Nie zostawiajmy Gruzji samej

Nie jestem prorokiem - po prostu na zimno analizowałem retorykę języka wojny miedzy Tbilisi a Moskwą i fakty, które świadczyły, że z konfliktem zbrojnym na Kaukazie jest, jak w greckiej tragedii: wiadomo z góry, czym się zakończy i że w finale będzie tragedia. Wówczas mówiłem i pisałem o możliwości wojny o - lub "z" - Osetia Południowa lub Abchazja, choć oczywiście w tle zawsze stała (i stoi) Rosja. Później wydawało się, że bardziej napięta jest sytuacja między Gruzją a Abchazją, skończyło się jednak na Osetii. Cóż, na Kaukazie wiadomo, że karabin wystrzeli, nawet z grubsza wiadomo kiedy, ale nie zawsze wiadomo,w którym kierunku. Co w tej sytuacji powinna robić Polska - bądź co bądź będąca sojusznikiem Tbilisi? To proste - i w miarę bezpieczne - powinniśmy umiędzynarodowić ten konflikt. Nasza, polska bezpośrednia pomoc dyplomatyczna, polityczna, a nawet, teoretycznie, militarna niewiele da. Jedyną szansą, a przynajmniej największą dla Gruzji jest wpłynięcie przez Polskę (nikt inny tego nie zrobi) na organizacje międzynarodowe i europejską (światową) opinie publiczną, aby nie zostawić Gruzji samej. Gdy NATO - dzięki Francji i Niemcom niechętne w tym roku skróceniu drogi Tbilisi do członkostwa w tej strukturze - i Unia Europejska oraz USA wystąpią zdecydowanie w obronie zagrożonej suwerenności i – uwaga! - integralności terytorialnej Gruzji to Putin będzie miał znacznie trudniejsze zadanie. Pisze: Putin - bo to oczywiście on rozdaje karty w kwestii Południowego Kaukazu ("Zakaukazia" - jak mówią Rosjanie), a nie żaden Miedwiediew. A więc: musimy - jako Polska, jako UE, jako NATO umiędzynarodowić ten konflikt i w ten sposób ograniczyć swobodę manewru Federacji Rosyjskiej. I trzeba to zrobić natychmiast, nie czekając na koniec politycznych wakacji. Każdy dzień zwłoki będzie zachęcał Moskwę do agresji bezpośredniej, otwartej, militarnej lub pośredniej: via Osetia lub (i) Abchazja. USA i Europa naprawdę muszą wreszcie w kwestii Gruzji powtórzyć za Hemingwayem: "nie pytaj komu bije dzwon - bije on Tobie"... Czas działać.

Gruzja pachnie wojną. Rosja piecze tam swoją brudną pieczeń. Gdy w styczniu - po pobycie na Południowym Kaukazie, na wyborach prezydenckich w Gruzji – pisałem, że jeszcze w tym roku ten kraj będzie uwikłany w wojnę to wielu przyjmowało to z niedowierzaniem. Dziś ta prognoza staje się, niestety, rzeczywistością.