Antypolska działalność "Bramy Grodzkiej" w Lublinie

Samorządowy ośrodek kultury  „Brama Grodzka” zasadniczą część swojej działalności prowadzi na lubelskim Starym Mieście. Ukierunkowany jest na odtworzenie świata  lubelskiej społeczności żydowskiej. Nie jej obyczaje, nie religia, nie miejsce we współtworzeniu państwa polskiego, ale  zagłada tej mniejszości narodowej w latach czterdziestych i zatarcie po niej śladów jest, jakby siłą rzeczy, tematem dominującym ciągu ekspozycji.
Wybierałem się tam przez kilka lat , sto razy tamtędy przechodziłem, 28 czerwca 2016 w końcu Bramę odwiedziłem.  Ponieważ o tej godzinie  nie pojawiła się żadna grupa polskojęzyczna, byłem oprowadzany przez młodego przewodnika w pojedynkę.  Wystawa  zawierała dużo mądrych i ciekawych, precyzyjnie  dopracowanych  pomysłów („projektów”). Mój przewodnik był nadzwyczaj w przedstawione tu sprawy zaangażowany. Przechodziliśmy przez kolejne sale, dyskutując i, mam wrażenie, coraz bardziej siebie zaskakując. Wreszcie trafiliśmy do punktu X.  W sali tej znajdowała się jedna fotografia, powiększona do znacznych rozmiarów -  ponad 2 metry wysokości i co najmniej  4 m długości. Te zaskakujące  parametry  i nagle narastająca emocja  przewodnika związana z tym, co według niego na zdjęciu się znajdowało, współgrały ze sobą i okazywały się być finałem wyreżyserowanego układu. Te wcześniej eksponowane fotografie  Żydów bez nazwisk, adresy żydowskich mieszkań bez śladu zgładzonych lokatorów, panoramy nieistniejącej dzielnicy miały swoją emocjonalną kulminację przed zdjęciem przedstawiającym targ przy ulicy Świętoduskiej. Pan przewodnik wskazywał na kamienice przy Lubartowskiej  i przypominał o niewidocznym na zdjęciu getcie tuż za tymi budynkami. Po prawej stronie słup ogłoszeniowy, to na podstawie obwieszczeń na nim przyklejonych daje się ustalić datę. To  jest dzień urodzin Hitlera i Niemcy  w prezencie dla swojego przywódcy rozpoczęli „Akcję Dożynki”. Palone jest getto, zabijani jego mieszkańcy… Niewysłowiona tragedia a tu Polacy spokojnie sobie handlują. Obojętność, widzimy potworną obojętność! Przewodnik zaczyna przytaczać fragmenty wiersza Miłosza, o karuzeli kręcącej się na placu przy getcie, o zabawie  i obojętności Polaków wobec losów Żydów. Wzburzony i podekscytowany pracownik Bramy Grodzkiej recytuje, a raczej wydobywa  ze swojego serca słowa  najboleśniejsze słowa o łapaniu dla zabawy unoszących się w powietrzu palących  się szczątków. „Tańczą, tańczą!...” – to jego ostatnie słowa. Urwał, patrząc jakie wrażenie na mnie robi jego tyrada, czy już jestem dostatecznie zdruzgotany. Istotnie musiałem takie wrażenie zrobić, bo też zamilkłem na tę chwilę w obliczu jakiejś makabry. To, co w tym momencie wydobywał z siebie ten człowiek, było jakąś mega konfabulacją godzącą we mnie i w osoby mi bliskie. Jego popis był obliczony na ignorancję historyczną zwiedzających nie znających dat, nieświadomych okupacyjnych realiów, nieodróżniających „Aktion Reinhardt” od „Aktion Erntefest”, nieodwiedzających miejsc martyrologii, nieczytających książek, mylących Lublin z Warszawą, nie mających pojęcia , w jaki sposób likwidowano getto w Lublinie i jakie poglądy miał Czesław Miłosz. Zobaczyłem, że mam przed sobą niebezpiecznego agenta, jednego spośród wielu tu pracujących, oskarżającego Polaków przed całym światem.  Żadna z grupy, z  jakimi mijaliśmy się przechodząc po kolejnych salach, nie  była instruowana w języku polskim. Można być pewnym, że bzdury  którymi mnie uraczono, przekazywane są tym cudzoziemcom. Ci je podchwytują i lokują w swoich podręcznikach i w powszechnej świadomości historycznej. Pajęczyna kłamstwa czeka również na  polską młodzież…
Popis ślepej nienawiści trafiał dokładnie tam, gdzie chciano uderzyć, czyli we mnie – człowiek a z podlubelskiej wsi. Znałem tych rolników z targu na Świętoduskiej - z żydowskiego targu, jak go nazywano. Jego nazwa przewijała się często opowieściach moich sąsiadów (kompletnie była ignorowana nowa nazwa ulicy – Hanki Sawickiej)i tylko targ w Piaskach był wymieniany częściej od niego. Oskarżano w niewybredny sposób i obrażano tu, w tym ośrodku kultury, ludzi  mądrych, prawych wyróżniających się delikatnością  pośród  innych szczepów polskich. Byłem oto świadkiem bezpośredniego na nich napadu. Równocześnie ze szkalowaniem tej  chłopskiej klasy  znieważano pamięć  zgładzonych  Żydów polskich. Czy im nie zależy na wystawieniu sprawiedliwego rachunku faktycznym sprawcom unicestwienia ich narodu? Czy nie porusza ich i  teraz  preparowanie fałszu?
