Skarbowi komandosi nad morzem, czyli sezon ogórkowy

W czasie wakacyjnej przerwy, to jest przerwy w wakacyjnym wypoczynku próbuję nadrobić zacofanie informacyjne. Tak już mam, że jak wyjeżdżam na urlop to odcinam się od mass mendiów, żeby trochę odpocząć. Potem wracam i grzebię w internecie, żeby sprawdzić, co mnie ominęło. Gradobicie, upały, wypadki w w wodzie i na naszych przyszłych niedoszłych autostradach, zatrucia, jakieś głupawe ciekawostki... Jak co roku. O! Royal baby! Urodziło się. No, to miło. Długo nie mogę ustalić płci i imienia. Wszędzie piszą „royal baby” i „royal  baby”. Wracam do informacji z kraju. O! Kontrole nad morzem. A więc jednak państwo o nas dba! Sprawdzają, czy aby rybki nie cuchną, a lody nie były pięciokrotnie rozmrażane i zamrażane niczym śnieg na przedwiośniu? A jednak nie. Pomyliłam się. To kontrole skarbowe , konkretnie „komandosów skarbowych” – tak piszą. Wzruszające. Właściciel smażalni kiełbasek z przyczepy i babcia klozetowa przy deptaku muszą teraz mieć kasy fiskalne. „Nie bądź jeleń – weź paragon” – takie hasła nam serwują skarbowi oficjele. I słusznie. Podatki państwu się należą. W końcu szef rządu jest jak ten Robin Hood, czy Janosik – jednych łupi, swoim daje. Że to inaczej było w tamtych legendach? Nie bądźmy drobiazgowi.
Ja bym nic przeciw wzmożonemu fiskalizmowi państwa nie miała, gdyby nie to, że jestem obywatelem płacącym te podatki a już niekoniecznie korzystającym z dobrodziejstw, które miałyby z nich płynąć. Idą na służbę zdrowia? Dziecko ma skierowanie do specjalisty. Dzwonię do odpowiedniej przychodni w lutym, a pani średnio miłym głosem mówi, że może mnie zapisać na październik. Spytałam jeszcze czy tego roku, bo któż to wie? No to idę prywatnie i płacę 150 zł., a z tego ubezpieczenia na służbę zdrowia nikt mi grosza nie odda.
Szkoły za darmo? Moje dzieci też do takiej chodziły. W czasie lekcji nauczyciele starali się przekonać dzieci z domu dziecka, które były w klasie, żeby wyjęły zeszyty i zdjęły nogi z ławek. W tym czasie reszta klasy grała sobie na komórkach (to raczej chłopcy) lub zagłębiała się w ploteczkach (to raczej dziewczynki), co doprowadzało do takiego harmidru, że nauczycielka zaczynała ryczeć na uczniów lub biegać między ławkami z rozwianym włosem, wyrywając świeżo powstałe swoje karykatury lub wyżej wymienione komórki, czy inne psp. Nie, to nie jednostkowy przypadek. Tak wyglądała większość lekcji. A na przykład pani od niemieckiego w ogóle się nie przejmowała. Coś tam zadawała dzieciom, a sama otwierała laptopa i  zatapiała się w facebooku. Były też koła zainteresowań. Na szachowym moje młodsze dziecko nauczyło się świetnie grać w szachy. Od starszego kolegi, który chodził na szachy poza szkołą. Kiedy ten kolega zrezygnował z kółka, moje dziecko też, bo pani zawsze siedziała z boku piłując paznokcie, a dzieci choć pozornie grały, to oszukiwały, kłóciły się, a czasem na siebie pluły. Mojemu dziecku się to nie podobało. I nie miało już z kim grać. Kółko historyczne odbywało się w sali, gdzie było pianino. Super. Dzieci z pasją grały sobie na tym pianinie (żadne w życiu się nie uczyło), a pani uzupełniała dziennik lub przygotowywała dekoracje na jakąś szkolną uroczystość. Mam opowiadać dalej?
 Zabrałam dzieci do szkoły społecznej. Nagle okazało się, że jak płacę nie z podatków ale z własnego konta, to żadne lekcje nie przepadają, w szkole jest rygor, a dzieci nawet jak niezbyt dobrze ułożone, to muszą się uczyć, bo klasówki, kartkówki, konkursy i po prostu oceny, na których jakoś wszystkim zależy. Na kółkach rozwija się ich zainteresowania, a jak przychodzi do testu szóstoklasisty to są w miejskiej czołówce. Najmniejsza ilość punktów w nowej szkole jest niemal równa najwyższej liczbie punktów w szkole starej. Do tego ten ciągły kontakt rodziców z nauczycielami i omawianie każdego, choćby najmniejszego problemu dziecka, każdego zachowania, o którym rodzic jako rodzic powinien wiedzieć. Nie powiem, czasem jest to męczące, ale za to człowiek ma poczucie, że przejmują się jego dzieckiem, że im zależy tak samo jak nam.
Co oni nam tam jeszcze finansują z tych naszych podatków? Policję? To po co tyle firm ochroniarskich? W życiu chyba na mojej ulicy nie widziałam policjanta, natomiast ochroniarzy z miejscowej firmy widzę często. Niemal wszyscy mieszkańcy osiedla mają pozakładane alarmy, my też. Ciekawe dlaczego ludzie nie liczą na państwowe organa? Z resztą tak jest nie tylko z domami i mieszkaniami. Firmy ochroniarskie obsługują biura, sklepy, restauracje... W kraju, w którym można na ulicy zabić Komendanta Głównego Policji chyba nikt nie ufa żadnym organom ścigania. Nawet Prezydent może zginąć bezkarnie.
Tu jeszcze dodam parę słów o sądach i prokuraturze, o tym ile lat trwają procesy, nawet zwykłe sprawy spadkowe to miesiące oczekiwań na spotkanie z sędzią. Lepiej po prostu wysupłać 500 zł. i tę samą sprawę załatwić przez notariusza. I znowu nikt nam tej kasy nie odda...
Drogi też budują z podatków? No, nie tyle co obiecali. Ja w każdym razie mam przed domem to samo co Barbara Niechcic przed swym dworkiem w Serbinowie. Wystarczy, że trochę popada i z samochodu bez kaloszy nie daje się wysiąść. No, niby można sobie samemu drogę zrobić. Sąsiednia ulica zakupiła płyty betonowe, każdy przed swoją posesję i teraz może pięknie nie jest, ale za to samochód nie ugrzęźnie. Tu dodam gwoli wyjaśnienia, że nie mieszkam przy nowej ulicy świeżo wybudowanego osiedla. Osiedle jest z lat 60-tych, 70-tych ubiegłego wieku.
Ściągnęłam brwi, wytężam mózg i myślę, jaka gałąź opłacana z budżetu działa tak, żeby ludziom można było ze spokojnym sercem zareklamować wyjście z szarej strefy i uczciwe płacenie podatków? No pewnie te urzędy skarbowe. One działają bez zarzutów. Proszę spróbować nie zapłacić 50gr. podatku, zaraz przychodzi pismo, trzeba się stawić, wytłumaczyć, pokajać, a jak pomyłka jest większa to i karę uiścić. Dobrze, że nie każą się publicznie biczować. Straż miejska. Ta też działa przykładnie.  Szczególnie jeśli chodzi o parkowanie samochodów w niedozwolonych miejscach, bo jak się chuligani po mordach leją na ulicy, to strażnicy przechodzą obok z jakimś silnym skurczem szyi powodującym skręt głowy w przeciwnym kierunku. No tak, służby opłacane z podatków działają dobrze tam, gdzie chodzi  o wyłudzanie kasy od obywateli. Tam, gdzie trzeba coś tym obywatelom dać, są równie gorliwi jak prokurator Rzepa w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. I dopóki to się nie zmieni trudno będzie przekonać społeczeństwo, że każdy pan Kazio sprzedający gorące kiełbaski z przyczepy nad morzem musi mieć kasę fiskalną, bo inaczej czeka go większa kara niż tych od milionowych przekrętów w państwie Mira, Zdzicha, Rycha i kogo tam jeszcze...
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika kasia

