Wielkorus w spódnicy i rock w Petersburgu

Lata 90. Rosja, Sankt-Petersburg. Wiecemerem tej byłej stolicy carów jest oficer KGB, niejaki Władimir Władimirowicz Putin. Ale układy polityczne w „Piterku” – jak mawiali Polacy w zaborze  rosyjskim mnie nie obchodzą. Przyjechałem prywatnie do zaprzyjaźnionego księdza katolickiego, który na ochotnika wyjechał na „nieludzką ziemię” nieść Dobrą Nowinę. Tenże dominikanin był moim duszpasterzem akademickim we Wrocławiu i patronem studenckiej opozycji w latach 80.  Z czasów dolnośląskich i rosyjskich będę go zawsze ciepło wspominał  − dziś go w ogóle nie rozumiem. Mowa o ojcu Ludwiku Wiśniewskim…, ale wracam do „Putinlandu”. Jestem jako turysta, słucham rosyjskiego radia. Bez przerwy muzyka młodzieżowa. W zasadzie zawsze – po rosyjsku! To chyba różni ICH i NAS.  U nas, opisywana już kąśliwie przez Mickiewicza w „Panu Tadeuszu” moda na cudzoziemszczyznę, a u nich nacjonalizm nawet w muzyce dla nastolatków i studentów.  Dopiero po latach  myślę, że wśród młodych ludzi słuchających muzyki niemal wyłącznie po rosyjsku rekrutują się w niemałej mierze ci, którzy poprą agresję ich państwa na Krym.
Gitarzysta Krzysztof zabiera nas na koncert rockowy na jednym ze stadionów w St. Petersburgu. Ciekawe doświadczenie. Mnie by to do głowy nie przyszło. Atmosfera wolnościowa, na pewno antyautorytarna, melodia wpada w ucho, ale teksty wyłącznie rosyjskie. Przypomina mi to Grecję, gdzie ich rówieśnicy też słuchają piosenek głównie w swoim języku. Konstatuję to nawet ze sporą zazdrością.
Jakiś czas po tym. Stypendium językowe w jedynym z krajów członkowskich UE. Jest tam też koleżanka z Moskwy. Przedstawicielka kilkupokoleniowej inteligencji z Moskwy, sceptyczna do swojego rządu, też taka „wolnościowa”, ale przy bliższym poznaniu wychodzi z niej Wielkorus w spódnicy. Taki mały kobiecy Sołżenicynek. Niby też antykmuna piętnująca totalitaryzm, ale i tak „Matuszka Rasija” jest dla niej najważniejsza.
To się powtarza. Ale przecież to się nawet pogłębia. Opisywane zdarzenia miały miejsca w latach 90., w okresie „wielkiej smuty” podczas rządów pijaka Jelcyna. A przecież miliony Rosjan dopiero za moskiewskich rządów owego byłego wicemera byłej stolicy poczuło, że Rosja jest mocarstwem i znów rozdaje karty i, że  jakże fajnie być „Ruskim”. Zachwyt siłą własnego państwa i osobiste lepsze samopoczucie  z tego wynikające jest udziałem co najmniej dwóch pokoleń Rosjan. Obie generacje widziały upokarzający rozpad ICH imperium – ZSRS sowieckiego i swoistą atrofię Rosji postsowieckiej. Aż wreszcie przyszedł ktoś, kto przywrócił im poczucie siły. Niekoniecznie jako ludzi, bo kontrasty Federacji Rosyjskiej są gigantyczne, ale siły jako nacji i jako państwa.
Przyznaję, lubię rosyjską literaturę, bo Gogolem, Sałtykowem–Szczedrinem można się zachwycać, Tołstoja podziwiać, a ciemną stroną duszy u Dostojewskiego frapować. I lubię też rosyjskie ballady i wiem, że Rosjanie prywatnie potrafią być niesłychanie mili, otwarci, przyjacielscy, o ileż bardziej gościnni niż chłodniejsi i skąpsi ludzie Zachodu.
Jednak problem polega na tym, że jak ci mili, do rany przyłóż Rosjanie, gdy otrzymają rozkaz, to innych swoich przyjaciół zastrzelą, „ubiją” bez zmrużenia oka. Nawet jeśli potem upiją się z powodu lekkich wyrzutów sumienia i smutnych refleksji nad „sudbą czełowieka”, jak to ujął tytułem swojej książki Mikołaj Szołochow („Los człowieka”), to i tak robotę wykonają. Jak trzeba to w Gruzji, jak trzeba na Krymie, jak trzeba we Wschodniej Ukrainie. Albo i w krajach bałtyckich.
*felieton ukazał się w czerwcowym numerze „Nowego Państwa”
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Deidara

10-06-2014 [09:52] - Deidara | Link:

Dziwić się? To samo widać w np. Francji, gdzie nadal żywe są kompleksy byłego mocarstwa, także wśród młodego pokolenia, które angielski zna, ale posługuje się nim z wyraźną niechęcią.