W zasłyszanej tu paranoi, propagowanej stąd na cały  świat, ten lubelski rolnik z bańkami na furmance - na „żeleźniaku” -  w prezencie na urodziny Hitlera podpalił getto, a po wymordowaniu żydostwa pospołu z innymi  przy dźwiękach skocznej muzyki fruwał na karuzeli.  Tak to dotarło do mnie i trudno przypuszczać, że tylko ja zostałem wyróżniony tą wersją wydarzeń, opisujących to wymowne zdjęcie rozpracowane przez śledczych z Bramy Grodzkiej.
Zrazu miałem interweniować gdzie się tylko da w tej sprawie ocenianej przeze mnie jednoznacznie jako przestępstwo, ale uznałem, że powinienem nakłonić czym prędzej parę osób spośród moich znajomych, by chcieli zobaczyć to, co ja widziałem i potem podzielić się ze mną swoimi spoztrzeżeniami. Minął prawie miesiąc a nikt nie znajdował czasu na obejrzenie tej wystawy.
Zatelefonowałem do Urzędu Miejskiego pytając o finansowanie  przez miasto Samorządowego Ośrodka Kultury „Brama Grodzka”. Po  przedstawieniu moich wątpliwości zostałem połączony z kimś ważnym z księgowości  i otrzymałem rzeczowe wyjaśnienia uwieńczone konkluzją, że to zadaniem radnych jest ocena, czy pieniądze przyznane konkretnej instytucji wydawane są w zgodzie z intencją głosujących za danym  kształtem budżetu.  Poniechałem dalszego interweniowania w ratuszu, dałem się przekonać, że  meritum sprawy ich nie dotyczy.
Jeszcze wcześniej trafiłem do IPN-u na Szewskiej, gdzie na bramce zapytano mnie o cel wizyty i po jego przedstawieniu odesłano pod inny adres, na ulicę Stefczyka do oddziału IPN odpowiedzialnego za ściganie.  Zajechałem tam raz, potem drugi – nie chciano tam ze mną rozmawiać.  Szło to wszystko jak po grudzie i byłem bliski udania się do prokuratury zwykłej, na ulicę Okopową, ale wytrwałem w zamiarze spokojnego wyjaśnienia moich wątpliwości. Pomimo swojego uprzedzenia i braku zaufania  wobec sprawności Instytutu Pamięci Narodowej złożyłem tam  osobiście w dniu  28 czerwca 2016 zwięzłe pismo używając  w nim określenia „źródło antypolskiej, fałszywej propagandy historycznej i politycznej”. Dobrze po ponad miesiącu dotarła do mnie  odpowiedź od pana prokuratora z IPN, sporządzona 3 sierpnia 2016,  z informacją, że badanie sprawy przeze mnie sygnalizowanej „nie należy do jego kompetencji”. Pan prokurator zaproponował mi udanie się do biura edukacji przy IPN na ulicy Szewskiej. Jak widać, kontakty z  IPN okazały się daleko posuniętą naiwnością.
We wrześniu ponownie zwiedzałem wystawy w Bramie Grodzkiej. Tym razem oprowadzała mnie  pani. Zdjęcia targu na Świętoduskiej o  tych potężnych rozmiarach już nie było. Znacznie pomniejszone wisiało ono teraz  na ścianie (poprzednio było ustawione jako  ruchoma ścianka po przekątnej sali). Komentarz pani przewodnik był tym razem skrótowy i dający słuchającemu wybór „ – Jak kto chce…”. Jak kto, chce może na tym zdjęciu chłopa z bańkami na wozie zobaczyć obojętność ludności polskiej na tragedię Żydów; jak kto chce, może grupę handlujących na targu wiązać z wierszem Miłosza o zabawie na karuzeli. Jak kto chce, może nie traktować liczby Polaków pomagającym Żydom za liczbę znaczącą… W ten mniej więcej sposób, jakbym nie kwalifikował się do pełniejszego wyjaśnienia, pani przewodnik zakończyła nasz spacer.
Zakładam, że to nie działania mojej osoby spowodowały wycofanie największej armaty walącej w Polaków. (Być może moja wiedza, po dwukrotnych odwiedzinach ośrodka kultury i losowym skojarzeniu z dwojgiem, akurat tych, przewodników jest bardzo wybrakowana i gdzieś na szlaku innych zwiedzających pojawia się nadal wielka panorama targu, mająca poświadczać zły charakter Polaków. Opieram się na tym,  co dostrzegam.) Kierownictwo same z siebie zrewidowało swój ostry kurs, tak należy zmianę przyjąć. Ja sam mam prawo założyć, że jednak dotarło do niego coś z moich działań.  Zastanawiam się którędy. Urząd Miasta? Wykluczam. Kanałem prywatnym poprzez moich znajomych, którym opisywałem problem? Prawdopodobne.  Przez IPN?  Byłaby to fatalna wiadomość. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika francopilot

