Rostowski w Londynie. Pobicie, zrzucenie ze schodów, napad, Policja.

...polsko-jezyczne gazety w Londynie oglosily sukces Ministra. Jeden z "panow" redaktorow pozwolil sobie jeszcze w niewybrednych slowach osmieszyc ludzi ktorzy zadawali Rostowskiemu niepoprawne politycznie pytania. Natomiast na te zadane pytania pan Rostowski potrafil odpowiedziec ze (wklejam caly komentarz umieszczony przez Marysienke na portalu "londynek. net": "200 osób... Śmiechu warte! Byłam tam. Ogromna sala teatralna świeciła pustkami. Było może 50 osób, w tym wyraźnie wiele z nich było wyborcami PIS-u , którzy przyszli po porstu posłuchać opozycji i zadać niewygodne pytania. Szkoda, że dziennikarka pominęła wątek pytań z sali, w których zwracano uwagę na to, że trudno bronić kredytu w wysokości 30 mld dolarów i twierdzić, że jest to świadectwem zasobności państwa, skoro kredyt ma to do siebie, że trzeba go spłacić i to z odsetkami. Jak mozna bronić polskiego sytemu podatkowego, skoro w Anglii płacimy 12 funtów za prowadzenie własnego biznesu miesięcznie, a w Polsce co najmniej 200 funtów? PanRostowski nie odpowiedział także na pytanie, dlaczego rząd PO nie broni polskich interesów na arenie międzynarodowej i sprowadza nasze państwo do roli wasala Rosji. Zdaniem jednej z uczestniczek spotkania rząd skompromitował się 10.4.10 nie umiejąc zapewnić bezpieczeństwa głowie państwa, a potem blokując możliwość powołania międzynarodowej komisji śledczej. Te wszystkie pytania padły na koniec spotkania. Dodatkowym akcentem dezaprobaty dla mówiącego było dramatyczne pytanie dziadka "kiedy rząd odda mi pieniądze za obligacje skarbowe, które kupił mój ojciec w 1939?" Młoda dziewczyna pytała, co z bezrobociem w Polsce, bo młodzi ludzie chcą wracać, ale nie mogą znaleźć pracy. Minister ocenił, że to pytanie było "z kartki, którą ktoś jej napisał". Nie było odpowiedzi na trudne pytania. Burzliwy koniec spotkania podsumował apel: głosujcie na PO. Zabrzmiało to, jak kiepski żart."