Krzysztof Krawczyk król i legenda polskiej estrady

Utalentowany piosenkarz i muzyk, wreszcie wybitny kompozytor. Książe barytonu. Legenda na miarę Elvisa Presleya znad Wisły. Jeden z największych polskich talentów muzycznych w okresie powojennym, obdarzony porywającą tłumy charyzmą. Przez niemal cztery dekady czarował niemal wszystkich w rytmach: pop, country, disco, funk, tango, dance, rhythm and blues, italo disco.
Nagrał blisko 120 płyt w tym 28 płyt było złotych, a aż 13 oblało się platyną. Kiedy zwykle podczas koncertu dostawał kilkuminutowe owacje, to potem w ostatnim wywiadzie dla Telewizji Republika w 2016 r., zwierzał się: „Rośnie wtedy we mnie piękne uczucie, że jestem na swoim miejscu, że wykorzystuję talent, który dostałem od Wszechmogącego. Lubię się dzielić z ludźmi tym, co mam między czwartym a piątym kręgiem szyjnym, czyli głosem. I jak widzę, że to ma taki pozytywny oddźwięk, to czuję wtedy naprawdę ogrom szczęścia!”.
A pomimo to, ów zawzięty samouk na gitarze, dodawał już za chwilę: „[...] Ale towarzyszy mi wewnętrzne przekonanie, że Ktoś na górze uśmiecha się cały czas do mnie. Że ten niepojęty Kreator, którego oglądam w różnych zbliżeniach do najmniejszej mrówki, czuwa. Jestem pełen podziwu dla Boga. Często mam ochotę śpiewać głośno „Alleluja” albo „chwała Tobie Panie”. Odpowiadając na pytanie, nie jest łatwo, ale to Bóg dodaje bardzo wiele siły. Dodaje mi wielkiej mocy. Jest kimś, komu można się wypłakać, poprosić, ale najpierw przepraszać.”. [1]
Nagradzany wielokrotnie, absolutnie zasłużony działacz kultury polskiej. Od 1985 r. występował z zespołem instrumentalno-wokalnym o nazwie „Krzysztof Krawczyk Family”. Zwiedził i ograł pół świata! Kochały go tłumy fanów i zauroczonych fanek. Był jedną z gwiazd letnich koncertów „Lata z Radiem” Programu I Polskiego Radia (wystąpił w 22 koncertach). Był gwiazdą najwyższego formatu.ale to zawsze musi kosztować.
Prywatnie płacił słono za cenę wielkiej sławy i sukcesów. W latach 70-tych był mężem Grażyny Adamus i Haliny Żytkowiak, z którą miał syna Krzysztofa. W 1982 r. poznał w Chicago w USA swoją przyszłą żonę Ewę, za której namową udał się na mszę do kościoła i stał się odtąd ponownie osobą wierzącą. Po powrocie do ojczyzny przez lata mieszkali w Grotnikach pod Łodzią, wychowując z miłością trzy adoptowane córki.
W 2004 r. wraz z pozostałymi członkami zespołu Trubadurzy został odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi. Z kolei 18 marca 2021, decyzją Akademii Fonograficznej Związku Producentów Audio-Video, przyznana została mu statuetka „Złotego Fryderyka” za całokształt osiągnięć artystycznych.

