Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

„ (…) ja i tak kocham Cię”

Ryszard Czarnecki , 06.07.2016
„Taśma! To boli!” ‒ tak dramatycznie krzyczał wielki Bogdan Tomaszewski, nestor polskiego dziennikarstwa sportowego, gdy Wojciech Fibak uderzył w siatkę przedzielającą kort w czasie bardzo ważnego meczu. Trawestując: „karny! Pudło! Boże, jak boli!”. Tak można by spuentować heroiczny bój polskich piłkarzy o półfinał Euro 2016. W historii rozgrywek o mistrzostwo Starego Kontynentu Biało-Czerwoni nigdy nie zaszli tak wysoko, ale żaden z nich po porażce nie mówił, że „to tylko sport” , ani nie podkreślał, że przecież i tak wielki sukces. Okazało się, że jesteśmy krajem ludzi o mentalności zwycięzców. Nie tylko w piłce zresztą, na szczęście.

Wspomniany Bogdan Tomaszewski, którego miałem szczęście znać, wywodzący się z biednej warszawskiej rodziny, mistrz Polski juniorów w tenisie II Rzeczpospolitej, żywy dowód na to, że za tej okropnej „burżuazyjno-faszystowskiej Polski” dzieci robotników też mogły zajść wysoko w sporcie. W czasie wojny był żołnierzem AK, a potem sławił sukcesy polskich sportowców, gdy właśnie sport często był ujściem dla patriotycznych uniesień narodu trzymanego w klatce niesuwerennego państwa. Tomaszewski był poetą mikrofonu, a lapsusy czy śmiesznostki, które popełniał, dzisiaj raczej tylko rozrzewniają. Gdy chłopak z Kresów Wschodnich, niepokorny kulomiot, uwielbiający sarmacki styl życia Władysław Komar, zdobywał na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 roku złoty medal, pokonując konkurenta z USA o jeden (sic!) centymetr, nokautującym rzutem oddanym już w pierwszej próbie, to mistrz Tomaszewski w uniesieniu po zakończeniu konkursu krzyczał swoim niezapomnianym głosem, że Komar właśnie biegnie po sportową torbę, bo: „może zostawił tam coś cennego? Zdjęcie kogoś bliskiego albo pomarańcze...”. Miałem wtedy dziewięć lat i nigdy już nie zapomnę tych igrzysk, nawet nie ze względu na zamach terrorystyczny ze strony Palestyńczyków, ale na fakt, że ‒ cóż to za prawdziwie polska historia! ‒ złoty medal strzelecki w tym niemieckim Monachium zdobył Józef Zapędzki, syn polskiego oficera – więźnia niemieckiego oflagu trzy dekady wstecz...

Gdy miałem piętnaście lat, Kazimierz Deyna, mistrz „rogali”, trafiający do bramki nawet z rzutów rożnych – jak choćby w decydującym o awansie do finału MŚ meczu, nomen omen, z Portugalią, na Stadionie Śląskim w Chorzowie ‒ w spotkaniu z gospodarzami Mundialu '78 Argentyną nie trafił do bramki z... rzutu karnego. Do dziś pamiętam nazwisko bramkarza, który zrobił taką krzywdę kapitanowi naszej reprezentacji („Deyna Kazimierz ‒ nie rusz Kazika, bo zginiesz!”). Wówczas i wcześniej zawodnik warszawskiej Legii, a potem Manchesteru City, król strzelców na zwycięskich dla Polaków Igrzyskach Olimpijskich (też w Monachium!) był naszym najlepszym zawodnikiem. Tak jak Kuba Błaszczykowski na Euro 2016 we Francji (najwięcej bramek plus asysta, plus strzelony karny ze Szwajcarami w walce o ćwierćfinał). To paradoks, że najlepszy zawodnik nie strzelił karnego. Futbol bywa piękny i bywa też niestety okrutny. Kuba Błaszczykowski, zawsze zostawiający serce i płuca dla polskiej reprezentacji na boisku, były kapitan, to człowiek o największej liczbie meczów w Biało-Czerwonych barwach pośród grających zawodników. Kiedyś dla Italii decydującego karnego nie strzelił wielki Roberto Baggio. Byli też inni najwięksi, z naszym Deyną na czele. Teraz spotkało to zawodnika cieszącego się może największą sympatią kibiców (media mają innych faworytów).

Ten mecz i ten karny przejdzie do legendy polskiej piłki, tak jak i jego wykonawca – zawodnik będący wzorem poświęcenia dla narodowych barw.

Błaszczykowski, gdy był małym chłopcem przeżył na swoich oczach największą z możliwych rodzinnych tragedii. Wiemy o tym i dlatego tak bardzo zawsze z nim byliśmy – my, kibice.

Gladiatorzy nie zawsze wygrywają ‒ nawet jeśli wspiera ich „Gladiator” Russell Crowe. Byliśmy tak blisko, ale przed nami kolejne mecze chłopców z białymi orzełkami na piersiach. Jak śpiewają polscy kibice: „Czy wygrywasz, czy nie – ja i tak kocham Cię”...


*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (06.07.2016)
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2669
Marcin Gugulski

Marcin Gugulski

06.07.2016 08:43

Deyna nie "nie trafił do bramki", tylko Fillol obronił. (Mundial`78, Polska-Argentyna) https://www.youtube.com/…
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

06.07.2016 09:06

Jakby Lewandowski i Milik strzelali gole to Błaszczykowski nie strzelałby karnych ;-)
Ryszard Czarnecki
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 6, 815
Liczba wyświetleń: 8,067,229
Liczba komentarzy: 10,971

Ostatnie wpisy blogera

  • SZKOŁY KORANICZNE – WYLĘGARNIE TERRORYZMU
  • "Naród wspaniały,tylko ludzie k..." czyli Piłsudski
  • Sportowcy,szpiedzy, handlarze bronią

Moje ostatnie komentarze

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • EKSHUMACJA ŚP. WASSERMANA I MILCZENIE PIĄTEJ KOLUMNY
  • Najnowszy kawał o Tusku i Gierku
  • Nowy kawał o Tusku i raju

Ostatnio komentowane

  • Jabe, Skoro boi się, jest przez nich sterowany.
  • sake2020, Cykor to właśnie pan.Tak się podlizywać obecnej władzuchnie to trzeba bardzo ją kochać albo bardzo jej się bać.Faktycznie bać się jest czego .Myśli pan,że Tusk albo Omdleusz przeczytają pana tekściki…
  • Jabe, Cykor, znaczy się.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności