Strajk nauczycielski w roku 1937 strajk nauczycieli dziś

Może dziś 1 maja, warto przypomnieć mało dziś pamiętany epizod z roku 1937 jakim był strajk, a właściwie protest nauczycieli przeciw władzy sanacyjnej w roku 1937.
Zaczęło się wszystko od publikacji wydawanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego czasopisma Płomyk o Związku Radzieckim (2 marca 1936). Wściekłość władz sanacyjnych wzbudziła okładka czasopisma przedstawiająca uśmiechniętą dziewczynkę, ale również wewnątrz czasopisma znajdowały się artykuły propagandowe chwalące ZSRR, powstałe zresztą m.in. na podstawie materiałów dostarczanych przez ambasadę radziecką. Poza tym postawa ZNP nie szła w parze z sanacją. Chodziło widoczny antyklerykalizm, ogólne lewicowanie, opozycyjność wobec rządu i , potwierdzone przez badania historyków, kontakty z komunistami i agentami sowieckimi. Ostatecznie więc, rząd sanacyjny Sławoja - Składkowskiego postanowił pokazać, że państwo nie jest z dykty, nie jest z tektury i zrobić porządek z ZNP. Jesienią 1937 r. Zarząd ZNP został zdelegalizowany, na jego miejsce wyznaczony został kurator 31-letni P. Musioł - nauczyciel, były członek ZNP ze Śląska i działacz obozu narodowego (związany z ONR Falanga). W odpowiedzi redaktorki Płomyka Janina Broniewska i Wanda Wasilewska ogłosiły strajk okupacyjny w siedzibie ZNP, przyłączyli się do nich drukarze i pracownicy fizyczni (ok. 350 os.). Wkrótce później rząd, bojąc się eskalacji, wysłał policję, która wyprowadziła strajkujących z budynku (zmobilizowano wówczas znaczne siły, m.in. ówczesne ORMO w obawie przed zamieszkami, ale wszystko odbyło się spokojnie). Strajk jednak trwał nadal, gościny strajkującym udzielili kolejarze.
Co było dalej? Oddajmy głos historykowi:

"Taktyka propagandowa rządu polegała na atakowaniu kierownictwa ZNP – za związki z komunizmem i przekręty finansowe (Jakież to znajome, jakbym widział niezliczone przekazy TVP i innych rządowych mediów o komuniście Broniarzu i nababach - nauczycielach zarabiających po 5600/m-c, a nawet 20 tys. miesięcznie - wtrącenie moje). Nie udało się jednak oddzielić Zarządu Głównego od mas członkowskich. Działania władz były postrzegane jako atak na niezależność organizacji nauczycielskiej i na wolności związkowe. Dlatego strajkujących wspierały zarówno środowiska nauczycielskie, jak i  inne centrale związkowe. Do jednodniowych demonstracji protestujących wzywali m.in. członkowie zawieszonego zarządu, Zygmunt Nowicki, Czesław Wycech, Wacław Tułodziecki. Pojawiły się protesty w terenie, m.in. w 98 proc. szkół warszawskich. Główna demonstracja poparcia dla strajku w Warszawie nosiła patriotyczny charakter, z udziałem legionistek i peowiaczek na czele, prezentujących Krzyże Walecznych czy Virtuti Militari. Pochód udał się pod Belweder, gdzie złożono kwiaty ku pamięci Józefa Piłsudskiego. Podobne demonstracje odbywały się m.in. w Wilnie i na Lubelszczyźnie
Udzielili poparcia strajkowi en masse słuchacze znajdujących się w  Warszawie instytutów kształcących elitę kadr nauczycielskich  – Państwowego Wyższego Kursu Nauczycielskiego, Państwowego Instytutu Nauczycielskiego, Państwowego Instytutu Robót Ręcznych oraz Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej. W swojej odezwie pisali o strajkujących: „Walka ich jest nie tylko walką ekonomiczną o utrzymanie warsztatów pracy, jest również protestem przeciw targnięciu się na niezależność związków pracowniczych. Jest to walka o  prawa Związku, a  więc i  o  nasze prawa”. W  akcie solidarności sami deklarowali jednodniowy strajk. Po stronie ZNP stanęły też organizacje związkowe. Wspólną deklarację przeciwko odwołaniu zarządu wystosowały powiązana z  ruchem socjalistycznym Komisja Centralna Związków Zawodowych (KCZZ), Centralny Wydział bliższego władzom Związku Związków Zawodowych (ZZZ) oraz Centralna Komisja Porozumiewawcza Pracowników Umysłowych. Z interwencją do premiera Składkowskiego udali się m.in. Tomasz Arciszewski w imieniu CKW PPS i Jan Stańczyk z ramienia KCZZ. Popierały Związek również niektóre organizacje łączone z  lewicą sanacyjną  – Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet. Podsumowując propagandowy sukces strajkujących, urzędnik ministerstwa Seweryn Maciszewski pisał: „Opinia publiczna kół radykalnych i inteligencji, nie podlegającej wpływom endecji, była całkowicie po stronie ZNP i zawieszonego Zarządu Głównego”60. Wobec bojkotu kuratora przez ZNP, jednoznacznego stanowiska środowisk nauczycielskich, w tym prezesów okręgowych związku, i przegrywanej de facto propagandowej walki o rację w tym sporze, władze praktycznie przyznały się do porażki i zdecydowały się odwołać Musioła z funkcji. Na jego miejsce minister Wojciech Świętosławski wyznaczył 18 listopada nowego kuratora, którym został wspomniany Seweryn Maciszewski, naczelnik jednego z  wydziałów w  Ministerstwie Wyznań i  Oświecenia Publicznego"

