ma,domu rodzinnego też nie ma.
Mieszkam w nowej dzielnicy,10 pietrowe budynki,beton i trochę trawy...drzewka,które ocalały z rzezi.

I osoby,które z rozpędu ktos nazwał ludźmi...owszem,nie maja ogona,o ile nie leżą w rynsztoku to maja postawę wyprostowaną i kciuk...którym operują na smarfonie.
Chodnik,ulica,rower...gały wlepione w ekran telefonu...wzrok szalony...nie widza nic obok siebie.

W bloku betonowym jest kilka klatek [nazwa adekwatna] i około 30 mieszkań "na klatce"....ci "ludzie" sie nie znaja!! Mijają się jak zwierzęta...patrza ci na buty...nawet nie mrukną.
Mają psy,koty...i na tym sie kończy ludzkość w tych ludziach.

W oczach maja nienawiść,usta zaciśniete w kreskę,kobietony w amoku,agresja i oddech niemytych zębów,faceci łysole,tatuaze na cały ciele i do porozumienia tylko dwa słowa; 
kurwa mać! 
O Ukraińcach nie wspominam...bo po co?
.

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-10-2022 [10:05] - jazgdyni | Link:

@ITichy

Moje pierwsze mieszkanie dostaliśmy w czteropiętrowym bloku (nie z wielkiej płyty) z trzema klatkami schodowymi, a na każdej 10 mieszkań. Czyli w sumie 30 rodzin. Koniec lat 70-tych. Wszyscy się znaliśmy, pomagaliśmy sobie nawzajem, a nawet czasem się bawiliśmy. Można było? Zaczęło się walić po stanie wojennym, jak wychodziło na jaw, jak wiele było TW.
A już po okrągłym stole, to wszystko w stosunkach społecznych się rozpieprzyło. Zaczął się wyścig szczurów. I zawiść.

A to jeszcze było moje pokolenie, które obowiązkowo dobrze wychowywało swoje dzieci.

A Ukraińców w okolicy, to mam raczej fajnych. Wozi mnie czasem Uberem profesor filologii francuskiej. Awanturują się i chleją ponad miarę przybysze z Kaukazu.

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

14-10-2022 [12:08] - wielkopolskizdzichu | Link:

""faceci łysole,tatuaze na cały ciele i do porozumienia tylko dwa słowa;  kurwa mać"
Toż to archetypy Prawdziwych Polaków, Sarmaci XXI wieku, jazgot takich lubi i poważa.

Obrazek użytkownika Jabe

14-10-2022 [15:18] - Jabe | Link:

Sarmatyzm był ideologią elitarną.

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

14-10-2022 [21:24] - wielkopolskizdzichu | Link:

Która rozkwitła gdy przeciętny  szlachcic stał się przydupasem magnata i nic mu nie pozostało jak dorabiać legendę do swego herbu.

Obrazek użytkownika Edeldreda z Ely

14-10-2022 [08:11] - Edeldreda z Ely | Link:

Poeta sny, o których Pan mówi opisał tak:

Radosny mój bieg po ciemnych parkach jesienią, 
Kiedy na ścieżkach igliwie albo szelest liści, 
I polany pod dębami pustoszeją, 
Gasną sine oka telewizji. 

Takiej lekkości kroków nigdy nie miałem, 
Chyba dawno, w moje poranki ośmioletniego. 
Uniesiony nad ziemią, napojony światłem, 
Nie ustaję w napowietrznym biegu. 

Nieżyczliwie mnie wita przebudzona jawa. 
W dzień o lasce powoli pelznę, astmatyczny. 

Ale noc mnie na długie podróże wyprawia
I tam, jak na początku, świat nowy i śliczny. 

Czesław Miłosz

Pozdrawiam. 

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-10-2022 [10:09] - jazgdyni | Link:

@Edeldreda z Ely

Witam

Przychodzi u każdego w życiu taki moment, że zaczyna rozmyślać o swych snach, przywoływać wspomnienia i odczuwać przemijanie. To chyba powszechne?
Tylko nie każdy coś o tym napisze. A już poezję?!

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika sake3

14-10-2022 [10:45] - sake3 | Link:

Walenie się stosunków społecznych najbardziej zaobserwowała choć może się to wydac paradoksalne po szkole.Inaczej wyglądała i nauka i koleżeńskie stosunki kiedy byłam uczennicą,a zupełnie inaczej kiedy w szkole są moje dzieci. Teraz już nie ma mowy o głębszej przyjaźni,pomocy,tworzą się grupy tych lepszych,zamożniejszych,nie ma nawet atmosfery wspólnej zabawy.Chyba muszę tu użyć wyświechtanego ,,za moich czasów''....

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

14-10-2022 [14:29] - wielkopolskizdzichu | Link:

"tworzą się grupy tych lepszych,zamożniejszych"

Czyli dzieci  pisowskich celebrytów i pisowskich członków rad nadzorczych.
Tak zwani Nowopolacy.
 

Obrazek użytkownika sake3

14-10-2022 [19:26] - sake3 | Link:

@wielkopolskizdzichu......Niekoniecznie.Są dzieci wychowane tak w domach ,by uważać się za lepsze z powodu statusu materialnego swoich rodziców. Nie mają tu nic do rzeczy barwy partyjne.rodziców.

