Badania marketingowe wskazują, że laleczka Barbie, więc produkujemy ją i dostarczamy. Jeśli zaś badania marketingowe wskazują, że na fali jest intensywny kolor lakieru na męskich paznokciach, znajdujemy odpowiednie paznokcie i dostarczamy produkt. Target szaleje na punkcie długich pięknych nóg? Robimy przegląd nóg, wybieramy najlepsze i dostarczamy produkt.
Kampania okazała się nieskuteczna?? To wdrażamy następną.
Polski przemysł rozrywkowy pracuje pełną parą, lansując makijaże, fryzury, nogi, włosy, biusty, ignorując kryteria artystyczne i starając się jak najszybciej wyeliminować z obiegu ludzi obdarzonych talentem.
To ostatnie akurat jest w pełni zrozumiałe. Talent nie potrzebuje szczególnej oprawy, więc cala armia kolesiów od promocji, wizażystów, projektantów, speców od efektów specjalnych, agentów zatrudniających panienki wymachujące tym i owym – po prostu nie zarobi. Albo zarobi jakieś śmieszne pieniądze. Biznes ma swoje prawa, i niech nas nie zmyli obfitość programów poszukujących najlepszych głosów. Ostatni The Voice of Poland świetnie wpisał się w oczekiwania biznesu. Wygrał produkt, podobno głosami publiczności.
Załóżmy, że tak było. Tylko że głosami publiczności wygrał też kiedyś Mateusz Ziółko, mający wszelkie dane na bycie gigantem polskiej piosenki. Wygrał – i zniknął! Biznesmeni zawiadujący przemysłem rozrywkowym nie zainteresowali się ani jego nadzwyczajnym głosem, ani osobowością, ani świetnymi kompozycjami. Usunęli go z mediów tak szybko i skutecznie, jakby się bali, że może stanowić zagrożenie dla ich interesów. Potem uznali, że Mateusza nigdy nie było i powrócili do swojego ulubionego zajęcia – do grzebania w plastiku i klejenia kolejnych miernot, i bombardowania Bogu winnych słuchaczy wyciem plastiku, skomleniem plastiku i prymitywnym bredzeniem plastiku przekonanego o swojej wielkości.
Niestety, ale nie da się obronić Kasi Moś. Kreacja, nogi, uroda – OK. Ale nie wykonanie. Zmaganie się z materiałem muzycznym, ZWŁASZCZA z tak bezbarwnym i nieciekawym, nie może wywołać niczego prócz niesmaku. Kompozytor zboczył w kierunku musicalu i poległ, i na tym zakończyła się jego rola. Jacyś skrajni optymiści zakwalifikowali to dzieło na Festiwal Eurowizji. Ładnych parę tygodni dzieło funkcjonowało w świecie głuchych jako wybitne. A Kasia udowodniła, że nawet ewidentny gniot muzyczny da się jeszcze bardziej popsuć – nieprecyzyjną intonacją, brakiem dolnych dźwięków w skali, drewnianą barwą głosu. Dla pewności zamaszyście szatkowała resztki gniota ręką, w której akurat nie trzymała mikrofonu.
22 miejsce (w ocenie jury) w stu procentach zasłużone. I do przemyślenia – ale kto ma myśleć, drodzy moi? Skrajni optymiści nie potrafiący odróżnić dobrej piosenki od marnej? Specjaliści od wizerunku?
Portugalski zwycięzca olał wizerunek. Po prostu wyszedł i pięknie zaśpiewał piękną piosenkę.
Mamy w Polsce sporo takich ludzi. Piosenek pewnie też, ale one, tak jak ich autorzy, tak jak Mateusz Ziółko, nie mają prawa wstępu do mediów. A czy mamy kogoś takiego, kto walnąłby pięścią w stół, kto pogoniłby z polskiej rozrywki towarzystwo wzajemnej adoracji? Mamy kogoś, kto zacząłby oceniać poziom artystyczny, a nie biusty i nogi, promować artystów, a nie łatwo dostępną tandetę?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4407
Kasia Moś dla mnie była okej, zresztą dziewczyna pochodzi z artystycznej rodziny, jest po muzycznych studiach, co w muzyce rozrywkowej jest rzadkoscia.
A Portugalczyk był taki super? Bo tak oznajmil prowadzący ekspert Orzech? Dla mnie ta piosenka to w ogole nie wiadomo o co chodzi. A Conchita Kielbasa była taka super? Nie badzmy smieszni, naprawdę.