I finał strajku wg. tego samego opracowania:

"Najważniejszym bowiem zadaniem Maciszewskiego było doprowadzenie do nadzwyczajnego zjazdu delegatów ZNP, który miał wyłonić nowe władze związku. Zjazd ten odbył się 2 lutego 1938 r. w Krakowie. Przebiegał w  retoryce mocno patriotycznej, wręcz prorządowej, jakby związkowcy chcieli zatrzeć oskarżenia o  brak patriotyzmu czy tendencje prokomunistyczne. Śpiewano na Zjeździe Pierwszą Brygadę, składano kwiaty pod kryptą Piłsudskiego, wysyłano adresy do marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego i Aleksandry Piłsudskiej. Najważniejsze było jednak powołanie nowego zarządu. Doszło tu do pewnego kompromisu, który miał usatysfakcjonować obie strony. Na nowego prezesa Zarządu Głównego został wybrany Jan Kolanko  – czyli prezes sprzed odwołania, co miało dobitnie znaczyć, że członkowie ZNP wciąż nie zgadzają się z wysuwanymi wcześniej zarzutami i udzielają legitymacji zawieszonym władzom związku. Ale jednocześnie, żeby uniknąć upokorzenia władz i sytuacji, gdy odwołany przez nie prezes wciąż pełni swoją funkcję, wykonano gest wobec rządu – Kolanko sam zrezygnował ze stanowiska. Na prezesa został wtedy powołany jego dotychczasowy zastępca Zygmunt Nowicki. Pozostała zatem u steru związku kadra sprzed zawieszenia Zarządu Głównego. Przy takim kompromisie między rządem a ZNP przegrane okazały się Broniewska, Wasilewska i  jeszcze siedmiu liderów strajku, którzy zostali usunięci ze Związku. Tę siódemkę w końcu przyjęto z powrotem, ale już nie dwie inicjatorki: „«Dwie wściekłe baby», jak nazwał nas premier Składkowski, „bez których tamci z  Zarządu Głównego ZNP […] nie ważyliby się nawet pisnąć»". Kurator Maciszewski miał świadomość, że nie wszyscy w ZNP podzielają ich poglądy, że istnieje pewien dystans między nimi a resztą działaczy związku: „Wywnioskowałem, że większość byłego Zarządu Głównego ma pełen rezerwy, żeby nie powiedzieć więcej, stosunek do byłych redaktorek „Płomyka» i  «Płomyczka» i  nie zamierza przy powrocie do rządów w ZNP kruszyć kopie o utrzymanie tych pań na zajmowanych poprzednio stanowiskach”. Ostatecznie 1 maja 1938 r. Wasilewska i Broniewska zostały zwolnione z trzymiesięcznym wypowiedzeniem. W proteście rozpoczęły własny strajk, przyjęły formę głodówki. Gdy niektórzy pracownicy chcieli dołączyć do głodówki, one przerwały – jak później tłumaczyły – żeby ich nie męczyć i nie dopuścić do lokautu."