 
            Los tułacza i artysty czasów gierkowskich

 
Krzysztof January Krawczyk ur. się 8 września 1946 r. w Katowicach, został ochrzczony w Kościele Mariackim. Jego rodzice to January i Lucyna Krawczyk z d. Drapała (1922–2008). W 1947 wraz z rodziną przeniósł się do Białegostoku, gdzie jego ojciec podjął pracę w miejscowym teatrze. W 1949 rodzina przeprowadziła się do Poznania, gdzie January Krawczyk rozpoczął pracę w Teatrze Polskim w Poznaniu. W 1950 r. na świat przyszedł jego brat Andrzej. W 1956 r. rodzina znowu przeniosła się do Łodzi, gdzie ojciec podjął pracę jako baryton w Teatrze Muzycznym, a matka – jako śpiewaczka operowa.
I tu de facto rozpoczyna się droga Krzysztofa do wielkiej muzyki. Uczył się w Podstawowej Szkole Muzycznej im. Henryka Wieniawskiego, natomiast śpiewu uczył się w liceum tej szkoły. Co ciekawe, na gitarze nauczył się grać samodzielnie. Po śmierci ojca w 1964 r. został gońcem jako jedyny żywiciel rodziny, jednocześnie kontynuował naukę w szkole wieczorowej i zdał maturę. Mocno przeżył śmierć ojca i przez kolejne 20 lat był ateistą. Na wiarę chrześcijańską nawrócił się dopiero w 1982.
W 1963 wraz z Marianem Lichtmanem, Sławomirem Kowalewskim i Jerzym Krzemińskim założył zespół Trubadurzy, do których w 1965 na krótko dołączyła Sława Mikołajczyk. Grupa, obok Czerwonych Gitar, była jednym z najbardziej popularnych polskich zespołów bigbitowych łączących elementy rocka z polską muzyką ludową. Wylansowali wiele przebojów, z których wyminić warto „Kasia”, czy b. udany debiut z piosenką „Przyjedź mamo na przysięgę”, za którą zdobył nagrodę na Festiwalu w Opolu. [2]
Tamte wspaniałe lata, tak wspminał pod koniec swojego życia: „Były takie czasy z Trubadurami, że i cztery razy wchodziło się na scenę tego samego dnia. To był zespół dzikich muzyków, którzy strasznie chcieli śpiewać i grać. Dziś, jak mam dwa koncerty, to zaczynam się obawiać, czy podołam. Mogę Pani zdradzić, że zawsze przed każdym koncertem miewam tremę budującą. Ten, kto ma tremę niszczącą, nie przetrwa. Gdy byłem małym pianistą rodzice mówi mi: ‘Musisz być sobą, wyobraź sobie, że publiczności nie ma’. To się okazało wielką prawdą. ‘Be yourself’. Choć nie zawsze udawało mi się uciec od naśladowania – wspomnijmy tu Elvisa Presley`a czy Toma Jonesa, bo trudno uciec od takich geniuszy.”. [3]
Tak rozpoczynała się jego wielka przygoda z muzyką. Występował potem na wielu festiwalach m.in. w Opolu, Sopocie, Zielonej Górze i Kołobrzegu oraz na koncertach za granicą: w NRD, Związku Radzieckim, Szwecji, Jugosławii, Bułgarii, Mongolii. Zdobył z nią wiele nagród i wyróżnień.
W 1974 nawiązał współpracę z menedżerem Andrzejem Kosmalą i był to b. udany tandem, współoracowali już razem do samego końca. O którym arytsta nie obawiał się mawiać, iż jest „drugim Krawczykiem”. Wyznawał zatem, jak pomagał mu budować sukces. : „[...] dziennikarzy, którzy krytykują moją twórczość. Dlatego też ja zawsze próbowałem wyłamywać się konwencjom. Nie dawać się zaszufladkować. Zresztą to też strategia Andrzeja Kosmali, mojego menadżera, ale też przyjaciela, który jest ze mną ponad czterdzieści lat. [...] Bo to prawda. On wpada na różne pomysły. Jak ten, bym wykonał piosenki Leonarda Cohena z tekstami Maćka Zembatego.”. [4]

 
Wygryzany przez komunę koncertował i układał dachówki w USA

 
Tymczasem kariera Krawczyka nabierała rozpędu, gdy występował na festiwalach w Opolu, Sopocie, Zielonej Górze i Kołobrzegu oraz za granicą, w NRD, Związku Radzieckim, Szwecji, Jugosławii, Bułgarii, Grecji, Belgii, Holandii, Austrii, Irlandii, Australii, na Alasce, Jamajce i Kubie. W sierpniu 1976 r. zdobył trzy nagrody podczas 16. festiwalu sopockiego. Jego piosenki były niezwykle popularne zarówno w radiu, jak i telewizji. Wystarczy wspomnieć, iż tylko tym roku wystąpił na 18 koncertach w Sali Kongresowej w Warszawie, gromadząc na każdym z wydarzeń komplety publiczności.
W 1978 nagrał kilka piosenek, m.in. „Jak minął dzień”, „Byle było tak”, „Pamiętam ciebie z tamtych lat”, a także wygrał 26. Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu dzięki piosence „Pogrążona we śnie Natalia”. Na jesień tego roku zaczął zanadto uwierać władzy komunistcznej i na życzenie szefa Radiokomitetu Macieja Szczepańskiego, zniknął z radia i telewizji. Medialna cenzura nie wpłynęła jednak na popularność Krawczyka wśród słuchaczy. Co ważne, rozpoczął współpracę z Jarosławem Kukulskim, który skomponował dla niego piosenkę „To co dał nam świat”. Włączył do swego repertuaru jeszcze inne kompozycje Kukulskiego.
Zmęczony cenzurowaniem jego twórczości w 1979 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Koncertował z powodzeniem po klubach w Chicago, Las Vegas i Indianapolis. Oprócz tego zmuszony był dorabiać jako taksówkarz, barman, czy robotnik fizyczny, układał dachówki i budował drewniane schody. [5]
O tamtych niełatwych czasach próby dla artysty tego formatu, popularny pisarz Łukasz Orbitowski na Facebooku zamieścił 5 kwietnia 2021 r. długi i dość osobisty wpis: Czytamy w nim: „Prawie dwadzieścia lat temu, kiedy przenosiłem się do Stanów, zabrałem ze sobą płytę Krzysztofa Krawczyka. Na prezent. Przyjął mnie tam niejaki Joe, rubaszny gość o dobrym sercu. Załatwił pierwszą robotę na budowie, dał dach nad głową, a jego żona zrobiła mi krewetki. Więc ofiarowałem mu tę płytę. Wiedziałem, że lubi muzykę.
-Zeszczałem się mu na buty - powiedział muzykalny Joe i odłożył kompakt. Nie mógł uwierzyć, że w Polsce Krawczyk znów jest gwiazdą pierwszej wielkości. Polonusy zapamiętały go inaczej. Krawczykowi w Stanach fatalnie szło. Pracował na budowie, organizował kinderbale dla pięćdziesięciu osób, a pijani rodacy szczali mu na mokasyny. Gdy wrócił do kraju pamiętały o nim tylko gazety katolickie i gościu z Disco Relaxu.
A jednak wrócił na szczyt i to we wspaniałym stylu, zyskując nową publiczność. Jego duet z Edytą Bartosiewicz to jedna z najpiękniejszych piosenek o miłości, jakie w życiu słyszałem. Ale Krzychu dostał coś więcej, właśnie miłość i szacunek ludzi. Mogłeś słuchać Pendereckiego, Peji albo pierwszego dema Beherit a i tak lubiłeś Krzycha. Niewielu artystów potrafiło wznieść się z gruzów na szczyt, jeszcze mniej jest powszechnie kochanych i poważanych. Cześć jego Pamięci.”.
[6]