26-10-2016 [21:47] - francopilot | Link:

antypolonizm,pedagogika wstydu i oskarżanie chłopów polskich jak u 'historyka"Grossa...czy w tematyce "wystawy" oprócz Zydów i Polaków pojawiają się jacyś Niemcy?A może tylko naziści?,którzy w przestrzeni politycznej,medialnej i kulturowej zastąpili słowo Niemcy-tak nakazuje wypracowana przez lata polityczna poprawność,za którą stoją ważne interesy niektórych krajów,także pieniądze...w żydowskiej modlitwie za ofiary niemieckiego ludobójstwa w II wojnie światowej także słowo Niemcy zastąpiono słowem naziści...to w Polsce przyjmowano Żydów od średniowiecza,w czasie gdy w innych krajach ich prześladowano...tu było ich najwięcej-tu podczas okupacji niemieckiej -w jedynym kraju gdzie za pomoc Żydom groziła kara śmierci-realizowano projekt Hitlera o 'ostatecznym rozwiązaniu"-tu organizowano największe obozy zagłady do których przywożono ludzi z całej Europy...skoro "dzisiejsze Niemcy nie są Niemcami wczorajszymi'/powiedział to Ben Gurion 1960r/-to niemieckie obozy koncentracyjne w okupowanej Polsce-można nazywać' polskimi",Polaków obwiniać o holocaust-omawiana'wystawa" temu słuzy....nie znający historii-w tym realiów polskich w czasie II wojnie pod okupacją niemiecką/także sowiecką/ ludzie Zachodu obejrzą niemiecki film;"Nasze matki nasi ojcowie",wysłuchają Grossa i innych'historyków"jemu podobnych,odwiedzą Bramę Grodzką, przyjmą 'odpowiednią'wersję,stąd amerykańscy studenci na pytanie ,kim byli naziści,najczęściej odpowiadają,że Polacy....

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

27-10-2016 [00:39] - St. M. Krzyśków... | Link:

Tak, tak - nie ma tu śladu Niemców. Brama Grodzka nie pokazuje prawdziwego stosunku Polaków do okrutnego najeźdzcy i jego zbrodni, wymierzonych na równi w narody polski i żydowski. W zorganizowanej propagandzie żydowsko-niemieckiej Niemcy jako sprawcy zostali zastąpieni przez Polaków. Żeby sukces tej podmiany był pełny, niepotrzebni są oni w żadnej postaci, ani jako hitlerowcy ani jako faszyści. W centrum oskarżenia jest chłop polski. Tak obmyślona strategia była realizowana tu przez lata na oczach miasta i wycieczkowiczów z całego świata. Przez kogo?
Proszę nie myśleć, że pracuje tu jakiś Żyd.