Spójrzmy na mądrość ówczesnych nauczycieli. 
1. W chwili kryzysu zjednoczyli się, nie dali się podzielić mimo różnic, nieraz poważnych, światopoglądowych i politycznych
2. Przeprowadzili udaną akcję propagandową zdobywając licznych sojuszników również w szeregach sanacji
3. Dobitnie pokazali całemu społeczeństwu, że wspierają państwo polskie i wiernie przy nim stoją, że są za rządem, a nie przeciw rządowi, natomiast nie mogą sie zgodzić na niemądre działania
4. Uzyskali tak wielkie poparcie społeczne - również w szeregach rządu i sanacji - że rząd sam wywiesił białą flagę obawiając się konfrontacji
5. Po zwycięstwie, nauczyciele nie upokarzali rządu. Dobitnie ukazali społeczeństwu po czyjej stronie była racja ogólna. Ale te postulaty rządu, które były słuszne - odcięcie nauczycieli od komunistów - zostały spełnione.
Podsumowując: nauczyciele II RP okazali się ludźmi, mądrymi, światłymi, przewidującymi w stopniu tak wysokim, że zdołali zwycięsko wyjść z konfrontacji z rządem autorytarnym, posiadającym w wyłącznym władaniu wszelkie atrybuty i siłę państwa od ok. 10 lat, kontrolującym środki masowego przekazu, instytucje i życie polityczno - społeczne PL w stopniu wysokim (końcówka roku 1937)  
2. Aby wygrać konfrontację z rządem potrzebne jest bardzo silne ponadpartyjne poparcie społeczne, jak również sojusznicy w obozie rządzącym.

A dziś? Sytuacja jest świeża, większość ma ją w pamięci, nie będę jej opisywał w tej notce. Pokuszę się jednak o wnioski:
1. Dzisiejsi nauczyciele zachowują się w swojej masie podobnie jaki ich koledzy z XX - lecia międzywojennego, ale nie są już tak mądrzy, tak światli i tak przewidujący jak oni. Czy to zaskakuje? Mnie nie. Bo w II RP nauczyciel zarabiał miesięcznie 2 pensje robotnika i znacznie więcej niż rolnik. Dziś nauczyciel zarabia na poziomie pracownika fizycznego, zaś nauczyciel -specjalista (wysoki poziom fachu) nie ma co marzyć o zarobkach robotnika - specjalisty (może korepetytor z dużą ilością uczniów).
Są oczywiście tacy, np. profesorowie wyższych uczelni kształcący nauczycieli, którzy uważają, że to czy nauczyciel za swą pracę będzie otrzymywał bardzo wysoką pensję, czy pensję wyższą niż przeciętna, czy miskę ryżu to jest wszystko jedno. To jest przecież ten sam człowiek i tak samo będzie pracował. Inni twierdzą, że skoro za okupacji, za terroru komunistycznego i w czasach komunistycznej dyktatury, nauczyciele uczyli uczniów nie patrząc na pieniądze, a często narażając życie i zdrowie, to dziś ich następcy upominając się o wynagrodzenia postępują co najmniej niewłaściwie. Moim zdaniem i jedni i drudzy są w głębokim błędzie. Nie chcę pisać grubo,  ale cóż, jednym trudno jest przyswoić różnice między kapitalistyczną demokracją a urawniłowką krajów demokracji ludowej, a drudzy najwyraźniej uważają że czasy wojennego i okupacyjnego kryzysu i czasy pokojowej budowy czy prosperity to czasy podobne.  
A w reszcie świata i wśród innych zawodów jakoś jest tak, że im wyższa płaca, tym wyższa jakość usług, a i usługodawcy jakby bardziej mądrzy, bardziej światli, bardziej przewidujący.

2. Dziś, po porażce strajku nauczycieli rząd jest w podobnej sytuacji jak ZNP w roku 1937, po zwycięskim strajku. Czy czy zachowa się podobnie mądrze jak nauczyciele z ZNP wtedy? Bo rząd pokazał, że wygrał, pytanie czy spełni słuszne postulaty protestujących? Mogłoby się wydawać, że rząd ku temu zmierza. Że po to właśnie zwołano okrągły stół w sprawie edukacji, że po to prezes Kaczyński wezwał wszystkich mądrych w PiS i kazał im siedzieć przy stole póki nie wymyślą mądrego rozwiązania. Serce podpowiada więc, że idzie ku temu rozwiązaniu. Wspomaga serce deklaracja premiera Mateusza Morawieckiego o zarobkach sięgających 8100 już za 2 lata. 
Ale rozum studzi zapał serca. Rozum podpowiada:
A. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zerwał rozmowy z oświatową Solidarnością w chwili gdy dogrywane były ostatnie szczegóły ustawy spełniającej postulat z czasów I Solidarności: pensja nauczycielska to 105% średniej pensji. Przypadek? To nie jest przypadek, to świadoma decyzja najwyższych władz PiS.

