W zgiełku, w chaosie, w pośpiechu, w jazgocie, krzykach i okrzykach, hasłach i hałasie nieznośnym, nawet w szepcie męczącym – trwamy. Bo jakiż wybór przed nami? Dziś powiedzmy stop! Cisza! I usłyszmy jej imię, a to niejedno ma brzmienie…
Bo jest cisza trudu i cisza odpoczynku. Gdy w milczeniu toczy się głaz codzienności pod górę dnia i nie spotyka nas syzyfowa kara, cisza odpoczynku przynosi radość i ukojenie, choćby była ona czekaniem na dzień kolejny i kolejny głaz. Ten jednak czasem wciąż wraca na dół, a my, przywiązani do niego, spadamy, by zacząć od nowa w zmęczonej ciszy.
Jest cisza wspomnień, których nikt nie słyszy, bo już odeszli lub idą swoją drogą. Ta cisza tuli się do zdjęć pożółkłych w starym albumie, zapachu geranium na parapecie, stygnącej herbaty, której nie ma z kim już wypić.
I jest cisza zapomnienia, gdy już nawet napis na grobie wytarty nie przypomina, jak miał na imię ten śmiertelnik. I jest cisza zapomnienia za życia i swojego życia. W niej tylko to, co dawne, jeszcze ślad zostawia, dzień wczorajszy już nic nie znaczy, twarze stają się obce, choć tak bliskie były.
Jest cisza gorących pragnień i rozgrzanych marzeń – gdy jeszcze wszystko wydaje się możliwe – lecz lepiej o nich głośno nie mówić, by nie spłoszyć ciszy i nie ściągnąć na nie odium niespełnienia.
Jest cisza upału lata, gdy powietrze gęste drży nieznośnie rozgrzane i czeka na deszcz. I cisza dostojnej jesieni, co zaczyna się złotem, przyobleka w czerwień, by z drzew zrzucić letnie sukienki liści, okryć je nagością i deszczem zmyć resztki tego, co właśnie minęło.
Bo jest też cisza przemijania i chodzi sobie ona krętymi ścieżkami zmarszczek, czasem bywa radosna, a czasem ze smutkiem opuszcza oczy, by zadać pytanie, czy można cię, Przemijanie, zatrzymać, zawrócić? W ciszy jest odpowiedź i oswojenie z tykającym zegarem.
Jest cisza miłości, której zegar nie straszny, trwającej cztery pory roku i lata dozgonne. Kubek kawy przyniesie parującej trwaniem i kocem otuli, i słowem podniesie, pocałunkiem ogrzeje, ramieniem ochroni i na szczyty wzniesie. Bez niej umieramy.
I cisza nienawiści też jest w człowieku, tak bardzo zabójczej, że aż skrytej w sobie, że zżera po kawałku wszelkie ciepłe myśli. Ukryta w zimnym wzroku i martwym uśmiechu, fałszywej radości i prawdziwym smutku, gdy ten, komu pod nogi rzuca się tę ciszę po prostu tylko żyje. I taka cisza woła wciąż bezgłośnie – zabić cię chcę, człowieku, moją nienawiścią!
Jest cisza wdzięczności, gdy każde słowo jest niepotrzebne, by wyrazić ją w pełni. Tu słychać tylko serce i słodki smak wdzięcznej łzy za pomoc lub po prostu bycie i trzymanie za rękę. To w takiej ciszy Bóg się rodzi co chwilę i uśmiechają się anioły.
Ale jest też cisza przemilczenia krzywd i nieprawości. Otulona lękiem, przywalona kłamstwem, kamienna cisza ciężaru niesprawiedliwości i wstydu ofiary, cisza odwróconych oczu tego, co zawinił – ach, myśli sobie, po co patrzeć na krew i rany, czas umyć ręce z winy, w ciszy, by nikt nie słyszał i nie zobaczył.
Jest cisza narodzenia, moment tuż przed pierwszym oddechem ogłoszonym krzykiem. Niech świat się dowie! Oto ja, człowiek, jestem, choć jeszcze nie wiem, kim i dlaczego i dokąd zmierzam. Lecz to, jakby proste jest dla każdego, gdyż jest też…
…cisza umierania, gdy ostatni oddech zapada się w sobie, oczy już spoglądają w Górę i łódź bez powrotu odpływa. Nikt tej ciszy przerwać nie potrafi, choćby krzykiem „nie! chciał ją zagłuszyć, choćby prośbą jaką czy złorzeczeniem, że za wcześnie, nie teraz, a jeśli o! Śmierci odejdziesz, to spełnię przyrzeczenie. Nic z tego, cisza i tak przejdzie w martwą wieczność.
Lecz dopóki się żyje jest cisza Wyboru. Ten staje na rozstaju i pyta – dokąd? W jakim celu? Jaką wybrać drogę, by dojść do Prawdy?
Lecz ta też jest ciszą.
Gdy słowa zamilkną, czy ją usłyszysz?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3921
Pięknie to Pani ujęła.