Donieckie autobusy ewakuacyjne to będą z Rosji puste jechać?

Szanowni

Dziś lider separatystów donieckich ogłosił, że zaczyna się ewakuacja do Rosji kilkuset tysięcy mieszkańców kontrolowanego przez nich obszaru, bo zagrożenie agresją ukraińską itd., itp.

W sumie trudno się dziwić, bo skoro mają z Rosji przyjechać autobusy po uchodźców (nie wiem, czy separatyści na swoim obszarze mają w ogóle jakieś, o takiej ilości nie mówiąc), to pewnie powietrza wozić nie będą, więc albo "zielone ludziki" albo dywersanci ukraińscy (zwłaszcza "mówiący po polsku", jak ci podobno zastrzeleni przez separatystów), albo zgoła regularna armia rosyjska, w celu ochrony procesu ewakuacji, jak najbardziej, oczywiście.

Oczy całego świata są wpatrzone w okręgi doniecki i ługański, ale jakoś komentatorom umknęło było, że te sześć ruskich okrętów desantowych, co to z Bałtyku dzielnie płynęły trzy tygodnie, gdzieś tajemniczo zniknęło, chociaż o ćwiczeniach krążownika rakietowego to nawet było głośno.

Tak sobie myślę, że transport "zielonych ludzików" autobusami ewakuacyjnymi, szczególnie gąsienicowymi i w nocy, może umknąć obserwatorom z kosmosu, skoro zidentyfikują kawalkadę ciepłych plam na szosie, sunącą sobie nieśpiesznie coś ze trzydzieści kilometrów na godzinę, jak wszystko co tam jeździ (jeżeli ktoś jechał po ukraińskich drogach, będzie rozumiał że to i tak niezłe tempo).

Ale cała zabawa na Wschodzie to może być tylko taki dym, prawdziwej prowokacji raczej bym się spodziewał na pograniczu Mołdawii i tej nieuznawanej, zbuntowanej Republiki Naddniestrzańskiej, konkretnie na obszarze pomiędzy południową granicą tej Republiki a granicą mołdawsko-ukraińską (obszar, przez który przechodzi jedna z dwóch dróg pomiędzy Rumunią, czytaj: Unią Europejską, a Odessą - druga wiedzie brzegiem Morza Czarnego i takim fajnym mostem zwodzonym przecina głęboko wrzynającą się w brzeg, praktycznie do granicy ukraińsko-mołdawskiej, zatokę morską).

Chodzi o to, że wojska rosyjskie stacjonują w Naddniestrzu od lat jako wojska pokojowe, więc w wypadku napaści Naddniestrza przez Mołdawię będą zmuszone interweniować, a jak już zaczną, to mogą dojść do wspomnianej zatoki, a nawet do mostu, szczególnie jak uciekający "terroryści", bo jakże inaczej, będą cały czas prowokować. A tu, trzeba trafu, akurat będą przepływać trzy "Ropuchy" w towarzystwie tych mniejszych, na dodatek z haubicami 2S35-Koalicja SW (zasięg ognia do 70 km, szybkostrzelność 10 strz./min), systemami p-lot S400 i dużą ilością zaopatrzenia, jak w sam raz dla wojsk mandatowych...

A czym to grozi? Ano zobaczcie sobie sami na mapie, jak wyglądać będzie zaopatrzenie Odessy, gdy w zasięgu tych zabawek znajdą się wszystkie lądowe drogi zaopatrzeniowe, bo powietrzem i morzem to mysz się nie prześliźnie. A jak wyglądać będzie zaopatrzenie wschodniej Ukrainy w perspektywie kleszczy białorusko-naddniestrzańskich? Co to Winnica jest pośrodku.

Po co to Rosjanom? Ano po to, żeby nie było że atakują Ukrainę (no bo nie atakują, tylko bronią Naddniestrza przed niezidentyfikowanymi "terrorystami"), ale za to dają szansę Niemcom i Francji na wypracowanie pokoju i metod współistnienia w Europie od Lizbony do Władywostoku. Chodzi o to, żeby zmiana rządu na proniemiecki (a w konsekwencji prorosyjski) była wymuszona na Ukrainie przez UE, a nie Rosję, ona się tylko (może nawet niechętnie) zgodzi, no bo co tam, "pokój jest najważniejszy".

Naprawdę jest jeszcze ktoś, kto myśli, że Schroederowi i innym z tych szemranych pseudoelit europejskich, Rosjanie płacą latami ciężkie pieniądze za to, że tamci są tacy genialni? Już pora żeby inwestycja się zwróciła, a skoro "wujaszek Joe" rok temu dał Niemcom "zielone światło" dla Nord Stream 2, żeby zachęcić Rosję do sojuszu przeciw Chinom, to znaczy że USA takie plany akceptuje.

A tu nagle widać że nie !!! Zresztą nie tylko Amerykanie się zorientowali jakiego to "sojusznika" mają w środku Europy w postaci niemieckich "elit rządzących", ale nawet sami Niemcy!

Nic więc dziwnego (dla rosyjskiej mentalności), że Putin się czuje oszukany, no bo "o co tu kaman" !?!

I to jest groźne, bo na takie dictum mogli nie mieć "planu awaryjnego", a jeżeli w tej sytuacji planowanie przejęła armia...

No, zobaczymy, oby to było tylko takie prężenie muskułów w ramach licytacji.