Oj Wacuś, Wacuś będziesz wisiał za cóś


Odsłonięcie w Zakopanem pomnika Józefa Kurasia, słynnego „Ognia” po raz kolejny udowodniło, że nie ma już chyba ani jednego przywódcy polskiego antykomunistycznego zbrojnego powstania, który byłby i w obecnych czasach tak znienawidzony przez antypolskie środowiska i na temat którego działalności nawet dzisiaj gotowi się stawiać „świadkowie historii” z Podhala, by pluć na polskiego bohatera. Wygląda na to, że Józefowi Kurasiowi w III RP przypadła rola „przeklętego” wśród „wyklętych”.
Jednak jego bohaterska walka i śmierć będą dla mnie tylko pretekstem do poruszenia sprawy dla nas, jako Polaków bardzo wstydliwej, ale wyjaśniającej w dużym stopniu niechęć części Podhalan do legendarnego „Ognia”.

Oto szczycimy się często tym, że w Polsce nigdy podczas okupacji nie doszło do masowej kolaboracji z niemieckim okupantem i nie wydaliśmy na świat kogoś w rodzaju Vidkuna Quislinga.
Niestety jeżeliby szukać jakiegoś przykładu największej polskiej kolaboracji z niemieckim okupantem to nasze oczy muszą się zwrócić właśnie na Podhale.

Już 7 listopada 1939 roku wjeżdżającego z wielką pompą do udekorowanego swastykami Krakowa, Hansa Franka, witał znany na Podhalu działacz ludowy, Wacław Krzeptowski w otoczeniu uroczyście wystrojonych góralek i górali.
Wiernopoddańcze przemówienie Krzeptowskiego przeszło do historii, jako „Hołd Krakowski”. Już pięć dni później przybyłego do Zakopanego Hansa Franka Krzeptowski i jego zwolennicy witali pod udekorowaną symbolami hitlerowskimi bramą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Tak oto narodziła się na Podhalu idea Goralenvolk oraz rozpoczęła historia zdrady polegająca na współpracy z wrogiem i okupantem oraz na kłamstwie twierdzącym, że nasi górale to w prostej linii germanie.
W 1942 roku powstał Komitet Góralski w Zakopanem, którego przywódcą został Wacław Krzeptowski. Członkowie tego komitetu mieli stanowić bazę, w oparciu, o którą zbudowany zostanie przyszły rząd „państwa góralskiego” z „goralenführerem” Krzeptowskim na jego czele. W lutym 1942 roku Wacław Krzeptowski udał się do Ochotnicy i Tylmanowej by tam po głównych niedzielnych nabożeństwach zapowiedzieć utworzenie „Legionu Góralskiego SS” (Goralische Freiwilligen SS Legion), który będzie walczył u boku armii niemieckiej. Towarzyszyli mu w trakcie tych przemówień miejscowi kolaboranci, Jan Hamerski z Ochotnicy i Jan Barnaś z Tylmanowej.  

Dzisiaj ocenia się, że niemieckie kenkarty dobrowolnie wzięło, czyli przynależność niemiecką zadeklarowało około 20 procent mieszkańców Podhala, co daje w przybliżeniu 30 tysięcy osób. Kolaboracyjny Komitet Góralski, swego rodzaju samorząd wraz ze współpracownikami i donosicielami to kilkaset osób najaktywniej zaangażowanych w kolaborację z okupantem niemieckim.
I teraz wrócimy do „Ognia”. Otóż jeszcze pod pseudonimem „Orzeł”, działając w Konfederacji Tatrzańskiej zwalczał on zaciekle rodzimych zdrajców z goralenvolk, za co ci z kolej w akcie zemsty dopomogli swoimi donosami Niemcom w straszliwym mordzie dokonanym na ojcu, żonie i maleńkim dziecku Józefa Kurasia, których spalono w ich własnej chałupie. To po przeżyciu tej traumy Józef Kuraś przyjął pseudonim „Ogień”, a na całym Podhalu coraz popularniejsza stawała się prorocza przyśpiewka na temat Wacława Krzeptowskiego, „Oj Wacuś, Wacuś będziesz wisiał za cóś”.

Wstydliwa historia kolaboracji na Podhalu przestaje być powoli tematem tabu, a niechęć wielu rodzin czy wręcz całych rodów góralskich do „Ognia” nie wynika bynajmniej z „terroru i strachu”, jaki siał w okolicznych wioskach i miasteczkach, ale ze zwykłego palącego ich do dziś wstydu.
Żywa jest na Podhalu pamięć o góralach i góralkach, którzy za przynależność do Goralenvolk otrzymali od żołnierzy Kurasia publicznie karę w postaci chłosty wykonywanej wyciorami od karabinów na gołe tyłki bez oglądania się na wiek czy płeć ukaranych.
Ból szybko minął, ale wstyd i hańba trwają do dzisiaj i towarzyszą kolejnym pokoleniom, co ułatwia twórcom „czarnej legendy” o „Ogniu” pozyskiwać kolejnych świadków jego „bandytyzmu” i „antysemityzmu”.

