Strajk nauczycieli - będzie nie będzie?

Dwa nowe fakty pojawiły się dziś w tytułowej kwestii:
1. Znamy wyniki referendów strajkowych organizowanych przez ZNP. Wynik jest taki że praktycznie we wszystkich szkołach i innych placówkach oświatowych gdzie referendum zorganizowano to przytłaczająca większość jest za strajkiem. Wg MEN jest to ok połowy wszystkich szkól (48%). Referenda jednak będą trwały i biorąc pod uwagę wyniki dotychczasowych mniej więcej wiadomo jak się skończą. Jaki jest najważniejszy wniosek z tych referendów? Ano taki, że ten protest nie jest strajkiem Broniarza jak to usiłowała przedstawić rządowa propaganda ale jego zakres jest daleko szerszy. Jak daleko? Tego nie wiemy.
2. Odbyły się też kolejne rozmowy "ostatniej szansy" z rządem. Rząd powtórzył na nich to co wcześniej mówiła min. Zalewska dodając do tego mgliste obietnice jakichś zmian zarobków w przyszłości powołując się na marzenia premiera Morawieckiego. Rozmowy póki co zakończyły się niczym. Jak jednak mogło być inaczej skoro prowadziły je dwie minister, które właśnie przeprowadzają się do Brukseli i trzecią, która w zakresie zadań w ogóle nie ma edukacji? Załóżmy, że nawet nauczyciele chcieliby poważnie omówić kwestie przyszłości zarobków i edukacji no to z kim? Z minister Rafalską?

Nie jestem zaskoczony takim rozwojem wypadków. Od dawna jestem zwolennikiem tezy, że rząd od dłuższego już czasu, przynajmniej od 2018 skutecznie i konsekwentnie dąży do sprowokowania tego strajku. Chodzi tutaj przede wszystkim o strategiczne działania min. Zalewskiej, która przecież nie wymyśla ich sama, a jest raczej spełniającym rozkazy żołnierzem. Zresztą ostatnie przecieki z nocnej rozmowy Morawiecki - Duda wskazują wyraźnie, że w rządzie, po opłaceniu wierności mundurówki, nie ma klimatu na jakiekolwiek podwyżki dla reszty budżetówki. 
Stąd też strategiczny sojusz rządu ze Sławomirem Broniarzem, reprezentantem interesów czerwonego Salonu: powtarza się tutaj znany schemat jest PO i PiS reszta jest milczeniem.

Po co rządowi ten strajk, konflikt? 
Powiedzmy od razu, że nie chodzi tutaj o pieniądze. Koszt 300-u złotowych podwyżek w przyszłym roku wynosi realnie ok 2,5 mld*, z czego ok. 0,5 mld rząd zgarnie z powrotem w samym VAT a to zapewne nie wszystko. W tym roku zaś będą to kwoty nieduże, zapewne pokryte w dużej mierze z oszczędności budżetu na wydłużeniu awansu zawodowego i obcięciu dodatków. Gdyby więc przyjąć podwyżkę o 600 zł netto (czyli ok. 1000 brutto czego domaga się ZNP) to byłyby to realne koszty rzędu 4 mld i to od przyszłego roku, w którym nie wiadomo kto będzie rządził.Gdyby zaś udało się coś podobnego wynegocjować od września to realny koszt budżetu w tym roku wyniósłby ok 600 mln. To są na prawdę nieduże pieniądze przy zwiększeniu dochodów budźetu o ponad 100 mld i przy świadomości, że mamy rok wyborczy, na który rząd zbierał wszelkie zaskórniaki, a obietnice przed tymi najważniejszymi wyborami, czyli parlamentarnymi nie zostały jeszcze dotąd wygłoszone. A, że będą to pewne jak amen w pacierzu. PiS jest tutaj bardzo konsekwentny.