11-08-2013 [00:03] - kasia | Link:

gdzie zawsze stal zolnierz na warcie a teraz zobaczylam napis...
" obiekt ochrania firma ochroniarska...."...
SZOK!!!
Jednostke wojskowa ochrania firma ochraniarska....

Obrazek użytkownika zaginionyląd

11-08-2013 [09:53] - zaginionyląd | Link:

czytałam gdzieś , że liczba ochroniarzy w naszym kraju znacząco przekracza liczbę wojska ... w końcu nielicznego .... To może logiczne , skoro wojsko zajęte ochroną kraju , to wręcz nieekonomiczne żeby traciło ludzi i czas na chronienie własnych 4 liter ..... ta firma ochroniarska może zresztą taniej wypada ?????

Obrazek użytkownika Supernova

11-08-2013 [11:01] - Supernova | Link:

Tego by chyba Bareja nie wymyślił :)

Obrazek użytkownika kolarz

13-08-2013 [10:17] - kolarz | Link:

Owszem, to trochę śmieszne i głupio wygląda. Ale w rzeczywistości tylko w połowie tak głupio, jak się wydaje.
W czasach, gdy prócz zawodowych żołnierzy było ćwierć miliona "szwejów" z poboru, którzy mieli zajęcia na góra pół roku a przebywali w wojsku 2 lub 3 lata (ochotnicy - 5) można było sobie pozwolić na wystawianie ich na warty.
Dzisiaj czasy są trochę inne. Wojowanie bardziej polega na naciskaniu guziczków niż na bieganiu po lesie z karabinem w garści. Dotyczy to zwłaszcza kadry oficerskiej. Jeśli ci ludzie mają być skuteczni muszą wiele umieć. Uzbrojenie ciągle się zmienia, jak nie własne, to (potencjalnego) przeciwnika. Dzisiejszy oficer musi być wysokiej klasy specjalistą.
Kogo wystawiać na te warty? Szeregowców praktycznie nie ma a podoficerowie i oficerowie mają co innego (i dużo ważniejszego) do roboty, niż bezproduktywne wystawanie na warcie.
Poza tym zapewniam, że w każdym garnizonie i większych obiektach, prócz wynajętych ochroniarzy jest pododdział alarmowy i warty wewnętrzne (np. w sztabach).
Pozorna śmieszność tej sytuacji jest w istocie tragiczna, bo gdyby zdarzyła się sytuacja, w której trzeba wykorzystać armię, to zmobilizowano by dziesiątki tysięcy ludzi kompletnie nie przeszkolonych, którzy nie umieliby posłużyć się maską p.gaz. dozymetrem czy urządzeniami ochrony biologicznej lub środkami łączności. O jakiejkolwiek formie broni w ogóle nie wspominam.