B. Rząd bardzo mocno chciał strajku nauczycieli (podobnie i Zarząd ZNP) wg relacji uczestników rozmów ze strony pracodawców przekazanej przez p. Pudłowskiego, ostatnie żądania ZNP to było 9 mld, propozycja rządu 7 mld. Pracodawcy zaproponowali przekazanie 2 mld z Funduszu Pracy. I co? I nie dało się dogadać.

C. Rozum podpowiada też, że owe średnio 8100 dla nauczyciela dyplomowanego to na rękę jakieś 3500 - 3600, czyli wzrost pensum o 1/3 i pensji o 1/5 przy jednoczesnym sporym wzroście inflacji po wrzuceniu dodatkowych kilkudziesięciu miliardów na rynek. No i wreszcie po co PiS ma ładować pieniądze do grupy społecznej gdzie ma małe poparcie? Najlepiej pieniądze przekazać tym, którzy zagłosują zgodnie z racją stanu PL.

D. Wiele ostatnio słyszeliśmy o tym jak drogi jest dla władz RP los uczniów szkół powszechnych, zwłaszcza tych podchodzących do egzaminów. Jak bardzo boli Radę Ministrów olbrzymi stres uczniów w związku z dodatkowymi feriami wiosennymi. Ile w tym jest prawdy? IMO nic. Gdyby los uczniów tak bardzo leżał na sercu ministrom to było wiele czasu by o niego zadbać były też środki: w tym budżecie o 100 mld więcej niż w ostatnim budżecie PO, w budżetach z poprzednich lat po kilkadziesiąt mld. Tylko po co? W kogo de facto uderzyłby długotrwały strajk nauczycieli? Na pewno nie w aktualne elity. Dzieci elit kształcą się w szkołach dla dzieci elit (obojętne, prywatnych czy publicznych). Jeśli w szkołach powszechnych będzie wyższy poziom nauczania to dzieci elit sobie poradzą, ale czy wszystkie? Czy tak samo łatwo?

E. To już moja hipoteza, nie powoływanie się na fakty (jak w pkt A i B). Hipoteza jest następująca: Grupa Trzymająca Władzę nad PL, niezależnie od tego jaki jest szyld aktualnie rządzących partii, to są jednak ludzie inteligentni, oczytani i wykształceni, przynajmniej na tyle, by potrafić wyciągnąć prawidłowe wnioski również z historii. Oni wiedzą, że jeżeli nauczyciele zarabiać będą więcej niż średnia i będą istnieć silne liczebnie organizacje nauczycielskie, to oczywiście, poziom oświaty pójdzie w górę, ale co z rządzeniem? W 37 roku światli, zamożni, dobrze opłacani nauczyciele udowodnili, że potrafią pokonać autorytarny rząd. A dziś? Proszę sobie przypomnieć jak duże było poparcie dla nauczycielskich postulatów płacowych na początku protestu. Praktycznie każdy w mediach rozpoczynał od zdania: nauczyciele powinni zarabiać więcej. I to jest realne świadectwo ludzi o pracy nauczycieli. A teraz wyobraźcie sobie Państwo, że nauczyciele zarabiają więcej. Nie 2-3 tys.jak obecnie Ale 4-5 tys. na rękę, albo 5-6 tys. Jacy byliby wówczas nauczyciele i jak wyglądałby ich protest? Moim zdaniem tak jak w roku 37 i tak samo rząd przegrałby to starcie. I to jest odpowiedź na pytanie dlaczego nauczyciele zarabiają w PL mało i dlaczego nie będą zarabiać dużo. Żadna władza nie lubi konkurencji.

Bredzę? Może. To tylko hipoteza. Dowodów brak. Ale proszę się zastanowić jak to możliwe, że w PL kraju gdzie 10 milionowa Solidarność (ponoć) pokonała komunistyczny reżim, po 20 latach od tego zwycięstwa nie ma żadnych związków zawodowych o dużym znaczeniu? Jak to się dzieje, że w PL każda organizacja, która osiągnie dużą liczebność i znaczący sukces polityczny upada wkrótce po osiągnięciu tego sukcesu? Zgodnie zresztą z zasadą Ryszarda Petru:  "imperia padają zwykle w szczycie swej chwały". Gdzie jest dziś wielka Solidarność, gdzie jest mocarne SLD? Gdzie AWS, gdzie Unia Wolności? Samoobrona? Ruch Palikota? Partia Przyjaciół Piwa? ZChN? KPN? Związek zawodowy pielęgniarek? Katolicka telewizja Puls? Gdzie wielki Lech Wałęsa? Sprawny Aleksander Kwaśniewski? Skuteczny Leszek Miller? Wreszcie wspomniany Ryszard Petru? Kim są dziś? Tak to się jakoś dzieje, że jeśli ktoś, jeśli coś za wysoko urasta, to zostaje głupkiem, pijakiem, błaznem, bankrutem, broniarzem albo trupem (czy to we własnej łazience czy pod Smoleńskiem), albo pacynką w Brukseli? Wszystko to przypadki? Na tak wysokim poziomie polityki przypadków nie ma. 