Jeśli nie pieniądze to co? Najpewniej zamysł polityczny. Jaki? Nie potrafię tego powiedzieć pojawiają się jednak hipotezy:
a. nauczyciele to bardzo słaba grupa zawodowa, rozbita, podatna na szantaże i mało zasobna. Po tym gdy przetrącono im kręgosłup w ,93 nigdy nie potrafili zdobyć się na poważny protest. Ich prestiż społeczny rokrocznie idzie w dół (jako grupy zawodowej). Słowem idealny przeciwnik do złamania i okazania siły tym wszystkim grupom zawodowym, które chciałyby podobnych podwyżek jak wystrajkowała sobie mundurówka (cała, nie tylko wojsko i policja). Tym bardziej, że propaganda rządu jest tutaj bardzo celna: nauczyciele to w znakomitej większości kobiety, które instynktownie chronią dzieci. Wmawianie im że dzieci są zagrożone zawsze będzie skuteczne. Pytanie jak bardzo. 
b. Stąd i zowąd napływają sygnały, że z reformą oświaty, której kwiat przypadnie na wrzesień może być bardzo różnie. A na pewno samorządy wielkich miast mogą spodziewany bałagan jeszcze podkręcić przynajmniej przed wyborami. Jezeli sytuacja jest na prawdę tak zła jak mówią niektórzy i teraz można jedynie ograniczać straty to dla rządu najlepiej jest obarczyć winą Broniarza, który mąci i jest komuchem a z Broniarzem wszystkich nauczycieli. Broniarz zaś obarczy rząd. Ciemny lud nie lubiący rządu pójdzie za Broniarzem a ten nie lubiący komuchów i złodziei za rządem. Nikt zaś nie będzie wnikał w szczegóły. Równowaga przy wyborach zostanie zachowana. Do tego potrzebny jest jednak silny konflikt z nauczycielami.

Oczywiście są to tylko hipotezy. Bo z drugiej strony jeżeli faktycznie pensje w służbie publicznej są tak niskie jak jest to podawane (ok. 2 tys. np. w służbie weterynaryjnej) przy jednoczesnym rzuceniem na rynek kilkudziesięciu nowych miliardów złotych (blisko 100) i wzroście płac w komercji to oznacza to stopniowe obezwładnienie służb publicznych i sytuację wysoko korupcjogenną. To jest odwrotność silnego państwa, podstawowej tezy programowej PiS. 
A jeżeli PiS faktycznie chce budować silną gospodarkę, to trudno to zrobić przy pomocy absolwentów szkół mających wyraźne problemy z matematyką i porozumiewaniem się. Jednak te kraje które osiągnęły sukces gospodarczy zrobiły to  również dzięki wysokiemu poziomowi oświaty. Polska nie jest w stanie konkurować z Chinami i Dalekim Wschodem taniością produktu. Musi iść w kierunku gospodarki wysokiej wiedzy. Nie zrobi tego jedynie w oparciu o szkoły w których elity kształcą swoje dzieci i odpowiednio do tego wynagradzają nauczycieli. Po prostu zabraknie średniego szczebla zdolnego udźwignąć wyzwania. I nie zastąpią go ani Ukraińcy ani Filipińczycy. A wykształcenia tej kadry nie można w nieskończoność odkładać. Na przyszłą kadencję, albo następną albo na kiedyśtam.

Czy więc ostre protesty nauczycieli będą? Niestety sądzę że tak. Bo do wyborów opłacać się to może i PO i PiS. Choć mam nadzieję, że się mylę. Cenna jest tu inicjatywa prezydenta, skądinąd (np. z TVP) widać jednak, że próby politycznych ofensyw prezydenta są sprytnie wytłumiane. Widać też i słychać, że i części publicystów związanych z PiS - dotąd o bardzo zdecydowanych poglądach w omawianej spawie - ktoś jakby nałożył tłumiki czy kagańce. Czyli jest w ośrodku rządowym jakaś zmiana w stosunku do tego co było do niedawna.