 
Ten anioł był z nim do końca jego dni

 
Krzysztof Krawczak 38-letni wówczas piosenkarz ożenił się w Stanach Zjednoczonych z młodszą od niego o 13 lat Ewą Trylko. Tego samego roku 1985 wrócili z emogracji do ojczyzny. Nie przypuszczał, że amerykański ślub okaże się po powrocie do Polski nieważny i że będzie musiał zorganizować kolejny. Nie przypuszczał też, że w sumie Ewa stanie u jego boku na ślubnym kobiercu aż cztery razy! W 2008 roku, trzy lata po... rozwodzie, po raz ostatni powiedzieli sobie "tak".
Pomimo trudności kochali się szczerze i szanowali. Artysta zwierzał się nawet publicznie: "Mamy wspólną wielką pasję: dawanie innym miłości. Pozytywne uczucia wracają do nas jak bumerang i sprawiają, że czujemy się potrzebni. Ta świadomość wystarcza, by zapomnieć o osobistych kłopotach i porażkach. Mamy dla kogo żyć! I to jest nasza recepta na szczęście i prawdziwą miłość".
W następnych latach Krzysztof zmagał się ze skutkami wypadku samochodowego, z którego tylko cudem udało się mu ujść wówczas z życiem. Dlatego mówił: "Gdyby nie Ewa, która zmusza mnie do ćwiczeń, byłbym kaleką. Zawdzięczam jej wszystko. Jestem szczęściarzem, że Bóg skrzyżował kiedyś nasze drogi. Bez jej miłości już dawno by mnie nie było. Ona jest moim aniołem". [7]

 
Dom z działką pod lasem w Grotnikach pod Łodzią

 
Krzysztof Krawczyk wielokrotnie podkreślał, jak wiele zawdzięcza swojej drugiej żonie Ewie, którą poznał podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych. Nawet jego menadżer i przyjaciel Andrzeja Kosmala wątpił, że żonie artysty, Ewie, uda się zatrzymać go w jednym miejscu, mówił o nim wprost: "To urodzony włóczykij".
I rzeczywiście po powrocie do Polski znów, tym razem z żoną, przez jakiś czas prowadził życie tułacza. Wspominał o tym na łamach magazynu "Weranda", gdy opowiadał: „Z drugą żoną, Ewą, tułaliśmy się po wynajętych kątach. Pomieszkiwaliśmy u teściowej, znajomych, u mojego przyjaciela i wieloletniego menadżera, Andrzeja Kosmali.”. Ewa jednak nie dawała za wygraną! To ona sprawiła, że rzucił nałogi i to ona stworzyła w końcu Grotnikach prawdziwy dom. Przystań, w której Krawczyk zacumował na lata. I to właśnie tam żył do ostatnich dni
A dom z działką pod lasem w Grotnikach pod Łodzią kupiłi za grosze. Kolega z dawnych lat Tadeusz Przybysz pokazał Krawczykom dom, który wybudował dla syna. Kiedy ten zrezygnował, nieruchomość trafiła na sprzedaż. Kiedy tylko pojechali zobaczyć nieruchomość na żywo, nie wahali się ani chwili. Krzysztof Krawczyk na łamach wspomnianego magazynu "Weranda" mówił: „Zauroczyliśmy się. Głównie kominkiem i brzozowym laskiem, na który dziś patrzę, wychodząc na taras przy naszej sypialni. [...] Mogłem dać, na dzisiejsze pieniądze, 15 tys. zł. Za dom, który teraz wart jest milion. I kto powiedział, że Bóg nie stawia na naszej drodze aniołów?”.
I choć pierwsze lata spędzone w Grotnikach, do łatwych nie należały: "był spłukany". Na łamach książki "Życie jak wino" nie ukrywał: "Nie mieliśmy niczego. Prawie niczego, nie licząc radzieckiego kolorowego telewizora marki Rubin. Brakowało nam garnków, firanek, krzeseł. No i łóżka. Spaliśmy na materacu. A pierwszą jajecznicę usmażyliśmy na kominku, trzymając patelnię nad ogniem. Tyle że patelnia też nie była nasza, ale robotników, którzy wykańczali dom. Ewa prała mi koszule w zlewie. Jak zagrałem pierwszy koncert, to kupiliśmy żelazko. Prasowaliśmy na taborecie. [...]. Tylko o jedno się bałem: że za oknem wyrośnie inny dom i zasłoni widok na las".
A jednak ziarko do ziarka i zbierze się miarka! Po latach Krawczykowie wkupili więc sąsiednią działkę, by mieć pewność, że nic nie zaburzy ich raju na ziemi. W ogrodzie pojawił się m.in. basen, kaplica Świętej Rodziny. Religijni małżonkowie modlili się tam sami lub w towarzystwie przyjaciół. W ogrodzie Krawczyków odbywały się nawet msze polowe. Muzyk podkreślał, że w domu w Grotnikach odnalazł swoje miejsce na ziemi: „Teraz do życia nie brakuje nam niczego. Wychodzę rano na taras. Śpiewają ptaki, żaby kumkają. Patrzę na brzozy i sad i mówię do żony: ‘Ewuniu, nie wierzę, że to wszystko nasze’. I wydaje mi się, że gram w amerykańskim filmie z happy endem.”. [8]

