Spotkanie z prof. Anną Pawełczyńską

     Wzbogaciła nas już o tom trzeci seria wydawnicza Instytutu Socjologii UW „W kręgu Stanisława Ossowskiego”. „Spotkania z Ossowskim” opracował prof. Antoni Sułek we współpracy ze swą nieocenioną i uroczą żoną dr Różą Sułek.
     Jeden z największych i najświatlejszych polskich umysłów polskich w XX wieku, badacz społeczny, myśliciel, mąż twórczyni teorii moralności Marii Ossowskiej, poza licznymi publikacjami - a każda to kamień milowy w rozwoju socjologii polskiej – Ossowski pozostawił szeroki krąg uczniów, tzw. ossowczyków. Większość z nich osiągnęła znaczącą pozycję akademicką w Polsce i na świecie. Stefan Nowak, Andrzej Malewski, Anna Pawełczyńska, Klemens Szaniawski, Marcin Czerwiński żeby zacząć od najwybitniejszych, Jan Strzelecki, i chyba jedyny z tego kręgu żyjący do dziś Krzysztof Kiciński, ponadto Wacław Makarczyk, Czesław Czapów, Stanisław Manturzewski, Andrzej Rażniewski, Irena Nowakowa, Zofia Józefowicz, Julia Sowa, Witold Jedlicki, i wiele innych wybitnych postaci nauki polskiej, wnosili obok znakomitych talentów również swe dramatyczne doświadczenia życiowe lat wojny, okupacji i zmagania z opresjami instalowanego od 1944 roku w Polsce socjalizmu w mutacji sowieckiej, stosującego perswazję teoretyczną i nauki życiowe za pomocą UB.
     Ossowczycy to niezwykłe środowisko. Było znacznie bogatsze w wybitne postaci, niż udało mi się wymienić. Powstawało ono m.in. na seminarium Ossowskiego w latach 1945-1951, i od połowy lat 50., gdy przywrócono je po politycznej przerwie, i gdy powstał z popiołów stalinizmu wydział socjologii; nie było ono jedyne na UW, na myśl przychodzi mi również etnograf i socjolog Jan Bystroń, i ceniony także, mimo że komunista, Stefan Żółkiewski, polonista. Środowisko socjologów powstałe  w II połowie lat 50. w mojej pamięci nadawało później przez wiele lat ton zarówno kierunkom badawczym, jak i obyczajom wśród kadry humanistyki uniwersyteckiej i PAN-owskiej. Kiedy znalazłam się w latach 60. na Wydziale Filozoficznym UW okazało się, że młodzi filozofowie to zamyśleni i smutnawi indywidualiści, skupieni na pytaniu „być czy też nie być?”, a socjologowie to gromadnie żyjący zaprzyjaźnieni studenci, asystenci i profesorowie-mistrzowie, urządzający pełniące rolę klubów dyskusyjnych wspólne tańczące zabawy w ówczesnych ciasnych mieszkankach.
     Zaciekawionego czytelnika odsyłam do publikacji, złożonej z artykułów i referatów głównie następnych po Ossowskim pokoleń socjologów. Tu skupię się na Annie Pawełczyńskiej, jednej z dwóch opisanych w osobnych artykułach postaci z kręgu Ossowskiego; drugą jest jego żona Maria, z którą współpracował w ścisłym tandemie.
     Anna Pawełczyńska (1922-2014), której swój artykuł w tomie poświęcił Krzysztof Koseła, uważała się do końca życia za uczennicę Ossowskiego i dziedziczkę jego myśli, jego podejścia do kwestii wartości, a także do zadań uczonego i badacza społecznego. Namiętnie zainteresowana ludźmi i ich związkami, kontekstami ich życia, niesionymi przez wydarzenia historyczne i ramy polityczne i społeczne, obserwowała życie Polaków przez blisko wiek. Wychowana w dwudziestoleciu międzywojennym w wygnanej z Podola rodzinie, ukształtowana przez system wartości i szkołę II Rzeczpospolitej, wrażliwa społecznie, uczestniczka konspiracji podczas II wojny, przez blisko trzy lata więźniarka Pawiaka (donos), Auschwitz i obozu we Flossenbuergu, kilka lat po wojnie kurator społeczny młodocianych przestępców, potem aktywny socjolog - naukowiec. Swoje doświadczenia i przemyślenia zmieściła nie tylko w licznych pracach naukowych, ale i w wielu dostępnych dla zwykłego czytelnika książkach o życiu, przyjaźni i przemijaniu, które warto przeczytać. Była założycielką i pierwszym dyrektorem (1957) Ośrodka Badania Opinii Publicznej i Studiów Programowych przy Radiokomitecie, członkiem PZPR w paroletnim okresie, gdy wielu inteligentów usiłowało „rozsadzić” partię od środka, a co jej umożliwiło zajęcie miejsca kierowniczego w tym ośrodku badawczym.
     Nie założyła rodziny, gnębiona psychicznie przez wspomnienia z niemieckich lagrów; pierwsze samodzielne mieszkanie w PRL, 20-metrową kawalerkę, udało jej się wyprosić w wieku 37 lat. Po „przykręceniu śruby” w połowie lat 60. zajęła się pracą naukową w Polskiej Akademii Nauk. Za podpisanie Listu 101 przeciwko poprawkom komunistycznym do Konstytucji PRL w 1976, po dyskretnym przeczekaniu paru lat przez partię przedwcześnie wykopana na emeryturę latem 1980 roku. Paradoksalnie, zyskała wtedy czas na aktywny udział w pracach „Solidarności” oświaty. W stanie wojennym przechowywała ukrywających się działaczy „Solidarności”, m.in. przez rok Urszulę Doroszewską z solidarnościowego dziennika „Wiadomości Dnia”. Pochowała po trochu wszystkich przyjaciół młodości, a potem zgromadziła wokół siebie młodych ludzi, siedem czy osiem „córek” i dwóch „synów”, którym w potrzebach życiowych pomagała, a dla których każda rozmowa z nią stawała się seminarium naukowym a co najmniej fascynującą dyskusją, w której preceptorka ugruntowywała własne poglądy i bieżące opinie i ćwiczyła formy popularyzacji.
     Jej poglądy, przebieg formacji intelektualnej w II Rzeczpospolitej i postawę życiową zdążył w ostatnich miesiącach jej życia nagrać na taśmach Ryszard Surmacz i wydać w książce pt. „Przeszłość dla przyszłości – rozmowy o Polsce z prof. Anną Pawełczyńską”.
Koseła w artykule opisuje meandry życia i poglądów Pawełczyńskiej, cierpko odnotowując przełom w jej poglądach w kierunku patriotycznego konserwatyzmu i krytyki liberalnego relatywizmu, a jednocześnie ironicznie odnosi się do potocznych opinii środowiska socjologów, że przedtem profesor Hania była zwolenniczką „liberalizmu postępowego”, a jak to kpiąco ujął „prawdopodobnie w latach osiemdziesiątych przestała być postępowym liberałem”.
     Jako osoba z jej bliskiego kręgu, mogę powiedzieć, że taka znowu nieliberalna to nigdy się nie stała. Nie mogę więcej na razie napisać o profesor Hani, serdecznej przyjaciółce, która w pewnym momencie zastąpiła mi niemal matkę. Kiedyś napiszę więcej.
     Swej wolności i dojrzałemu dystansowi do własnych tragicznych doświadczeń dała wyraz w zabawnej końcówce bolesnej autobiografii więźniarki i osoby źle lokującej uczucia, zatytułowanej „Dary Losu”: „Jakże chętnie weszłabym jeszcze na drzewo! A może właśnie mi się uda wejść na drzewo i zagwizdać Odę do starości!”
     Ostatnie słowa profesor Hani urwały się w druku. Tak bywa. Tak po prostu bywa.
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika kat

10-11-2020 [21:20] - kat | Link:

Pani Tereso.....powinna Pani częsciej pisac ......pozdrówka przesyłam.....miło czytać

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

10-11-2020 [22:02] - Teresa Bochwic | Link:

Miło mi... Mało czasu, na wiele tematów nie mogę.

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

12-11-2020 [23:48] - Ryszard Surmacz | Link:

Bardzo ładny i ujmujacy tekst.
Pania Profesor znałem przez ostatnie 10 lat Jej życia i wciaż wspominam z wielka atencja. Kochała ludzi.

Do wpisu chiałbym dorzucic kilka uwag:

1. mówi się, że Pawełczyńska była "lewicowa". Tę lewicowość, która nosiła w sobie nie należy przypisywać do jakielkolwiek partii czy systemu. Jej lewicowość wynikała z etosu tradycyjnej inteligencji. Tak, tradycyjnej inteligencji!  Poznała życie w jego najgorszych i najlepszych aspektach, a to, co wyniosła z rodzinnego domu, pozostało jej na całe życie. Choć krótko należała do PZPR, ani na chwilę nie identyfikowała sie z nia. Jej tradycja rodzinna i doświadczenia życiowe kazały Polskę stawiać na pierwszym miejscu.  Dziś jest to niezrozumiałe.

2. Pawełczyńska miała taki (wyjatkowy) typ umysłu, który pchany ciekawościa bez granic, wchałaniał to wszystko, co wypływało z jej wewnętrznej potrzeby rozwoju. Socjologia i osobiście prof. Ossowski, przekazali jej warsztat naukowy, ktory wykorzytstywała w swoich ksiażkach. Ale trzeba powiedzieć jasno - sama socjologia zawężała jej możliwości twórcze. Z tych ram uwolmniła sie dopiero, gdy poszła na emeryturę w symptomatycznym 1980 r. i zaczęła łaczyć to, co naukowe z tym, co życiowe. I tu okazała się wielka. Rzadki to przypadek, nawet wsród tuzów naukowych.

3. Trzeba też wymienić wyjatkowa intuicję społeczna i socjologiczna. Zbudowana została na kilku podstawach: a) doświadczeniu życiowemu, b) na poznaniu intuicyjno-syntetycznym, które wymaga dużej wiedzy pozaźródłowej, a więc znajomości wielu kultur alternatywnych, z których można wyciagać wnioski porównawcze (to dar Kresów), c) swoistej iskrze Bożej, bez której nie ma wielkości.
Jakaż szkoda, że jej ksiażki nie sa powszechnie czytane. Miała lekki język, bardzo zrozumiały i co najważniejsze, przekazywała te wartości, bez których Polska i Polacy nie przetrwaja. Nie pisala dla pieniedzy, dla sławy, lecz chciała podzielić się wiedza i czytelnikiem, a zwłaszcza młodzieżowym. Nad Pawełczyńska panuje zmowa milczenia.

Mój wpis może ktoś poczytać za słodka laurkę, ale proszę mi wierzyć, tak wyjatkowy przypadek na polskim rynku i taka obojetność małości, po prostu powala. To nie laurka, lecz najprawdziwsza prawda. Kto znał dobrze Pawełczyńska, potwierdzi.  Dziekuję p. Teresie Bochwic za wpis. Szkoda, że tak późno go przeczytalem.