* etatowych nauczycieli jest w PL ok 500 tys. + 200 tys. na niepełnym etacie (co oznacza, ze płacone jest im tylko za realnie przepracowane godziny - bez świąt, wycieczek itp.) . Każdy z etatowych ma otrzymać podwyżkę ok. 300 zł netto. Czyli miesięcznie 150 mln. * 13 pensji = 1950000000. W przybliżeniu 2 mld. Dodajmy do tego nieetatowych (szacuję ok. 1/4 tego co etatowi) to ok 0,5 mld.Z tego VAT ok. 20% - 0,5 mld. W sumie rocznie do kieszeni nauczycieli 2,5 mld z czego 0,5 mld odebrane w VAT. Reszta to ZUS-y, podatki, NFZ-y czyli coś co w ogóle nie jest zwiąane z pensjami, bo pieniądze na ZUS idą ze wspólnego worka dla dzisiejszych emerytów, a wysokość przyszłych emerytur będzie wyznaczał sejm wg zasad których nie znamy. Wydatki na NFZ również idą z budźetu i uprawnienia ma każdy niezależnie od wpłaconej składki. Ogólnie wszystko to co ponad netto to po prostu ruch cyferek na różnych budżetowch kontach. Bo i kasa na NFZ i tak jest stała i kasa jaką budżet wypłaca na emerytury tez jest stała. Bardzo wątpię, by z okazji tych podwyżek zwiększono te kwoty.

** Ktoś może sobie pomyśleć, że to wszystko o wyżej napisałem to  bzdury i ohydna propaganda broniarza, a rząd ma rację. Radziłbym więc po prostu przeanalizować to co mówią przedstawiciele rządu. w liczbach
6,5 mld podwyżek do kieszeni nauczycieli jak mówi min. Zalewska czy 7 mld (min. Rafalska)
ponad 5600 średnia pensja nauczyciela dyplomownego po podwyżkach (przed 5200)
16% - podwyżka pensji nauczycieli 
500 zł. brutto średnia kwotowa podwyżka dla nauczycieli 
18 mld - żądania płacowe ZNP
Konia z rzędem temu kto na podstawie danych prezentowanych przecież przez rząd i jego ministrów znajdzie spójność między tymi liczbami. Niechże ten ktoś obliczy ile srednio zarabia nauczyciel? 
Mnie wyszło, że 7 mld (obecne podwyżki) to ok 10 tys. podwyżki na nauczyciela rocznie. A 18 mld podwyżki to ok 25 tys. na nauczyciela rocznie co w żaden sposób nie spina ani w 500 brutto ani w 1000 brutto. A jeżeli 16% = 500 brutto to w  żaden sposób nie wyjdzie z tego 5000, szybciej mniej niż połowa tego netto. 

UPD
*** Dodajmy jeszcze jedno. Srednia płaca nauczyciela , którą najczęściej operuje MEN to nie jest średnia arytmetyczna wynagrodzeń nauczycieli lecz przedziwna konstrukcja prawna w skład które wchodzą m.in. pensje dyrektorów szkół, odprawy emerytalne, płace w kuratoriach itp. Po wrześniowej podwyzce ta konstrukcja dla nauczyciela dyplomowanego ma wynosić ponad 5700. czyli netto ok 4 tys. Czy taka suma jest mozliwa do zarobienia przez nauczyciela? Jest tyle, że nie jest to łatwe, musi po prostu być nauczycielem dyplomowanym  ze stażem 20 lat (max. dodatek) mieć 1,5 etatu w jednej szkole - maksymalny wymiar pracy na jakie prawo zezwala nauczycielowi (26/tydz) + plus przynajmniej 200 zł. netto  (może motywacyjne, może wychowawstwo). Wówczas zarabia ok. 4000 (zależy ile godzi ponadwymiarowych przepada) czyli coś co się nazywa średnią. Jeżeli więc premier Morawiecki marzy by owa średnia a nie średnie zarobki nauczyciela dyplomowanego wynosiły 6 tys. zł, to dla zwykłych nauczycieli przełożyć się to może na jakąś niewiadomą kwotę, zapewne rzędu 20-30 zł. netto. Taka jest propozycja rządu w przyszłym roku w zamian za zaprzestanie protestu. Moim zdaniem jeśli tak kuriozum, a raczej kolejny bodziec by podburzać towarzystwo aby przypadkiem nie zrezygnowało z protestów.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Zunrin

25-03-2019 [22:38] - Zunrin | Link:

Jak prostą rzecz postawić na głowie. Wysoki poziom nauczania nie osiągniemy tym, że obsypiemy górą pieniędzy wybraną grupę osób. Należy zrobić porządek z programami nauczania, z samym procesem nauczania, z wymaganiami wobec nauczycieli. No i rodzice muszą zrozumieć, że ich pociechy muszą się uczyć.

