Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Ekonomizacja polityki
Wysłane przez ryszard czarnecki w 13-04-2016 [08:36]
- Spotkaliśmy się, by porozmawiać o polityce w kontekście biznesu, nie sposób jednak nie odnieść się do tego, co stało się ostatnio w Brukseli.
BARDZO PROSZĘ O KILKA ZDAŃ – W KONTEKŚCIE ZAMACHÓW I PRACY PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO.
Po Madrycie AD 2004, Londynie AD 2005 i Paryżu AD 2015 mamy Brukselę. Spodziewaliśmy się tego w prezydium Parlamentu Europejskiego, choć pewnie dla wielu zaskakująca była skala ofiar i fakt, że nie zaatakowano instytucji UE. Wśród ofiar są też, niestety, jak i w stolicach Hiszpanii i Wielkiej Brytanii Polacy. To, co się stało tylko potwierdza słuszność naszej ostrożnej i sceptycznej polityki imigracyjnej.
- Pańska kariera to splot polityki i biznesu, z przewagą tej pierwszej. Czy doświadczenia menedżerskie mogą być przydatne w pracy europarlamentarzysty?
- Teoretycznie rzecz biorąc to dwa zupełnie różne światy, które jednak stale się przenikają. Próby przejścia z polityki do biznesu zwykle są niezbyt udane, w odróżnieniu od transferów w drugą stronę. Najlepiej świadczy o tym przykład Donalda Trumpa, który zdobywa coraz więcej zwolenników. W Słowacji w 2014 roku w wyborach prezydenckich wygrał przedsiębiorca Andrej Kiska, którego konkurentem był rasowy polityk, premier Robert Fico.
- A jak to wyglądało w pańskim przypadku?
- To, czego nauczyłem się jako menedżer procentuje do dzisiaj. Dla mnie szczególnie ważna jest praca w zespole. Często powtarzam, że w polityce można być solistą, ale to niewłaściwa droga. Zamiast boksować się ze wszystkimi wokół lepiej szukać możliwości współpracy. Mając inne nastawienie do świata i ludzi nie mógłbym dobrze pełnić swojej obecnej funkcji w Parlamencie Europejskim, pełno jest ludzi o bardzo silnej osobowości.
- Zaczynał pan jako dziennikarz.
- Jako rodowity londyńczyk poznawałem reguły gry rynkowej pracując etatowo w „Polish Daily”. Po powrocie do kraju zostałem prezesem spółki Norpol-Press we Wrocławiu. Niejedną noc spędziłem w należącej do niej drukarni. Był to początek lat 90. Na rynku pojawiały się nowe tytuły, więc walczyłem wspólnie z moimi współpracownikami o pozyskanie nowych klientów dla drukarni. Przez cztery lata kierowałem też redakcją w "Polsacie". Przewodniczyłem także Radzie Programowej Radia Polonia i szefowałem Radzie Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie".. Udało mi się też połączyć hobby z pracą – gdy przez 8 lat społecznie byłem prezesem i wiceprezesem klubu żużlowego WTS Atlas Wrocław, a także angażując się w pracę rady nadzorczej klubu piłkarskiego WKS Śląsk. Nawet w okresie, gdy większość czasu poświęcałem polityce, nie zerwałem kontaktu ze światem biznesu – od 5 lat byłem najpierw wiceprzewodniczącym, a od 2013 roku przewodniczącym rady nadzorczej spółki " Forum" , która wydaje dziennik " Gazeta Polska Codzienna" , ale także jako członek Rady Nadzorczej "Fratrii" w pierwszym okresie jej działalności. Przewodniczyłem również Radzie Dyrektorów Polish Credit Union. O tej ostatniej instytucji warto powiedzieć kilka słów – jest to kasa oszczędnościowo-kredytowa dla Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Powstała w 2012 roku, mając za wzór podobne instytucje finansowe w USA i Kanadzie. Obecnie angażuję się w działalność PCU jako jej honorowy prezydent.
- Skoro już mówimy o zarządzaniu, co pańskim zdaniem decyduje o sukcesie menedżera, ale też polityka?
- Jak już wspomniałem podstawą kwestią jest umiejętny dobór współpracowników. Zespół działa dobrze tylko w jednym przypadku – gdy lider umie jasno określić cele, które chce osiągnąć. A w tej kwestii jestem skrajnym realistą – uważam, że wbrew staremu porzekadłu należy mierzyć zamiary na siły.