Obrazek użytkownika EsaurGappa

14-10-2022 [19:47] - EsaurGappa | Link:

To że ta "wojna klas" dzieje się w domach niechrześcijańskich to norma,w rodzinach przyssanych do państwowego cycka też norma,ale że ewangelizujący resztę społeczenstwa  radykalni katolicy postępują tak samo to daje nadzieję że ludzie jeszcze nie zatracili swego pierwotnego instynktu,dzieci to wspaniałe medium prawdy,od zawsze czuję dzieci są bardziej przywiązani do rodziców  którzy opierają swą miłośc o wiarę Boga.

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-10-2022 [04:02] - jazgdyni | Link:

@EsuarGappa

Katolicy też mają poważny problem. Watykan przestał być bezdyskusyjną wyrocznią, sędzią i nauczycielem. Wiele rzeczy płynących stamtąd wprost nas oburza.
Jak do historii, w odniesieniu do św. JP II, przejdzie okres dwóch papieży?

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-10-2022 [03:51] - jazgdyni | Link:

@wielkopolskizdzichu

Nie możesz żyć bez polityki. Wszędzie widzisz pisowców - współczesne potwory. Wiesz co to jest? To jest paranoja. Albo najszybsza droga do niej.
Czy jeszcze potrafisz ugryźć bułkę, bez myśli, że właśnie wgryzasz się w gardło Kaczora? Czy załatwiając się na sedesie wyobrażasz sobie, że właśnie srasz na cały TEN KRAJ?
Czy ty jeszcze jesteś Polakiem? Czy tylko sobie to uzurpujesz, bo tak jest wygodnie? A jakby w końcu przyszli twoi, to natychmiast założysz czerwoną opaskę i wyjmiesz notes z nazwiskami.

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-10-2022 [03:57] - jazgdyni | Link:

@sake3

Tradycyjna szkoła, jaką my pamiętamy, zawaliła się. Dzieciaki już od maleńkości nie nabyły szacunku do kogokolwiek. Do rodziców, do tzw. "starszych", potem do nauczycieli, a również dla rówieśników.
Ja sobie nie potrafię wyobrazić życia społecznego, bez respektu do kogokolwiek. No, może jedynie do dilera, dostawcy dragów.

Współczesna szkoła nie wychowuje, tylko demoralizuje. Ciężko to będzie naprawić.

Obrazek użytkownika tricolour

15-10-2022 [15:37] - tricolour | Link:

Nie można nabrać szacunku do "starszych" gdy jedyne znane im schematy zachowań to wazeliniarstwo i agresja.

Z przyjemnością mogę zrobić krótki wykladzik na temat szacunku jeśli kolega jest nim zainteresowany.

Obrazek użytkownika paparazzi

14-10-2022 [15:52] - paparazzi | Link:

A ja pamiętam jak zdechł stalin to ludzie /niektórzy / płakali a mój Ojciec się śmiał i cieszył jak dziecko. Syreny wyły nie do wytrzymania.

Obrazek użytkownika Edeldreda z Ely

14-10-2022 [16:09] - Edeldreda z Ely | Link:

W filmie pt. Malena, z Monicą Bellucci jest podobny motyw - rzecz się dzieje podczas II Wojny Światowej. Młody chłopiec marzy o długich spodniach, które są synonimem wejścia w wiek młodzieńczy - dzieci (w tym on) biegają w krótkich portkach. Ojciec obiecuje mu, że sprawi mu długie spodnie w dniu, w którym umrze Mussolini 😁

Obrazek użytkownika jazgdyni

14-10-2022 [16:21] - jazgdyni | Link:

@Edeldreda z Ely

Krótkie spodnie można jeszcze przeboleć. jednak, gdy zaczynały się chłody, to chłopcy,  tak jak dziewczyny zaczynali nosić pończochy. Tak, tak - takie bawełniane, bure, przypinane do gumek, które były chyba przy majtach. Nie pamiętam. A gdy po praniu się wysuszyły, to były sztywne i szorstkie jak papier ścierny. Nienawidziłem tego. Od tego czasu ubieram się raczej luźno.

Ps. To był dobry film. A Monika...

Obrazek użytkownika paparazzi

14-10-2022 [17:09] - paparazzi | Link:

Pamiętam, nienawidziłem pończoch i do dzisiaj mam wstręt do tego ubioru jaki by nie był. I teraz rurki noszone przez młodzież i nie tylko.

Obrazek użytkownika Jan1797

16-10-2022 [18:46] - Jan1797 | Link:

https://www.youtube.com/watch?...
Moi prawi, dobrego tygodnia ;)

Obrazek użytkownika jazgdyni

15-10-2022 [04:03] - jazgdyni | Link:

@paparazzi

Mój też klaskał i był radośnie podniecony.

Obrazek użytkownika EsaurGappa

14-10-2022 [19:19] - EsaurGappa | Link:

Ciepło w naszych sercach gdy blisko jesteśmy rodzinnego ogniska to rodziny fundament,bez tego ognia jesteśmy tylko płomieniami które gasną samotnie.