Obrazek użytkownika foros

26-03-2019 [22:35] - foros | Link:

No to proszę wskazać kraj gdzie poziom edukacji jest wysoki a pensje nauczycieli niskie: zaczynaja się od pensji minimalnej a kończą przed średnią.
Od samego mieszania w programach, których ciekawe czy ktoś w ogóle czyta (jest podręcznik) nic się nie osiągnie. Kolejne reformy edukacji najczęściej powiększają bałagan.

Obrazek użytkownika Zunrin

27-03-2019 [15:18] - Zunrin | Link:

Proszę nie kręcić. Samo dosypanie kasy nic nie da. Kropka.

Obrazek użytkownika foros

27-03-2019 [16:37] - foros | Link:

Pana zdanie, tyle, że kraju gdzie jest wysoki poziom edukacji a nauczyciele zarabiają mało lub bardzo mało nie potrafi pan wskazać

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

26-03-2019 [09:50] - NASZ_HENRY | Link:

Ale Cię skołowali!
Zarobki nauczycieli zależą od poziomu wykształcenia i tzw. stopnia awansu zawodowego.
Daje to 12 (3x4) kategorii zaszeregowania, od 2230 zł do 3483 zł brutto.  Do tego dochodzi kilkanaście (doliczyłem się 18) dodatków do podstawowego wynagrodzenia, które wnoszą istotny wkład do całości uposażenia! 
W efekcie zróżnicowanie dochodów nauczycielskich sięga nie 50% a 300% najniższego ustawowego wynagrodzenia.
Średnie zarobki nauczyciela to byt wirtualny jedynie. Sprawdziłem, że w przypadku mojej gminy najniższe nauczycielskie dochody netto to 1700 zł. a najwyższe 5200 zł!!! Przewodniczący Broniarz żongluje tym najniższym a Premier Morawiecki tym najwyższym  wskaźnikiem ;-)
Dodatkowo ZNP chce podwyżki 1000 zł do podstawy zaszeregowania (plus 1000 zł dla innych pracowników  zatrudnionych w szkole) co daje w sumie, po uwzględnieniu tych kilkunastu dodatków)  17 mld zł jak wyliczyła min. Zalewska, bo w sumie tylko MEN ma pełne dane.
W całym systemie edukacji najdziwniejszy jest jednak fakt, że wynagrodzenie nauczycieli nie zależy od efektów nauczania i to jest poważny problem, którym nikt sobie głowy nie zawraca.
Konia z rzędem gdzie odebrać ;-)

 

Obrazek użytkownika foros

26-03-2019 [19:25] - foros | Link:

de facto sprowadza się to jednak do 4 stawek dla nauczycieli z wyższym wykształceniem bo reszta to ilości śladowe.
Na wynagrodzenie składa się zwykle:
-pensja zasadnicza: z tych kwot które pan podał mieśi się ona w widełkach: od trochę mniej niż 2500 - nieco ponad 1600 
- za staż pracy - od 4 do 20% pensji zasadniczej, tutaj max niecałe 500zł
- godziny ponadwymiarowe: jesli gdzieś nie są obsadzone etaty nauczyciel dostaje godziny, ale płacone ma tylko za te, które przepracuje, stąd nigdy nie wiadomo ile ich będzie miał w danym miesiącu, (może zachorować, albo klasa może gdzieś wyjść) z reguły liczy się to pi razy oko że jedna taka godzina to ok 100 zł.(wg badań UW przed kilku laty średnio wypadało ich po 2 na osobę)
- motywacyjny: ten zalezy od gminy duże miasta zwykle płacą, prowincja raczej nie. Najwyższy jest bodaj w W-wie średnio 400 zł (600 brutto) ale de facto jego wysokość reguluje dyrektor na podstawie pieniędzy od gminy - teoretycznie lepsi dostają więcej słąbsi mniej
- za wychowawstwo jeśli nauczyciel je ma i jeśli gmina płaci, Najczęściej jest to ok 100 brutto czyli jakieś 60 netto
To w zasadzie wszystko, reszta dodatków obejmuje śladowe ilości. Np. za trudną prace w szkołach specjalnych (zreszta i tak wyznacza je gmina i są zazwyczaj bardzo niskie). Łatwo może pan sobie wypłatę obliczyć. 1700 to i tak sporo dla nowego nauczyciela, 5200 to może zarabiać dyrektor z wysokim funkcyjnym (zależy od samorządu), zwykły nauczyciel nie ma szans, musiałby pracować ok 2 etaty. Jest to zabronione przez prawo, ale nieraz się zdarza, zwłaszcza jeśli pracuje w kilku szkołach i biuro edukacji z samorządu przymknie na to oko.
A jeśli chodzi o te 17 mld proszę przeliczyć ile to jest na jednego nauczyciela i na ile ma się to do 1000 zl jakkolwiek go liczyć, brutto czy netto.
A jeśli chodzi o płacenie za efekty? Póki co jakoś nikomu nie udało się tych efektów zdefiniować i wymierzyć.
-

 

Obrazek użytkownika Zunrin

26-03-2019 [21:20] - Zunrin | Link:

Nie wiem jak formalnie jest z tym zabranianiem pracy na 2 etaty, ale kilka lat temu jak zaczęły się problemy ze znalezieniem nauczyciela na kilka godzin, to parę znanych mi osób z takich dodatków wyciągało ten drugi etat. I jakoś lokalny wydział oświaty nie widział żadnego problemu. Bardziej interesował się tym, że miał kto uczniów uczyć.
Zaś co do stawek... Na dniach z poślizgiem legislacyjnym formalnie wejdą w życie tegoroczne podwyżki (nauczyciele dostaną wyrównanie od 1 stycznia). I tak patrząc przez pryzmat minimalnej 2250 zł stawka dla świeżaka stażysty wynosząca 2538 zł to i tak nieźle. Akceptacja żądań związkowców oznaczałaby dla takiego pracownika podstawę 3500 zł - no chyba kogoś koń kopnął kilka razy mocno w głowę.
A że reszta stawek jest nieźle zrównana w dół, to sorry, ale to skutek wieloletniego przyzwolenia związków na proporcjonalnie niższe podwyżki dla nauczycieli na kolejnych stopniach awansu. Pod ręką mam kartkę z przeliczeniami stawek - dyplomowany w 2005 roku zarabiał prawie 2,5x pensji minimalnej, teraz będzie to troszeczkę ponad 1,5x. No i kilkuletnie zamrożenie stawek (rozpoczęte za czasów pani Szumilas, która dzisiaj w imieniu PO domagała się od rządu natychmiastowego wypłacenia nauczycielom żądanych przez nich podwyżek - normalnie ubaw po pachy) swoje też zrobiło. Ale wtedy ZNP z nauczycielską S jakoś nie były skore do strajków.

Obrazek użytkownika foros

26-03-2019 [22:04] - foros | Link:

tak krótko:
1. chodzi o ustawę karta nauczyciela która zabrania pracy dłuższej niż 26h, był czas, że była ona skrupulatnie przestrzegana, ale teraz to jak pan mówi, jeśli jest specjalista do uczenia to nikt się tym nie przejmuje, bo są przedmioty gdzie nie ma ludzi
2. pensja 1800 (chyba raczej od września niż teraz) to na prowincji, z mieszkaniem u rodziców to jest pensja za którą da się wyżyć, w dużym mieście gdzie trzeba wynająć coś do mieszkania jest to poziom wegetacji i to w czasie gdy młody nauczyciel powinien się najbardziej rozwijać
3. pensja 2500 umożliwia wynajem mieszkania z kolegami/koleżankami i wyżywienie bez liczenia każdej złotówki, w miarę normalne życie, brakuje na inwestycje w siebie
4. wierzę panu na słowo odnośnie proporcji pensji minimalnych tyle, że proszę zauważyć, że ta w sumie b. dobra polityka PiS z rzuceniem dużych kwot na rynek powoduje też inflację głównie dóbr pierwszej potrzeby które drożeją. Wg obliczeń Solidarności siła nabywcza pensji nauczyciela teraz osiągnęła poziom z 2007 czyli sprzed tych dużych podwyżek PO, gdy te pensje wyraźnie się poprawiły. Za PO nie było jednak takich skoków cen tych produktów.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

27-03-2019 [11:45] - NASZ_HENRY | Link:

Pan raczy żartować:
"A jeśli chodzi o płacenie za efekty? Póki co jakoś nikomu nie udało się tych efektów zdefiniować i wymierzyć." Akurat to się udało ;-) Przecież są egzaminy zewnętrzne, które właśnie to robią! Wystarczy powiązać wyniki egzaminów z płacami nauczycieli. Wiem, na przeszkodzie stoi Broniarz z "Kartą nauczyciela" i ZNP. Ale bez tego wszystkie zmiany w oświacie będą bezproduktywne a Broniarz i tak stoi na barykadzie POstępu ;-)
 

Obrazek użytkownika Zunrin

27-03-2019 [15:30] - Zunrin | Link:

Zgadza się, Broniarzowi z pewnością marzy się brak jakiejkolwiek systemu mierzenia umiejętności uczniów. Testom można wiele zarzucić, ale wprowadzają jednakowe kryteria oceny. Podwyższanie oceny pupilowi czy uczniowi idącemu na studia - to se ne vrati. Czarno na białym widać której szkoły uczniowie wypadli najgorzej na egzaminach.

Obrazek użytkownika foros

27-03-2019 [17:32] - foros | Link:

No i widać jak się panowie orientujecie w temacie:
a. nie ma egzaminów zewnętrznych dla wszystkich przedmiotów
b. obecnie o przydziale ucznia do szkoły decyduje samorząd. Może on zdecydować np. że do jednej szkoły pójdą najzdolniejsi do drugiej najgorsi (i często tak robi).

I teraz jak obiektywnie rozstrzygnąć który nauczyciel jest lepszy: ten u którego wszyscy najlepsi zdali na 5, czy ten u którego 7 najmniej zdolnych zdało maturę na 2? Albo ten u którego udało się wyprostować kilku rozrabiaków i gangusów, którzy nie zdali matury ale już nie rozrabiają i są spokojnymi ludźmi? A może ten, który miał dzieci z rozbitych albo patologicznych rodzin i doprowadził, że w ogóle chodzili oni do szkoły i ją skończyli? Albo doprowadził do tego, że kilka nastolatek przestało się puszczać na prawo i lewo? x uczniów przestało ćpać czy grać po nocach, albo to ograniczyli? Albo jest nauczyciel bardzo wymagający, który ma efekty w nauczaniu ale część uczniów wpada w rozstrój nerwowy i zaczyna ćpać albo dostaje nerwic?
Jak to wszystko policzyć, przełożyć na liczby i tabelki? Dotąd nie udało się nikomu. Bo ile np. w kasie jest warte to, że uczeń dotąd autystyczny otworzył sie na społeczeństwo i może w nim w miarę dobrze funkcjonować? I który nauczyciel tego dokonał, matematyk? fizyk? wychowawca? dyrektor? a może zaden i przyszło to naturalnie?
Który nauczyciel historii jest lepszy, ten który spowoduje, że uczniowie będą rozumieć i kochać swój kraj i w życiu dorosłym historia stanie się ich pasją, czy ten który spowoduje, że będą super rozwiązywać testy i świetnie wypadną na egzaminie?
Nikomu dotąd nie udało się stworzyć takich obiektywnych mierników jakości pracy nauczyciela, ale panowie, jak widzę potrafią. Proszę opatentować i sprzedawać. Na pewno wiele instytucji i krajów kupi z pocałowaniem ręki.