Pozdrowienia dla pracujących, czy byłych pracujących,  czy to z okazji św. Józefa, czy święta pracy. Niech będzie to dzień radosny.
A to co wyżej napisałem? Może jednak trochę mnie poniosło i faktycznie nieco bredzę? Przecież nie mamy państwa z dykty, państwa z tektury, lecz państwo silne sprawne, które w 2 tygodnie mocarną pięścią prawa rozprawia się z nauczycielkami, państwo wiedzione światłym i mądrym umysłem Naczelnika Państwa doktora Jarosława Kaczyńskiego, a zarządzane błyskotliwą inteligencją i niespożytą energią prezesa WBK Mateusza Morawieckiego syna słynnego Kornela, twórcy Solidarności Walczącej.

Przy pisaniu o strajku z 37 r. posiłkowałem się pracą Michała Wenklara http://czasopisma.upjp2.edu.pl... 

APPENDIX
1. krótki tekścik o zarobkach nauczycieli w II RP:
Nauczyciel gimnazjum, pełne kwalifikacje, 25-letni staż pracy, otrzymywał pensję na poziomie inspektora policji, pułkownika lub zastępcy wojewody. Nauczyciele wydzieleni byli w zbiorowości urzędników państwowych w grupach od IV (566 etatów po 1000 zł) do XI (12 452 etaty po 130 zł). Nauczyciel gimnazjum zarabiał od 300 zł do nawet 635 zł w wielkich miastach. Do tego dochodziły dodatki funkcyjne: rektor uniwersytetu – 500 zł, dyrektor szkoły średniej 100–150 zł, kierownik szkoły powszechnej 5–50 zł. Dla porównania w 1938 r. średnia zapłata dla służących (ok. 700 tys. osób!) to 25 zł/miesiąc, a dla robotnika – 2–3 zł/dzień (do 96 zł miesięcznie).

2. link do artykułu prezentujących pozycję nauczyciela II RP na tle innych zawodów: https://historia.org.pl/2019/0...

3. link do ustawy z 1926 roku ustalającej prawa, obowiązki i odpowiedzialność nauczycieli: http://prawo.sejm.gov.pl/isap....

Wnioski: w II RP nauczyciele traktowani byli jak oficerowie: młodsi jak oficerowie młodsi, doświadczeni jak oficerowie starsi i zachowywali się jak na oficerów przystało. III RP traktuje nauczycieli jak pracowników fizycznych i nauczyciele podobnie się zachowują i mają trochę podobną świadomość co ostatnio mieliśmy okazję zaobserwować.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika cyborg59

03-05-2019 [10:23] - cyborg59 (niezweryfikowany) | Link:

Bardzo ważne porównanie !
Poleciłem paru osobom. Jak niewiele potrzeba by samograj zamienił się w klęskę. Skutki obecnego strajku dopiero nastąpią. Można powiedzieć, że jesteśmy po pierwszej rundzie. Od działań obu stron zależy czy będą dalsze starcia. Co do przedwojennych płac : matka mojego ojca była wdową po nauczycielu (dyrektorze szkoły). Tylko dwoje z sześciorga dzieci mogło jednocześnie studiować ;-)))) 

Obrazek użytkownika foros

03-05-2019 [15:47] - foros | Link:

Utrzymanie 7-osobowej rodziny na jakimś poziomie w XX-leciu z pensji po zmarłym mężu to wcale nie jest źle, a że 2 dzieci mogło studiować jednocześnie to zupełnie dobrze. Ja słyszałem o przypadkach, że aby 1 dziecko skończyło studia to pracować musiała cała rodzina i to nie lekko, albo rolnicy sprzedawali ziemię. Ale ludzie w to inwestowali, bo ukończenie studiów gwarantowało dobrą pracę, jak jeden się przebił to potem miał pomagać reszcie rodziny.

Obrazek użytkownika cyborg59

03-05-2019 [17:35] - cyborg59 (niezweryfikowany) | Link:

Mam weksle ojca z "Bratniaka" ( Bratnia Kasa Zapomogowa). Odpracowywano takie zapomogi.... lub znajdował się mecenas(i), który dofinansował. Oczywiście, że cała rodzina solidarnie pracowała.