- Dlaczego w naszym kraju większość polityków uważa za cnotę trzymanie się jak najdalej od biznesu?
- W krajach tzw. starej Unii wygląda to zupełnie inaczej. Wystarczy pójść na kongres którejkolwiek z brytyjskich partii, żeby w kuluarach zobaczyć stoiska wielu firm. Jest to dla mnie czymś najzupełniej naturalnym: rozwój krajowego biznesu decyduje o kondycji państwa. Pamiętają o tym liderzy światowych mocarstw wspierając podczas wizyt zagranicznych rodzimych przedsiębiorców. Pamiętam zdziwienie znajomych polityków, gdy podczas wizyty w Polsce Jacques Chirac wprost mówił o konkretnych interesach francuskich firm. Co więcej - uważał, że to jego obowiązek. Podobną rolę pełnią dobrze pojęte na co dzień ambasady. Chciałbym podkreślić, że jednym z ważniejszych wyzwań jest teraz ekonomizacja naszej polityki zagranicznej.
- Na razie dominuje nieufność…
- To wynik radosnej twórczości lat 90. Gdy formował się krajowy biznes, niektórzy przedsiębiorcy załatwiali sprawy przy pomocy toreb pełnych pieniędzy, a przy okazji brali udział w wyborach, by zapewnić sobie immunitet. Relacje polityka – biznes muszą być transparentne. Aby tak się stało, trzeba je sprofesjonalizować. Nie widzę innej alternatywy.
- Jest pan już trzecią kadencję europosłem, a od 1 lipca 2014 roku wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Czy nasi europarlamentarzyści umieją odpowiednio wykorzystać swoją obecność w Brukseli działając na rzecz naszego kraju?
- Po wejściu Polski do UE musieliśmy zrozumieć, jak funkcjonuje europarlament, poznać procedury i zależności. Myślę, że radzimy sobie z tym bardzo dobrze, choć oczywiście nadal powinniśmy się uczyć od najlepszych. Świetnie radzą sobie z tym z pozoru eurosceptyczni Brytyjczycy , którzy lobbują znakomicie, aby wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy z UE . Ciekawy jest przykład Hiszpanii, która przez pierwsze trzy lata obecności w EWG, zamiast korzystać z brukselskiej pomocy, dokładała do wspólnej kasy. Dopiero później nauczyła się jak załatwiać swe sprawy. Szczególnie istotną sprawą jest solidarność przedstawicieli danego kraju – ważniejsza niż partyjne interesy, co znakomicie rozumieją Niemcy i Francuzi. Ze zdumieniem patrzyłem np. na Włochów, którzy potrafili głosować przeciw kandydaturze przedstawiciela swojego kraju. Przez wiele lat nasi europarlamentarzyści wspierali każdego Polaka, który – niezależnie od różnic ideologicznych – mógł coś zdziałać dla naszego kraju. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ostatnio coś pękło i ta niepisana zasada przestała obowiązywać. Zawsze głosowałem na Polaków, obojętnie od ich opcji - dziś nasza opozycja tak w PE już nie czyni. Szkoda.
Co lubi Ryszard Czarnecki?
Wypoczynek – bardzo często podróżuje służbowo i nigdy się tym nie nudzi. Szczególnie interesuje go azjatycka część byłego ZSRR i Kaukaz Południowy, ale też Afryka - był tam w 16 krajach. Miasto, do którego szczególnie lubi wracać, to Londyn, gdzie się urodził i pracował jako młody człowiek.
Kuchnia – jest patriotą kulinarnym, ale lubi też prostą ludową włoską kuchnię oraz azjatycką.
Restauracja – niedawno zamknięto jego ulubioną restaurację w Brukseli „La Madonna”na placu Jourdan
Samochód – Audi "6"
Hobby – sport, zwłaszcza żużel i piłka nożna. W 2003 roku obserwował na żywo wszystkie żużlowe Grand Prix. Jako student należał do piłkarskiej reprezentacji Uniwersytetu Wrocławskiego. Będąc posłem grał w ataku w drużynie Sejmu RP wspólnie z Donaldem Tuskiem.
Proszę bez zegarka bo zegarki przynoszą pecha.
*wywiad "MBA Manager"
Komentarze
13-04-2016 [14:07] - NASZ_HENRY | Link: Każda Pliszka swój interesik
Każda Pliszka swój interesik chwali ;-)