 
Na topie i w tarapatach cierpienia

 
Po powrocie do ojczyzny w duecie z Bohdanem Smoleniem nagrał kilka piosenek w tym: „Mężczyzna po czterdziestce”, czy szczególnie udany utwór „Dziewczyny, które mam na myśli” do melodii przeboju Willie Nelsona i Julio Iglesiasa „To All the Girls I Loved Before” z 1984). Jego kariera rozbłysła ponownie w 1986 r. kiedy jego piosenki „Za tobą pójdę jak na bal”, „To jest po prostu rock and roll”, „Pokochaj moje marzenia”, „Wstaje nowy dzień” i „Ostatni raz zatańczysz ze mną”, zaczęły cieszyć się ogromną popularnością w telewizyjnych plebiscytach TVP, w Radiowej piosence tygodnia, Interstudiu 86 i w Telewizyjnej liście przebojów.
Dla telewizji nagrał recitale: „Nie przesadza się starych drzew” z piosenkami country, „Rock and roll i okolice” z evergreenami z longplaya pt. Dobry stary rock, za który otrzymał złotą płytę, oraz „Kolędy polskie” na zamku w Książu. Zrealizował też teledyski do piosenek: „Za tobą pójdę jak na bal”, „Ostatni raz zatańczysz ze mną”, „Dziewczyny, które mam na myśli” (duet z Bohdanem Smoleniem). Wystąpił w Mundialowej Gali w katowickim „Spodku”.
28 czerwca 1988 uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu koło Buszkowa, w którym odniósł poważne obrażenia, przede wszystkim twarzy i biodra. I choć w miarę szybko stanął na nogi, skutki urazów odczuwał w zasadzie do końca życia.
10 lutego 1989 w Obornikach zagrał pierwszy koncert po wypadku. W tym samym roku został dobrze przyjęty przez Polonię australijską, dla której wystąpił od 22 lutego do 6 marca z koncertami w Adelaidzie, Sydney i Melbourne.
W latach 1990 – 1993 ponownie wyemigrował do USA, skąd jednak wrócił na prośbę Niny Terentiew, ówczesnej szefowej TVP2. Wystąpił choćby z benefisem wyemitowanym przez stację pt. „30 lat minęło... Krzysztof Krawczyk i jego goście”, na którym wystąpili z nim m.in. Trubadurzy, Irena Jarocka, Bohdan Łazuka, Bohdan Smoleń, Henryk Debich, Zbigniew Kurtycz, Dorota Stalińska, Skaldowie i Tadeusz Drozda. [9]

 
Miłość wiara i wdzięczność

 
Nagrał 19 pieśni dedykowanych Janowi Pawłowi II z okazji jego 50-lecia posługi kapłańskiej. 4 czerwca 1997 r. podczas wizyty Jana Pawła II na Jasnej Górze wręczył papieżowi płytę Ave Maria oraz kilka innych albumów i kaset, w zamian otrzymał różaniec. A po swoim spotkaniu z papieżem, poprosił wszystkich, których skrzywdził o przebaczenie i powiedział, że: „sam już wybaczył tym, z którymi był kiedyś w niezgodzie”. W tym samym roku zaśpiewał wspólnie z Eleni kilka kolęd oraz piosenek świątecznych m.in. „Witamy Ciebie”, „Gdy nadchodzi dzień grudniowy”.
W 1998 wraz z TVP2 z okazji jubileuszu 35-lecia pracy artystycznej przygotował recital „To, co dał nam los”. Podczas występu otrzymał nagrodę Prezesa TVP Ryszarda Miazka. W 1999 nagrał płytę Polskie Tango z przebojami Mieczysława Fogga, a iedługo później wydał krążek w ramach „Złotej Kolekcji”. Pod koniec roku ukazała się jeszcze składanka Piosenki na święta, gdzie wraz z Trubadurami, jak i samodzielnie wykonał kilka piosenek związanych z Bożym Narodzeniem. Utworem promującym płytę była piosenka „Jezusek w bieli”.
W 2000 r. wystąpił przed papieżem podczas Pielgrzymki Narodowej na Placu Świętego Piotra, połączonej z wręczeniem złotej płyty za nagranie Ojcu Świętemu śpiewajmy. W tym samym roku spotkał się z urodzonym w Sarajewie kompozytorem Goranem Bregoviciem, z którym nagrał przebojową płytę "Daj mi drugie życie" (2001). Album, promowany przez przeboje: „Mój przyjacielu”, „Ojda Ojda”, „Gdybyś była moja” i „Płatna miłość”, dotarł do 2. miejsca zestawienia OliS. 14 października 2002 wydał album pt. „...Bo marzę i śnię”, który zyskał miano platyny. Przez wiele tygodni krążek utrzymywał się na pierwszym miejscu najchętniej kupowanych płyt w Polsce.
Latem 2003 odebrał na Festiwalu w Opolu dwie Superjedynki dla „Piosenkarza Roku” i za teledysk „Bo jesteś Ty”. Jesienią tego roku ukazała się natomiast płyta Gwiazdy biesiadują. Krzysztof Krawczyk po cygańsku. Wiosną 2004 nagrał kolejną płytę, znalazło się na niej 12 kompozycji, w tym m.in. przebój „Trudno tak (razem być nam ze sobą...)”, nagrany w duecie z Edytą Bartosiewicz. Singiel przez wiele miesięcy podbijał radiowe i telewizyjne listy przebojów. Wśród innych muzyków gościnnie występujących na płycie znaleźli się jeszcze m.in.: Andrzej Piaseczny, Kasia Nosowska, Andrzej Smolik, Ania Dąbrowska, Adam Nowak, Jan Borysewicz. Krążek długo był na pierwszym miejscu najlepiej sprzedawanych płyt w Polsce.
W 2005 roku otrzymał dwa Fryderyki dla „Piosenkarza Roku” i za „Przebój Roku” („Trudno tak” – z Edytą Bartosiewicz) oraz „Asa Empiku” za największą liczbę sprzedanych płyt w sieci Empik. Na Międzynarodowym Festiwalu Kultury Romów w Ciechocinku otrzymał nagrodę „Złotego Taboru”. [10]

 
Radio Maryja, TV Trwam i kolędowanie

 
25 września 2006 r. wydał album, zatytułowany Tacy samotni, który promowany był przez singiel „Tylko ty, tylko ja”. Finałowy utwór „Spieszmy się” został dedykowany zmarłej mamie wokalisty. Album zyskał miano złotej płyty. 25 grudnia 2006 wystąpił w minirecitalu, wyemitowanym przez TV Trwam, na którym zaśpiewał kolędy oraz piosenki i pieśni o tematyce religijnej. W tym samym dniu wziął także udział w audycji Rozmowy Niedokończone, wyemitowanej w TV Trwam i Radiu Maryja.
W 2007 r. nagrał wraz z bp Antonim Długoszem utwór „Europo, nie możesz żyć bez Boga”, który cieszył się popularnością na antenie Radia Maryja. Niedługo potem nagrał piosenkę „Nie jesteś sam” dla Fundacji TVN, którą wykonał razem z Ewą Bem, Natalią Kukulską, Grzegorzem Skawińskim, Zbigniewem Wodeckim, Januszem Radkiem i Kasią Klich.
Na przełomie 2007/2008 wydawany był przez wydawnictwo Agora Leksykon Krzysztofa Krawczyka, który zyskał miano podwójnej platyny. Kolekcję promował specjalnie nagrany utwór „Życie jak wino” i teledysk do tej piosenki. 27 listopada 2009 r. w sprzedaży pojawiła się jego setna solowa płyta, zatytułowana Nigdy nie jest za późno, na której znalazła się piosenka „Z kobietami to różnie bywało”, którą nagrał z Danielem Olbrychskim. Przy tworzeniu płyty udział brali m.in. Grzech Piotrowski i Jacek Królik. Utwór o tematyce patriotycznej „Bo to jest Polska”, pochodzący z tego krążka, był emitowany na antenie Radia Maryja i był nominowany do tytułu „Piosenki Roku” tej rozgłośni.
W grudniu 2009 r. nagrał płytę z kolędami śpiewanymi wraz z zespołem góralskim Marcina Pokusy z Węgierskiej Górki oraz wystąpił z zespołem w programie świątecznym w TVP2, gdzie wraz z biskupem Antonim Długoszem, Eleni i swoją żoną Ewą zaśpiewali kilka kolęd i piosenek świątecznych. 26 grudnia wystąpił w koncercie „Świętokrzyskie Kolędowanie” w Kielcach.
Na przełomie października i listopada 2010 r. odbył trasę koncertową po USA i Kanadzie, wystąpił m.in. w Chicago, Nowym Jorku, New Jersey, Memphis, czy Toronto, gdzie oprócz znanych przebojów wykonał premierowy utwór „Ameryko” autorstwa Seweryna Krajewskiego. 20 listopada wystąpił w Wilnie z koncertem dla Polonii mieszkającej na Litwie, a sześć dni później odbył się jego dwugodzinny koncert pt. „Krzysztof Krawczyk – największe przeboje” w Sali Kongresowej w Warszawie. [11]

 
Na Wadowickim Rynku i w Niepokalanowie

 
Pod koniec kwietnia 2011 wydał album pt. JP II. Abba Ojcze, który nagrał z okazji beatyfikacji Jana Pawła II. 1 maja wystąpił w koncercie „Ojcu Świętemu śpiewajmy razem”, transmitowanym przez telewizję Polsat z wadowickiego rynku, podczas którego zaśpiewał m.in. utwór „Ojcu Świętemu Śpiewajmy” i ulubioną pieśń oazową papieża – „Barka”. Koncert był dziękczynieniem za beatyfikację Jana Pawła II dokonaną przez jego następcę Benedykta XVI.
12 lutego 2013 r. ukazała się jego kolejna kolekcja z serii antologii pt. Ave Maria – tribute to Benedict XVI, wydana w hołdzie papieżowi Benedyktowi XVI, który dzień wcześniej ogłosił swoją rezygnację z urzędu Głowy Kościoła. Na płycie znalazły się również nigdy niepublikowane nagrania artysty, m.in. „Matko, która Nas Znasz” i „Zdrowaś Maryjo”. 12 maja wystąpił z piosenkami religijnymi w Niepokalanowie w obchodach 75. rocznicy powstania katolickiej rozgłośni Radio Niepokalanów.
4 stycznia 2014 wystąpił w kościele ewangelickim w Pszczynie w charytatywnym koncercie „Musica Sacra”, którego dochód został przekazy na „Dom Kulejących Aniołów w Piasku”, zajmujący się pomocą osobom z upośledzeniem umysłowym. 6 września tego roku wystąpił z recitalem podczas 6. „Dziękczynienia w Rodzinie” zorganizowanego w Toruniu pod patronatem Radia Maryja, Telewizji Trwam, Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej oraz Naszego Dziennika.
24 grudnia 2015 telewizja Polsat wyemitowała koncert „Wielkie kolędowanie z Polsatem” z Bazyliki katedralnej św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika w Warszawie, gdzie jako jeden z wielu artystów zaśpiewał kilka kolęd i piosenek świątecznych. 31 grudnia zagrał półtoragodzinny koncert sylwestrowy w Ostrowcu Świętokrzyskim.
W lutym 2017 wydał album pt. Psalmy Dawidowe, zawierający niepublikowane dotąd na jednej płycie utwory, które powstały w ciągu kilkudziesięciu lat jako owoc poszukiwań i duchowej przemiany artysty po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w jego życiu. Do zrealizowania tego pomysłu zachęcił go o. Jan Góra. 20 maja na zaproszenie młodzieży wystąpił z koncertem podczas juwenaliów w Gdańsku, gdzie przy jego przebojach bawiło się kilka tysięcy, głównie młodych ludzi. 18 sierpnia zaśpiewał kilka swoich utworów w Mrągowie na Festiwalu Przebojów Weselnych, który był transmitowany na żywo przez Polsat[. 26 września wystąpił wraz z Trubadurami na wielkiej gali jubileuszowej w Teatrze Wielkim w Łodzi z okazji 50-lecia istnienia zespołu. [12]