Obrazek użytkownika Zunrin

28-03-2019 [15:50] - Zunrin | Link:

O tak, wrzućmy wszystko do jednego wora. Bo to fantastyczny pomysł, żeby uj**ać całą ideę porównywalności wiedzy dzieci, nieprawdaż?
Tak, bo to przede wszystkim chodzi o to, czego się dzieciaki nauczą.

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

26-03-2019 [15:19] - AŁTORYDET | Link:

Dla orientacji podaję średnie wyniki z matur 2018, dla kilku ważnych przedmiotów (w oparciu o te wyniki rekrutuje się studentów na najważniejsze kierunki studiów): biologia - 32%, chemia - 40%, fizyka - 35%, geografia - 30%, historia - 32%, wiedza o społeczeństwie - 28% (sic!). Oczywiście to poziom rozszerzony i dotyczy abiturientów, którzy WYBRALI przedmioty egzaminacyjne, sądząc że mają stosowną wiedzę. Przyjęto, że próg zdawalności wynosi 30%, jakkolwiek wynik nie wpływa na zdanie matury (przedmioty wybieralne). Takie są owoce pracy nauczycieli, wspomagane nieokreśloną liczbą korepetytorów. To katastrofa i dawanie tym darmozjadom kolosalnych jak na polskie warunki podwyżek, jest idiotyzmem. 

 

Obrazek użytkownika foros

26-03-2019 [18:47] - foros | Link:

radziłbym cieszyć się tym co jest, bo jeszcze uczą starzy nauczyciele, którzy wiedzą jak to robić i wiedzą co było w starych programach wg których działają dotąd, jak przypuszczam, uniwersytety. Będzie gorzej, chyba, że podstawówki coś zmienią choć wątpię. Dodajmy, jeszcze, że to nie jest tak, że są obiektywne egzaminy dla wszystkich roczników. Komisje ustalają odrębne kryteria oceniania tego samego materiału dla kolejnych roczników, aby nie było widać jak dużo osób nie zdało.

Przy okazji skąd te dane? Szkoła, województwo, PL?

Obrazek użytkownika Zunrin

26-03-2019 [20:52] - Zunrin | Link:

Że co? Nauczyciel ma program do realizacji i się go trzyma. W normalnej szkole chęć wyjścia poza niego kończy się prędzej czy później lądowaniem na dywaniku u dyrektora. Zresztą nie ma czasu na nadmiarowy materiał, bo często traci się go na wytłumaczenie elementarnych podstaw, których uczniowie nie znają.
A starzy nauczyciele koszą kasę na przygotowywaniu uczniów do zdania egzaminów wstępnych na te studia, których wymagania się nie zmieniają od lat i teraz są za trudne nawet dla niezłych uczniów klas kierunkowych.

Obrazek użytkownika foros

26-03-2019 [22:27] - foros | Link:

Program można na wiele sposobów realizować, np. wymagać od ucznia żeby wiedział, albo podyktować notatkę, albo coś przeczytać, albo film pokazać, albo powiedzieć i tyle. Wiele jest form, wszystkie ok i tylko od człowieka który uczy zależy która zastosuje i za co będzie stawiać oceny.Zależy od motywacji.
20 lat temu weszła reforma która wyrzuciła część materiału, z reszty obniżyła próg zaliczenia o połowę, zabrała nauczycielowi część władzy w klasie dając ją uczniom i rodzicom, dyrektora uzależniając od samorządu. Przy okazji był nacisk na stawianie stopni dobrych a nie złych i by każdy uczeń miał promocję i by nie wymagać wiedzy tylko umiejętności (czyli np. by uczeń umiał w książce znaleźć a nie miał w głowie), nie przesadzać z odpytywaniem bo to ucznia stresuje, no i co? Jakie to mogło przynieść skutki? Takie jak przyniosło.

A starzy nauczyciele byli rozliczani przez dyrektorów z tego co uczeń umiał i jak się zachowywał, a nie z tego jak wypełniają rubryki i czy są problemy z rodzicami uczniami i kontrolami czy nie ma, czy zrobią fajny event czy nie zrobią. I oni ciągle jeszcze są na części etatów w szkołach.

Obrazek użytkownika Zunrin

27-03-2019 [15:45] - Zunrin | Link:

Aż musiałem na palcach policzyć czy dobrze pamiętam. Niestety wyszło mi, że jednak tak. Naciski na promowanie uczniów, zwłaszcza pod kątem żeby to w statystykach dobrze wyglądało, to ja pamiętam jeszcze sprzed 30 lat. Czyli jeszcze w zasadzie z czasów komuny. I wtedy też ci obecnie starzy nauczyciele musieli się tłumaczyć przed dyrekcją ze skarg nauczycieli.
A to, że później przyszła reforma wywracająca wszystko do góry nogami, to inna sprawa. I to że demolka w nauczaniu trwała i trwa w najlepsze do dzisiaj, to jeszcze co innego. A właśnie - bo my tak właściwie w naszej dyskusji chyba nawet nie tknęliśmy tematu źródła tego całego zamieszania. A mianowicie, że za tym wszystkim stali wykładowcy akademiccy mający niewielkie pojęcie jak naprawdę wygląda oświata.

Obrazek użytkownika foros

27-03-2019 [17:02] - foros | Link:

Statystyki statystykami. Obecnie priorytetem w działalności szkoły jest rozliczenie się przed wszystkimi kontrolerami czyli odpowiednie prowadzenie dokumentacji typu statuty, regulaminy, dzienniki prac, zgody, zezwolenia, publikowanie ogłoszeń burmistrza itp. itd. Wszystkie one muszą być zgodne z obowiązujacymi ustawami, rozporządzeniami konwencjami międzynarodowymi itp. Reszta schodzi na plan dalszy.
A jeśli chodzi o przyczyny to tutaj jest między nami kontrowersja. Bo moim zdaniem gdyby w PL płace nauczyciela były na tyle atrakcyjne, że przychodziłoby tu dużo ludzi zdolnych i mężczyzn, to sama szkołą poradziłaby sobie z wszelkimi lewackimi wymysłami, fanaberiami i reformami ministerstwa. Jeśli zaś promowany będzie obecny model: nauczyciel albo ubogi albo nie utrzymujący się z pracy w szkole albo kolekcjoner etatów i godzin to żadna reforma nawet sensowna nie wprowadzi szczególnych zmian.

Obrazek użytkownika Zunrin

28-03-2019 [16:12] - Zunrin | Link:

Halo, tu Ziemia. Przecież ta papierkologia to jest elementarna podstawa w funkcjonowaniu organizacji. Jakby szkoły sobie jakieś ISO powprowadzały, to dopiero poznałyby, co to jest wypełnianie papierów.
I dziwi mnie dziwna wizja skutków wysokich zarobków. Ja bez problemów mogę sobie wyobrazić dobrze zarabiającego nauczyciela skrajnego lewaka czy członka społeczności LGBTQWERTY. A przy odpowiednich władzach, to nawet oni nie będą potrzebni, tak szkoły naprostuje oświatowe kierownictwo. A jak? Dla władających językiem angielskim polecam niepokojąco realną wizję ze "A State of Disobedience" Toma Kratmana.

Obrazek użytkownika AŁTORYDET

27-03-2019 [10:43] - AŁTORYDET | Link:

Te dane i inne również, można znaleźć na stronie CKE. Te, które cytowałem dotyczą całego kraju. Co do nauczycieli, to zgoda. Niestety poziom studiów polecial na pysk, a wraz z nim profesjonalizm absolwentów. 

Obrazek użytkownika foros

27-03-2019 [17:07] - foros | Link:

a wkrótce absolwenci o których pan pisze będą decydować o tym czym jest profesjonalizm.