A co się stało z Wacławem Krzeptowskim?
Ukrywającego się w szałasie na Polanie na Stołach, zdrajcę pojmał oddział dywersyjny Armii Krajowej „Kurniawa” dowodzony przez por. Tadeusza Studzińskiego „Kurzawę” i po odczytaniu mu wyroku, spełniając proroctwo z góralskiej przyśpiewki, powiesił dnia 20 stycznia 1945 roku. Przy powieszonym odnaleziono list o treści:
"Ja niżej podpisany Wacław Krzeptowski urodzony 1897 roku dnia 24 czerwca w Kościeliskach przekazuję cały swój nieruchomy i ruchomy majątek uwidoczniony w księgach hipotecznych w Zakopanem na rzecz oddziału partyzanckiego Kurniawa grupy Chełm AK z własnej nieprzymuszonej woli, jako jedyne zadośćuczynienie dla narodu polskiego za błędy i winy popełnione przeze mnie wobec polskiej ludności Podhala w okresie okupacji niemieckiej od roku 1939 do 1945. Kościelisko, 20 stycznia 1945, 22.30"

Józef Kuraś niemal dokładnie o dwa lata przeżył kolaboranta, Wacława Krzeptowskiego. Ranny w zasadzce i odwieziony do szpitala w Nowym Targu popełnił samobójstwo 22 lutego 1947 roku. Co stało się z jego ciałem do dzisiaj nie wiadomo.
„Ciało w dziwny sposób zniknęło. Dlaczego miał nie mieć grobu? Jeśli był bandytą, niech ludzie plują na grób bandyty. Widać jednak nie. W tym życiu i śmierci musiało tkwić coś autentycznego, co było groźne. Trup mógł pewnego dnia ożyć”
Ks. Józef Tischner

Artykuł opublikowany w listopadowym numerze miesięcznika „Zakazana Historia”

 



Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika fritz

07-11-2013 [15:42] - fritz | Link:

podczas okupacji nie doszło do masowej kolaboracji z niemieckim okupantem i nie wydaliśmy na świat kogoś w rodzaju Vidkuna Quislinga.
Niestety jeżeliby szukać jakiegoś przykładu największej polskiej kolaboracji z niemieckim okupantem to nasze oczy muszą się zwrócić właśnie na Podhale"

*** Jak najbardziej tym sie szczycimy a porownanie kolaboracji i to b. ograniczonej do jednego malego regionu, ograniczonej rowniez ilosciowo w tym regionie, z Quislingiem czy z quislingiada w innych krajach europy okupowanych przez Niemcow (np. cala hollandia funkcjonowala bez zarzuty (sic!), totalna i bezwarunkowa kooperacja) i takie porownanie jest w najwyzszym stopniu niesprawiedliwe i oczywiscie jest wbrew woli autora propaganda antypolska.

Sformulowanie jest b. nieszczesliwe a nie sam temat.

Obrazek użytkownika Góral z Krakowa

07-11-2013 [15:44] - Góral z Krakowa | Link:

Józef Kuraś "Ogień" to postać, która czeka na wyczerpującą monografię. Dziękując Autorowi za podjęcie bliskiego memu sercu tematu muszę wspomnieć, że zaledwie powierzchownie dotknął istoty podhalańskich konfliktów tamtego czasu, konfliktów, które i dzisiaj zatruwają atmosferę Podhala. Gdyby prawdą było to, co pisze Autor, Józef Kuraś miałby pomnik w Nowym Targu, a nie w Zakopanem. To jednak właśnie tzw. środowiska kombatanckie Nowego Targu są najbardziej przeciwne uznaniu zasług "Ognia", a nie uwikłani w Goralenvolk Zakopiańczycy. Bezkompromisowość Józefa Kurasia  obnażała zaprzaństwo wielu ludzi. Wiadomo, że nienawidzili go podhalańscy Słowacy (którzy skorzystali na okupacji niemieckiej), że nie było mu po drodze z częścią środowiska Armii Krajowej (raportował dowództwu karygodne zachowanie swoich bezpośrednich przełożonych), że był politycznie niepoprawny jeszcze przed wojną za Sanacji, że wreszcie był wrogiem nr 1 dla komunistów (i vice versa). 
Dziś wielu nadal obrzuca go błotem imputując choćby antysemityzm. Najprawdopodobniej mylą antysemityzm z  antykomunizmem.
Na szczęście miał ten Żołnierz Wyklęty rzecznika w osobie ks. prof. Józefa Tischnera i wciąż jest nadzieja, że zyska godne miejsce w historii.
 

Obrazek użytkownika dogard

07-11-2013 [17:29] - dogard | Link:

sp.Lecha Kaczynskiego w odkrywniu i honorowaniu wlasnie takich POLSKICH BOHATEROW..

Obrazek użytkownika Zunrin

07-11-2013 [16:42] - Zunrin | Link:

Z jednej strony podaje o wiele większe liczby chętnych do wstąpienia w szeregi Goralenvolku niż te, na które do tej pory się natykałem. A z drugiej wiele wyjaśnia w sprawie niechęci do "Ognia", jaką zauważam w artykułach mówiących o problemach z upamiętnieniem jego działalności.
Być może znana nam historia czasów II w.ś. i lat powojennych powinna być dokładnie przejrzana i uzupełniona.