 
Ostatnie lata, dni i chwile

 
Oficjalne obchody 55-lecia pracy artystycznej przeżywał 9 czerwca 2018 r., gdy podczas koncertu Agata Konarska i Artur Orzech wręczyli mu statuetkę Telewizji Polskiej za całokształt pracy scenicznej. 9 stycznia 2020 po raz pierwszy udostępniona została nagrana przez niego piosenka pt. „Solidarity” – anglojęzyczna wersja utworu „Solidarność” z 1981.
25 grudnia 2020 Telewizja Polska premierowo wyemitowała niespełna dwugodzinny film dokumentalny w reżyserii Michała Bandurskiego i Krystiana Kuczkowskiego pt. „Krzysztof Krawczyk – całe moje życie”, opowiadający historię życia piosenkarza, ze szczególnym uwzględnieniem jego kariery scenicznej, a także trudnego życia na emigracji, licznych romansów z kobietami, ciężkiego wypadku samochodowego oraz nawrócenia po latach niewiary w Boga.
Od marca 2020 nie opuszczał swojego domu w Grotnikach (poza kilkoma wyjazdami, m.in. na kontrole lekarskie czy do studia nagraniowego „K&K Studio” w Poznaniu), co miało związek z obawą przed zarażeniem COVID-19, a także i wiekiem artysty. Walczył przy tym z kłopotami zdrowotnymi. Ogłosił wtedy zawieszenie działalności artystycznej, a w październiku 2020 r. ukazał się jego ostatni album, zatytułowany "Horyzont".  [13]
W ostatnich tygodniach Krzysztof Krawczyk ciężko przechodził zakażenie koronawirusem, jednak dwa dni temu poinformował, że opuścił szpital i czuje się już lepiej. 23 marca 2021 r. zamieścił na Facebooku komunikat, że trafił do szpitala. "Kochani! Niestety i mnie dopadł COVID. Jestem w szpitalu. Muszę podjąć walkę, jeszcze jedną w moim życiu walkę! Nie wiem jak będzie z moją Ewą, która jeszcze nie ma wyniku, ale jest na kwarantannie w domu".
Na szczęście jego stan zdrowia poprawiał się i w Wielki Piątek 2 kwietnia powiedział Super Expressowi: „Dziękuję fanom za wsparcie. Żona czytała mi przez telefon wszystkie komentarze i życzenia. Wracam do zdrowia. Nie martwcie się o mnie, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Bóg działa rękoma ludzi. Dziękuję Bogu, że żyję.”. [14]
A już dzień później pisał na swoim Facebooku: "Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają 2 promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę, nie dajmy się wirusowi!". [15]
Menadżer i wieloletni przyjaciel Andrzej Kosmala widział, że artysta czuł się b. dobrze i cieszył na wspólne święta z żoną, opowiadał potem prasie: „Zarówno w sobotę jak i w niedzielę był w dobrej formie.”. Niestety była to przysłowiowa cisza przed burzą, gdyż w świąteczny poniedziałek 5 stycznia rozegrała się tragedia. Jak dodał: „Krzysztof tracił przytomność. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Na koniec nie było z nim kontaktu, był nieświadomy.”.
Żona natychmiast zadzwoniła po pogotowie, które zabrało go do szpitala Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Niestety lekarze nie byli w stanie mu pomóc. Choć Krzysztof Krawczyk zwalczył koronawirusa, to jego organizm był bardzo osłabiony i stało się to najgorsze. Kosmala relacjonował dalej: „Od pewnego czasu miał problemy z sercem, a dokładnie migotanie przedsionków. Miał również problemy z płucami i oddychaniem.”. Piosenkarz zmarł po godź. 16., miał 74 lata. [16]
Na koniec Kosmala wyznał też: "Wysiadło serce, płuca, lekarze nie mogli nic zrobić. [...] Zdążył jednak pożegnać się z Ewą. Ostatnie słowa, jakie do niej powiedział, to 'Moja kochana laleczko' ".[17]
O śmierci Krzysztofa Krawczyka w szpitalu poinformował na Facebooku menedżer artysty Andrzej Kosmala. Potwierdziła te informacje również wdowa po artyście, Ewa Krawczyk. [18]

 
Wiekopomne dziedzictwo

 
Nagrał wiele utworów, a nawet całą płytę dla Jana Pawła II, wystąpił na placu Świętego Piotra, wręczył złotą płytę papieżowi, o swojej miłości i wdzięczności do naszego wielkiego rodaka tak mówił: „Trzykrotnie klęczałem przed tym świętym człowiekiem. Moja rodzina nigdy nie miała takiej możliwości, a ja tu śpiewaczyna skromna klękałem i patrzyłem w tę twarz, która mogłaby być twarzą mojego ojca czy dziadka. Człowieka mi tak bliskiego. Bo Jan Paweł II wiele mnie nauczył. Zachwycił mnie swoimi słowami, książkami, podstępowaniem. Mam nadzieję, że wciąż pilnuje, by była na ziemi sprawiedliwość. Wiem, że zło w każdej sekundzie życia mnie atakuje, szatan jest ojcem kłamstwa. Trzeba być bardzo uważnym.”.
Był człowiekim pokornym, umiał znaleźć dystans do sławy, dla przykładu na złośliwości pod swoim adresem, tak potrafił celnie odpowiedzieć: „Był kiedyś o mnie taki dowcip: huk w górach, skały się rozpadają. Ktoś pyta: co to? Lawina? Nie, to Krawczyk w górach śpiewa. (śmiech)”. [19]
Jego wielkość potwierdza współtwórca Trubadurów Marian Lichtman, który dla Polskiej Agencji Prasowej (PAP) tak powiedział: „To jeden z najsmutniejszych dni w moim życiu. To straszny, niespodziewany cios nie tylko dla mnie, ale dla całych pokoleń Polaków, dla których Krzysiek tyle wyśpiewał. Jest mi bardzo przykro, bo straciłem przyjaciela, trubadura, bratnią muzyczną duszę. [...] Odszedł polski Presley, wspaniały artysta z wielkim głosem, sercem i duszą. Wraz z nim odeszła epoka w polskiej muzyce. To był kawał artysty.”.
I dalej perkusista Trubadurów tak rozwijał: „To była osobistość estradowa. Był nie tylko wybitnym wokalistą, ale przede wszystkim genialnym muzykiem. Oprócz głosu, świetnie grał na gitarze, którą później trochę zaniedbał, o co miałem do niego pretensje. Był bardzo muzykalny, bo potrafił też zagrać na pianinie. Miał słuch absolutny. To był kawał muzyka. Tylko on mógł nagrać tyle przebojów i tyle dobrych płyt.”. [20]
Artystę wspomniał już w poniedziałek na Twitterze Minister Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, wicepremier Piotr Gliński, który napisał: "Odszedł Krzysztof Krawczyk, artysta wybitny i popularny, kochany przez publiczność, bo bliski nam wszystkim. Gwiazda i zwyczajny człowiek. R.I.P.". [21]
Po informacjach o śmierci legendy polskiej piosenki swój wpis na Facebooku zamieścił Premier RP Mateusz Morawiecki: "Niewielu jest artystów, którzy łączą całe pokolenia i są kochani przez wszystkich Polaków, bez względu na gusta muzyczne, wykształcenie czy miejsce zamieszkania. Taki był Krzysztof Krawczyk. Z trudem przychodzi mi pisanie o Nim +był+, bo w uszach wciąż brzmi Jego niesamowity głos. Panie Krzysztofie, niech Pan spoczywa w pokoju. Będzie nam wszystkim Pana bardzo brakowało, ale wiem, że Pana muzyki nigdy nie zabraknie w polskich domach". [22]
Znamienny wpis zamieścił na Twitterze Prezydent RP Andrzej Duda: "Odszedł Krzysztof Krawczyk. Młodzi może lekceważą taką muzykę albo nawet nie znają, ale nie ma wątpliwości, że jakiś rozdział w polskiej muzyce i rozrywce się zamknął. Z pewnością był Postacią. Tacy Artyści odchodzą ale nie umierają. Żyją w swojej twórczości. RiP".[23]
Krzysztof Krawczyk odszedł na wieczną wartę ale Jego duch żyje pośród nas. Powyższy szkic jest tylko b. cienkim promieniem jego wielkości i twórczości, która odtąd będzie inspirowała następne pokolenia Polaków. Niektórzy już tworzą z myślą o tym nietuznkowym królu polskiej estrady. W filmie Przemysława Wojcieszka "Made in Poland" z 2010 r. matka głównego bohatera jest fanką artysty, nieszczęśliwie zakochaną w nim od lat, a jedną z najbardziej pamiętnych scen jest wyrzucanie przez okno winylowych płyt Krawczyka.
Nadto w gdyńskim Teatrze Miejskim im. Witolda Gombrowicza premierę miał spektakl Andrzeja Mańkowskiego "Być jak Krzysztof Krawczyk", w którym główny bohater, zapatrzony w artystę, próbuje zbudować sobie wizję lepszego życia. Sam Krawczyk był gościem premierowego pokazu. [24]
Proboszcz grotnickiej parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny o. Bernard Briks poinformował właśnie, iż: "Msza święta pogrzebowa Krzysztofa Krawczyka odbędzie się w sobotę 10 kwietnia o godz. 12 w archikatedrze w Łodzi. Tego samego dnia o godz. 15 zaplanowano pogrzeb artysty na cmentarzu w Grotnikach. Uroczystość będzie miała charakter państwowy". Kapłan zaznaczył, że prawdopodobnie wstęp na nabożeństwo w łódzkiej katedrze, jak i na sam pogrzeb na grotnickiej nekropolii będzie ograniczony. [25]

Wszystkim, którzy kochają cudowną muzykę, taniec i życie, dedykuję tę przepiękną, ponadczasową nutkę Krzysztofa Krawczyka „Ostatni raz zatańczysz ze mną”. Opublikowana w dniu Jego przejścia 5 kwietnia 2021 r. przez Polsat, a zatem:
 
 
Przypisy:
 
[1] https://niezalezna.pl/389043-o...
[2]http://czterycztery.pl/program...
[3] https://niezalezna.pl/389043-o...
[4] Jak wyżej.
[5]http://czterycztery.pl/program...
[6] https://teleshow.wp.pl/napisal...
[7] https://pomponik.pl/plotki/new...
[8] https://gwiazdy.wp.pl/to-byl-j...
[9]http://czterycztery.pl/program...
[10] Jak wyżej
[11] Jak wyżej.
[12] Jak wyżej.
[13] Jak wyżej.
[14] https://gwiazdy.wp.pl/ostatnie...
[15] https://prawy.pl/113585-odszed...
[16] https://gwiazdy.wp.pl/ostatnie...
[17] https://gwiazdy.wp.pl/ostatnie...
[18]  https://niezalezna.pl/389002-z...
[19] https://niezalezna.pl/389043-o...
[20] https://niezalezna.pl/389032-t...
[21] https://niezalezna.pl/389019-a...
[22] https://dzieje.pl/kultura-i-sz...
[23] https://niezalezna.pl/389019-a...
[24] https://gwiazdy.wp.pl/krzyszto...
[25] https://niezalezna.pl/389310-w...
 

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika u2

08-04-2021 [15:36] - u2 | Link:

"Wysiadło serce, płuca, lekarze nie mogli nic zrobić"

Ano, w podobnych okolicznościach umarł Czesaw Niemen, a właściwie Czesław Juliusz Niemen-Wydrzycki.

Operacja udana, ale pacjent zmarł. Bynajmniej nie oskarżam lekarzy i pielęgniarek, którzy i tak walczą ponad swoje ludzkie siły.

Obrazek użytkownika J z L

10-04-2021 [17:41] - J z L | Link:

Obejrzałem pogrzeb sp.Krzysztofa Krawczyka i pamiętam pogrzeb Kory. Powiem tak.....Niebo a Ziemia